Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
hardgirl123 - 5 Października 2009, 17:10
corpse jak idzie szukanie pracy??
corpse bride - 5 Października 2009, 22:32
właśnie, apropos tego - napisała do mnie dziewczyna od ostatniej oferty pracy: cześć, co słychać, czy dalej jesteś zainteresowana, bo podobno dostałaś test a jeszcze go nie wypełniłaś' (wypełniłam go od razu, termin był do czwartku). no i co się z tym testem stało? przecież doszłam do ostatniej strony, gdzie dziękowali za wypełnienie i już nic więcej nie można było kliknąć, wysłać ani zapisać.
poszłam malować i to jest trochę dobre, a trochę złe. dobre, bo ktoś to musi pomalować, a okazuje się, że nikt poza mną nie umie przykleić równo taśmy (serio). złe, bo t. ma depresję większą niż ja i jak wpadłam w to epicentrum, to mnie lekko ścięło. ale potem było lepiej.
złe także dlatego, że obok jest sklep z piwami (maria, ul. kobierzyńska, więcej inf. tu: http://www.browar.biz/for...d.php?t=54922). zawsze wracam od t. z plecakiem piwa... tym razem czarne miodowe i na próbę wiśnia w piwie.
hardgirl123 - 6 Października 2009, 18:59
corpse ale mi smaka na piwa zrobiłaś :>
chyba sobie jutro po pracy skoczę jakieś smakowite kupić.
corpse bride - 6 Października 2009, 23:49
dzięki, że mi przypomniałaś, że mam je w lodówce zaraz sobie zapodam
a poza tym, to chyba czas na zmiany. nie osiągnę spokoju ani nawet namiastki spełnienia dopóki nie skończę tych szemaranych drugich studiów. a tego nie zrobię bez pracy magisterskiej.
dziś przyszła koleżanka i zapytała, co robię całymi dniami, skoro ani nie piszę pracy, ani nie zrobiłam jej kolczyków. sama jestem ciekawa. koleżanka posprzątała mi biurko (z wielkiej plątaniny wszystkiego zostały tylko te rzeczy, nad którymi teraz pracuję i które są zamówione) i powiedziała, że na urodziny nie chce mi dać książki o synagogach, tylko coś, co nie będzie mnie odrywać od pisania pracy. no i myślę, że to dobry początek. i ograniczenie siedzenia na forum i facebuku do jednej sesji dziennie. i ograniczenie pomagania t. w malowaniu i tak dalej. i chyba muszę zacząć się żywić w fastfudach, bo z próbki audytu mojego czasu przeprowadzonego przez g. (ta koleżanka) wynika, że spędzam godziny na gotowaniu. tak, jestem slow. nawet proste rzeczy robię długo, bo tak lubię. no ale trudno.
a z innych rzeczy, to nie wiem, czy pisałam już, że m. jest wspaniały i kochany i nawet moje wizje świetlanej przyszłości snute w dzieciństwie nie zakładały takiego kogoś. i nie piszę tego dlatego, że on czasem poczytuje tego bloga , ale dlatego, że bez tej informacji moje wynurzenia i wasz obraz mojego życia na ich podstawie budowany są niepełne. o!
edit:
wiśnia w piwie jest cool
Fidel-F2 - 6 Października 2009, 23:56
corpse bride napisał/a | czy pisałam już, że m. jest wspaniały i kochany i nawet moje wizje świetlanej przyszłości snute w dzieciństwie nie zakładały takiego kogoś | poczekaj pół roku
corpse bride - 6 Października 2009, 23:57
czemu pół roku? czy 2,5 roku to jakaś magiczna granica?
Fidel-F2 - 6 Października 2009, 23:58
zmęczony jestem, bzdurę walnąłem, sorry
corpse bride - 8 Października 2009, 11:27
ah. mam dziś rozmowę kwal. telefoniczną - godzina gadania o sukcesach i porażkach. muszę się przygotować o niej, problem jest taki, że w mojej nudnej i prostackiej pracy nie miałam ani specjalnych sukcesów ani porażek. nie było też konfliktów grupowych, o których rozwiązaniu można opowiadać (poza tym, że ktoś znowu nie umył naczyń). może coś pozmyślam? mmm, unlike me.
