Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
Martva - 1 Lutego 2010, 09:30
corpse bride napisał/a | myślicie, że przyjaźń może się przeterminować? |
Zastanawiałam się ostatnio i wymyśliłam że niestety tak. Ja moją przeterminowałam. Mam straszne problemy z utrzymaniem ciągłości kontaktu, odkładam na później a potem stwierdzam że właściwie jak kontaktu nie było od sześciu miesięcy to chyba coś jest nie tak.
Agi - 1 Lutego 2010, 09:46
corpse bride napisał/a | dziś po przebudzeniu napisałam do niej smsa, czy chciałaby się spotkac na dłużej, gdybym pod koniec tygodnia przyjechała do jasła (niestety, tam mieszka). nie odpisała
myślicie, że przyjaźń może się przeterminować? |
Może jest mniej dramatyczne wyjaśnienie, np. była zajęta i nie zuważyła smsa?
Iscariote - 1 Lutego 2010, 11:04
Ja zauważyłem, że moje przyjaźnie nie trwaja dłużej niż trzy lata. Nie wiem skąd ta prawidłowość. Może to moja zasługa, może przypadek, a może moja definicja przyjaźni nie zgadza się innymi. W każdym razie uważam, że przyjaźń może sie przeterminować jak wszystko. Nie znaczy to, że musi. Nie znaczy również, że nie może potem powrócić.
dzejes - 1 Lutego 2010, 11:37
Z moi najlepszym przyjacielem znam się lat dziesięć. Fakt, trzeba pamiętać i dbać, samo nic nie urośnie.
Anonymous - 1 Lutego 2010, 12:20
Agi napisał/a | Może jest mniej dramatyczne wyjaśnienie, np. była zajęta i nie zuważyła smsa? |
Otóż to. Ja tam uważam, że przyjaźnie nie ulegają przeterminowaniu, ale zmiana ich formy jest naturalna z czasem. Trudno na przykład oczekiwać, że ktoś po założeniu rodziny będzie co tydzień wyskakiwał na szalone imprezki - można za to wybrać się na spacer po parku, z koleżanką i jej dzieckiem w wózku.
corpse bride - 1 Lutego 2010, 16:22
napisałam więc drugiego smsa przed pójściem spać wczoraj i nadal nic. może popsuł jej się telefon albo coś. zapytam wspólnego kumpla. anyway mnie to martwi. i zauważyłam, że nie mam teraz ochoty z nikim się głębiej zaprzyjaźniać, bo to się potem źle kończy. ja się przywiązuję, myślę, że to na całe życie, a tu się okazuje, że nie (to akurat inne osoby, nie ta dziewczyna). bu biedny, samotny corps.
poza tym muszę wyjść (kłębuch, odbiór ksiązki od toudiego, kino), a po wczorajszym sushi spuchł mi pysk i wyglądam koszmarnie. polewam się lodowatą wodą i piję calcium, może zjedzie trochę...
Martva - 1 Lutego 2010, 18:22
Uo, co sushiowego uczula? Pytam bo mnie nigdy nic nie uczuliło, poza żelem ujędrniającym do dekoltu przedatowanym dwa lata, ale to się nie liczy, bo zewnętrznie. Jakieś orzeszki, czy co?
corpse bride - 1 Lutego 2010, 22:55
owoce morza, surowe chyba bardziej
przyjaciólka się odezwała, chce się spotkać
Agi - 1 Lutego 2010, 23:07
corpse bride napisał/a | przyjaciólka się odezwała, chce się spotkać |
I to jest dobra wiadomość
corpse bride - 2 Lutego 2010, 14:44
ano i jeszcze inna rzecz mnie wczoraj ucieszyła, która wiąże się z tym, że jest szansa na wakacje nad morzem w lutym i trochę mi lepiej.
własnie ktoś zadzwonił do drzwi i kiedy otworzyłam, to była tam pani, która powiedziała, że jest z opola i właśnie jej ktoś ukradł (wyrwał z ręki) portfel na ulicy i teraz zbiera pieniądze, bo nie ma jak wrócić. i nie wiem, co o tym mysleć. bo z jednej strony takie rzeczy się zdarzają (mojej mamie ktoś kiedyś ukradł portfel, kiedy za coś płaciła przy kiosku, ale to nie było w krk, tylko w lublinie), a z drugiej wydawało mi się, że ściemnia. nie dałam jej pieniędzy, bo nie miałam, a nawet jesli mam, to kto, na litość boską, trzyma pieniądze w domu? w każdym razie mam na koncie 3 zł, w portfelu jeszcze mniej, więc zapytałam, czy dzwoniła do domu i czy ktoś z domu nie może jej pomóc. bo jeśli chce zadzwonić, to możemy (nie wiem czemu założyłam, że nie ma telefonu). ona powiedziała, że nie dzwoniła, bo nie zna numerów nikogo ze swojej rodziny, bo to są numery komórkowe. a przejmuję się tym tylko dlatego, bo nie lubię, jak mnie ktoś bhuja.
