Blogowanie na ekranie - Polowanie na Wąpierza
Ziuta - 3 Lutego 2012, 11:31
Dlatego chyba najlepiej liczyć na zdrowy rozsądek. I olać większość rad, może poza osobami, co do których wiesz, że też są rozsądne.
Na przykład zmieniające się wytyczne karmienia. Kiedyś lekarze mówili, że trzeba regularnie co ileś godzin, potem że wtedy, kiedy dziecko chce. Moja mama na szczęście olała to pierwsze.
Podobnie było z wycinaniem migdałków. W pewnym momencie to była rzecz niemal obowiązkowa, takie świeckie obrzezanie. Już miałem iść pod nóż, gdy ktoś przekręcił wajchę i lekarze stwierdzili, że się nie tnie. I dobrze, bobym lodów i tak nie dostał.
edit: Godzilla napisała coś podobnego jak ja. Ale mądrzej, bo ma doświadczenie
merula - 3 Lutego 2012, 11:45
co do pokarmu, polecam mieć w pamięci okłady z kapusty. na pewno się przydadzą.
Kasiek - 3 Lutego 2012, 11:49
Dokladnie. Rady wysłucham, po czym zrobię po swojemu A takie kokardkowane cudeńka po tym jak się małemu zrobi "ble" będę oddawać do prania mamusi Swoją drogą, dobrze, że będzie chłopak, to jednak może mniej kokardek uświadczy
Co do karmienia to ja nie mam jakiegoś parcia na to. Znaczy sama siebie przekonuję, że muszę, ale ma to w sobie "wewnętrzne fuj" dla mnie. Może będę jak koleżanka - karmić odciągniętym mlekiem? O ile będę je mieć w ogóle. A terror laktacyjny to już w ogóle przyprawia mnie o mdłości. Zmuszanie, nieważne, że to sprawia ból psychiczny (bo fizyczny można wytrzymać), najpierw inkubator, potem dojarka, a co.
Ziuta - ja też nie mam migdałków wyciętych, ale koleżanka z klasy miała i strasznie jej zazdrościłam tego termosu lodów. Nieważne, że potem trzeba się było dać pociąć i ze przecież w sumie mogłabym sobie kupić i zjeść takie całe opakowanie... Ale człowiek był głupi...
Fidel-F2 - 3 Lutego 2012, 11:50
Kasiek napisał/a | Co do karmienia to ja nie mam jakiegoś parcia na to. Znaczy sama siebie przekonuję, że muszę, ale ma to w sobie wewnętrzne fuj dla mnie. Może będę jak koleżanka - karmić odciągniętym mlekiem? O ile będę je mieć w ogóle. A terror laktacyjny to już w ogóle przyprawia mnie o mdłości. Zmuszanie, nieważne, że to sprawia ból psychiczny (bo fizyczny można wytrzymać), najpierw inkubator, potem dojarka, a co. | czemu nie lubisz swojego dziecka?
merula - 3 Lutego 2012, 12:04
Fidel, a co to ma do lubienia?
Lynx - 3 Lutego 2012, 13:03
Kasiek, sama zdecydujesz, ale to ma też zalety:
1- masz zawsze gotowe mleko pod ręką
2- czysta ekonomia- koszt to twoje wyżywienie ograniczone nieco o pewne produkty.
3- Twoje dziecko otrzymuje naturalne przeciwciała i jest, mimo wszystko, nieco odporniejsze na "świat"
4- wzrasta jego poczucie bezpieczeństwa, lepiej śpi i (podobno lepiej się rozwija) a ogólnie ponoć jest stabilniejsze emocjonalnie.
Ale, jak już wspomniałąm, decyzja należy do Ciebie.
merula - 3 Lutego 2012, 13:05
z tym lepiej śpi, to polemizowałabym. dzieci karmione piersią chcą jeść częściej, bo mleko jest szybciej trawione niż mieszanki.
Kasiek - 3 Lutego 2012, 13:06
Lynx napisał/a | Kasiek, sama zdecydujesz, ale to ma też zalety: |
No właśnie dlatego mam poczucie, ze muszę spróbować, choć stosowany obecnie w szpitalach terror laktacyjny mnie rozwala na łopatki. Bo za zmuszeniem nie idzie często nic więcej i to jest problem.
