Ludzie z tamtej strony świata - Sebastian Uznański
kruczywiatr - 2 Czerwca 2006, 21:14
Jeszcze czytam Brak mi w "Pani Igieł" dreszczyku emocji, który zmuszałby mnie do niecierpliwego brnięcia przez tekst, by jak najrychlej dojść do zakończenia. Czegoś tu brak. Już teraz duży Respekt za wykonaną pracę
Sebastian - 2 Czerwca 2006, 21:36
Dzięki za słowa uznania... Dreszczyk emocji... Cóż jeszcze się ucze, może w następnym teksciorze Cię porusze... Choć jeszcze nie skończyłeś a "Pi" z każdą stroną coraz bardziej nabiera tempa...
kruczywiatr - 2 Czerwca 2006, 22:32
Jesteś mocno posunięty w tej nauce. Pod pewnymi względami mnie poruszyłeś i jestem pod wrażeniem. Może się od Ciebie czegoś nauczę W niedzielę się podzielę moimi wnioskami na temat "Pani igieł", nie będę owijał w bawełnę, choć znam bolesność krytyki
Co do erotyki, po lekturze Kinga, Koontza i Mastertona wszystko jest do przełknięcia Raz mi się trafiła nawet ciekawa książka fantasy, której głównymi bohaterami byli złodzieje-geje
Sebastian - 3 Czerwca 2006, 10:57
Romek PCytat | Bo w zapowiedziach nigdzie jeszcze jej nie widziałem, a ciekaw jestem. |
Specjalnie skontaktowałem się w Twojej sprawie z "górą", i dostałem obietnce, ze uczestncy tego forum pierwsi dowiedzą się o wszelkich promocyjnych materiałach związanych z powieścią, postaram się wszystko przedstawiać jak tylko otrzymam, gdy tylko będzie gotowe.
kruczywiatr
Cytat | W niedzielę się podzielę moimi wnioskami na temat Pani igieł |
No, nieźle... Teraz całą sobotę będe miał "myślenice" czy Ci się podobało...
A ta książka to nie Lynn Flewelling "Na tropach ciemności"?
kruczywiatr - 4 Czerwca 2006, 09:39
Oto i jestem
U mnie trudno wywołać dreszczyk emocji, za dużo się naczytałem i naoglądałem będąc młokosem .
Miałeś pomysł na fabułę, ale poświęciłeś za mało czasu na jej dopracowanie. Wiem dobrze, jakie to trudne. Niekiedy fabuła twego opka zamiast elegancko mknąć szosą, jedzie na przełaj, przez co na karoserii opka pojawiają się rysy i wgniecenia.
Nie przekonała mnie rozmowa Kalidola z Avengein. Jestem zdania, że utalentowany wojownik musi być osobą nawet jeśli nie wykształconą, to jednak inteligentną i bystrą. Obcując z takimi ludźmi, z jakimi obcuje Avengein, osoba inteligentna mimowolnie przejmie ich wzorce językowe. Toteż przesadnie tępy język Avengein mi nie podpasował, bo miałem o niej inne wyobrażenie.
Po technice widać, że jeszcze szlifujesz styl, a wiadomo że jest to zajęcie czasochłonne i długotrwałe. Dobrze Ci idzie.
Interesują mnie World Building, twój świat mi się spodobał. Zamierzasz go rozbudować i dopracować?
W moim odczuciu masz bardzo duży potencjał pisarski i twoja wyobraźnia kreuje twory wiarygodne i oryginalne, a to olbrzymi plus. Technikę sobie doszlifujesz z czasem, a niezbędne 10% (czy ile tam podają mądre głowy) talentu masz. Jak nie zatrzęsiesz branżą, to będę szczerze zdziwiony
Sebastian - 4 Czerwca 2006, 12:32
Co do Avengein - masz troche racji. Przedstawiając postacie Pani igieł wachałem się między realizmem psychologicznym - a groteską, żartem, parodią. im bardziej postać jest przedstawiona w krzywym zwierciadle, im bardzej przerysowana- tym z definicji odległa od naszego świata. Scena z Avengein miała być w zamierzeniu śmieszna i na to postawiłem opisując ją. Natomiast wiem, że taka technika pisarska(wierz mi żeniełatwa w prowadzeniu pióra), choć daje wrażenie obcości i bawi czytelnika - wywołuje też dysonanse. Przedstawiłem ironicznie naukowców zaś realistycznie glówne postacie jak Pani Igieł, stąd różne są ich zachwania w podobnych sytuacjach Zdaje się, Haletha nie mogła mi tego darować, zwłaszcza w wydarzeniach na sali tronowej.
A co do prymitywizmu wojowników - współczesna telewizja często przedstawia nam współczewsnych wojowników - gangsterów, policjantów czy żołnierzy - jako niezbyt lotnych. "Tajemnice Los Angeles", "Pitbull", można by mnożyć. Przekonanie że wojwnik zawsze musi być superinteligentny może pachnieć idealizacją, choć przyznaje że takie postacie mogą być ciekawasze.