druga rzecz, to chyba w pt wyjade na weekend do mamy, bo mają właśnie w pt rozprawe rozwodową i boję się, że matka może freakować. ma do tego bardzo emocjonalny stosunek. ale jeszcze bardziej boję się, że pojadę i znowu ja będę na nią krzyczeć, a ona będzi płakać, bo nie będą do niej trafiać moje racjonalne argumenty. nie jestem osobą, która kogoś przytula i mówi 'oj, jaki/jaka jesteś biedny' bo po pierwsze unikam kontaktu fizycznego, a po drugie rzadko kiedy uważam, żeby faktycznie użalanie się było jakimś wyjściem z sytuacji. w tym przypadku akurat ten rozwód jest najlepszą rzeczą, jaka matkę mogła spotkać. ona natomiast płacze nad rozlanymi 25 latami małżeństwa i poświęceń. i tak to jest się poświęcać. o żenieniu się z niewłaściwą osobą i liczeniu na cudownie odmieniającą moc miłości już nie mówię. nie wiem, czemu ludzie nie rozumieją, że ludzie się nie zmieniają. nie tak. a potem są takie historie. no więc wish me luck everyone, żebym trzymała język za zębami.
aha, matka jest w związku z rozwodem silnie zantagonizowana z ojcem, co nie jest ani dziwne ani bardzo złe. ale to, że chciałaby, żeby wszyscy byli 'po jej stronie' już jest. oczywiście, jeśli chodzi o ich rozwód jestem cała po stronie matki, podobnie jak i sprawiedliwość i zrobię co się da, żeby doszło do orzeczenia winy. natomiast moje stosunki z ojcem są teraz bardzo dobre. oczywiście w odniesieniu do całej naszej pokopanej relacji. no i matka ma mi to jakoś za złe. ma zjawisko wrogich mediów, cokolwiek się powie o ojcu neutralnie ona traktuje jako 'branie jego strony'. tu akurat, w kontaktach z dziećmi, nie ma żadnych stron. najpierw wybiera nam kogoś na ojca, a potem chce, żebyśmy go nie lubili
ogólnie, nie polecam nikomu rozwodu rodziców.
małego kotka nazwałam petronelka. już nawet przybiega, jak ją tak wołam. śpi mi teraz na kolanie i mruczy. jej rodzicami chrzestnymi będą znajomi, którzy pzekonali m., że 2 koty w domu to jak 0,7 kota, a jej ceremonia przejścia odbędzie się na corpse balu. ilianna, dzięki za imię choć nie wiem, czy je popierasz
aha, w dzisiejszym odcinku polecam (ludziom z huty) karnet do kina sfinks:
http://www.kinosfinks.pl/
Martva - 8 Października 2009, 11:36
co za wiekopomna chwila...
corpse bride napisał/a | bo nie będą do niej trafiać moje racjonalne argumenty |
No czasem bywa że emocje biorą górę nad rozumem. Sama tak często mam, więc rozumiem. Rzeczywiście spróbuj trzymać język za zębami i po prostu być i słuchać.
Fidel-F2 - 8 Października 2009, 11:37
Martva, bo to pierwszy raz?
illianna - 8 Października 2009, 11:41
corpse bride, imię popieram, czemu nie, moja kotka to Nefretete, a wołana Mićka jest, tak to bywa z długimi imionami, Petronelka też długie ale łatwiej się wymawia, takie swojskie
mamę przytul i tyle, to nie użalania tylko pierwotny atawizm, nawet zwierzaki lubią być głaskane, a co dopiero ludzie, nawet jak niczego to nie zmiani to i tak humor jej się poprawi automatycznie, zobaczysz sama
Fidel-F2 - 8 Października 2009, 11:44
illianna napisał/a | moja kotka to Nefretete | moja suka tak ma w metryce, dla przyjaciół Nefri
illianna - 8 Października 2009, 11:46
Fidel-F2, o mamy coś wspólnego, pociąg do dziwnych imion
Fidel-F2 - 8 Października 2009, 11:52
jakaś baza znaczy jest
corpse bride - 8 Października 2009, 11:53
zapomniałam dodać, że m. powiedział, że będzie do niej mówić mrunia. ja czasem zdrabniam do petunia.
