To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!

Martva - 15 Czerwca 2010, 22:21

No nie, nie dość że zimno, zakażające gryzące bestie, to jeszcze ocet rozpuszczający skórę - no way, widzimy się na neutralnym gruncie wyłącznie, żadna siła mnie tam nie zaciągnie ;P:
dalambert - 15 Czerwca 2010, 22:24

A więc Avangarda na Was czeka :D
ilcattivo13 - 21 Czerwca 2010, 15:12

meszka gryzie do połowy czerwca, czyli ja zostałem ugryzion w "meszkowe ostatki"... W lipcu meszki już nie ma, więc Krakau może invade'ować Suwałki :D

"Apropo" Avangardy - wstępna lista gier do konkursu z klasyki pecetowych gier gotowa. Jakieś "pińcet" tytułów. Samych strategii ponad setka. Ale co tu się dziwić, ponad 15 lat historii pecetowego gier pisania...

Jedenastka - 22 Czerwca 2010, 18:49

ilcattivo13 napisał/a
Do tego wyszło coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał - mam skórne uczulenie na ocet :shock:
Zrobiłem sobie wczoraj po południu kompres z octu, bo to najlepszy tradycyjny sposób na opuchliznę poużarciową.

Rozcieńczyłeś ocet? Do kompresów ocet trzeba rozcieńczyć wodą (pół na pół) żeby nie podrażnić skóry...

ilcattivo13 - 23 Czerwca 2010, 10:32

nigdy wcześniej nie rozcieńczałem. Z drugiej strony, już dobre 20 lat takiego kompresu sobie nie przykładałem. A w dzieciństwie nic mi się takiego nie robiło.

**********************************************

kolejne dwa dni z głowy. Nie wiem jak to jest, ale jak szefowej w robocie nie ma, to klienci walą drzwiami i oknami. Dopiero dziś jest tak w miarę luźno.

**********************************************

Brat się zapowiedział, że z końcem czerwca się wyprowadzają :D YEEEEEE-HAAAAAAW!!! Koniec wysłuchiwania wrzasków bratowej, koniec użerania się z *beep*, koniec walenia drzwiami i łamania wideofonu i elektrozaczepu w bramce, koniec końców i koniec świata. This is the end, my only friend... the end... :D

Poza tym, wreszcie będą dodatkowe dwa gościnne pokoje do dyspozycji :D Z oddzielną kuchnią i łazienką :D

Jedenastka - 24 Czerwca 2010, 18:15

ilcattivo13 napisał/a
A w dzieciństwie nic mi się takiego nie robiło.

Bo może mama rozcieńczała... :wink: .
Myślę, że nie masz żadnego uczulenia tylko podrażniłeś skórę. Bez rozcieńczania octu można używać tylko do przemywania ukąszeń, nie do kompresów.
ilcattivo13 napisał/a
Poza tym, wreszcie będą dodatkowe dwa gościnne pokoje do dyspozycji :D Z oddzielną kuchnią i łazienką :D

Hmm... w takim razie, ilcattivo13, ożeń się !
Albo, jeśli nie doczytałam i jesteś już żonaty, zadbaj o powiększenie podstawowej komórki społecznej :D .

Kai - 25 Czerwca 2010, 08:53

ilcattivo13 napisał/a
Więc to na 1409087234% wina Twojego franczyzera


Wcale nie zaprzeczam, choć drugie DG w moim mieście się też nie spisało, jak próbowałam zrobić zamówienie z dostawą do domu. Nikt nie odbierał telefonu, choć dzień wcześniej dokładnie dopytałam, od której będą.

ilcattivo13 napisał/a
najlepszy tradycyjny sposób na opuchliznę poużarciową.


Mnie jeszcze pomagają dowolne krople do nosa.

Meszki aż tak kąsają? Nie wiedziałam, stawiałabym na pająka.

ilcattivo13 - 25 Czerwca 2010, 08:58

Jedenastka napisał/a
Bo może mama rozcieńczała... :wink: .


nie jestem jakiś tam maminysynek - zawsze sam sobie robiłem opatrunki i kompresy (a przynajmniej od siódmego roku życia). I nieraz się z takim octowym kompresem łaziło i ze dwa dni (bo to zapewniało rispekt na "dzielni") i nigdy nic się nie robiło.