Jeżeli lubisz świat tego opka, powinny Ci się podobać światy "z jaskini obok" Ważniejsza sterowna Mesjanka czy dość podobny Neuronomicum i Świt czarnego słońca. Mam przygotowane w szufladzie opowiadanie dziesiątki tysięcy lat cofnięte w przeszłość opowiadające dlaczego cywilizacje znane z Pani igiełzeszły pod powierzchnie planety i jak wyglądało wtedy życie. Ale nie wiem, jak będzie z publikacją. Tyle tytułem rozbudowy.
Odzywaj się częściej, nie samą Panią igieł Uznański stoi, ciekaw jestem Twego zdania o innych moich utworach
fonsztyk - 4 Czerwca 2006, 13:03
Gdyby Heronim Bosch żył w dzisiejszych czasach i był pisarzem pisał by jak Sebastian. Gdy czytałem Panią Igieł to właśnie obrazy Boscha przesuwały mi się przed oczami - choćby usuwanie wesz-mózgojadek
Sebastian - 4 Czerwca 2006, 13:09
Ugrhhh... Dzięki... Strasznie na wyrost, ale dzięki...
--> a widzisz mi się za tę scene akurat wcześniej oberwało...
fonsztyk - 4 Czerwca 2006, 13:16
Nie czytałem wcześniejszych postów ale scenka była świetna moim zdaniem. U Hieronima Bosha detale robią niesamowite wrażenie i cała siła obrazów tkwi właśnie w nich.
Sebastian - 4 Czerwca 2006, 13:23
jak to się mówi "diabeł tkwi w szczegółach" Ja staram się żeby w każdym szczególe tkwiła watacha rozszalałych, pokręconych diabłów zaprzęgniętych do tego by zrobić wrażenie na Czytelniku
fonsztyk - 4 Czerwca 2006, 13:31
I o to chodzi! Na mnie to działa
agrafek - 5 Czerwca 2006, 10:17
Dobra, Panie Autor, mam nadzieję, że nie będę po nikim powtarzał. Przeleciałem opinie tu i w wątku na najlepszy tekst, ale tutaj, przyznaję, trochę pobieżnie.
To jest fajne opowiadanie, świadczące o rozbudowanej wyobraźni autora. Fabuła, być może zbieżna z innymi tekstami Uznańskiego, może niekoniecznie. Podoba mi się klimat, podoba mi się okrucieństwo tego świata, nawet bajkowa fabuła mi się podoba - bo jestem przekonany, że Uznańki pisze bajki.
Ale wykonanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Panie Autor, my chyba z jednego miasta jesteśmy, to Ty się módl, żebym ja Cię na ulicy nie spotkał. Bo to mogło być naprawdę świetne opowiadanie, a Tyś mi jego odbiór popsuł.
Tylko nie wiem, czy to wyłącznie Twoja wina, czy też naczelny tu zawinił, bo dyszał Ci na kark, popędzając.
Twoje opowiadanie jest, niestety, strasznie niedopracowane .
Pierwsze, co zbudziło moje nieukontantowanie, to samo wprowadzanie bohatera. Znajdują go naukowcy i strasznie są ciekawi co to za dziwo. Aby podtrzymać tajemnicę, piszesz o nim cały czas: "Mężczyzna". A potem, ni stąd, ni z owąd poznajemy jego imię. Dlaczego? Potrzebne na gwałt Ci to nie było, bo ledwie kilka linijek później facet się obudził i sam przedstawił. I to było logiczne. Tymczasem, jeśli na początku stawiasz nas, czytelników, w tej samej sytuacji, co naukowców, to psujesz cały zamysł (słuszny, moim zdaniem) zmieniając całą sytuację bez żadnego tej zmiany uzasadnienia.
Teraz rzecz druga, mocniej irytująca, bo powracająca przez cały tekst. Podam jeden przykład - chyba, że Autor zażyczy sobie, żebym podał ich więcej - ale najmocniejszy.
Panie Autor, Pan kochasz powtórzenia, które, niestety, psują melodykę tekstu .
Proszę poniżej:
Cytat | Kanclerz Masser nie miał wątpliwości, że ludzie są źli. Zbyt długo był politykiem, by mieć wątpliwości. Za nic miał wszelkie teorie wyjaśniające zło czowieka (...) |
Na Croma, czemu tyle miauczenia? Miał, miał, miał... Trzy zdania, trzy miały . A lubisz, Autorze, jeszcze trochę ponadużywać "być". Ja rozumiem, że jak się pisze, to tak wychodzi. Ale wystarczyłoby dać tekstowi odpocząć przez kilka dni, przeczytać wszystko jeszcze raz i dałoby się tych nieszczęsnych wpadek uniknąć. Dlatego, zastanawiam się, czy Naczelny tu nie zawinił nadto Cię popędzając.