Już sobie kupiłam nawet książkę o żywieniu podczas karmienia. Ale coś mi się wydaje że małe będzie często na odciągniętym mleku, żebym mogła się najeść truskawek i czereśni raz a dobrze, na tydzień na przykład
Rafał - 3 Lutego 2012, 13:08
Lynx, dokładnie. Szczególnie te przeciwciała i budowa systemu odpornościowego malucha. Na dokładkę były jakieś poważne badania robione (nie mam czasu kopać się z linkami, ale nie powinno to być trudne do odkopania), z których wynikało, że z okazji karmienia spada znacząco poziom ryzyka zachorowania na raka piersi.
Godzilla - 3 Lutego 2012, 13:21
Małe jest najlepszym laktatorem na świecie. Żaden plastik tak nie ściąga mleka jak dziecko. A mleko będziesz miała, w pewnym momencie aż nadmiar. Jeśli nie pograsz z tym mądrze, stracisz je, ale dopiero potem.
illianna - 3 Lutego 2012, 13:35
Kasiek napisał/a | Co do karmienia to ja nie mam jakiegoś parcia na to. Znaczy sama siebie przekonuję, że muszę, ale ma to w sobie wewnętrzne fuj dla mnie. Może będę jak koleżanka - karmić odciągniętym mlekiem? O ile będę je mieć w ogóle. A terror laktacyjny to już w ogóle przyprawia mnie o mdłości. Zmuszanie, nieważne, że to sprawia ból psychiczny (bo fizyczny można wytrzymać), najpierw inkubator, potem dojarka, a co. | ja też tak myślałam, no może nie aż tak, bo obrzydliwe mi się nie wydawało, pamiętam, że wtedy Godzilla też mówiła, żebym się zastanowiła, więc z moich doświadczeń, po porodzie zmienia się nastawienie, przynajmniej u mnie się zmieniło, karmienie jest super wygodne, ekonomiczne, oszczędza czas i sen, jak przez dwa tygodnie musiałam przejść na mleko sztuczne byłam chora z niewyspania, to był koszmar, wtedy tez mały zachorował, jak wróciłam całkowicie do piersi (trochę to zajęło) nie chorował aż do ostatniego tygodnia od marca, czyli super, jeśli chodzi o dietę, to na początku panikowałam, ale dość szybko wprowadziłam róże rzeczy i w sumie jakoś to było, prawda jest taka że np. chłopcy i tak mają bardziej niedojrzały układ i co byś nie jadła mają kolki, a dziecku potrzeba rożnych składników, jedyny 100% zakaz dotyczy orzeszków arachidowych, mleko krowie niby też jest groźne ale ja się bardzo tym nie przejęłam, a mój pediatra twierdził, że wsypki się pojawiają ze względu na niedojrzałość skóry i to chyba prawda, bo były bez względu na dietę. Natomiast ważne żebyś pamiętała, ze po cesarce laktację trzeba wywołać, kup dobry laktator i herbatki laktacyjne, po trzech dniach będzie się samo lało Każda kobieta może karmić, to naprawdę jest fakt, nawet faceci laktują w odpowiednich okolicznościach, a mleko masz dopóki karmisz, w naszej rodzinie zdarzały się przypadki karmienia do drugiego roku życia, no bo co zrobić w latach 50 jak nie ma lekarstw, czasem to ratowało dziecku życie. Oczywiście jak się uprzesz to dasz mleko sztuczne, mam taką koleżankę, ma już trzecie w drodze, karmi piersią tak do 6 miesiąca, zmusza się ze względu na ekonomię czasu i pieniądza, nie lubi tego, nie przekonała się, bywa. A co do spania dzieci to tez różnie bywa, czasem dziecko na piersi woła co 6 godzin, czasem co dwie jak moje, czasem dziecko na butelce śpi całą noc, czasem ma całą noc kolkę, mój wprawdzie nigdy w nocy, ale miał okropne kolki na sztucznym mleku. Jak już kiedyś pisałam wyżej wszystko wyjdzie Ci w praktyce, ale spróbować karmić piersią warto. Ja karmiłam na oba sposoby i pierś jest lepsza.
Kasiek - 3 Lutego 2012, 13:37
Moja kolezanka karmiła tylko odciągniętym mlekiem. Jej córka w ogóle nie chciała jeść z cycka. Ile razy nie była przystawiana, nieważne. Nie chciała, za to butelkę wielbiła i kochała miłością wielką.
