Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
Fidel-F2 - 18 Kwietnia 2012, 21:34
Przy okazji możesz się pochwalić, że na działce murujesz piec chlebowy połączony z grillem i zaproponować by miasto dołożyło się na altanę obok i na chodnik z kostki byś mógł suchą stopą do owego przybytku dotrzeć.
ilcattivo13 - 18 Kwietnia 2012, 21:40
dopiszę też wymianę płytek na schodach i tarasach
ilcattivo13 - 19 Kwietnia 2012, 22:50
Jeśli chodzi o to wczorajsze pismo, to teraz mogę jedynie cytować mojego przyjaciela - "Curwa, ale kyrk..."
Niecałe 2h temu przybiegł sąsiad z wiciami - organizuje się spotkanie sąsiedzkie. Poszliśmy z mamuśką i przez bita godzinę trwała bezsensowna gadka, każdy każdego przekrzykiwał, jednym się pomysł podoba (zaprawdę, są ludzie i...), drudzy nie zamierzają do tego, co miasto ma obowiązek samo zrobić, dopłacać. W międzyczasie wyszła jeszcze kwestia monopolowego u sąsiadów - bo co da piękne i za nasze pieniądze zagospodarowanie terenu i w ogóle, skoro w parę godzin po zakończeniu prac zacznie się jazda samochodami po trawnikach i zieleni, tłuczenie szkła i ogólne śmiecenie. W pewnym momencie doszli do wniosku, że trzeba napisać wspólne pismo do Zarządu Dróg i Zieleni i że każdy ma w tym piśmie wpisać swoje uwagi. Na moje pytanie, jak takie pismo będzie wyglądało, skoro każdy ma inne zdanie na temat, potakiwanie głowami się urwało. No to z marszu zapytałem się jeszcze, co zrobić z tym, że każdy z nas nieco ździebko interpretuje treść wczorajszego pisma i dołączonej do niego mapki. Cisza.
Troszkę nerw mnie się szarpnął i mówię zgrai otwarcie - trzeba napisać pismo do ZDiZetu, że "w związku z Waszym pismem o sygnaturze xxx z dnia xxx dotyczącym bla-bla-bla, prosimy o zorganizowanie na miejscu przewidzianych prac spotkania przedstawiciela ZDiZetu odpowiedzialnego za powstały projekt zagospodarowania, celem wyjaśnienia istniejących wątpliwości. Podpisali właściciele posesji nr.....". Od razu się ruszyło - tak, tak, super, ino kto ma to pismo napisać. Wyszedłem i po niecałych 10 minutach wróciłem z gotowym pismem. Z dodatkową kopią dla każdego sąsiada. Zebrano podpisy, jeden z sąsiadów zobowiązał się pismo dostarczyć i w pięć minut było po spotkaniu.
Dalibóg, mówię Wam, że demokracja to jest coś, co absolutnie nie powinno być praktykowane w naszym pięknym kraju...
<45 minut później>
Kiedy pisałem to powyżej, przyszło mi do głowy coś takiego:
Skoro zagospodarowanie tego terenu leży w zakresie obowiązków Urzędu Miasta, a koszty tych prac powinny być pokryte z budżetu miasta, tj. m.in. z zapłaconych przez mieszkańców miasta podatków od nieruchomości, to partycypowanie przez nas w kosztach prac powinno być traktowane jako swoista forma pożyczki pieniężnej dla Urzędu Miasta, lub też jako uiszczenie a priori, przez nas, podatku od nieruchomości za posesje graniczące z terenem prac. I w związku z tym, wszyscy partycypujący w kosztach prac właściciele w/w posesji powinni zostać zwolnieni z obowiązku płacenia podatku od nieruchomości należnego za te posesje, w kwocie równej kwocie poniesionych wydatków. A jeśli ta kwota wydatków byłaby większa od kwoty należnych podatków za druga połowę 2012 (ew. rozliczenie to powinno nastąpić od początku roku 2013), to różnica ta powinna zostać odjęta od kwoty należnych podatków w latach następnych, tj. 2013, 2014, 2015, itd., przy czym kwota różnicy powinna być co roku podnoszona o kwotę wynikającą z ogłoszonej przez GUS stopy inflacji za rok ubiegły, lub obowiązującej w tym czasie stopy odsetek ustawowych. Szczegóły do negocjacji.
