Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
Anonymous - 12 Października 2009, 12:48
corpse bride napisał/a | miria, właśnie do tego tekstu piłam. krótki romans - ok (chociaż nie wiem, czy bym mogła być z kimś, kto mnie zdradził, lub kogo zdradziłam, raczej nie), ale też nie do końca rozumiem. przypomniało mi się, że moi dziadkowie nie dostali rozwodu, tylko separację. nie wiem, dlaczego, nie mieszkali potem nigdy razem, a widywali się tylko na imprezach typu ślub czy pogrzeb. |
No właśnie, Ty byś nie mogła (bądź nie wiesz), ja też nie wiem, bo sytuacje są często bardziej skomplikowane gdy dzieją się naprawdę niż takie czysto teoretyczne. Ale jak nie, to nie ma problemu, bo się obie strony zgadzają na rozwód. W przypadku zasądzonej separacji po jakimś czasie możesz dostać rozwód właściwie z automatu - na tym chyba polega ten "czas na ochłonięcie".
corpse bride - 13 Października 2009, 12:54
dziś nie będzie o rozwodach. jeszcze nie wiem, o czym będzie właściwie...
co za pogoda w ogóle (niech będzie, że o pogodzie). mam odebrać mój rower z ruczaju i zupełnie mi się to nie uśmiecha nawet podlanie datury na balkonie wydaje się nie do zrobienia z perspektywy puszystego szlafroka i ciepłego pokoju. no ale nic, rower trzeba zabrać, bo jest szansa, że cieplej już nie będzie. a zamontowałam na niego wieszak. nie wiem, czy wspomniałam, że sobotę spędziłam biegając z wiertarką i wiercąc, w czym się da. a głównie w betonie. nie wiem, kto to ustrojstwo wymyślił, niemal mi łapy odpadły.
wczoraj zlałam coś, co miało być winem śliwkowym, a nie wiem, czym jest. wiem, że zawiera alkohol. pracuję też nad nalewką i tu widzę jakieś szanse na powodzenie.
mały kot chyba mnie lubi
aha, jutro przyjeżdża moja siostra. oczywiście, jestem pełna obaw, czy zdąży na samolot i tak dalej i czy wie, kiedy jest dokładnie wylot. bo powiedziała mi, że wylatuje 'ok 20' przez frankfurt, a tu będzie 'ok 15', ale na stronie lufthansy nie widzę takiego lotu. no i teraz u nich jest 5.53 rano, więc ona śpi. a za nieco więcej niż 24h ma być tu, więc z moich obliczeń wynika, że powinna się zaraz zbierać do chicago, a ona siedzi gdzieś w wisconsin. co za dziecko. znowu się zacznie.
illianna - 13 Października 2009, 13:16
corpse bride napisał/a | mały kot chyba mnie lubi
| duże koty też Cię lubią, mrr
corpse bride - 13 Października 2009, 15:00
życie jest do *beep*. dzwonili z ams, że mnie nie chcą. i co ja mam myśleć, jak nie chcą mnie nawet do pracy dla idiotów?
Agi - 13 Października 2009, 15:03
corpse bride, wytłumaczenie jest jedno, masz dla nich za wysoki poziom.
Godzilla - 13 Października 2009, 16:16
Ja się nigdy nie nadawałam na reklamiarza. Nie umiem wciskać kitu. Pracowałam dawno temu w firemce zajmującej się pagerami. Telefony komórkowe były wtedy wielkie, rzadkie i bardzo drogie. I jeśli przyszło mi odebrać telefon zamiast kogoś z handlowców, zamiast zachwycać się, że te nasze pagery takie tanie a doskonałe, radziłam klientowi porównać sobie koszty pagera i komórki, i zastanowić się ile chce na to przeznaczyć i w jakim celu wykorzystywać. Poza tym w reklamie był "pager za dolara", ale oprócz tego dolara za pagera przemycanego do Polski w skarpecie były wcale niezerowe koszty instalacji i abonamentu. I tego już prości ludzie nie umieli zrozumieć.
corpse bride - 14 Października 2009, 12:46
agi, dla jednych za wysoki, dla drugich za niski. a nizego pomiędzy nie mogę znaleźć...
godzilla, nie ten ams, alexander mann solutions od rekrutacji. co nie ma akurat żadnego znaczenia
dziś pada śnieg, o czym pewnie wszyscy się już zorientowaliście. nie powiem, że wcześniej niż ja, bo uświadomiłam to sobie, kiedy nad ranem mały kot obudził mnie miauczeniem z przedpokoju i musiałam wstać i wrzucić tam dużego kota, żeby go spacyfikował. po tym mały - widząc, że nie śpimy - zaczłą modulować miauczenie w najbardziej żałosne tony. wcześniej miauczał monotonnie. no więc pada i przez okno widzę kwitnącą na tle śniegu daturę.
przyglądam się temu z pewną satysfakcją osoby delektującej się ciepłą herbatą, zapachem kadzidełka i mruczeniem kota na kolanach. osoby, która dziś nie wyjdzie z domu, nawet, gdyby chciała, bo jej życiowy partner w odruchu ochronnym zamknął ją od zewnątrz na klucz i to nie jest przenośnia. co ciekawe, zamknął wszystkie trzy zamki, po czym sobie przypomniał, że mogę chcieć wyjść i wracał otworzyć, ale o jednym zapomniał no nic, nie będzie ciasta, bo nie mogę wyjść po jajka.
wieczorem wpadają do mnie moje zwariowane przyjaciółki, będzie wino i farbowanie. może znajdę jakiś substytut ciasta.
moja jeszcze bardziej zwariowana siostra pomyliła sobie. otóż dziś ma wylot, więc będzie tu jutro. około 15 znaczy 16.25, około 20 znaczy 20.45, frankfurt znaczy monachium. i teraz się zgadza ze stroną lufthansy.
i scenka rodzajowa:
agnieś
a poza tym to za ten plan zajęć byś się wstydziła