hardgirl123 - 8 Października 2009, 14:18
nie lubie przytulać mamy :> tak a pro po :>
corpse bride - 9 Października 2009, 10:54
jestem wkur... (jak to słowo dalej szło?). nie jestem u mamy, gdyż mam dziś o 16 rozmowę w tym ams-ie, ale to ok.
mama dzwoniła, że jest już po rozprawie, będą kolejne, bo trzeba orzec winę. i wydawało mi się, że to pikuś, rzecz jest oczywista, ojciec całe życie nie nadawał się na niczyjego męża, a w końcu znalazł sobie dziewczynę, więc jego wina jest ewidentna. no ale okazuje się, że ludzie, którzy widzieli ich razem (ojca z dziewczyną) nie chcą zeznawać. np. siostra koleżanki mamy. mama zawsze była z nimi w dobrych relacjach, opmagała im, np. gotowałać na wesele tej siostry, bo zdecydowali się na ślub i wesele choć ich nawet nie było stać na catering. więc mama jako ich przyajciółka pomagała im za free. a teraz ta sucz mówi, że sorry, ale nie chce zeznawać, ani ona ani jej mąż. i tak jeszcze ktoś inny. ale ci inni to nie znajomi, tylko np. kobieta ze sklepu przed ktorym ojciec umawiał się z tą dziewczyną. no to powiedzmy, że może mieć gdzieś. ale żeby znajomy? zadzwonię do tej kobiety i nie ręczę za siebie. co za jędza... co za idiotka przede wszystkim. czy ona nie rozumie, o jaką chodzi stawkę?
poza tym mama mówi, że to wszystko nie jest takie proste i że trzeba udowodnić, że on miał dziewczynę zanim mama się wyprowadziła. że niby jak się wyprowadziła, to już spoko, mógł. w sensie, że wtedy by to przemawiało za jej winą. co to za pomysł. chyba skoczę po fajki.
Godzilla - 9 Października 2009, 12:15
Ludzie wychodzą z założenia, że lepiej sądu od środka nie oglądać, bo konsekwencje będą bolesne.
Słyszałam o sytuacji, gdy kobieta wyszła za alkoholika, a o nałogu męża dowiedziała się już po ślubie, bo rodzina ukrywała. Była dwójka dzieci, potem rozwód, potem związała się z całkiem przyzwoitym facetem, ale ślub był cywilny, nie kościelny. Miała możliwość, aby stwierdzić nieważność pierwszego ślubu kościelnego, bo alkoholik jest jak chory psychicznie, nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Co więcej, przecież ona nie wiedziała kim facet jest. No i zabrakło świadków, nikt nie chciał zeznawać. Nie mam pojęcia, czy po latach udało jej się to wywalczyć.
ihan - 10 Października 2009, 11:17
W zasadzie się nie dziwię, że ludzie nie chcą zeznawać. Zwsze może się okazać, że sprytny adwokat jednej ze stron narobi im kłopotów.
Natomiast idiotyzmem jest, że sąd może odmówić rozwodu, idiotyzmem jest, że wymagane jest orzeczenie winy i idiotyzmem jest spotykane często na siłę zmuszanie ludzi do porozumienia. Sorki, osoby dorosłe wiedzą, że nie chcą być razem, a jeśli nie wiedzą i są nieodpowiedzialne za swoje czyny to nie są dorosłe ergo nie mogą i tak być w związku.
Agi - 10 Października 2009, 11:31
ihan, orzeczenie winy nie jest konieczne, co do podziału majątku i ewentualnych alimentów też można się dogadać, pod warunkiem, że w ogóle można się dogadać.
Fidel-F2 - 10 Października 2009, 11:35
szwagier właśnie się rozwodzi, majątek podzielili sami, opiekę i kontakty z dzieckiem określili sami, idą do sądu po rozwód bez orzekania winy
ihan - 10 Października 2009, 11:37
Agi: teoretycznie tak. W praktyce słyszałam różne historie. Zarówno o sympatycznych rozwodach, gdzie potem wszyscy idą na wspólny lunch i latami utrzymują miłe kontakty jak i o wprost przeciwnych. Oraz o takich, gdzie główną rolę pełnił sędzia i zaczynały się wielkie kłopoty tak z upartym orzekaniem winy jak i zmuszaniem ludzi do rezygnacji z rozwodu. Naprawdę podziwiam odwagę ludzi biorących ślub.