Jedenastka napisał/a
Hmm... w takim razie, ilcattivo13, ożeń się !


Nie po to przez trzydzieści lat fanatycznie wyznaję wyższość stanu kawalerskiego, żeby teraz się żenić :roll: I to tylko dlatego, ze będę miał wolniejsza chatę :roll: Ino "kobiałka" mogła coś takiego wymyślić :mrgreen:

Jedenastka napisał/a
Albo, jeśli nie doczytałam i jesteś już żonaty, zadbaj o powiększenie podstawowej komórki społecznej :D .


<składając palce wskazujące w znak krzyża> Apage!!!!

****************************************************

Jutro wujek (Jan) robi imieniny. Mój organizm już zaczyna odczuwać skutki przedprzepicia... :mrgreen: Dzięki Bogu, wujek robi tylko jedną taką imprezę w roku...

EDIT: Kai - tylko raz mnie pająk użarł (w policzek) i wynik był taki jak po ugryzieniu przez komarzycę.

ilcattivo13 - 29 Czerwca 2010, 10:15

drzewo na zimę przygotowane. Może i Stihl z Fiskarsem rządzą, ale jeśli porąbane i podsuszone drzewo kosztuje raptem 10 zł za m3 więcej, to S&F będą sobie stały w kąciku.

Może jeszcze dokupię z 5 metrów grabiny, ale to tylko żeby było na najgorsze mrozy.

Kai - 2 Lipca 2010, 08:28

ilcattivo13, jak tam noga? Sądząc z aktywności, wszystko OK :)
ilcattivo13 - 2 Lipca 2010, 09:37

u mnie zawsze jest o.k. To ja rządzę moim ciałem, a nie moje ciało mną :wink: Jak mu mówię, żeby szło do roboty, to nie ma zmiłuj ;P:

***********************************************************

Jeszcze o mojej "ukochanej" bratowej. I mam nadzieję, że jeszcze tylko raz o niej napiszę. Jak zejdzie :twisted:

Wieczorem, w przeddzień wyprowadzki, po dwóch dniach sprzątania poszła na piechotę do innej bratowej (3km drogi), gdzie się chwaliła, że tak mocno sprzątała, że aż ma zakwasy.

A jak posprzątała? Szafki, zlew i armaturę umyła płynem do kibli (i chyba nie spłukała), dzięki czemu nawet nikiel z baterii pozłaził (przy czym i tak łazienkową połamali). Śmieci, które wymiotłem spod łóżek, z samych łóżek (spod materacy) i z szafek i biurka zapełniły cały kosz.
Tak sobie usiadłem i policzyłem straty po nieco ponad dwóch latach ich mieszkania u mnie: wideofon (300), elektrozaczep do bramki (liczę tylko ostatni, czwarty czy piąty z kolei - 100) bateria umywalkowa (liczę tylko tę połamaną - 100), drewniane biurko (porysowane i połamane - 200), sprężynowe materace z łóżek do wywalenia (2x 200), krzesło biurowe (150), "hajnówka" na podłodze do cyklinowania i lakierowania (40 pln x 24m2) plus takie pierdoły jak malowanie ścian i sufitów czy odplamienie dwóch nowych wersalek... A ciekawe co jeszcze wyjdzie w czasie remontu, np. jak pozdejmujemy szafki w kuchni.