Zobaczymy jak będzie. Nie ma co decydować teraz, bo wszystko weryfikuje życie.
merula - 3 Lutego 2012, 13:40
tak, życie kocha nasze plany... zmieniać
Godzilla - 3 Lutego 2012, 13:41
Jak dziecko zasmakuje w butelce, trudno mu wrócić do piersi, bo ssanie piersi wymaga o wiele więcej wysiłku. Podobno dlatego, że angażuje znacznie więcej mięśni, niż ciągnięcie z butelki. Przy butelce cztery mięśnie, przy piersi coś koło dwudziestu, ale mogę się mylić. Jest dodatkowy efekt tego: dzieci karmione piersią mają w związku z tym lepszy start do mówienia i mniej wad wymowy. Moje są oba bardzo wygadane i nie wymagały logopedy, choć ja to nie sto procent przypadków oczywiście.
illianna - 3 Lutego 2012, 13:42
Kasiek, możliwe ze to błąd w przystawianiu do piersi, widziałam to w szpitalu, laska kompletnie sobie n radziła mimo pomocy pielęgniarek i nas, wtedy dziecko wybiera butlę bo mu łatwiej ssać,samo leci, ale większość kobiet po dwóch trzech dniach już karmi jak złoto, czasami wystarczy dziecku za bardzo nie przeszkadzać i samo się dostawi, w końcu jesteśmy ssakami, bez tego byśmy nie przetrwali jako gatunek. Mój miał taki pęd do ssania, ze próbował się wessać mężowi w tętnicę szyjną, do teraz mu zostało, jak jest bardzo głodny siłuje zjeść mi twarz
Godzilla - 3 Lutego 2012, 13:47
W moim przypadku za drugim razem tylko mądre pielęgniarki i lekarka uratowały to karmienie i bardzo pomogły, bo były duże a niespodziewane problemy. Jak się trafi na mądre położne, to wiele rzeczy da się zrobić. Nie zawsze jest gładko.
Butelka, jak dla mnie zdecydowanie nie! Babrać się z myciem, parzeniem, sterylizowaniem, martwić się, czy mleko dobrze podgrzane, za zimne, za gorące, może jeszcze to wszystko o trzeciej nad ranem. Apage! Wyłazić z ciepłego łóżka i słuchać jak małe wyje, bo to się nie podgrzeje w pięć sekund.
To oczywiście moje prywatne zdanie A ja się wtedy i tak nauczyłam, co to znaczy być śmiertelnie i powalająco niewyspanym. I jeszcze butelka do tego?
Kasiek - 3 Lutego 2012, 13:49
illianna napisał/a | Mój miał taki pęd do ssania, ze próbował się wessać mężowi w tętnicę szyjną, do teraz mu zostało, jak jest bardzo głodny siłuje zjeść mi twarz |
O rany, następna do podziału kosztów zalania laptopa herbatą
Julka też się próbowała mi w szyję wgryzać jak była mała
Dziewczyna próbowała pół roku (karmiła niemal rok swoim mlekiem, ale jednak z butelki). mała nie ma żadnych wad wymowy teraz (na szczęście), ale może i rzeczywiście ma to wpływ.
merula - 3 Lutego 2012, 13:51
z tą mową podobno, ale moje w takim razie to wyjątki. karmieni jakieś 18 miesięcy obaj, a jeden zaczął mówić pod cztery lata, a drugi od lat pod lekką opieką logopedyczną.
a co do ssania, to rzeczywiście niechęć lub nieumiejętność owego przez noworodki to najczęściej błędy dorosłych.
illianna - 3 Lutego 2012, 13:53
Kasiek napisał/a | O rany, następna do podziału kosztów zalania laptopa herbatą | no to teraz uważaj... mieliśmy jeszcze do niedawna w salonie kanapę z dużymi gułami, mały usiłował je ssać, nazywaliśmy je alternatywnymi brodawkami, ssał też kaczy gumowy dziób w kaczce przytulance, nie wspomnę już radości jaką przejawia na widok brodawek męża
Godzilla - 3 Lutego 2012, 13:53
No bez przesady, parę pokoleń się na butelce wychowało a mówi i w ogóle daje sobie radę.
Niezapomniane wrażenie to było, jak berbeć którymś razem wcelował nie całkiem tam gdzie trzeba - o ile pamiętam, próbował dossać się "w locie", w chwili, kiedy jeszcze go do karmienia nie brałam. Auuu! Tydzień miałam siniak. Taka siła!
Fidel-F2 - 3 Lutego 2012, 13:56
illianna napisał/a | Natomiast ważne żebyś pamiętała, ze po cesarce laktację trzeba wywołać, kup dobry laktator i herbatki laktacyjne, po trzech dniach będzie się samo lało | u mamy Mikołaja po cesarce nie było żadnych problemów z mlekiem
Kasiek napisał/a | Jej córka w ogóle nie chciała jeść z cycka. Ile razy nie była przystawiana, nieważne. Nie chciała, za to butelkę wielbiła i kochała miłością wielką. | nic nadzwyczajnego, wszystkie dzieci tak mają, żeby najeść się z cycka trzeba się napracować, ze smoczka leci samo więc wszystkie dzieci wolą butelkę i smoczek bo to dla nich wygodniejsze
Co do kolki. Mimo, że mama Mikołaja bardzo starała się unikać, różnych rzeczy to syn miał regularne wieczorne kolki do 4-5 miesiąca życia (tak od jednej do trzech godzin to trwało).
