Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
corpse bride - 30 Listopada 2009, 14:07
zrobiłam wtedy ciasto czekoladowe. tym, co go wyróżniało była duża ilość masła (to masło kupiłam za te pieniądze) i posmak deserowej czekolady nadziewanej, bo jako, że robiłam go z resztek użyłam nadziewanej czekolady wedla, takiej z dżemikiem. było może 1/3 tabliczki, ale posmak został. i - co ciekawe - nie lubię tej czekolady, ale posmak w cieście był intrygująco wciągający.
drugą rzeczą była zupa wielopomidorowa. też użyłam do niej masła - do podsmażenia czerwonej cebuli i czosnku. potem dodałam pokrojone drobno suszone pomidory (z oleju), bulion, pastę miso, tabasco, przecier pomidorowy, pieprz i zioła oraz makaron w kształcie ryżu. potem okazało się, że sok wielowarzywny, który zaczęłam wylewać w ramach sprzątania w lodówce nie jest zepsuty, chociaż powinien, więc też dolałam go do zupy. potem się to wszystko dość długo gotowało, bo poszłam odkurzać i zapomniałam (standard), ale dzięki temu zupa wyszła kremowo-gęsta i zabiłam wszystkie potencjalnie szkodliwe organizmy z przeterminowanego soku. przed podaniem dodałam trochę zmiażdżonego czosnku. i była to jedna z najlepszych zup, jakie udało mi się zrobić. proszę zauważyć, że jest bezmięsna i łatwa, ale ma niesamowicie bogaty smak.
dziś natomiast zjadłwszy niekoszerne śniadanie na pohybel mojemu wewnętrznemu żydu zabieram się do życia.
właściwie to wstałam już kiedy m. wychodził do pracy. doczytałam nową ksiązkę tokarczuk (prowadź swój pług przez kości umarłych bodajże). jest świetna. faktycznie, w porównaniu do ostatnich biegunów, których nie zmogłam, ta ma fabułę. w dodatku rzecz dzieje się na moim ulubionym dolnym śląsku. same najlepsze rzeczy. jej bohaterka jest samotną emerytowaną nauczycielką żyjącą w domku pod lasem. całe życie tak sobie wyobrażałam moje przyszłe życie, na razie ułożyło się inaczej, ale za każdym razem, kiedy napotykam się na archetyp takiej kobiety czuję mrowienie w kościach i zastanawiam się, czy to wszystko dobrze.
po tygodniu prób udało mi się dodzwonić do miejsca pracy potrzebującego psychologa, którego namiar dostałam od urzędu pracy. pani kazała mi wysłać cv. wysłałam spreparowane w tym celu cv i czekam, jeszcze się nie odezwała.
dodzwoniła się też do kadr urzędu ststystycznego, który nie odpowiedział na moje dwie aplikacje. dodzwonienie się tam jest właściwie niemożliwe dla niewtajemniczonych. odbiera automat (minuty lecą) i recytuje numery wewnętrzne. kiedy wybiera się numer wewnętrzny kadr jest najpierw sygnał (minuty lecą), a potem sygnał faksu. co za bucstwo. kiedy się nie wybiera wewnętrznego to nikt się nie zgłasza, nagranie leci w kółko (i zgdanijcie co? - minuty lecą!). zadzwoniłam do kumpla, który tam pracuje i dał mi jakiś tajny bezpośreni numer, którego nie było nigdzie w necie. i tam w sekundzie zgłosiła się dziewczyna, która mi powiedziała, że wszystko ok, jeszcze nie zaczęli dzwonić do kandydatów.
byłam też w sklepie kupić mięsko, dziś gotuję wielogodzinny prawdziły rosół z kluseczkami lanymi. czasu mam w cholerę, bo moje serduszko będzie w domu dopiero ok. 23. o, mój wdowi los...
a teraz oddalam się o 60cm i będę robić kolczyki ze zwierzątkami, może też zacznę kolekcję świąteczną. to żeby zabić smutek i złość, że ameryka mnie nie chce. uważam, że to jest straszne, że nie mogę jak człowiek wsiąść do samolotu i polecieć do moich znajomych, którzy mnie zapraszają na steka, a wszystkiemu winni moi śmierdzący rodacy, którzy oszukują i zostają w stanach nielegalnie, chociaż mają tylko turystyczne wizy. co za debile. i po co im to? co oni tam będą robić? chować się po piwnicach do końca życia? ehhh...