Jak do tego dojdzie ich zachowanie przez ostatnie 3 miesiące przed wyprowadzką (a zwłaszcza czerwiec), to chyba przez następne 10, 15 lat nie chcę ich wszystkich widzieć, ani o nich słyszeć :|

K*rwa-rodzina-mać... I weź tu rób dobrze i przygarniaj potrzebujących pod własny dach...

ilcattivo13 - 3 Lipca 2010, 16:46

myślałem, że już więcej strat nie będzie... głupi <łup głową w blat>, głupi <łup głową w blat>...

pokoje, w których mieszkali "lokatorzy", były przedzielone szafą wnękową. Były, bo teraz bez większego problemu można przejść z pokoju do pokoju przez szafę... Urwał nać... Nie wiem jak oni to połamali, ale połamali... Do tego wszystkie blaty w szafkach kuchennych są do wymiany... Jak pomyślę, ile teraz roboty będzie trzeba włożyć w naprawę tego wszystkiego, o kasie nie wspominając, to mam ochotę się dzisiaj "uszpadlić"... :|

Kai - 3 Lipca 2010, 20:21

ilcattivo13, człowiek ma się najlepiej, kiedy mieszka SAM. :twisted:
Rafał - 4 Lipca 2010, 00:38

ilcattivo13, no sorry, jakbym kiedyś ciebie dorwał i upił, to bym ci powiedział prosto i po ludzku że ty normalnie i po ludzku głupi jesteś, tylko, że pewnie sam odkryłeś albo u was wódki normalnej brak, albo przyjaciół nie masz bidoku ty :wink:

No nic to, uszy do góry i do roboty, jak Pan Bóg drzwi zamyka to okno otwiera, ok?

ilcattivo13 - 4 Lipca 2010, 00:44

Rafał - ja tu od godziny z hakiem pisze posta, a Ty mi się tak wcinasz :twisted:
Przyjaciół mam i to dzięki panu Bogu takich, na których mogę liczyć. Rodzina w 98% też przeczy powiedzeniu, że "z rodziną to dobrze jest tylko na zdjęciach"... Ale są jeszcze te dwa procenty, do których wolałbym się nigdy już nie przyznawać.

Choć i tak mi za tydzień przejdzie, bo ja jakiś taki mało pamiętliwy jestem :wink:
***********

Kai - to nie chodzi o to. Ja lubię mieszkać z kimś - wtedy się nie nudzę i nie spędzam całego wieczoru przy kompie. Ale to, jak się zachowała rodzina brata (on sam zresztą też jest winny, bo nieobecność go nie usprawiedliwia), to jest najlepszy przykład chamstwa i niewdzięczności, jaki można komukolwiek pokazać. Zwłaszcza, że sami wyciągnęliśmy do nich pomocną dłoń i wzięliśmy ich pod swój dach... Nie wiem, czy pojadę do nich nawet jak będę chciał kupić antonówki na wino...

************************

Urodziny brata* i bratowej* skończyły się jakoś tak wcześnie, wypiłem akurat tyle Ciechanów, że czuję się jakiś taki ni to "na rauszu", ni to niedopity... Nie wiem czy dla zdrowego, młodego kawalera jest możliwy gorszy stan do osiągnięcia na samotny sobotni wieczór...

************************************

Enyłej, w odtwarzaczu leci Foo Fighters, płyta "The Colour and the Shape"... i jeśli mam być szczery, to jedna z trzech najlepszych płyt drugiej połowy lat 90-tych i mogę (w tej chwili ;P: ) wyzwać każdego na ubitą lub nie, że jest tak, jak piszę...

"
Doll" - prosta piosenka, przyjemne gitary i, z początku, przepuszczony przez syntezatory głos, po półtorej minuty przechodzący w zaj*biście rockowy "Monkey Wrench" - świetny kawałek, ni to grunge, ni to punk-rock, ni to rock&roll - idealne połączenie rytmu i melodii, wpadające w ucho jak jeden ze złotych przebojów disco polo... i chyba najlepszy przykład możliwości głosowych Grohla w całej jego karierze (na jednym wdechu, mnie się udaje wykrzyczeć tylko:
"One last thing before I quit
I never wanted any more than I could fit
Into my head I still remember every single word
You said and all the shit that somehow came along with it
Still there's one thing that comforts me since I was
Always caged..." - na resztę nie mam sił... :mrgreen: )