Post już jest długi, przeciągał nie będę. Podkreślę tylko, że gdybyś napisał słabe opowiadanie, to mniej bym się czepiał. Ale popsułeś mi przyjemność i za to Cię tu tak, przy ludziach, kopię.
Sebastian - 5 Czerwca 2006, 10:46
Cóż agrafku mam Co odpowiedzieć? Błędy językowe są, zgodziliśm się co do tego ledwie kilka postów temu i była nawet całkiem spora dyskusja. Ze swej strony mogę powtórzyć tutaj tylko marne usprawiediwienie, żem nie po polonistyce jeno pisarz - samouk, i nie opanowałem jeszcze całości warsztatu jak trza. Konkretnie - zawiłości języka mi leżą. Rozumiem, jako czytelnik jesteś bez satysfakcji i trudno Ci się dziwić.
Z resztą kwestii jest moim zdaniem lepiej i mam o co się sprzeczać. Nie uważam, by wprowadzenie imienia Kalidol dwa akapity wcześniej było błędem. Zaczynał się budzić, odzyskiwać świadomość(zdobywać wpływ na opowiadanie), i była to sztuczka literacka, by powoli zmieniać perspektywę czytelnika, by zaczął oddalać się w identyfikacji od naukowców a zbliżać do Kalidola. Taka "zmiana punktu siedzenia w tekście", jak wiesz czytelnik świadomie bądź nie identyfikuje się z bohaterami, którzy są "najbardziej" prowadzący narracje, których uczucia są w dużym stopniu opisywane itd. Nie będe tutaj zanudzał Cię teorią literatury, wiesz o co mi chodzi.
Powtórze tylko że autor musi podejmować podczas pisania setki decyzji, jak ukształtować materie pomysłów w tekst. Moim zdaniem ta akurat nie był taka zła.
Ciesze się, że uważasz że opowiadanie (poza bykami) jest dobre...
NURS - 5 Czerwca 2006, 11:33
Agrafku, nie poganiałem Sebastiana, tekst przyszedł, recenzenci wskazali potrzebę redakcji, co tez było robione w odpowiedniej kolejności, pech chciał, ze opowiadanie trafiło do numeru, w którym spraqwdzala się nowa redaktorka. I nie dała rady do końca, bo materia była oporna. Sebastianowi o tym w mailu pisałem, tu tez radziłem, teksty musza poleżeć w szufladzie, potem trzeba do nich wracać, szlifować, itp. My mamy ok 14 dni na zredagowanie objętości porownywalnej ze spora książką.
A najlepsza szkoła dla autora jest zywy kontakt z czytelnikiem, analiza wytknietych tak błędów zapada w pamięć po stokroc bardziej, niz przepisanie tekstu przez redaktora. Jestem zwolennikiem tej szkoły, rozpoznania bojem. Kiedys juz pisałem SF był swoistym Idolem dla piszących. Konfrontował ich z ludzmi krytykujacymi i w efekcie otrzymalismy spore grono ludzi, którzy nie musza się wstydzic tego, co publikują. Sebastian ma jedną z najbogatszych wyobraźni, ale na poziomie technicznych trzeszczą nity.
agrafek - 5 Czerwca 2006, 12:35
OK, NURSie, różne są szkoły, mnie się nawet bardziej podoba taka, w której pozwalasz się autorowi popotykać, by własne siniaki nauczyły go pisania od tej każacej redaktorowi prawie przepisać opowiadanie po swojemu.
Sebastianie, no nie wiem. Jak dla mnie, z fabuły wynika, że raczej śledzimy przybysza oczami naukowców. Ale upierać się nie będę, dyskusje na temat punktów widzenia potrafią być kłopotliwe. Widzimy ten fragment różnie i tyle.
Mam pytanie poboczne, czy Matka Gromów to będzie Twój zbiór autorski, czy też antologia opowiadań różnych autorów?
Sebastian - 5 Czerwca 2006, 13:05
Zgadzam się, agrafku że widzimy różnie ten fragment, -w odmienności urozmaicenie-, masło maślane ale chyba mądre Nie tak dawno była dyskusja o Mesjance bodajże czarny i count. Jeden pan twierdził że świetne do połowy potem tragedia, drugi pan, że właśnie dokładnie odwrotnie. I jak tak zawsze już mam w kontaktach z Czytelnikami, że scena którego jednego powala na kolana, drugiemu nie smakuje i nijak nie idzie tego ugryźć... Bo Czytelnicy posiadają różne potrzeby, i "nie zadowolisz wszystkich, to zadanie dla agencji towarzyskich". Dlatego tej sceny z Kalidolem bronie. Wiem, że Czytelnicy mają czasem zbiorową racje - 2 i 3 część "Matriksa" została zgodnie zjechana przez widzów - taka zbiorowa reakcja też się zdarza i jest ważnym głosem prawdy. Nie bronie innej mojej sceny, pisałem wyżej której(o zagladzie świata), żałuje, gdyż podczas pisania poczułem podszept intuicji, że coś nie gra, nie posłuchałem, postawiłem na wartkość fabuły nie na psychologie postaci i logike zdarzeń.