Rosie
?
tzn?

agnieś
był na stronie i to od conajmniej 8go października
a ty mi robisz histerię, żebym tam szła, bo nie ma planu zajęć

Rosie
na jakiej stronie?

agnieś
jakby to było średniowiecze
k*rwa, pisałam ci
a jak myślisz?
stronie polonistyki uj

Rosie
ja sie loguje tam gdzie sa akutalnosci
dla 1 roku

agnieś
rołzi, jesteś tak wyluzowana, że masakra

Rosie
i wybieranie przedmiotow tak jak normalnie to sie robi

agnieś
na stronie gdzie się nie trzeba logować
wybieranie przedmiotów jest dla STACJONARNYCH studiów

Rosie
jakbys chciala wiedziec to jestem niewyluzowana

agnieś
na zaocznych nic się nie wybiera
jest plan na cały rok

Rosie
nie wiedzialam o tym

Rosie
dlatego cie poprosilam
zebys sie dowiedziala

agnieś
wystarczyło wejśc na stronę swojego instytutu!!

Rosie
bo mialam opcje wybierz przedmiuoty
a nie moglam wybrać

agnieś
co dziś zrobiłam w poszukiwaniu numeru telefonu
i przypadkiem znalazłam informacje dla studentów
a pewnie opcja wybierz przedmioty jest, bo mają jeden system dla wszystkich studentów, usos czy coś

Rosie
ok

agnieś
widziałaś już ten harmonogram?

Rosie
teraz tez szukam

agnieś
wysłałam ci linka rano

Rosie
wlasnie probuje wejsc

agnieś
http://www.polonistyka.uj...t_1rok_1sem.pdf
18:35:32
klinknij

Rosie
dzieki
ale mnie zestresowalas tym lotem mloda

agnieś
jesteś w 1 grupie

Rosie
od kilku tygodni codziennie ogladam ten bilet

agnieś
nie denerwuj mnie nawet

Rosie
i codziennie komus powtarzam

agnieś
ja jestem zestresowana od rana

Rosie
kiedy wylatuje
zeby wszyscy wiedzieli

agnieś
bo oglądasz i nie wysłałaś mi konkretów
i umówiłam sie na czwartek, a teraz to muszę odwolać