Piech - 30 Listopada 2009, 17:19
corpse bride napisał/a | doczytałam nową ksiązkę tokarczuk (prowadź swój pług przez kości umarłych bodajże). jest świetna. faktycznie, w porównaniu do ostatnich biegunów, których nie zmogłam, ta ma fabułę. |
Dobrze wiedzieć. Biegunów zmogłem, ale zwątpiłem w Tokarczuk, która w tej książce nadzwyczaj wydziwia i jakby kręci się w kółko.
corpse bride - 30 Listopada 2009, 21:48
tak, to jedna z jej najbardziej zwartych fabularnie książek. to się chyba nazywało jedność czasu miejsca i czegoś tam przeczytałam w 2 wieczory, wciąga. mam nadzieję, że ci się spodoba. poza tym podoba mi się wydanie. ładny, szorstki papier, obrazki, okładka w fajnych kolorach (jak kumak bądź salamandra), strona tytułowa też.
fajny rosół mi wyszedł. teraz jeszcze kluseczki.
zrobiłam dziś sporo biżuterii, w tym z części rzeczy jestem zadowolona. zadowolona to znaczy tak mi się podobają, że mam ochotę je zatrzymać. nie zrobiłam natomiast kolczyków z kotkami maneki-neko, które miałam dziś zrobić, bo jakoś mi nie podchodziły. moja wytwórczość jest kapryśna... może jeszcze zrobię?
mój mały kot ma upodobanie do malachitu. kradnie mi kulki z biurka i się nimi bawi. na biurku jest tysiąc różnych rzeczy, ale 2 na 3 razy zabiera malachit. w drugiej kolejności porcelanę w bordowe kwiatki (tej w brązowe nie rusza). a teraz własnie wywróciły nagrobek i drzewo i mam gruzowisko na pół pokoju
corpse bride - 1 Grudnia 2009, 13:04
cześć.
może to dlatego, że wczoraj walczyłam z bólem głowy colą, może dlatego, że ostatnio w ogóle przestawił mi się tryb snu-czuwania, ale znowu o 3 w nocy byłam obudzona, pobudzona i co najgorsze, kreatywna. usypanie w takiej sytuacji jest okrutne jak zabijanie motyli. ale zdążyłam jeszcze przed snem zrobić ładnego i nowego kolczyka z muszli szarej (vel tęczowej) i labradorytu. wystający drut obwinęłam cieniutkim drutem, że wygląda jak sprężynka. to jest upierdliwa technika...
a dziś dzień zaczął się nieźle, nie licząc tego, że nie mogłam się dobudzić. popijam mojego anatola i przeglądam sieć, dowiedziałam się, że w czw. mam test kwalifikacyjny w u. statystycznym, a w nordei sprzedały się 3 pary moich kolczyków, w tym jedne ze swarovskiego. to ładnie.
a teraz muszę wyjść z domu (ble) i odwiedzić pana paciorka.
o, słońce. nie wierzę.
Martva - 1 Grudnia 2009, 13:07
Jak Ci się udało załatwić pana Paciorka tak wcześnie? Jakiś termin się zwolnił, czy coś?
corpse bride - 1 Grudnia 2009, 13:17
nie, idę tylko podać mu karteczkę, że chcę receptę, potem odbiorę rec. na recepcji (nomen omen). a zobaczę się z nim kiedyś tam w przyszłości.
ale pamiętaj, że tam zawsze można się wbić. przychodzisz, czekasz, aż będzie luz i pytasz, czy cię przyjmie, a on przyjmuje.