Jeżeli idzie o stylistyke i literówki Pani igieł miała też troche pecha. To naprawde obszerny materiał (zarówno do napisania, jak i zredagowania). a ja się wciąż uczę, i na dodatek trafił- Redaktorka początkująca, A też na 30 stronach jest więcej błędów niż na 3, i trudniej na tym przejść do porządku dziennego, stąd że się irytujesz, zrozumiałe. Cóż tak wyszło.
Matka gromów to niestety jeden mój utwór w opasłym wyborze najlepszych polskich autorów piszących dla fabryki słów. Ale tu nie ilością tekstów mnie oceniajcie - jeden ale jaki! Jeżeli polubiliście, jak piszeNURS "rozległe panoramy" w moim wykonaniu, to nie odejdziecie rozczarowani.
Natomiast jest duża szansa, jeżeli Żałując za jutro spodoba się czytelnikom, że otrzymasz agrafku możliwość przyjrzenia się całej mojej tworczości wydanej w zgrabnych zbiorkach opowiadań. Tutaj Redaktorzy WD robią bardzo solidną robotę, Wydawnictwo ma zresztą renome, nie będe Ci opowiadał.
Stąd wszystko zależy od Was Wkrótce, na jesieni, będziecie mogli zadecydować czy chcecie mnie więcej w księgarniach i w waszych domach, czy temu panu już dziękujemy...
kruczywiatr - 5 Czerwca 2006, 13:54
Agrafek:
Cytat | Post już jest długi, przeciągał nie będę. Podkreślę tylko, że gdybyś napisał słabe opowiadanie, to mniej bym się czepiał. Ale popsułeś mi przyjemność i za to Cię tu tak, przy ludziach, kopię. |
Bo do tanga trzeba dwojga... W podobnych sytuacjach bez osób takich jak agrafek się nie obejdzie, które to osoby kopną autora w tyłek, zmuszając go do większego wysiłku i dyscypliny. Połączenie takiego tekstu z rekcjami nań takich osób może dać wiele plusów dla szkolących się pisarzy.
Sebastian, talent masz, technikę wyćwiczysz, krytykę sobie na spokojnie przeanalizuj, wyciągnij własne wnioski, ale za dużo się nie tłumacz, ino pisz
gorat - 6 Czerwca 2006, 21:24
Na początek cytat z "Literatury":
UWAGA! Zalecana znajomość Pani Igieł i Wczorajszego deszczu!
Cytat | Czas zatem, by wrócić do Pani Igieł. Zaskoczyła mnie negatywnie już w trakcie lektury.
O ile na kwestie językowe, przez innych często wskazywane, nie zwracałem większej uwagi, jak też na pewne błędy logiczne (część można uzasadnić, jak była mowa, kreacją świata), o tyle zwóciła moją uwagę oziębłość utworu. Nie czuję w nim jakichkolwiek emocji - w tym kontekście brak głębokiej reakcji Kalidola na wiadomość o śmierci własnego świata jest uzasadniony - szczególnie w opisie relacji między Kalidolem a Selainde, np. odniosłem wrażenie, że scena miłości w trakcie drogi powrotnej jest w wykonaniu nadmuchiwanych lalek, jej śmierć w walce z uzurpatorką też go nie ruszyła, a kryształ równie dobrze mógł rozp... młotem, taki chłód zalewany konwenansem zieje z tej sceny.