Rosie
przepraszam

agnieś
no nic
najwyżej cię zabiję jak wrócisz
a teraz muszę iść spać

agnieś
czyli, czw, 15-10, godz. 16.25
lotnisko
zobacz, jak masz fajnie zajęcia wokól imprezy, lepiej chyba nie kłaDź się spać, bo masz na 8.30
w niedzielę
ale miałaś pomysł z tym studiowaniem w weekendy
ten dialog dedykuję tym, którym się wydaje, że jak dziecko zaczyna trafiać kupą w kibel i idzie do przedszkola, to jest koniec problemów. i nie, to nie jest kwestia inteligencji rodziców, nasi rodzice są inteligentni. rosie też nie jest głupia, tylko jakaś taka... po prostu nigdy nie wiesz.
May - 14 Października 2009, 20:51
Wiesz corpse bride, mam niejasne wrazenie, ze jakbym moja najmlodsza siostre gdzies daleko wyslala to tez by sie tak moglo dziac. A moja Mame - na pewno
Obie sa osobami inteligentnymi, nie da sie ukryc, tylko tak troche zakrecone...
corpse bride - 15 Października 2009, 10:48
myślę, że ona robi to wszystko poniekąd celowo. może nie świadomie, ale jednak. bo fajnie jest być opiekowanym. albo bo ludzie lubią tych, którymi się opiekują. jest środkowym dzieckiem, więc ma w życiu przesrane i próbuje na siebie zwrócić uwagę jak może. no cóż. btw, mam nadzieję, że trafiła do tego samolotu, co trzeba i nie pojadę na lotnisko na darmo
miałam dziś taki dziwny sen, że masakra. trwał chba całą noc i był bardzo przygodowy, obudziłam się trzeźwa i zmęczona, jakby to wszystko się działo naprawdę.
było tam krakowskie spotkanie forumowe, długi stół z ławami pełen ludzi. ale z krk była tylko martva i hardgirl, wyjątkowo łądnie wyglądająca w dłuższych niż ma pofalowanych włosach i falbaniastej spódnicy. do tego z makijażem. reszta ludzi była głównie z poznania i nikogo nie znałam.
było tam jakieś spanie w namiocie i jakaś podróż.
była droga na rozwód (miałam pisać 'ślub'). moich rodziców wyglądająca jak w kreskówce - każdy z nas (rodzice i dzieci) jechał czymś innym - samochodem, rowerem itd i te rzeczy się psuły, więc przesiadaliśmy się na inne i pędzieliśmy dalej wąskimi wsiowymi uliczkami jakiejs nieistniejącej miejscowości.
w końcu była część turystyczna. wycieczka z mamą i jej znajomymi do wioski w górach znanej z kolejek prowadzących na pastwiska położone na słonecznej stronie zbocza. i ta kolejka to był hadrkor. kabina na 6 osób, zamknięta i najpierw jechała pod góre bardzo bardzo powoli po wąziutkich torach, potem, na wąskim szczycie z przepaścią po obu stronach lekko przyspieszyła (goniąc krowę i pastuchę biegnące przed nami po torach), a potem zaczął się etap rollercoster. kolejka pędziła w dół, czasem po torach, czasem na jakichś zawiasach z boku, czasem wisząc podczepiona u góry, w końcu weszła pod ziemię (przezroczystą) i kiedy zobaczyłam wałbrzych wyskoczyłam. zobaczyłam jakieś znane mi (we śnie) miejsce w wałbrzychu, o którym kiedyś wspomniał przewodnik, że w tym miejscu pod ziemią przebiega ta kolejka, co nią babcie jadą na pastwisko, haha.
no i w wałbrzychu jeszcze się coś działo, ale w porównaniu z jazdą kolejką to była nuda.
śnieg nadal pada. za oknem na trawie jest zupełnie biało. obawiam się jednak, że ta rzecz jest mokra i ohydna, a dziś to już muszę wyjść (o ile nie jestem znów zamknięta, ha ha ha). tak, dziś odbieram potwora z lotniska. fajnie, będą prezenty. rano otrzeźwiła mnie dodatkowo myśl, że zapomniałam jej powiedzieć, jakie perfumy chcę no trudno, będzie rok bez nowych perfum.