gorbash - 2 Lutego 2010, 14:47
Koło miasteczka studenckiego jest (był?) koleś który notorycznie walił ścieme jak to żone do szpitala wzięli i nie wie gdzie ten szpital, a jak się pokazało to jeszcze potrzebował gotówki na dojazd... Strasznie się wkurwiał jak się go demaskowało że to przecie już któryś tydzień z rzędu...
hardgirl123 - 2 Lutego 2010, 16:32
a raz chodziła taka baba wiejska co każdemu waliła inne ściemy.
Jednej osobie, że ma córkę w szpitalu,innej że jej syn jest Downem, a jeszcze innej że jej syna porwali i na okup zbiera :>
baranek - 2 Lutego 2010, 16:38
u nas po domach nie chodzę, ale zaczepiony na ulicy zawsze daję. nie dużo, złotówkę, dwie. trzydzieści razy dam się nabrać, ale raz może pomogę. głupie? pewne tak. ale jak byłem w potrzebie, też mi ludzie pomagali.
Martva - 2 Lutego 2010, 17:35
U mnie na ulicy dwa razy się zdarzyli ludzie zbierający na chore dziecko - tata z synkiem i babcia z wnuczką. Jakaś choroba, drogie leki, dzieci uśmiechnięte, szczęśliwe, dziewczynka akurat wczesną jesienią była, to biegała i zbierała liście; no ale trudno żeby każda choroba była na czole wypisana... Też miałam mieszane uczucia, akurat mnie zaczepiali jak wychodziłam z psem, a jak wychodzę z psem to nie mam przy sobie grosza, ale nie wiem czy bym dała. Ojciec mówi że trzeba się zapytać na co chore i jakie leki, ale przeciez co mi to powie? Zwłaszcza że jeśli oszuści, to przygotowani.
joe_cool - 2 Lutego 2010, 19:41
Ostatnio zadzwonił do drzwi pan, który zbierał na operację dla dziecka - w ręku dowód, zdjęcie dziecka, papiery ze szpitala... Akurat miałam parę złotych w portfelu, wrzuciłam mu do puszeczki... I też nie wiem, co o tym myśleć. Zazwyczaj jak ktoś mnie prosi na ulicy o pieniądze na jedzenie, to proponuję, że coś mu kupię, neich tylko powie, co - chleb, mleko, kiełbasę, ser. Jeśli się godzi, to ok. Czasem nie chcą jedzenia, chcą pieniądze - wtedy nie daję. Ale bardzo źle się z tym czuję
corpse bride - 2 Lutego 2010, 20:47
ja zawsze coś dawałam zanim sama nie zaczęłam zarabiać. bo większośc osób w krakowie zbiera na wino, piwo, wódkę, flaszeczkę, a w dalszej kolejności na jedzenie lub leki. ale jak zaczęłam zarabiać (a potem przestałam), to stwierdziłam, że jak ja mogę tyrać na te pieniądze, to oni też mogą i to nie fair, że w czasie, kiedy ja pracuję oni się bawią na plantach, a potem ja się mam z nimi dzielić pieniędzmi. no sorry.
kiedy przychodzą do domu i mówią, że zbierają na jedzenie, to daję, bo zawsze mam w domu jakies produkty z długą datą ważności i łatwe w przechowaniu. i wiem, że często marnuje mi się jedzenie, bo zdarza się kupić za dużo. mateusz mówi, że oni to jedzenie wyrzucają do najbliższego kosza, ale ja uważam, że nie, bo czemu ktos miałby wyrzucać dobre jedzenie? nawet jeśli liczył na kasę na alkohol, to jak będzie miał jedzenie, to zebranych pieniędzy nie będzie musiał wydawać na jedzenie, bo jakieś będzie miał. czy źle myślę.