Martva - 1 Grudnia 2009, 13:51
A, to tylko tak. Sprytnie. Wbijać się nie mam potrzeby, w sumie to nawet mi się nie spieszy, bo schiza mam
Kurde, bo on jest spoko, mam nadzieję że tfu tfu NFZ nie namiesza w kontraktach w tej przychodni, tak jak u mnie namieszał.
corpse bride - 3 Grudnia 2009, 13:43
odebrałam dziś receptę. ale nawet nie mogłam się zarejestrować, bo w tym roku (jak to brzmi!) nie ma już terminów. a na styczeń można będzie się rejestrować po 15. grudnia (pewnie dostawa kalendarzy przyjdzie )
byłam też w u. stat. na teście. dość był podobny do tego ostatnio, tylko było kilka pytań typu ile gmin, powiatów i podregionów ma woj, młpl. przy okazji dowiedziałam się, że - taaaa dam! - kraków stał się drugim co do liczby ludności miastem polski. kiedy uczylam się o nim na geografi był trzeci, przed przed wrocławiem i za łodzią. a tu takie pytanie na teście i odpowiedzi: 1., 2. lub 5. to zaskoczenie dnia było (i udalo mi się odgadnąć odpowiedź). tak. a jutro kolejny test, na to drugie stanowisko. statystycy niby, a nie wiedzą, że jakby ten test był dobry, to w obydwu podejściach kandydaci mieliby porównywalne wyniki, więc jeden by wystarczył. no ale może dzięki temu doczytam ustawę o służbie cywilnej i dowiem się, co szef służby cywilnej powinien jeść na obiad.
zrobiłam sobie dziś małą wycieczkę. wjechałam na ostatnie piętro mojego bloku (w najwyższym miejscu ma ich 6) i zobaczyłam, że świat wygląda tam zupełnie inaczej. ZUPEŁNIE INACZEJ. z mojego drugiego widać garaż, ogródki, drzewa i kilka bloków. to wszystko jest bardzo blisko i przytulnie otacza. stamtąd widać jakieś bezkresy. cała nowa nowa huta jak na dłoni. widać koszmarne, ogromne wieżowce ułożonez jakimś jednak zamysłem, widać mistrzejowice i wzgórza krzesławickie, widać nawet kościół w kształcie grzyba i to zupełnie nie tam, gdzie się go spodziewałam. do tego jest strasznie, bo gdybym wypadła przez barierkę, to do dołu byłoby baaaaaardzo daleko. i ta barierka wydaje się niższa niż moja, chociaż założę się, że są takie same. mimo wszystko chciałabym się zamienić za tamto mieszkanie na 6. piętrze.
mBiko - 4 Grudnia 2009, 00:44
Tak, barierki zawsze stają się coraz niższe w takich sytuacjach. Wprost proporcjonalnie do wysokości piętra, na którym się znajdujesz.
Swoją drogą zawsze lubiłem popatrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość z innej perspektywy, a wysokie budynki znakomicie się do tego nadają. U mnie widok z wysoka zawsze zmienia percepcję miejsca, w którym się znajduję, dużo lepiej się później w nim czuję.
Martva - 4 Grudnia 2009, 10:33
Widoki z dużych wysokości są fajne, pod warunkiem że człowiek patrzy daleko. Im bliżej patrzę, tym bardziej mam kolana jak z waty. Drżącej waty.
illianna - 4 Grudnia 2009, 22:11
a ja we Wiedniu jechałam szklaną przechyloną windą po zewnętrznej stronie budynku na 6 piętro, mało nie umarłam, budynek był w kształcie odwróconego ściętego ostrosłupa
corpse bride - 5 Grudnia 2009, 12:08
illianna napisał/a | a ja we Wiedniu jechałam szklaną przechyloną windą po zewnętrznej stronie budynku na 6 piętro, mało nie umarłam, budynek był w kształcie odwróconego ściętego ostrosłupa |
o dżizaz.
mBiko napisał/a | Swoją drogą zawsze lubiłem popatrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość z innej perspektywy, a wysokie budynki znakomicie się do tego nadają. U mnie widok z wysoka zawsze zmienia percepcję miejsca, w którym się znajduję, dużo lepiej się później w nim czuję. |
zawsze mnie rozmarzała piosenka "niebo do wynajęcia" i wizja "pokoju nad światem". zwłaszcza jak w pewien letni dzień robiąc ankiety odwiedziłam takie mieszkanie w wieżowcu na bieżanowie. całe w słońcu, ciche. gospodarze pozwolili mi popatrzeć przez okno i to było coś. spkój i cisza, chociaż na dole bawiły się dzieci, jeździły tramwaje... (ja z sypialni słyszę, co mówią dresy na kwadracie przed blokiem).