wczoraj zrobiłam ciasto na 1 jajku (zwykle daję 4-5) i bez masła (dałam olej). dodałam też mąki ziemniaczanej i mleka (bo akurat miałam). wygląda i pachnie jak ciasto, ale nie polecam.
aha, na weekend jadę do wrocławia
zdjęcia kotexów
Anonymous - 15 Października 2009, 12:00
Fajne kotexy
Godzilla - 15 Października 2009, 14:56
Mrrrau!
Martva - 15 Października 2009, 15:02
corpse bride, straszne masz sny. Ale koty zajefajne.
corpse bride - 16 Października 2009, 11:12
dziś mały kotex nie siedzi mi na kolanach, bo miał całonocny wypas - mógł spać na cioci rołzi zresztą rołzi śpi tak mocno od sekundy, kiedy jej głowa dotknęła poduszki,że koty mogły z niej zrobić prawdziwe kocie igrzysko, he he.
r. przywiozła prezenty. wprawdzie nie mam nowych psów rakiet ani perfum, ale mam masę rzeczy na halloween, 10 par majtek a vs i dużo innych rzeczy. m. dostał swoje ulubione piwo i sosy bbq. i trójwymiarowy obraz, ha ha.
a ja dałam ciałka, bo nie zarezerwowałam nieczego w tym wrocławiu jeszcze, muszę się za to wziąć zaraz.
a potem pójdę z r. do rodziców m. i do kłębuszka i dystrybuować biżuterię. pogoda dzisiaj jakby lepsza. byłam podlać daturę i żyję. tylko znowu ledwo widzę cokolwiek na monitorze, bo słońce daje mi po oczach - tak źle i tak źle.
martva, co cię w tym śnie najbardziej przestraszyło? to spotkanie?
hardgirl123 - 17 Października 2009, 10:50
świat się kończy, zaczynam straszyć ludiz w snach i to piękniejsza niż zwykle
May - 17 Października 2009, 20:45
corpse bride, kotexy super!
corpse bride - 18 Października 2009, 23:27
wróciliśmy właśnie z breslau. było miło, ale w domu też miło: kotexy są, siostra pojechała do mamy, ciepło, spokój. tak.
Virgo C. - 19 Października 2009, 10:18
Koteksy faktycznie rewelacyjne, przeżyły jakoś rozłąke z właścicielami?
corpse bride - 22 Października 2009, 11:56
koteksy były same pół dnia, siostra z nimi została.
teraz sobie siedzę znowu z mruczącym kotem na kolanach i popijam herbatę 'car mikołaj', którą znalazłam podczas porządków w kuchni. jest niezła, chociaż powinna być już całkiem zwietrzała. musiala być strasznie mocna.
mój wczorajszy dzień był pełen przygód. obudziłam się dość późno i poszłam od razu na zakupy. kupiłam mięsko na obiad na tomexie (moja pani od mięsa mówi o nim z taką czułością...), stwierdziłam, że nie mają dynii. poszłam do komunistycznego sklepu z chemią i agd, gdzie pachnie jak w dzieciństwie i można kupić takie cuda, jak plastikowe wieszaczki samoprzylepne, szczotka ryżowa, krem 'pani walewska', wodę brzozową, plastikowe wyposażenie łazienek, sitko do krojenia jajek, rurkę fermentacyjną - po prostu 1001 drobiazgów. tak się zresztą tego typu sklepy nazywały w jaśle. byłam tam kupić korek do butli z winem, bo ostatnio kupiłam za mały. pokazałam pani ten za mały, a pani go od razu wzięła jako zwrot. bez paragonu ani marudzenia. dopłaciłam grosze i wyszłam szczęśliwa, bo mnie takie rzeczy cieszą