O wiele mniejsza jest też wizyjność, choćby w porównaniu z Wczorajszym deszczem, z którym (i nie tylko) nie raz będę omawiany utwór porównywał (w związku z tym już po napisaniu większej partii tekstu uprzedzam, że znajomość jest konieczna - inaczej zaspoileruję). W tamtym opowiadaniu o wiele więcej było obrazów przemawiających do wyobrażni (niebieska tancerka, deszcz, kolejka, widok wrogiego krążownika przy próbie ucieczki itd.). Pani Igieł jest zarówno uboższa, jak też są mniej widowiskowe - jest wyczuwalnie mniej pomysłów, przedstawionych w sposób czasem niezbyt przemawiający (możliwe, że niektóre przemknęły niezauważone z powodu ich bladości). Choć nie da się ukryć, że są sceny ciekawe - np. z naukowcem wyjmującym wielkiego gnata z kapelusika i roz...walającym całe towarzystwo
Teraz czas na najpoważniejszy zarzut: powtarzalność, schematyczność fabuły. Nie da się ukryć, że schematy są obecne w lteraturze (np. schemat powieści fantasy, opisany niemalże kilkadziesiąt lat temu, nadal jest w użyciu), lecz w dobrych tekstach jest rozmywany, maskowany przez wiele szczegółów, np. inny wątek, rozłożenie akcentów, sposób wprowadzenia bohatera. Jednak u Uznańskiego (przejdę do trzeciej osoby, by było wygodniej mówić o całokształcie) w ostatnio czytanych przeze mnie tekstach (domyślam się, że najpóżniejszych) schemat wybija się na plan pierwszy i rządzi całością, co szkodzi szczególnie (czy też wyłącznie, nie da się ukryć) w oczach czytelnika zapoznanego z twórczością autora. Pani Igieł ma przebieg taki sam, jak Wczorajszy deszcz:
1. wejście mężczyzny z innego świata, mającego cel (powrót do swoich)
2. spotkanie z lokalną dziewczyną, jej pomoc, wprowadzenie do świata
3. audiencja
4. dobrowolne przyłaczenie się dziewczyny do człowieka podróżującego z misją
5. perypetie związane z misją (dominująca częśc tekstu)
Różnica dotyczy zazwyczaj końca - w Pani Igieł jest happy end, a we Wczorajszym deszczu nie.
Pierwszy raz wspomniany schemat objawił się w Cerebro i elfce w formie niepełnej, potem dał się zauważyć jeszcze w Miasteczku. Niektórzy twierdzą, że Pani Igieł jest podobna do Neuronomiconu - jest to pewnie objaw tego samego. Innych nowszych opowiadań albo nie czytałem, albo nie pamiętam (w drugie wątpię).
Podsumowując: zaobserwowałem niepokojący regres, szczególnie z punktu widzenia czytelnika zapoznanego z twórczością Uznańskiego. |
Ciekawi mnie, jak autor się wreszcie odniesie do elaboratu Jak to jest ze schematem - niezamierzony czy też planowany (pewien "znak rozpoznawczy", nie bardzo wiem, jak określić)? Czy będą wkrótce teksty nie dające się w niego wepchnąć? I jak to jest z emocjami? Celowy efekt (dlaczego???) czy jakaś usterka?
hrabek - 7 Czerwca 2006, 09:16
chcialbym wrocic do opaslej odpowiedzi Sebastiana na moj dlugasny post. Dalej bede sie zwracal bezposrednio do autora opowiadania, stad druga osoba liczby pojedynczej.
W miedzyczasie milosnicy Twojej prozy zapisali juz strone lub dwie, wiec gdzies to sie moze rozmyc, ale moj brak czasu przeklada sie na odpowiadanie z opoznieniem. Na przyklad teraz pisze w hotelu skopiowawszy sobie wczesniej Twoja wypowiedz do notatnika, bo tu siec co prawda jest, ale po zlodziejskich stawkach, a firma za to zwracac nie chce.
Rozumiem argument, ze kazdy pisze podlug siebie, ale nie wierze, ze jestes pustym, wypranym z emocji czlowiekiem, a wrecz przeciwnie, bo kreowane przez Ciebie swiaty swiadcza o czyms zupelnie innym. Wiec nie imputuj mi tu, ze Kalidol czy inni sa kalka Ciebie, bo to zgroza. Rozumiem, ze w efekcie koncowym moglbys w podobnej sytuacji zachowac sie identycznie, ale do tego prowadzilby pewnie dlugi proces pelen przemyslen, rozterek i zwatpien, tymczasem wyglada na to, ze Kalidol zasuwa tylko na instynkcie, a wszelkie procesy myslowe i uczuciowe ma wykasowane. Dlatego mimo fantastycznego swiata czuje sie zawiedziony. Bo opowiadanie to jest klonem kilku poprzednich. Nic nie wnioslo do literatury, nie pokazalo, ze sie rozwijasz. Tak jakbys zatrzymal sie w jednym miejscu i stwierdzil, ze tyle wystarczy. Rozumiem, ze moga cie gonic za objetosc,ale w takim razie tnij co inne. Wytnij wynaturzonych, zbuduj konflikt niewymagajacy fizycznej przemiany bohatera, intryga w palacu byla ok, trzeba bylo odpuscic reszte a uzyskana w ten sposob objetosc przeznaczyc na rys psychologiczny.
Wiem, ze wlozyles w ten utwor wiele wysilku, widac to na kazdej stronie. Ale efekt koncowy nie jest najlepszy. To oczywiscie biorac pod uwage Twoje poprzednie dokonania i mozliwosci. Opowiadanie samo w sobie jest bardzo ciekawe, wciagajace i smialo obroniloby sie samo gdyby nie... 3 inne wczesniej Twojego autorstwa, ktore sa w zasadzie identyczne.