... Potem można trochę "odsapnąć" przy "Hey, Johnny Park!". Ale tylko trochę, bo piosenka niby taka prosta i przyjemna, ale trzyma w napięciu jak dobry thriller... Aż do końcowej kakofonii, która przechodzi w (znowu) prosty i przyjemny w słuchaniu (aż do refrenu, bua-ha-ha-ha :twisted: ) "My poor brain".
"This is a black out
Don't let it go to waste
This is a black out
I want to detonate"
Po nim następuje "Wind up" - jeden z najsłabszych kawałków na albumie. Na całej płycie Grohl bawi się gatunkami, ale wrzaski mu nie pasują... Choć druga połowa piosenki jest całkiem-całkiem...
I teraz, jak przebój z lat 60-tych zaczyna się "Up in arms". Ale tylko zaczyna się, bo po wstępie rozwija się świetny kawał rockowej muzyki, z kapitalnym gitarowym riffem... Ale ponownie na tej płycie, jest to tylko krótki wstęp do następnego utworu - "My Hero". Stonowanego i poważnego, ale i mocno gitarowego (na granicy z heavy-metalem), z wyraźną perkusją i wokalem Grohla - na pierwszy rzut... hmmm... ucha, utwór taki sobie, ale jak się go przesłucha kilkanaście razy...
I znowu następuje bardziej wprowadzenie do, niż pełnoprawny utwór - "See You". I znowu widać wpływ "złotych lat rock&rolla". Ale następny kawałek ma tak odmienny charakter, że aż "wali po uszach" :wink: ;P: "Enough space". Pierwszy na płycie, w którym tak mocno jest zaakcentowana gitara basowa... Choć i tak jest przytłumiona gitarą prowadzącą i perkusją. I wrzaskiem Grohla. Który w dwie czy trzy sekundy przechodzi w "do rany przyłóż" wokal z "February stars". Prostą, grzeczną i ładniutką balladkę - w sam raz na "obściskiwaną potańcówkę"... Ale Grohl nie byłby Grohlem, gdyby nie zakończył jej mocnym akcentem ;P:
Po którym następuje piosenka-gigant, "hit hitów" i mistrzostwo świata - "Everlong". Dla tej jednej piosenki można kupić tę płytę i nie wyjmować jej z odtwarzacza przez długie tygodnie lub miesiące.
Nie wiem, czy znalazłoby się z dziesięć rockowych utworów, w których tak dobrze melodia i rytm pasowały by do siebie, tak lekko wpadały w ucho i tak długo zostawały w głowie. I ten refren:
"And I wonder...
When I sing along with you...

If everything could ever feel this real forever
If anything could ever be this good again
The only thing I'll ever ask of you
You've got to promise not to stop when I say when...
She sang..."
<a teraz teledysk - i żeby było jasne - normalnie nie toleruję teledysków, ale ten tak bardzo uzupełnia utwór, że aż "ovos" bolą :mrgreen: >

A po "Everlong" - iksfajlsowe "Walking after You". Ballada, która coś w sobie ma... W gruncie rzeczy, ma tego baaaardzo ździebko dużo... I jak najbardziej - tez nadaję się na "obściskiwaną potańcówkę" :mrgreen: Przez ponad pięć minut możemy odpocząć i się odprężyć, ale potem przychodzi "New way home". Znowu mocny rockowy kawałek, z mocną rockową gitarą, mocną rockową "basówą", mocną rockową perkusją i ... normalnym głosem Grohla ;P: Przez pierwsze dwie minuty. Bo potem następuje wyciszenie, gitara "chodzi" tylko na jednym, lewym kanale, Grohl skanduje szeptem (nie wiem, jak on to robi, ale tak to brzmi)... Potem gitara wchodzi na "stereo", Grohl zaczyna coraz głośniej mówić, perkusja zaczyna być słyszalna. Potem jest coraz szybciej i coraz głośniej, aż do kulminacyjnej, czwartej minut, kiedy gitary i perkusja walą ile im Bozia (i pan Brunschwick - ten od Plazmotronicznego Antycypatora Brunschwicka) pary dali, Grohl drze się jak opętany, a i tak chciałoby się, żeby kawałek nigdy się nie skończył...