Ziuta - 10 Października 2009, 11:40
E tam ślub. Spróbuj ściąć świerka przed domem. I naprawdę podziwiaj odwagę ludzi mających dom.
ihan - 10 Października 2009, 11:44
W zasadzie masz rację, jak pomyślę o konieczności odśnieżania chodnika przed domem zimą, to dopiero jest skandal. Jeśli tak, to powinno się zakładać szlabany i pobierać opłaty od przechodniów, bo zmuszanie kogoś do utrzymania porządku na czyms co nie jest jego, to jakieś komunistyczne naleciałości chyba.
corpse bride - 10 Października 2009, 11:54
moim zdaniem, jeśli ludzie rozchodzą się 'w pokoju' nie potrzebują orzekania winy. natomiast jeśli jedna ze stron jest faktycznie pokrzywdzona i celem rozwodu jest zerwanie stosunków na zawsze - orzec trzeba. dowiedziałam się, że po rozwodzie bez orzekania dgyby jedna ze stron zachorowała i nie mogła sobie radzić sama druga pomimo rozwodu nadal ma prawny obowiązek opiekować się nią. prowadzi to często do dramatycznych sytuacji, kiedy np. kobieta zgadza się na szybki (bez orzekania) rozwód z mężem alkoholikiem albo mężem, który ją maltretuje, a potem ten chory lub bez środków do życia ląduje u niej. ludzie nie znają prawa i nie wiedzą na co się piszą biorąc małżeństwo. i przypuszczam, że nie wie tego również ta kobieta, która nie chce zeznawać, że widziała mojego ojca z jego nową dziewczyną. kij jej w oko. znaczy, kobiecie, a nie dziewczynie.
nie pojechałam do mamy, bo miałam nawrót zapalenia pęcherza. niebieskie tabletki nie pomogły, więc wzięłam żółte, a potem antybiotyk i siedzę w domu i się grzeję.
byliśmy wczoraj na rozmowie, ja i mój zapalony pęcherz. po drodze baliśmy się, czy damy radę. jednak dzięki temu, że przez pierwsze pół dnia koncentrowałam się na tym, czy zdążę zrobić ostatni z pięciu zamówionych przez a., jakże pechowy, komplet z kryształków swaro, a po drodze pęcherz koncentrował się na moich ośrodkach bólu, przybywając na rozmowę byliśmy totalnie wyluzowani. i jakoś tam poszło. mają dwa otware stanowiska, jedno, które wolę i drugie, które wolę mniej, tego pierwszego sztuk pięć, druiego - jedną. mają dać znać next week.
chyba jeszcze zapomniałam się z czegoś wynurzyć... przejdę tymczasem do ostatnio czytanych, żeby polecić książkę roku, 'wszystko jest iluminacją'.
Anonymous - 10 Października 2009, 13:54
ihan napisał/a | Natomiast idiotyzmem jest, że sąd może odmówić rozwodu, idiotyzmem jest, że wymagane jest orzeczenie winy i idiotyzmem jest spotykane często na siłę zmuszanie ludzi do porozumienia. Sorki, osoby dorosłe wiedzą, że nie chcą być razem, a jeśli nie wiedzą i są nieodpowiedzialne za swoje czyny to nie są dorosłe ergo nie mogą i tak być w związku. |
Nie ma już czegoś takiego, jak rozprawa pojednawcza. do odmowy rozwodu mają swoje uzasadnienie. Przesłanki do odmowy rozwodu mają swoje uzasadnienie. Do ślubu w końcu też nikt nie zmusza, jak ktoś nie chce zobowiązań, to niech ślubu nie bierze. Orzekanie o winie, jak ktoś już napisał, nie jest konieczne. W moim przypadku rozprawa odbyła się niecałe dwa miesiące po złożeniu pozwu, trwała może pół godziny i od razu był wyrok. I tak zazwyczaj wygląda rozwód za obopólną zgodą i bez orzekania o winie.
corpse bride - 11 Października 2009, 15:08
te przesłanki to ja ich trochę nie rozumię. że niby lepiej jest dla dziecka, żeby mieszkało z rodziacmi, którym sąd odmówił rozwodu, a przynajmniej jedno z nich uznaje ich wziązek za skończony i chce się rozwieść? toż potem wspaniałą, skomplikowaną psychikę ma takie dziecko. a jakie wzory wynosi z domu. (chyba, że źle zrozumiałam).