Wroce jeszcze do bohaterow. Piszesz, ze sa mlodzi i spotykamy ich w momencie wielkiego przelomu. Rozumiem, ale czy sa az tak mlodzi, zeby naiwnosc az tryskala im z uszu? To ile oni maja lat, siedem? Nie oczekuje, ze zaczniesz pisac opowiadania od momentu urodzenia bohatera i o tym jak chodzil do szkoly, pierwszych wagarach, milostkach, itp., a dopiero pozniej rzucisz go na gleboka wode, bo to nie sposob, ale nie neguj ich istnienia i zyciowego doswiadczenia przed naszym ich poznaniem. A tu wyglada jakby oni dopiero co sie urodzili. O ile Mesjanka byla wybrana przez kogos z o wiele wieksza inteligencja od niej, wiec mogla nie skumac "boskiego planu", o tyle Kalidol znalazl sie na statku wyslanym po pomoc nie za piekne oczy, a (jak mniemam, bo w tekscie tego nie ma) za walory myslowe, o czym swiadczy chociazby gleboka wiedza na temat mechanizmow dzialania statku. Wiem, ze wiedza nie przeklada sie w doswiadczenie zyciowo-uliczno-przetrwaniowe, ale tego z kolei powinien miec w brod w swiecie targanym wojnami, podjazdami i podstepami. Smiem twierdzic nawet, ze skoro przetrwal w tym swiecie, to powinien cechowac go gleboki stopien nieufnosci, sily wewnetrznej i inteligencji, a tymczasem w nowym miejscu zachowuje sie jak wiatraczek, ktory tak sie kreci, jak mu wiatr dmuchnie. Juz pal szesc ta nielogicznosc, ale on jest po prostu maksymalnie glupi i az sie nie chce z nim utozsamiac.
W sferze jezykowo-merytorycznej otworzylem szeroko oczy ze zdumienia czytajac zdanie: "na dodatek za nimi szla cicho jak duch Avengein, mistrzyni miecza (...)". Po czym jej przedstawienie nastepuje dopiero w nastepnym akapicie. Telepata jaki, czy co? Skad wiedzial, jak ona sie nazywa? Nie mozna bylo bez tego imienia? Az przeczytalem caly tekst od gwiazdek wolniutko po trzy razy cyzelujac kazdy wyraz, bo myslalem, ze cos ominalem, ale nie. Moim zdaniem byk. Wczesniej ktos pisal o Kalidolu, ze jest tak samo. Wyjasniles to w sposob naciagany, do mnie to nie trafilo, tu sprawa jest identyczna, ale jesli mielismy wejsc w skore Kalidola, to ciekawe jak wytlumaczysz, ze znal imie Avengein?
O tym szumie i rozwalce pisalem nie w sensie, ze bohater wpada jak Chuck Norris na polane i wszystkim daje lupnia, tylko ze bez zastanowienia (a i odpowiedniego przygotowania zarowno fizycznego jak i psychicznego) pcha sie w sam srodek niewiadomego. No i jest rozroba, tyle ze z reguly konczy sie wielka nagonka na bohatera i musi brac nogi za pas. A wystarczylo sie chwile zastanowic i mozna by tego uniknac. I to wlasnie mialem na mysli piszac "awantura". Oczywiscie komformizm nie jest wskazany, ale wydaje mi sie, ze splaszczyles nieco moja wypowiedz dajac do wyboru tylko to, lub wlasnie rozwalke. Jest jeszcze intelekt, czyli to, do czego pije od samego poczatku, bo Kalidol cierpi na wyrazny jego brak.
Kolejna rzecz, ktora mi sie przypomniala. W Mesjance to bylo, a tu jest na odwrot, ale tez jest. Chodzi mi mianowicie o milosc transgatunkowa. Kalidol sie calkowicie zmienia fizycznie, a Selainde udaje, ze tego nie zauwazyla? Uprawia seks z potworem, ktory zabil jej matke, ale co tam, wazne ze w srodku ten sam dobry Kalidol? W Mesjance, bohaterka z kolei zostaje wyrwana do innego swiata i podkochuje sie w jakims zuku? Raz przeszlo, tym bardziej, ze Mesjanka to bylo naprawde pojechane opowiadanie. Ale tak robic z tego regule? Az mi sie zaklac chce, ale rano mi przejdzie i bedzie mi wstyd, wiec sie powstrzymam, ale moim zdaniem to nie przejdzie, nie kilka razy. Raz przeszlo i wiecej sie nie da, przynajmniej nie tak jak piszesz, czyli tak malo miejsca poswiecajac psychologii bohaterow.