"Ale to już koniec, i nie ma już nic", jak to śpiewał wielki polski wieszcz i bard w jednym. "The Colour and the Shape" kończy się tak, że "czapki z głów"... Przy pierwszym słuchaniu tej płyty (a raczej kasety), miałem wrażenie, że sprzedano mi niedograny egzemplarz albumu. Ale może tak jest lepiej...

Rafał - 4 Lipca 2010, 01:10

ilcattivo13, nie tłumacz się, i tak cię kiedyś dorwę i spiję, inaczej wszechwiiat się wywali :mrgreen:
ilcattivo13 - 4 Lipca 2010, 01:12

tylko patrz, żebyś potem pamiętał, jak się w klawiaturę stuka :mrgreen:
Rafał - 4 Lipca 2010, 01:18

;P: ty miej na uwadzęm że z każdą wstukaną literką mi promili ten, tego http://www.science-fictio...con_mrgreen.gif
Kai - 4 Lipca 2010, 15:41

ilcattivo13, napisałam "mieszkać" a nie być w mieszkaniu o konkretnych porach. Wiedzieć, że zawsze można nie otworzyć drzwi. Albo wręcz przeciwnie, otworzyć je :)

No i wiedzieć, że jak się położy łyżkę na półce w szafie, to ona tam zostanie, aż jej nie zabiorę do kuchni :D a nie szukać wszystkiego, co się komuś chciało przenieść.

ilcattivo13 - 5 Lipca 2010, 15:19

Kai - mieszkałem sam przez rok. Może i jest wygodniej, ale z nudów zdechnąć można było :| Żeby nie kumple co wpadali regularnie co drugi dzień na imprezę, to i bym pewnie zdechł z tych nudów :mrgreen: A tak tylko wątrobę musiałem odtruwać :mrgreen:
Kai - 5 Lipca 2010, 19:59

A ja mieszkalam sama przez 3 lata i bardzo sobie to chwaliłam. Słodka rutynka - wracam do domu, zakupy ciep do kuchni, szybkie ogarnięcie ścierą podłóg, drugą kurzy, w międzyczasie pichcenie, a potem kieliszek wina i muzyka/książka/czasem jacyś goście. Raj, mówię Ci, raj!
Ozzborn - 6 Lipca 2010, 00:41

a pomyśl ile czasu byś miała więcej na książkę i wino gdyby nie to sprzątanie, a obiadki w chinolu :mrgreen:
Kai - 6 Lipca 2010, 07:33

Ozzborn napisał/a
obiadki w chinolu
Wtedy "chinole" od restauracji jeszcze studiowali na Polibudzie :twisted:

A sprzątanie mi nigdy nie przeszkadzało - dopóki nie ma co sprzątać, a jak się samemu mieszka, to zwykle nie ma. Teraz rozsyłanie listów gończych za skarpetkami Młodego to najmniejszy problem :twisted:

ilcattivo13 - 6 Lipca 2010, 22:51

Kai napisał/a
...wracam do domu, zakupy ciep do kuchni, szybkie ogarnięcie ścierą podłóg, drugą kurzy, w międzyczasie pichcenie...


to już wolę moje "piekło" z czasów samotnego mieszkania - wracam do domu, piwko pssssyyyyyttt, tv i/lub książka, kiełbasa gotowana z ryżem + kaczy żer z puszki, drugie piwko psssyyyyttt, wpadają kumple, kanonada pssssyyyyttttt... :mrgreen:

Zakupy raz na tydzień/dwa tygodnie w hurtowniach obok mojej firmy. Sprzątanie raz na dwa tygodnie, baaaardzo pobieżne (łazienka + odkurzanie podłogi). Na tyle pobieżne, że jak mama wróciła, to zaczęła remont ;P:

Aha, podlewać, dość szybko po rozpoczęciu samodzielnych rządów, już nie musiałem. Badyle wytrzymały tylko jakieś trzy tygodnie na "wilgoci odzyskiwanej z powietrza" i taką ilością słońca, jaką przez zasłonięte na 24h na dobę żaluzje wychwyciły :D