Sam nie wiem, być z siebie dumnym, czy dać sobie spokój, bo coś takiego i tak nie przejdzie :/
Matrim - 19 Kwietnia 2012, 23:22
W tym drugim przypadku (zwolnienie z podatku) raczej nie przejdzie. Jeżeli działka (działki) na której ma być robiony chodnik należą do miasta, to miasto ma obowiązek dbać o ich zagospodarowanie. Próba zrzucenia opłaty na mieszkańców, to... hmm... zagrywka oparta na wierze w małe rozumki.
Agi - 19 Kwietnia 2012, 23:26
Jest jeszcze coś takiego jak opłata adiacencka, muszę posprawdzać szczegółowo przepisy, ale na pierwszy rzut oka miasto mogło wpaść na taki pomysł uzupełnienia funduszu na budowę chodników.
ilcattivo13 - 19 Kwietnia 2012, 23:34
Sprawdziłem w wiki tę opłatę adiacencką, ale to chyba nie je to.
Matrim - ale z drugiej strony, miasto może powiedzieć, że kasy na remonty w kasie niet i tylko zasypią nam żwirem/żużlem nierówności i będziemy mieli bagno przez następne 35 lat. Poza tym, naprawdę nie jest możliwe takie oparte o dobra wolę obu stron rozwiązanie?
A z tymi rozumkami, to wiem, już wczoraj się tu z tego nabijałem. Tyle, że wydaje mi się, że to co wymyśliłem, mogłoby zadowolić obie strony. Zwłaszcza, że jak już Ci wspominałem, sporo naszych urzędników wyższego szczebla ma "kontakty" z firmami budowlanymi i jeśli nie tylko nasza ulica by się w ten sposób mogła zmodernizować, to oni też by na tym zarobili.
Matrim - 19 Kwietnia 2012, 23:46
ilcattivo13, oczywiście, że lepiej mieć zrobione. Ale dobrze też mieć oparcie w prawie, żeby potem nie okazało się, że ktoś was wystrychnie na dudka. Bo owszem, zrobi, ale po większym deszczu cały chodnik spłynie. Dobra wola, piękna rzecz, ale ja bym w pierwszej kolejności spytał: skąd się wziął taki pomysł? Czy faktycznie miasto nie ma pieniędzy na remont z własnej kieszeni.
To, o czym wspomniała Agi też się tu łączy. W jakiś sposób będziecie inwestować w nie swoją nieruchomość. To tylko droga, która rządzi się innymi prawami, ale jednak. Próbuj ze zwolnieniem z podatku, fajny precedens by powstał Ale dodatkowo radzę pilnować zapisów, że na wykonane prace firma musi dać kilkuletnie gwarancje.
ilcattivo13 - 20 Kwietnia 2012, 00:04
O - o tych gwarancjach nie pomyślałem. A mogę się założyć, że "grobelki" nie będą zrobione na twardym podłożu (betonowym), tylko na miękko - bezpośrednio na piasku. Dzięki
Rafał - 20 Kwietnia 2012, 00:26
ilcattivo13, a jesteś pewien czy wrogowie ludu konopi nie nasiali gdzie przy urzędzie, szczególnie przy oknach burmistrza, bo wpaść na taki pomysł to trzeba być nieźle najaranym. Jeżeli droga jest drogą publiczną (sprawdź) to gmina ma psi obowiązek zapewnić dojazd do waszych posesji. Jak taki dojazd ma wyglądać mówią stosowane przepisy (głównie ustawa o drogach publicznych i liczne rozporządzenia). Kto ma płacić - gmina (zadanie własne gminy - ustawa o samorządzie gminnym (piszę z pamięci, ale tak to szło)). Gmina może próbować pokryć koszty w części z kieszeni właścicieli nieruchomości o ile w uchwale o przyjęciu/zatwierdzeniu planu zagospodarowania przestrzennego znalazł się zapis o opłacie adjacenckiej (o czym pisała Agi). Na zwolnienia z podatku nie licz chyba, że zaczadzenie burmistrza trwa i dłużej burmistrzem być nie zamierza. Napisałbym więcej i konkretniej gdybyś mi skan tego pisemka z dróg podrzucił.