mój mały kotek położył się koło dużego i zaczął mu obmacywać brzuch pyskiem w poszukiwaniu cycuchów mówiłam, że duży jest tak matczyny, że sam pada tego ofiarą.
postanowiliśmy zrobić małemu jakiś rytuał przejścia ('chrzest'). koci chrzest odbędzie się na naszej imprezie. matkami chrzestnymi będzie dziewczyna, która przeknała m. do drugiego kota oraz moja siostra, która bedzie się opiekować kotami w razie czego. ceremonię poprowadzi clown.
wczoraj uszyłam sobie suknię ślubną. teraz muszę ją trochę poharatać, usmarować na niebiesko i będę mieć kostium ale na razie wygląda jak sukna ślubna. mały kot najbardziej lubi welon. jeździ na nim lub poluje nań.
a teraz spadam do g. pożyczyć szpadel, będziemy kopać ogódek pod blokiem. a raczej zdejmować darń. prognoza pogody mówi, że lepiej już nie będzie, a na środę/czwartek zapowiadają śnieg. fuj. datura mi nadal kwitnie na balkonie, a kiwano dojrzewają
Martva - 11 Października 2009, 18:15
corpse bride napisał/a | ceremonię poprowadzi clown |
Ej, nie. Ja się boję clownów.
corpse bride napisał/a | będziemy kopać ogódek pod blokiem. a raczej zdejmować darń. |
Cebulki jakieś czyżby?
corpse bride napisał/a | a kiwano dojrzewają |
I to jeszcze pewnie pierwsze? Miałam podobnie z kobeą, tylko z kwiatkami, zawsze jesienią miała kilka kwiatków, potem obsypywała się masą pąków, a potem przychodził mróz i szlag ją trafiał. Przestawiłam się na wilca.
Anonymous - 11 Października 2009, 20:14
corpse bride napisał/a | te przesłanki to ja ich trochę nie rozumię. że niby lepiej jest dla dziecka, żeby mieszkało z rodziacmi, którym sąd odmówił rozwodu, a przynajmniej jedno z nich uznaje ich wziązek za skończony i chce się rozwieść? toż potem wspaniałą, skomplikowaną psychikę ma takie dziecko. a jakie wzory wynosi z domu. (chyba, że źle zrozumiałam). |
Chyba w zalinkowanym tekście coś było o tym. Nie chodzi o zmuszanie do bycia razem, więc bardzo rzadko sąd odmawia rozwodu. Ale z drugiej strony w sytuacji np. płomiennego acz krótkotrwałego romansu jednej ze stron, której chwilowo odwaliło, stwarza się szansę na ochłonięcie. Tak mi się wydaje, że to nie jest do końca głupie, chociaż dyskusyjne.
corpse bride - 12 Października 2009, 12:31
martva, clown tez się boi swojego przebrania.
a cebulki tylko na balkonie, ogródek pod blokiem dopiero zakładamy i trzeba było przekopać trawnik w tym miejscu przed zimą. zrobiłam w kształcie a la miró.
apropos kiwano, to ta roślina jest niesamowita. zobaczyłam, jak to wygląda u koleżanki w ogródku. jedna roślinka rozrosła się tak, że szczelnie pokryła dobrych kilka metrów kwadratowych.
miria, właśnie do tego tekstu piłam. krótki romans - ok (chociaż nie wiem, czy bym mogła być z kimś, kto mnie zdradził, lub kogo zdradziłam, raczej nie), ale też nie do końca rozumiem. przypomniało mi się, że moi dziadkowie nie dostali rozwodu, tylko separację. nie wiem, dlaczego, nie mieszkali potem nigdy razem, a widywali się tylko na imprezach typu ślub czy pogrzeb.
zjadłam sobie właśnie rybną zupę miso. nic tak dobrze nie rozgrzewa w taki dzień. kotek śpi mi na kolanach (zawsze przychodzi rano, kiedy siadam do kompa). chyba wezmę sobie jeszcze miseczkę zupy i wrócę do łóżka, poczekam aż m. wróci od lekarza.
ciekawe, co z tą pracą, jaka będzie ich decyzja. zastanawiam się też, czy gdybym do mnie na rozmowę przyszła ja, to czy bym się zatrudniła.
|
|
|