byłam na aqua aerobiku i bardzo mi teraz przyjemnie. chodzę z koleżanką, która ma 8 wejść na miesiąc, a chodzi raz w tygodniu i nie lubi sama
corpse bride - 3 Lutego 2010, 02:50
widziałam jakiś felieton w 'twoim stylu' o tym, że jest przykro, kiedy twoja sprzątaczka jeździ na wakacje do miejsc, gdzie nigdy nie byłeś i pewnie nie będziesz (nie masz czasu, bo zarabiasz pieniądze). nie mam sprzątaczki/sprzątacza (niestety), ale mam podobną myśl. cała masa ludzi jeździ w miejsca, do których nie dorośli. i na takich ludzi potrzeby organizowane są wycieczki. wczoraj czytałam wspomnienia pradziadka m. (nadal) i dowiedziałam się z nich, jakie piękne zabytki są w miejscowości rimini i ravenna we włoszech. spędziłam w ich pobliżu (dokładnie pomiedzy) jakieś dwa tygodnie letnich kolonii i byłam przekonana, że są w nich tylko piasek, leżaki i szpital. nikt nam nawet nie wspomniał o niczym ciekawym, jedyna wycieczka była do san marino.
Virgo C. - 3 Lutego 2010, 17:40
I dlatego nie warto zawaracać sobie głowy ofertami biura podróży na ogół. Większość to albo latanie z jednego miejsca na drugie, albo leżenie plackiem i smażenie się przez 2 bite tygodnie. Kota można dostać.
dzejes - 3 Lutego 2010, 18:08
Zależy jakie biuro podróży. W zeszłym roku korzystałem z tego i byłem zadowolony. Co prawda wykupiłem sam trekking, lot do i Maroka organizując sobie samemu + dodatkowy tydzień na miejscu, ale organizowanie treku po górach, gdzie koncepcja schroniska nie istnieje, a między wsiami jest i 50 km absolutnie niczego mnie przerasta, co przyznaję wprost.
mBiko - 3 Lutego 2010, 22:10
Całkiem sympatyczną ofertę aktywnego wypoczynku można znaleźć tutaj.
corpse bride - 3 Lutego 2010, 22:45
WOW
mBiko - 3 Lutego 2010, 22:53
Możesz rozwinąć swoją wypowiedź?
corpse bride - 3 Lutego 2010, 23:08
jestem pod wrażeniem. jest tam kilka wycieczek które pokrywają się z trasami, które stworzyłam w swojej podróżniczej imaginacji (np. wycieczka nad jezioro bajkał, bukowina czy nowa zelandia). na niektóre nawet byłoby mnie stać. poza tym mają bardzo fajne programy: dużo jeżdżenia i oglądania, mało plażowania. ich przewodnicy wyglądają na fajnych, kompetentnych ludzi, a nie takich z przypadku, co przeczytali o danym miejscu raz w przewodniku. no i w wycieczkach uwzględnione jest oglądanie zwierząt i roslin, czyli to, co corpse lubi najbardziej.
dzejes - 3 Lutego 2010, 23:36
Chcesz jechać nad Bajkał? Ja też, już od kilku lat to planuję i sam nie wiem, czy wolałbym zorganizowany, czy samodzielnie.
illianna - 4 Lutego 2010, 07:52
dzejes, e tam, takie wielkie bajoro, czuć, ze to nie morze, bez sensu, ja też zawsze chciałam i się niestety rozczarowałam, ale same Węgry są bardzo urokliwe i przyjazne, chętnie bym tam znowu pojechała i to na dłużej niż dwa dni
Ziemniak - 4 Lutego 2010, 07:58
illianna, a z Balatonem ci się przypadkiem nie pomyliło?
illianna - 4 Lutego 2010, 08:02
Ziemniak, o jej, faktycznie, to ta poranna godzina, nad Bajkał to chętnie, mad Balaton niekoniecznie, ale ze mnie gapcio
Piech - 4 Lutego 2010, 08:55
Ale Węgry faktycznie są urokliwe i jakoś tak łatwo dają się polubić. Ludzie fajni. Pierwszy raz byłem tam w zeszłym roku i odniosłem nieodparte wrażenie, że jest coś w tych starych powiedzeniach.
corpse bride - 4 Lutego 2010, 12:19
dzejes, jeśli bym nie jechała z nikim z rosji, to wybrałabym opcję zorganizowaną, nawet nie mówię po rosyjsku.
dzejes - 4 Lutego 2010, 12:59
E tam, wystarczy mówić po polsku śmiesznie akcentując i wszyscy cię zrozumieją.
PoproszĘĘĘ zIIIemnIIaki. I wszystko jasne.
|
|
|