ilcattivo13 - 20 Kwietnia 2012, 01:19
Rafał - w tym pisemku jest tylko to napisane, o czym wspominałem wczoraj (a właściwie, to od godziny przedwczoraj). Że
"W związku z zainteresowaniem z Państwa strony (zastanawiam się, kto z sąsiadów był taki ciekawski) zagospodarowaniem terenu przy budynkach bla-bla, przesyłam Państwu plan sytuacyjny przedstawiający koncepcję przedmiotowej inwestycji.
Z uwagi na trwające prace remontu sieci ciepłowniczych, możliwe jest odtworzenie chodnika lub zrealizowanie inwestycji zgodnie z załączonym planem sytuacyjnym pod warunkiem współfinansowania przez Państwa kosztów wykonania ścieżki rowerowej i ciągów pieszych tj. zakupu kostki brukowej betonowej o gr. 8cm oraz obrzeży betonowych. Koszt w/w materiału szacuje się w kwocie 31 100 zł brutto.
Proszę o możliwie szybką deklarację z Państwa strony, czy jesteście zainteresowani wykonaniem powyższej inwestycji."
I tyle. I tak jak pisałem przedwczoraj, aktualny plan zagospodarowania przestrzennego na tym terenie przewiduje pomiędzy ulicą a budynkami chodnik, ścieżkę rowerową i drogę wewnętrzną - dla klientów sklepów. Tymczasem nowy plan kasuje te drogę i na jej miejsce wstawia trawniki, poprzecinane wąskimi chodniczkami z głównym chodnikiem. Aha - i jeszcze chcą zwęzić ulicę i na jej części zrobić parkingi.
Rafał - 20 Kwietnia 2012, 08:04
Aha, czyli nie w trybie prawnym, a po "dobroci". Fakt faktem, nikt w tej sytuacji nikogo do niczego zmusić nie może. Gmina nie musi tego robić "na już", wy nie musicie nic dopłacać, ale można się dogadywać. Nie wiem tylko czy takie "partnerstwo publiczno-prawne" właśnie pod względem prawnym jest do pomyślenia i obronienia przed RIO.
ilcattivo13 - 20 Kwietnia 2012, 21:36
Troszkę dziś na ten temat popytałem i się okazuje, że radni uchwałą ustalili na najbliższe pięć lat plan robót i ich finansowania i pewnie musieliby kolejną uchwałę uchwalić, która by dopuściła taką formę współpracy gminy i mieszkańców (jeśli w ogóle byłaby ona legalna). Nie mogę się tylko dokopać, czy w tej ostatniej uchwale, jest mowa o zagospodarowaniu terenu po pracach remontowych, prowadzonych przez PEC.
A właśnie - bo jeszcze dochodzi to, że ten wykopki zrobił PEC, a żadna z posesji nie ma podłączenia do miejskiej sieci grzewczej Czyli tak na dobrą sprawę, to wygląda na to, że pomysłodawca był nie tylko naćpany, ale i miał przynajmniej z te 16 promili we krwi
Memento - 23 Kwietnia 2012, 12:21
Czołem. Linka.