mikołaj się pomylił i przyniósł mi prezent tej nocy. wzruszyłam się niepomiernie, bo w torebeczce z justice league z wonder woman na pierwszym planie znalazłam rewers (książkę) i twilight (film z plakatem!). ten mikołaj to mnie dobrze zna i chyba bardzo lubi, skoro przełamał swoją osobistą odrazę i dał mi ten film
a teraz idę powiesić plakat i zrobić pastę rybną. życzę wszystkim udanych mikołajów!
hardgirl123 - 5 Grudnia 2009, 15:38
to masz super
ja chętnie posiedziałabym sobie na jakimś dachu :>
w uprzęży obowiązkowo :>
mBiko - 7 Grudnia 2009, 00:20
Wiesz corpse, te Mikołaje tak już mają, że dobrze nas znają. Ja też jestem bardzo zadowolony z mojego prezentu.
merula - 7 Grudnia 2009, 00:27
oooo... Mikołaj jest cudowną postacią...
i cudownie wiedzą, co kto chciałby znaleźć pod poduszką...
Martva - 7 Grudnia 2009, 11:09
Ja wczoraj jak wróciłam do domu, znalazłam obok poduszki sześć puszek ananasa w gustownej torebce. Czasem nie rozumiem
Ziuta - 7 Grudnia 2009, 11:17
corpse, twój awatar to jest samodzielny art, czy obrazek z jakiegoś anime? Bo kojarzę skądś kreskę i postacie, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, skąd.
corpse bride - 7 Grudnia 2009, 14:08
karin, blood-making vampire. jeden z moich ulubionych.
corpse bride - 8 Grudnia 2009, 21:56
nie wiem, co miałam na myśli pisząc powyżej 'jeden'? tytuł może? nie wynika.
czy eliza, która dostała sonatę pokochała beethovena?
kupiłam sobie wczoraj płaszcz w końcu. wygląda jak zdarty żywcem z marynarza (rosyjskiego). kosztował niecałe 100zł, co uważam za niewygórowaną cenę za płaszcz do kolan, 50% wełny.
zauważyłam też większy niż dotychczas ruch w interesie. niby kupują nadal znajomi i ich znajomi, ale jednak więcej. widać jakoś to działa. aby zaktywizować biernych fanów zrobiłam album z wyprzedażą na facebooku, 10 rzeczy za 10 zł. zobaczymy.
z dobrych wiadomości, to w końcu nauczyłam się robic zupy. wyszło mi już kilka z rzędu. korzystam z wielogodzinnych wywarów, pasty miso (na wzmocnienie), rozgrzewających przypraw i wielu dodatków, tak, że zupa jest gęsta, chociaż nie zagęszczam jej mąką lub śmietaną jak niektórzy. taka zupa to wspaniała rzecz na zimę. podobnie jak jajko na śniadanie. wie ktoś, ile można jeść jajek tygodniowo, żeby sobie coresterolu nie wywindować?
spadam robić biżu, dziś planuję hematyt.
May - 8 Grudnia 2009, 22:16
cholesterol z jajek jest ponoc nieszkodliwy, to byl jeden z mitow zywnosciowych
dalambert - 9 Grudnia 2009, 09:50
A jajka najleprze na miękko z listkiem bazylii, rzeżuchą i piórkiem szczypiorku + masełko, pieprz i sól =
Jak pwiedział kiedyś Wielki Mistrz Kapituły Orderu Pomiana dr. Tadeusz Przypkowski :
"-Gdyby jajo kurze kosztowało 1000 zł byłby to najwspanialszy przysmak świata!"
corpse bride - 9 Grudnia 2009, 13:04
dla mnie kluczowe jest masło (uwielbiam masło) i świeżo mielony pieprz. zieleninka jak jest to też super. jajko albo gotuję w koszulce albo smażę (to się chyba nazywa jajko sadzone) - bo wtedy ma kształt w sam raz do położenia na pieczywo. jak mam to dorzucam ser żółty i salami, ale zwykle nie mam.
mialam koszmarną noc. położyłam się normanie, ok. 2. nie chciało mi się spać, co też się zdarza. ale pomimo przytulenia, odpowiedniej temperatury i napicia się i wysikania nie zasnęłam, założę się, że do 4. potem miałam taki rwany sen, który trudno odróżnić od nie-snu. cały czas coś mi się śniło dziwnego. trochę odpoczęłam dopiero jak już było jasno. nie lubię tak.