odbyłam rozmowę ze staruszkami, świadkiniami jehowy. ci ludzie są zawsze urzekająco mili. powiedziały, że był ostatnio jakiś kataklizm na filipinach - nie wiem, czy chodzi o coś z ostatniego tygodnia, czy ostatnich lat. anyway, wzięłam od nich kolorowe gazetki, bo siostra wyniosła z kibla wszystkie czytadła oprócz cd action. (uważajcie pozwalając siostrom zamieszkać u siebie!!!). z zarekomendowanego przez panie artykułu dowiedziałam się, że antykoncepcja nie jest wg tego wyznania zła. podoba mi się ich logika. a może to tylko chwyt marketingowy?
odwiedziłam biedronkę, gdzie kupiłam kilka z tych pysznych i tanich rzeczy, których nie ma gdzie indziej. szkoda tylko, że musiałam płacić gotówką i na plac bieńczycki zostalo mi tylko 2 zł.
zwiedziłam kościół w kształcie grzyba (http://x.garnek.pl/ga723/00a0186075e9cda4357774a3/nowa_huta_bienczyce.jpg) od środka. nie podobał mi się. z zewnątrz też nie bardzo, ale musze przyznać, że jest ciekawy. podoba mi się za to ten na osiedlu szklane domy.
na placu bieńczyckim były dynie. i kwiaty. chyba bardziej lubię ten malutki placyk od tomexu. ale kupiłam tylko brokuła, bo na to było mnie stać.
wracałam do domu inną drogą, trochę niepocieszona, bo nie znalazłam ważnej rzeczy, po którą poszłam - barwnika do tkanin. ale trochę nie umialam się tym martwić, bo dzień taki piękny. przed kinem sfinks znalazłam sklep z agd o równie komunistyczym zapachu, co poprzedni. ten był mniejszy i mniej samoobsługowy. ale mam wrażenie, że było w nim więcej rzeczy, również dziwnych. i były barwniki!!! (powiedziałam panu, że to super, a on na to: no nie wiem ). radość. żeby zapłacić kartą kupiłam jeszcze dywanik pod kuwetę, który się pod kuwetę nie zmieścił.
a, kupiłam jeszcze w sklepie fryzjerskim niebieski spray do włosów, bo kiedy przyszedł kurier z lukrem plastycznym miałam niebieskie pasemka
lubię nową hutę za te wszystkie cuda, jak sklepy komunistyczne i kościoły-grzyby. ale głównie za to, że nie jest to osiedle-sypialnia, ale że żyje, że ludzie tu mieszkają, pracują, robią zakupy. no i za to, że jest taka ładna, zielona. teraz lekko żółtawa. uwielbiam tę ulicę od sfinksa do urzędu miasta, jest pięknie obsadzona drzewami.
w domu zabrałam się do rzeczy. znaczy, do tysiąca rzeczy. no, może mniej. ale mój system pracy jest taki, że hm, powiedzmy, że naprawiam kran. idę z kuchni do pokoju po jakieś narzędzie i w pokoju zaczynam robić coś innego. po czym idę do łazienki umyć ręce, wstawiam pranie i idę do kuchni się napić, a tam okazuje się, że naprawiam kran. jest to trochę męczące, ale nie umiem inaczej. plus jest taki, że wszystko kończę w tym samym momencie i nagle jest zrobione dużo.
no więc wczoraj sprzątałam w kuchni (na poziomie nowego porządku w szafkach, wsypywania rzeczy do słoiczków, przytwierdzania narzędzi do ścian itd.). wyciągnęłam jedną szufladę, żeby ją pozbijać i okazało się, że pod nią jest dziura (bo to była dolna szuflada) i coś z tej dziury wystaje. wsadziłam łapę w czeluść. wyciągnęłam kilka gumowych rękawic, ekologiczną torbę w kolorze pomarańczowym, kuchnię polską z 1982r. (moja rówiesnica), tasak w kształcie gołębia - upiorny!, trochę śmieci i coś, co nie wiem. ucieszyłam się niezmiernie, bo taką kuchnię polską chciałam, bo tą, co mam muszę oddać ojcu. no i ten tasak - wyczyściłam go i powiesiłam w przedpokoju.
zrobiłam z brokuła brokuła w oliwie czosnkowej. wyszedl pyszny.