Odkąd przeczytałem, dumam i dumam, co poprawiać w moim piszącym się postapo, a czego nie poprawiać.
ilcattivo13 - 23 Kwietnia 2012, 22:29
dzięki, Memento - swoje przemyślenia wrzucę, jak linkowana strona zacznie działać
merula - 24 Kwietnia 2012, 21:49
nie pokazuj Grusze http://www.youtube.com/wa...player_embedded
feralny por. - 24 Kwietnia 2012, 21:53
Siakiś niewydarzony ten nieświeć.
Witchma - 24 Kwietnia 2012, 21:54
merula, Grucha już dawno opanował ten manewr
merula - 24 Kwietnia 2012, 21:57
Witchma, ciii.... bo jeszcze się wyda i Nieświeciowi reputacja legnie w gruzach
ilcattivo13 - 24 Kwietnia 2012, 22:14
Strona już działa, ale zanim co - było dziś spotkanie w związku z zagospodarowaniem terenu i płaceniem za to. Ździebko niespecjalnie się czułem, więc poszła mamuśka. Wynik spotkania: 7 z 10 właścicieli posesji jest na tak i chce płacić 3100pln za miejską ścieżkę rowerową. 1 osoba zadeklarowała, że nie zapłaci, ale może dać swoją kostkę brukową (z odzysku, bo obecnie ma wybrukowany cały pas ziemi, który wg. planów ma być trawnikiem). 2 z 10 zadeklarowały wpłatę tylko i wyłącznie wtedy, kiedy gmina odliczy nam ją z podatków. Ja jestem w tej ostatniej grupie. Enyłej, ciekawe, co na to gmina powie.
***************
W kwestii linka Memento:
Ad 10 - Fuel. Wydaje mi się, że jeśli chodzi o nowe silniki, które wymagają nie wiadomo jak zaawansowanych chemicznie mieszanek, to facet może mieć rację. Ale jeśli chodzi o silniki starszego typu, zwłaszcza diesle, które potrafią pracować na przepalonym oleju z frytkownicy, to facet się myli.
Ad 9 - Religion. Bzdura całkowita. Zawsze najbardziej wierzącą częścią społeczeństwa była biedota. A że to ona w 95% stanowiła ofiary I WŚ (okopy, głód, hiszpanka, itd.), to i nie ma się co dziwić, że odsetek ateistów wzrósł. No i jeszcze mowa jest o całej Europie, a przeca za wschodnią granicą II RP bolszewicy zwalczali wszelkie objawy religijności ogniem i ołowiem. A co do obecnych danych - główną przyczyna jest dobrobyt. Co widać dokładnie po tym, jak zmieniał się na przestrzeni ostatnich ~20-25 lat odsetek Polaków "wierzących i praktykujących".
Ad. 8 - Sanctuary. No niby tak, ale gostek zapomina, że to co wiemy o opadzie radioaktywnym wynika z pomiarów, które były wykonywane przy okazji pojedynczych, testowych eksplozji. Druga sprawa - zapylenie atmosfery, które się wiąże z opadem radioaktywnym. W nowożytnej historii tylko raz się zdarzyło, że atmosfera została zanieczyszczona pyłami na skalę globalną (powierzchniowo - pomiędzy 60 a 75% atmosfery) - po wybuchu wulkanu Krakatau w 1883r., gdzie choć siłę erupcji ocenia się na równą 200 bombom zrzuconym na Hiroszimę, to ilość wyrzuconego do atmosfery pyłu i popiołów ocenia się na od kilku do kilkunastu tysięcy takich bomb. I skoro po wybuchu Krakatau atmosfera potrafiła się oczyścić z tego zapylenia w kilka miesięcy (najdłużej się utrzymywało stężenie wyemitowanych w czasie eksplozji gazów - głównie opartych na siarce - które nawet w dwa lata po erupcji zmieniały kolor widzianego słońca i księżyca), to moim zdaniem mówienie o trwającym latami globalnym opadzie radioaktywnym jest mało sensowne.