May - 9 Grudnia 2009, 20:43
dalambert napisał/a | najleprze |
corpse bride - 9 Grudnia 2009, 22:20
że też nie zauważyłam... teraz robię tartę. znowu jajka.
dalambert - 9 Grudnia 2009, 22:24
May, ot literówka - postanowiłem nie poprawiać, jak się z pracy pisze to czasem czasu ni ma
corpse bride - 10 Grudnia 2009, 13:30
czytałam sobie w łóżku, bo mi się nie chciało wstawać (kolejna zła noc), aż dzwonek do drzwi kazał mi narzucić na siebie szlafrok i wstać. dwie miłe panie przyniosły mi czasopismo 'przebudźcie się', co uznałam za sygnał i oto tu jestem.
to niesamowite swoją drogą, jak mili ludzie należą zawsze do tych domo- i ulicokrążców świadków jehowy. mili i uprzejmi. szkoda mi ich, bo pewnie nie wszyscy dla nich są mili. dziadkowie mojego znajomego nazywają ich kociarzami. co brzmi miło, ale nie kiedy oni to mówią. wtedy brzmi pogardliwie.
wracając do tego, co czytam. otóż czytam wspomnienia pradziadka mojego mateusza. pradziadek nazywał się zdzisław krudzielski, książka wyszła nakładem wydawnictwa scholar. jest to niezmiernie ciekawa historia. na razie jest koniec pierwszej wojny światowej i pradziadek właśnie ożenił się w wiedniu z piękną rumunką i do swojego nowego mieszkania sprawadzał meble z bukowiny, gdzie mieszkał poprzednio. wcześniej studiował we lwowie, a jeszcze wcześniej uczył się w gimnazjum w krakowie. tym samym, w którym później uczył się m., jego ojciec, matka i inni. niedługo zacznie pracę w cementowni szczakowa i stanie się lokalną osobistością. do dzisiaj szkoły i inne instytucje w jaworznie noszą jego imię. ach... chciałabym też mieć tyle przygód i tak barwne życie. i tu nie mam żadnego excuse, że to postać książkowa, bo ten człowiek istniał naprawdę.
zrobiłam wczoraj i przedwczoraj 3 pary nowych kolczyków. nowych również w sensie wzoru. z korala i hematytu, takie koronkowe, plecione. tylko przy tym świetle to im raczej zdjęć nie zrobię
corpse bride - 10 Grudnia 2009, 17:59
co za smutny dzień. wróciłam do łóżka czytać, koty ze mną. i jakoś mi tak smutno i nijak. i doczytałam do momentu, kiedy po kilku latach na zadupiu, po tym jak poradził sobie z brakiem węgla, żywności i nowoczesnych maszyn oraz z rewolucyjnymi nastrojami pośród robotników traci żonę. w wieku 27 lat, zaledwie kilka lat po ślubie umiera podczas operacji niezdiagnozowanej ciąży pozamacicznej
corpse bride - 17 Grudnia 2009, 14:38
hm, widzę, że ostatnio same smutne dni.
ostatnio codziennie wykreślam jedną osobę z listy gości na moje wesele. znaczy dopiero od 2 dni, ale dziś odpadła babcia, więc mi smutno. powiedziałam jej, że jak będzie tak kłamać na rozprawie rozwodowej moich rodziców, jak ciotka wczoraj, to kartka świąteczna, którą wysyłam jej w tym roku będzie ostatnia. odpowiedziała, że no to trudno. i że moja mama też kłamie i my (dzieci) też będziemy kłamać. czy jakoś tak. no więc sorry.
hardgirl123 - 18 Grudnia 2009, 07:03
corpse bride, pożyczysz mi kiedyś tę smutną książkę ?????
pozatym <głaszcze corpsiaka pocieszająco>
Martva - 18 Grudnia 2009, 10:57
corpse bride, trzymaj się Kiedy zeznajesz?
|
|
|