To było dopiero życie. Aż żal, że tylko raz ma się te 19/20 lat :D

Kai - 6 Lipca 2010, 22:55

ilcattivo13, u mnie ten etap nastąpił potem. Przedtem było "udowodnić mamusi, że maleńka Oleńka da sobie radę sama" :D Teraz siedzę przy biurku obłożona rozkoszną stertą papierów, części komputerowych, modeli Star Wars, butelka wina za podstawką na dokumenty, szklanka pod ręką i niech mi ktoś spróbuje coś przesunąć!!!
ilcattivo13 - 6 Lipca 2010, 23:05

mojej mamie wystarczyło, że syn przeżył cały rok samotnego mieszkania :wink: A do bajzlu na biurku nikt się nie wtrąca, bo strych zamykam na klucz. Jeden jedyny klucz w domu. :mrgreen:
marynarz - 7 Lipca 2010, 22:47

Kai napisał/a
butelka wina za podstawką na dokumenty

A jakiego jeśli można spytać? ;)

Godzilla - 7 Lipca 2010, 22:55

No tak. Ten stan uporządkowania mieszkania jest mi zadziwiająco bliski. Nie lubię sprzątać. Nie mam pojęcia, dlaczego mamie i teściowej tak trudno to zrozumieć. Przecież same wiedzą ile to pracy ;P:
Kai - 8 Lipca 2010, 08:35

marynarz napisał/a
A jakiego jeśli można spytać? ;)

Zwykle czerwone, czasem białe, bardzo rzadko różowe (słabo dostępne), ale zawsze wytrawne :wink:

ilcattivo13 - 8 Lipca 2010, 19:25

Godzilla - pewnie chodzi o to, że niektórzy nie znają się na sztuce i nie wiedzą co to jest "abstrakcyjna aranżacja wnętrz" :wink:

*********************************************************

jak ja uwielbiam żyć w niepewności... :evil: Złożyłem kumplowi ofertę, on niby odpowiedział, ale tak, że im więcej razy czytam jego odpowiedź, tym bardziej się zastanawiam, czy jest "na tak", czy "na nie", czy "na warunkowe tak (chcem, ale nie wiem czy się uda/mam wolne, ale nie wiem czy chcem)"... i tak dalej... A przeca tyle lat się znamy i facet doskonale wie, że do mnie, to trzeba "prosto z mostu kawą na ławę sypać"... :|
A teraz się zastanawiam, czy będę miał wolny początek sierpnia, czy nie... Bo na mojego uściślającego maila facet już 4 dni odpowiada. Jeszcze żeby on miał telefon, albo żeby mi konta ze "srajpa" ze wszystkimi danymi adresowymi nie skasowali... ARGH MAĆ!!! :evil:

**********************************************************

i jeszcze zapowiada się czwarta z rzędu pracująca sobota. A w domu roboty huk, bo gości za niedziele bedo... Trza chleb zagniatać i mioda "półtoraka" łotkopać... izby wapnem pobielić i nowe gline rzucić na klepisko... Zdało by sie nowe, "kościołowe", łapcie z łyka upleść, bo stare od chodzenia po łaju prześmierdli z kretesem...
Może co nawet telewizor pożyczę od starego Pociepy (tego, co z rok temu nazad z Hamerki wrócił), coby do remizy nie latać (tam i tak czarno-biały)... A i przydałoby się nowe deski na furę przetrzeć na traku, bo stare niemożebnie muchi łobes... zapaskudzili... I takie tam...
A jeszcze bym o parszuku zapomniał - miastowe przyjadom, to i słoniny wędzonej do gorzałki by się zdało, a i kiełbas ukręcić ze dwa tuziny pętków i uwędzić na jałowcaku nada... Wieprzek dobrze się podpasł, to i boczek bedzie na połtora dłoni gruby... Jak się z jajkami usmaży, to tak bedo jedli, że ino uszy bedo z misek wystawali...
Dobrze, co łońskiego roku len i konopie łobrodzili, a i łowieckom runo porosło jak się pacy. Tera ludziska we calutkiej wsi w nowech koszulinach i giezłach łażom, to i kurtularnej we wioscy i jakoś tak... dostojniej...

Ech, tera rabotać trza, i rabotać, ale co potem bedziem świentować, to se poświentujem :D



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group