Ad. 7 - The wasteland. Jedyna epoka lodowcowa, która była spowodowana przez zanieczyszczenie atmosfery, miała miejsce 65 mln lat temu i wywołana była przez upadek asteroidy, a siłę eksplozji ocenia się na 10000 razy większą niż jednoczesna eksplozja wszystkich ładunków atomowych i wodorowych posiadanych przez USA i ZSRS w szczytowym momencie zimnej wojny. Plus trzeba tez pamiętać o tym, że jednym ze skutków uderzenia asteroidy była też aktywacja i erupcje ogromnej ilości wulkanów, które dołożyły swoje "3 grosze" do zapylenia atmosfery. No i asteroida ta uderzyła nie w stały ląd, tylko w ocean, co dodatkowo spowodowało przedostanie się do atmosfery ogromnych ilości pary wodnej.
O wiele bardziej prawdopodobne jest, że ew. wojna nuklearna wywołałaby zmiany klimatyczne porównywalne z tymi, które wywołała wspomniana erupcja Krakatau - czyli krótkotrwały spadek globalnej temperatury rzędu ~1,2 - 1,5'C.
Ad 6 - Food. Z tym mógłbym się ew. zgodzić, ale skąd ma się wziąć ta zima nuklearna, która zakonserwuje żarcie?
Ad 5 - Survivors. Z tym się z grubsza zgadzam. Dodałbym jedynie, że te "komuny", o których jest mowa w ostatnim akapicie, same mogą wysyłać bandy, sorki, ekspedycje, celem zbierania (i zabierania innym, słabszym) żarcia, paliwa, broni i wszystkich innych różności, które przetrwałyby kataklizm.
Ad 4 - The cockroach. No i znowu ta zima nuklearna Poza tym, są przecież owady, które żyją w warunkach polarnych, albo w górach, w strefie wiecznej zmarzliny.
Ad 3 - Sports equipment. Dlaczego wyposażenie sportowe? Bo biorąc pod uwagę, że przy obecnej technice można dość dokładnie wycelować głowicę atomową, np. z takiego MIRVa, w konkretny cel, czyli np. w jednostkę wojskową, to po wymianie nuklearnych ciosów może się okazać, że sprzęt wojskowy jest słabo dostępny, albo nie nadaje się do użycia (np. ze względu na skażenie), a tymczasem w mieście przetrwały wszystkie sklepy sportowe/wędkarskie/turystyczne/myśliwskie/łotewer. Bo sprzęt sportowy jest częstokroć lepszej jakości niż wojskowy i na dłużej wystarczy. Maski hokejowe i inne dziwne wdzianka? Bo żadna wojna nuklearna nie spowoduje, że nagle zniknie coś takiego jak psychologiczny element zastraszenia przeciwnika. A "zbroja" skomponowana z ochraniaczy zawodnika futbolu amerykańskiego, tarki do prania i ozdobionego czaszką psa garnka 5l zawsze będzie lepszym zabezpieczeniem niż bawełniany t-shirt czy dżinsowa katana.
Ad 2 - Ecological gap. Z tym, oprócz nuklearnej zimy (ofkors), mogę się zgodzić.
Ad 1 - Mutants. Supermoce oki, ale same mutacje? Wrzucałem kiedyś tu na Forum zdjęcia dzieci z białoruskich sierocińców dla ofiar katastrofy w Czarnobylu. Szczątkowa druga para rąk czy nóg, częściowo wchłonięty płód bliźniak, częściowy brak czaszki - niektóre przypadki zadziwiłyby nawet Briana Fargo, albo scenarzystę "Pamięci absolutnej" (nie chodzi mi o Dicka, tylko o gościa, który wymyślił babkę z trzema cyckami albo "partyzancki dwupak").