Tu zreszta tez czegos nie rozumiem. Przeciez skonczyles psychologie, powinienes stworzyc takich bohaterow, ze glebokosc przezyc wewnetrznych Konrada z Dziadow III mozna by porownac tylko do rozterek Reksia. A tymczasem dostajemy Speeda w odcinkach, ktore fajnie sie czyta, ale po przeczytaniu nic w glowie nie zostaje. Jak po obejrzeniu rzeczonego filmu - swietnie sie oglada, bo ciagle jest akcja, ale bohaterowie sa plascy jak niemiecka autostrada. A czesc druga nie odniosla sukcesu wcale nie dlatego, ze Keanu Reevesa zastapil Jason Patrick, tylko dlatego, ze pomimo zamiany autobusu na statek, to wciaz byl ten sam film. A widz nie lubi byc robiony w konia i placic dwa razy za to samo. Czytelnik oczywiscie tez, dlatego tyle osob ma deja vu i w efekcie opowiadanie sie nie podobalo.
Dobra koncze, mialem jeszcze wyjsc na spacer jakis, a tymczasem tak sie wciagnalem w pisanie odpowiedzi, ze juz chyba za pozno. No trudno, czego to sie nie robi dla dobra literatury :)
PS. Kto sie chce zalozyc o flaszke, ze w nastepnym utworze Sebastiana wystapi wyraz "plec" na okreslenie intymnych czesci ciala kobiety? Za kazdym razem jak widze ten wyraz w takim kontekscie to az mam drgawki. Juz prawie o tym zapomnialem, bo wczesniej przypominam to sobie u autorow pokroju Guya N. Smitha, chociaz to tez moim zdaniem wina debilnych tlumaczy (tlumaczyli pewnie studenci pierwszego roku, bo zaden szanujacy siebie tlumacz takiego scierwa tlumaczyc nie chcial ;)), a teraz Sebastian z uporem maniaka wrzuca takie okreslenia. No ale co ja moge. Moze jak sie poskarze, to szybko w Wordzie wrzuci zamiane na jakis inny wyraz? :)
gorat - 7 Czerwca 2006, 10:28
count,
Cytat | PS. Kto sie chce zalozyc o flaszke, ze w nastepnym utworze Sebastiana wystapi wyraz plec na okreslenie intymnych czesci ciala kobiety? Za kazdym razem jak widze ten wyraz w takim kontekscie to az mam drgawki. Juz prawie o tym zapomnialem, bo wczesniej przypominam to sobie u autorow pokroju Guya N. Smitha, chociaz to tez moim zdaniem wina debilnych tlumaczy (tlumaczyli pewnie studenci pierwszego roku, bo zaden szanujacy siebie tlumacz takiego scierwa tlumaczyc nie chcial ), a teraz Sebastian z uporem maniaka wrzuca takie okreslenia. No ale co ja moge. Moze jak sie poskarze, to szybko w Wordzie wrzuci zamiane na jakis inny wyraz? |
Uzupełnię na sposób Margoty: płeć. Faktycznie, ktoś tu mógł namieszać, bo kojarzę "znaczenie" przytoczone przez counta za poprawne
Sasori - 7 Czerwca 2006, 12:00
Postuluję o zamianę "płci" na "brzoskwinkę"
Czarny - 7 Czerwca 2006, 12:12
Chętnie poznałbym łańcuch skojarzeniowy, z którego powstało to porównanie: brzoskwinka-xxx
Ziuta - 7 Czerwca 2006, 12:58
Wypowiedź Sasoriego ładnie podkreśla emota.
hrabek - 7 Czerwca 2006, 13:10
gorat: nie do konca rozumiem, co chcesz powiedziec. Jesli chodzi ci o poprawnosc jezykowa wyrazu, to rzeczywiscie jest to poprawne. Mi chodzi o sam wyraz jako wyraz w tym znaczeniu, bo sa na to o wiele lepsze okreslenia, a plec jest moim zdaniem niesmaczne. Jezykowo poprawnie, ale mnie osobiscie drazni. Juz brzoskwinka postulowana przez Sasoriego jest o wiele lepsza :)
Czarny: nie ma zadnego lancucha. Skojarzenie jest optyczne. Musze dalej wyjasniac? Wolalbym nie, bo sie jakies porno z tego zrobi, ale jak bedzie trzeba to sie poswiece ;)
Henryk Tur - 7 Czerwca 2006, 13:12
count napisał/a | (tlumaczyli pewnie studenci pierwszego roku, bo zaden szanujacy siebie tlumacz takiego scierwa tlumaczyc nie chcial ), |
E, stary, wszystko kwestia odpowiedniej kasy
I przy okazji - jakie rozterki miał Reksio ???
Czarny napisał/a | Chętnie poznałbym łańcuch skojarzeniowy, z którego powstało to porównanie: brzoskwinka-xxx |
Kolor i meszek ?
Sasori - 7 Czerwca 2006, 13:18
Powiedziałbym że jeszcze sok na brodzie, ale to już byłoby chyba porno.
Henryk Tur - 7 Czerwca 2006, 13:20
Że o truskawkach w śmietanie nie wspomnę
Ok, nie offtopuję. Sorry Sebastian za zaśmiecanie wątku.