zrobiłam też paluchy na imprezę: http://www.tipy.pl/artyku...-halloween.html żeby wyszły takie, jak na rysunku trzeba dać dużo więcej mąki. wg podanych proporcji całkiem mi się rozpłaszczyły.
uruchomiłam też moją lodówkę z łodzi podwodnej. znaczy, teraz to nie jest lodówka, ale raczej barek, który świeci i bulgocze, ale kiedyś była. to było wyzwanie!
dziś będę pracować nad kostiumami. szycie, farbowanie, strzępienie...
Martva - 22 Października 2009, 13:38
Boskie paluchy!
hardgirl123 - 22 Października 2009, 18:16
cudowny miałaś dzień corpse :>
corpse bride - 23 Października 2009, 01:21
skończyłam szyć sukienkę! zanim ją upapram na niebiesko zrobię sobie zdjęcia, żeby na n-k ludzie mi pisali 'gratulacje, nic się nie zmieniłaś'
Ziuta - 23 Października 2009, 17:15
corpse bride napisał/a | zwiedziłam kościół w kształcie grzyba |
Arka to jest niesamowity kościół. Kamień więgielny przywieziony z grobu św. Piotra, w tabernakumum wprawiono kamień przywieziony z Księżyca(!), figurka Matki Boskiej odlana z pocisków z Monte Cassino, olbrzymia figura Chrystusa i piety – wieki nie byłem w dolnym kościele, ale pieta oświęcimska jest tam na sto procent.
Mogę się założyć, że to nie jest nawet połowa ciekawych rzeczy w Arce.
merula - 23 Października 2009, 19:35
a ja tyle razy obok niego przechodziłam i ani razu w środku nie byłam...
corpse bride - 24 Października 2009, 13:49
cuda cudami a estetyka estetyką.
swoją drogą te pociski to trochę niesmaczne i niepacyfistyczne. połowa z nich pewnie pozbawiła życia jakiegoś biedaka, a teraz ludzie się do nich modlą
Fidel-F2 - 24 Października 2009, 22:33
krzyż zabił Jezusa a też się do niego modlą
corpse bride - 25 Października 2009, 14:11
nie do końca zabił, na tym polega cały trik.
no i po corpse balu. w przedpokoju pozostał po nim nagrobek, na stole w kuchni trochę palców i oczu, obok resztek tortu świński nos. znicze na balkonie jeszcze płoną. ach, cóż to był za bal!
jeszcze nie widziałam zdjęć, ale pewnie się podzielę niedługo. btw, korzyustał ktoś z was z możliwości dodawania w picasie zdjęć do albumu innego użytkownika? chciałabym zebrać wszystkie zdjęcia z imprezy razem.
Martva - 25 Października 2009, 14:13
corpse bride napisał/a | w przedpokoju pozostał po nim nagrobek, |
Co z nim zrobisz?
ihan - 25 Października 2009, 14:14
Właśnie, jak się udały krwawe paluchy? I jak wyglądały oczy z tęczówkami-lentilkami? Fotki jakieś by były pożądane.
corpse bride - 25 Października 2009, 14:17
pewnie są jakieś fotki. paluchy zrobiłam niekrwawe, można było sobie je maczać. ci, którzy się przemogli i spróbowali mówili, że dobre i że paznokcie pysznie chrupią
oczy od martvej oprócz tego, że wyglądają ocznie, to jeszcze są pyszne. paluchy serowe trędowatych takoż.
moja siostra zrobiła kilka ócz z rzodkiewek i oliwek, wyszły tak sobie, ale zostały szybko zjedzone.
fajnie wyglądała też ręka z lodu pływająca w ponczu (czerwona).
a z nagrobkiem jak z choinką, trochę postoi, potem się go rozbierze. zostało też drzewo, poroże, plecak z wyposażeniem i parę innych rzeczy.
ihan - 25 Października 2009, 14:19
corpse bride napisał/a | fajnie wyglądała też ręka z lodu pływająca w ponczu (czerwona). |
Przeczytałam: pływająca w moczu.
Z czego robiłaś chrupiące paznokcie?
|
|
|