W nocy, na początku, Mikołaj ciumkał na okrągło co mniej więcej pół godziny, z jedną 2-3 godzinna przerwą.
Z ciekawostek, mój wujek był na cycku do piątego roku życia. Babcia opowiadała, że częste były sytuacje gdy pracowała w polu, on podbiegał, łapał cycka, pojadł i bawił się dalej.
Godzilla - 3 Lutego 2012, 14:00
Fidel-F2 napisał/a | u mamy Mikołaja po cesarce nie było żadnych problemów z mlekiem |
Pozazdrościć! Jednak problemy mogą być większe, bo normalny poród w naturalny sposób przestawia hormony, a po cesarce organizm musi dopiero załapać, co się dzieje.
hrabek - 3 Lutego 2012, 14:00
Nam mały nie kolkuje. Trzeci miesiąc skończy za cztery dni, a kolkę miał dwa razy. Ze starszym mieliśmy więcej przebojów.
illianna - 3 Lutego 2012, 14:00
Fidel-F2 napisał/a | u mamy Mikołaja po cesarce nie było żadnych problemów z mlekiem | to miała dużo szczęścia, u mnie i koleżanek na sali problemy miały wszystkie, ale po dwóch, trzech dniach było zwykle ok. A laktator się czasem potem przydaje, jak trzeba na zapas mleko wyprodukować.
hrabek - 3 Lutego 2012, 14:04
Albo ściągnąć nadmiar, bo mały na początku niekoniecznie będzie "objadał do sucha", a pozostawione mleko grozi zapaleniem piersi.
merula - 3 Lutego 2012, 14:05
ja starałam się unikać rzeczy wyraźnie wzdymających i ewentualnie eliminować to, po czym było widać wyraźną nietolerancję, a poza tym jadłam w miarę normalnie. młody miał reakcje alergiczne, ale z nich wyrósł, w odróżnieniu od dzieci szwagierki, uczulonych przepotwornie i do dorosłości, a chowanych jedzeniowo "sterylnie". jakoś mi po drodze ze szkołą mówiącą, że należy "nauczyć" organizm kto jest wrogiem i nie walczenia z tym, co nie jest wrogiem.
illianna - 3 Lutego 2012, 14:07
hrabek, absolutnie nie! im więcej ściągasz tym więcej leci, lepiej niech samo się wyleje, co zresztą ma miejsce zwykle koło trzeciej doby, tak zwany nawał pokarmowy, trzeba przeczekać, samo się reguluje, no chyba że się kiepsko karmi, dziecko się drze, bo głodne, a matka, bo ją cycki bolą.
merula - 3 Lutego 2012, 14:09
hrabek napisał/a | a pozostawione mleko grozi zapaleniem piersi. |
bez pozostawiania też można dostać zapalenia piersi
Fidel-F2 - 3 Lutego 2012, 14:09
hrabek napisał/a | Albo ściągnąć nadmiar, bo mały na początku niekoniecznie będzie objadał do sucha, a pozostawione mleko grozi zapaleniem piersi. | U nas z tym problemów nie było, co prawda mama tylko szukała okazji, żeby małemu wsadzić cycka do ssania. Szło im tak dobrze, ze Mikołaj po porodzie nic nie stracił na wadze a od pierwszego dnia zaczął przybierać. Gdy pielęgniarka go zważyła to stwierdziła, że waga musi być felerna i poszła po drugą. Okazało się, że obie są w porządku.
Chociaż prawda, trochę od nadmiaru cycki bolały.
hrabek - 3 Lutego 2012, 14:13
Ja tam się nie znam, nie moje cycki, ale żona przy obu chłopakach miała ten sam problem w okolicach właśnie 3-4 doby. Za pierwszym razem cuda zdziałały okłady z kapusty, za drugim niestety dopiero antybiotyk pomógł.
Igor też przybierał jak szalony. Stracił na wadze 100g, za to w ciągu dwóch miesięcy niemalże podwoił swoją wagę, czym tak naprawdę chyba nadgonił po prostu niewielką wagę urodzeniową.
|
|
|