ilcattivo13 - 24 Kwietnia 2012, 22:17
przypominam wszystkim spamerom, że ja jezdem łajt pałer ber, a nie jakiś czarnuch-baribal
Ale stronka ciekawa, można tam znaleźć fajne rzeczy, na przykład to:
aniol - 25 Kwietnia 2012, 13:45
Rafał napisał/a | a jesteś pewien czy wrogowie ludu konopi nie nasiali gdzie przy urzędzie, szczególnie przy oknach burmistrza, . |
hmmm - a to pomysl nie taki glupi - ponasiewac ziela na klombach przed roznymi urzedami ktore nam zatruwaja zycie, a jak ladnie wyrosna to jeden telefon w stylu "uprzejmie, aczkolwiek ze wstretem donosze..."
Rafał - 26 Kwietnia 2012, 08:55
ilcattivo13 - 26 Kwietnia 2012, 21:19
Z tym sadzeniem, to niegłupi pomysł i nawet miejsce jest do tego specjalnie przygotowane - UM ma w sobie wewnętrzny dziedziniec. Tyle, że połowa gabinetów ma okna wychodzące na ten dziedziniec i jeszcze ochrona ma przy nim kanciapę i monitoring tam też jest... Ale trzeba będzie pokombinować, bo miejsce dobrze nasłonecznione, osłonięte od wiatru i w ogóle tam jest taki fajny mikroklimat... Ciut nie Jamajka, maan
ilcattivo13 - 29 Kwietnia 2012, 17:42
Przeżyłem wczorajsze wesele Głos straciłem gdzieś w okolicach 22-giej (i nie znalazłem aż do teraz), ale przeżyłem. I choć kac był dziś taki, że łeb bolał od ucha do ucha i od brody po doooopę, to jednak przeżyłem.
Impreza w Poniatowskim, w Suchowoli. I jak na taką mieścinę (nie piszę "wioskę", bo jakby nie było, prawa miejskie mają), to lokal mają odpierdzielony w europejskim stylu. Obsługa sprawna, grzeczna, wypacykowana na maxa - nawet rękawiczki mieli (a tego np. w Gołębiewskim nie uświadczyłem). Miejsca na sali od groma i ciut ciut, nas było nieco ponad setka, ale dodatkowe pięć dyszek więcej weszło by śmiało. Mimo, że sala miała od 3-4 do 6-8 metrów wysokości w głównej części, to klima działała jak ta lala i nawet nad ranem w sali było chłodniej niż na podwórku.
Troszkę gorzej to wygląda, jeśli chodzi o żarcie. Nie mogę się przyzwyczaić do cateringów i jak jadę na wiejskie wesela, to oczekuję półmisków ze świeżynką, prawdziwych wioskowych kiełbas, ugotowanych białych i wędzonych, porządnie zawędzonych szynek i polędwic, mis ze świeżym chrzanem z ćwikłą, ogórków i kapusty prosto z beczki, galarety z nóżek i głowizny, rosołu z prawdziwej wioskowej kury (tak tłustego, że "oka" są wielkości soczewki z "Habla"), flaków... A tu? Artystycznie przygotowane przekąski, jakieś wędlinki "z plastiku" owinięte na serek, jakieś galaretki, jakieś inne cosie, co do których nie wiadomo ani z czego są zrobione ani czy to w ogóle jeszcze przekąska, czy już deser. A ciepłe dania? Pfff... Plasterek mięsa i dwie gałki od lodów czegoś, co mogłoby być puree ziemniaczanym, gdyby nie pochodziło z kartonu i nie było przygotowywane w mikrofali, udka kurczaka z tak białym mięsem, jakie tylko na amierikańskich fermach są w stanie wyhodować, schabowe w cieście tak tłustym, że można by je wrzucić w garnek i frytki na nim usmażyć... Z tego wszystkiego jedynie do deserów nie mogę się przyczepić - były naprawdę smaczne i owoce były fajnie podane (żadnego obierania bananów i mandarynek przy stołach) i w słusznej ilości... No i prawdziwy mrówkowiec, domowy, a nie jakiś kał z piekarni...