Sebastian - 7 Czerwca 2006, 17:37
Najpierw odpowiem, po raz kolejny na "Schemat"
gorat
Cytat | wejście mężczyzny z innego świata, mającego cel (powrót do swoich) |
Pisze moje teksty o światach totalnie róznych od naszego. Wprowadzam, często, nie zawzsze, nowego bohatera by razem z nim poznawać ten świat, jest to wygodny chwyt literacki. Inna wersja, bohater jest immanentnm składnikiem świata przedstawianego tkże jest często obecna - weź "Zagubioną duszę" "Cerebro i elfke" "Świt czarnego słońca"... Nie uważam bym stosując tę inną wersje jakoś szczególnie się powtarzał.
Wedle tego podziału można podzielić chyba całą literature fantasy "Narnia", gdzie bohater światy zmienia, i "Władca pierścieni" - gdzie akcja od początku do końca dzieje się w tym samym.
A że moi bohaterowie pragną powrócić? Kwestia realizmu psychologicznego.
gorat
Cytat | spotkanie z lokalną dziewczyną, |
count
Cytat | Bo to ze chlopak spotyka dziewczyne to niech sobie bedzie. Kogo ma spotykac, potwory z kosmosu? Psy? To przeciez tez juz bylo. |
No coments
gorat
Cytat | perypetie związane z misją (dominująca częśc tekstu) |
Tym mnie zastrzelieś. Kurka wodna, perypetie są we wszystkich moich opowiadaniach. Musze koniecznie napisać o ludziach z którymi się nic nie dzieje i się nudzą.
gorat
Cytat | Różnica dotyczy zazwyczaj końca - w Pani Igieł jest happy end, a we Wczorajszym deszczu nie. |
To też jest mocne... A opka mogą się kończyć inaczej?
Racja, mogą. Czasami stosuje też wersje pośrednią, opowiadanie "Neuronomicum" kończy się niejednoznacznie, (choć część czytelników to przeoczyła), czasami zostawiam swobode w interpretacji zakończenia. Czasami bohaterowie coś zyskali w zamian coś stracili... Jak w "Wczorajszym deszczu"
gorat
Cytat | Nie da się ukryć, że schematy są obecne w lteraturze (np. schemat powieści fantasy, opisany niemalże kilkadziesiąt lat temu, nadal jest w użyciu), lecz w dobrych tekstach jest rozmywany, maskowany przez wiele szczegółów, np. inny wątek, rozłożenie akcentów, sposób wprowadzenia bohatera |
Cóż dodać... Przyznajesz, ze schematy nas otaczają, tylko zwykle dajemy się porwać opowieści "Pani igieł" ci nie podeszła, nie zobaczyeś przedstawienia ale rusztowanie, spawy i nity na których trzymaja się dekoracje. Tak bywa... szkoda.
A swoją drogą czy książki Dicka nie wydają Ci się podbne do siebie? Znajdź troche czasu, poprzyglądaj się...
Sebastian - 7 Czerwca 2006, 17:50
gorat
Cytat | (...)oziębłość utworu. Nie czuję w nim jakichkolwiek emocji (...) Jak to jest z emocjami?Celowy efekt (dlaczego???) czy jakaś usterka? |
Moje pierwsze teksty określane były jako bardzo emocjonalne. Przeczytaj sobie recenzje (krążą po necie) Zagubionej duszy - zresztą przeczytaj sam tekst, jest bardzo dobry, może da się go jeszcze wygrać od Nursa w jakimś konkursie. Ciekawy jestem co o nim napiszesz w kontekscie naszej rozmowy, naprawdę. Molestuj Nursa. Dzień i w nocy. "Zagubiona dusza" jest tego warta.
Wracając do pytania...Przy okazji Ważniejszej sterownej zaintrygował mnie świat idealnych drapieników, zimnokalkulujących, bezlitosnych do granic możliwości. Zacząlem tworzyć postaci bohaterów do tego opka, spędzałem godziny na myśleniu, wyobrażaniu sobie.... Wciągnałem się w te psychiki, pokręcone, mroczne... Stwierdziłem, że żal jest je opuszczać tak szybko. Napisałem Mesjanke I tak ta fascynacja trwa, ale traci na sile, zaczyna mnie interesować coś innego... Co przyniesie przyszłość? Kto wie?
Zaś które z opowiadań ("WD" czy "PI")jest bardziej wizyjne, to kwestia gustu Czytelników... Nie mnie rozsądzać
Sebastian - 7 Czerwca 2006, 18:10
count
Cytat | a teraz Sebastian z uporem maniaka wrzuca takie okreslenia. No ale co ja moge. Moze jak sie poskarze, to szybko w Wordzie wrzuci zamiane na jakis inny wyraz? |
A wiesz że akurat we Wczorajszym deszczu wyraz "płeć" wstawiła mi korekta Magazynu Fantastycznego zamiast innego ? Także ostrożnie z tym "uporem maniaka".
|
|
|