Alkohol - bałem się, że trafi się jakaś denna wódka, więc już wcześniej poprosiłem brata, żeby pomyślał o piwie. Trafiła się Żubrówka, ta bez trawy i jak ją schłodzili, to dało się pić (swoją drogą - schłodzona wódka na wiejskim weselu... normalny zdrowy szok!). I dobrze, że wóda była znośna, bo piwo było tylko Tyskie, a ja się od oranżadek chmielowych przez ostatnie kilka lat odzwyczaiłem. Ale brat ma i tak przesrane, bo mieszkać dziesięć kilometrów od najlepszych nadbiebrzańskich speców od pędzenia samogonu i nie postawić na własnym weselu gąsiorka czy dwóch żytniówki albo czereśniówki? Normalna zdrowa zgroza i upadek obyczajów... Cywilizacji, im się, urwał nać, zachciało?
Muzyka - wodzirej z Białegostoku - na co dzień pan doktor z Politechniki Równy facet, nie pił za dużo, ale jak zaszedłem, to ze dwie "szybkie piłki poszły" Akordeonista w ogóle nie pił i grał całkiem-całkiem. Jedno, do czego się muszę przyczepić, to za dużo disco polo leciało... Ale w końcu to Podlasie. Stamtąd do Panderozy jest tylko kilkanaście kilometrów... No i jak grzecznie poprosiłem o "November rain", to "November rain" się znalazł. Bardzo pasująca do wesela piosenka, swoją drogą Ale na szczęście to ulubiony kawałek Gunsów Panny Młodej, więc miałem z kim zatańczyć.
Obsługa fotograficzna i videofilmowanie. To pierwsze spoko, fotograf i jego urocza asystentka zawsze dziękowali za pozowanie i nie robili zdjęć "przy kotlecie". A videofilmowanie? Dlaczegóż dopiero teraz kupiłem kamerkę? Przeca człowiek z kamera na wioskowym weselu jest jak bóg - te wszystkie modlitwy i prośby doń skierowane ("O Boże! Nie nagrywaj nas!" albo "Boże, mam nadzieję, że jak wytrzeźwiejesz, to to wszystko pokasujesz"), te wszystkie ofiary z wódki ("Pan Kamerzysta się z nami napije! Zdrowie Pana Kamerzysty! Ale skasujesz to co teraz nagrywasz i nie będzie tego na filmie, nie?"... Nie?... )... Żyć i filmować, nie umierać
Reasumując, to było najlepsze wioskowe wesela od dawna, mimo że bez samogony, z kiepskim żarciem i "Żono moja" w tle. Bawiłem się zajefajnie (i po raz pierwszy od dłuższego czasu - do świtu), a oglądając nagrany materiał (ponad dwie godzinki nagrań) będę się bawił jeszcze lepiej
A mój organizm właśnie zaczął przyjmować colę
Rafał - 30 Kwietnia 2012, 09:45
Ech, rozmarzył się człowiek, zadumał. Rok temu mieliśmy zaproszenie na wesele gdzieś pod Sokółką, żeby tak w tym roku to było, dzieciak odrośnięty, dałoby już radę.
ilcattivo13 - 30 Kwietnia 2012, 14:43
Nie wiesz dokładnie gdzie? Może my są rodzina?
Rafał - 30 Kwietnia 2012, 14:48
Ośrodek Rozłogi się nazywał, podobno było rewelacyjnie.
ilcattivo13 - 30 Kwietnia 2012, 14:52
Siostra była tam na weselu kogoś od strony jej męża i ponoć rzeczywiście jest tam super. Choć szwagier narzekał na catering... Swój chłop, ten szwagier
feralny por. - 2 Maj 2012, 17:14
ilcattivo13 - 2 Maj 2012, 18:28
fejk
|
|
|