Blogowanie na ekranie - Polowanie na Wąpierza
Kasiek - 31 Stycznia 2012, 20:41
No nie jest dobrze. Wyniki lecą na łeb na szyję - morfologia leży i kwiczy. Puls przyspieszył i to znacznie, jak było w okolicach 100 to jeszcze-jeszcze, ale dziś ni z tego ni z owego 122 i to już zaniepokoiło mnie mocno :/ Mam iść do kardiologa, a jak on nic nie znajdzie, to do psychiatry, bo to może być jakaś nerwica. No świetnie. Tylko tego mi brakowało.
merula - 31 Stycznia 2012, 20:51
z pulsem oczywiście przejdź sie do kardiologa, ale o psychiatrze jeszcze bym nie myślała
a poważnie, możesz mieć drobną "usterkę" w sercu, która ujawniła się teraz, bo jest większe obciążenie, albo szalejącą tarczycę. też tak miałam i okazało się, że to jakaś drobna wada, z którą można żyć w zasadzie bez problemów. jedyne ograniczenie, że mnie do wojska nie wezmą
Kasiek - 31 Stycznia 2012, 21:51
Tarczyca jest akurat ok, bo to sprawdzałam. No właśnie są dwa wyjścia. Najpierw kardiolog - ekg i holter ewentualnie, a jeśli nic nie znajdzie, to psychiatra Chyba z dwojga złego wolałabym jednak żeby to była nerwica a nie wada serca, choć i jednego i drugiego wolałabym uniknąć
Kurczę, ja jednak bym chciała do wojska...
merula, za każdym razem jak widzę Twojego posta mam Ci to napisać i zapominam - rozkłada mnie na łopatki Twój podpis
illianna - 1 Lutego 2012, 13:25
Kasiek, i tak jak Cię znieczulić zdecyduje anestezjolog, oni są twardzi jak się na coś uprą , ja z moim dyskutowałam między skurczami, nie miałam szans, wytrzymałam tylko dwa skurcze a chodzi po tym zewnątrzoponowym ja już chodziłam po 6 godzinach, znaczy wieczorem o 23 mnie cieli, a o szóstej uruchamiali, dopiero potem pojawiły się problemy, tylko że to chodzenie wygląda tak ze się pierwsze kilka dni po ścianach ciągniesz albo opierasz o wózek z dzieckiem, ja sobie jakoś radziłam ze wszystkim prawie sama, ale fanie jak ktoś może Ci pomóc, zwłaszcza już w domu, bo zginanie, podnoszenie czegoś itp jest bardzo trudne, ale ruszać się trzeba od razu jak tylko pozwolą, bo jak się zależysz jest jeszcze gorzej, wiem bo po drugim zabiegu się zależałam i to byłą masakra, słabe mięśnie, zawroty łowy itp, wystarczy dwa dni w łóżku i człowiek jest do rzyci kompletnie.
Kasiek - 1 Lutego 2012, 13:51
No właśnie tam gdzie będę rodzić pytają jakie się chce znieczulenie O ile nie ma żadnych przeciwwskazań zdrowotnych to kobieta decyduje. Więc ja wolę się dowiedzieć i zrobić rozpoznanie wcześniej
A - no i ja nie uważam, ze będę śmigać po oddziale tuż po operacji, ale wiem, ze każą wstać po 6-8 albo 12 h od cięcia, a im szybciej i im więcej się człowiek rusza, tym lepiej i tym szybciej wraca do siebie. Na szczęście w domu będę mieć mamę na początku, a po 3 miesiacach jak się będziemy wyprowadzać to już powinnam być porządnie na chodzie.
illianna - 1 Lutego 2012, 13:59
Kasiek, to podpajęczynówkowe jest na pewno bardziej niebezpieczne, ma więcej ew. powikłań, koleżanka miała, mówiła że uczucie potem jest fatalne, a jakby cię zaczęło boleć, to się rozedrzesz i najwyżej cię znieczulą ogólnie, zresztą to pewnie jest bardzo rzadkie żeby przestało działać. Zawsze lepiej znieczulać się jak najmniej. Czucie przecież nie wraca od razu tylko powoli, więc zdążysz im powiedzieć jakby co.
Kasiek - 1 Lutego 2012, 14:56
trochę mnie zniechęca to, że trzeba się tam wbić grubszą igłą i zostawić cewnik bo przy zzo można podać drugą dawkę znieczulenia, nie trzeba od razu ogólnie znieczulać. Przy podpajęczynówkowym po prostu jak przy znieczuleniu u dentysty wstrzykuje się znieczulacz.
corpse bride - 1 Lutego 2012, 15:55
A nie da się całkowitej narkozy? Ostatnio miałam dziwny przypadek u dentystki - bardzo boję się bólu i wbijania igieł. Okazało się, że nie może mi wiercić bez znieczulenia, bo się za bardzo rzucam i że musi mi dac zastrzyk. Dała i kazała czekać, aż zadziała, ja już byłam nieźle zdenerwowane. Za chwilę sprawdziła, mnie dalej bolało, więc dała mi drugi. I siedziała trzymając mnie za rękę i uspokajając, trochę obciach, wcześniej nawet przy kanałowym dawałam się wiercić na żywca. I po tym drugim zastrzyku ona zaczyna wiercić, a mnie nadal koszmarnie boli. I ona mi powiedziała, że to musi być ból nerwowy, bo nie ma możliwości, żebym nadal coś czuła po tej podwójnej dawce. Myślałam, że tam zejdę. A jak usypiają całkowicie, to jest super. Nie wiesz, co się dzieje, więc nie możesz się spiąć i cierpieć. Budzisz się i jest po wszystkim.
Kasiek - 1 Lutego 2012, 21:21
No właśnie takie chcę po ciąży wziąć u dentysty jak będą mi wycinać ósemkę I od razu mogą mi machnąć to, co mi się w ciąży zrobi, tak, żebym nie czuła, nie widziała, miała gdzieś.
Przy cesarce też jest taka opcja, tylko że wolałabym od razu zobaczyć to moje małe, jak się urodzi, a nie dopiero jak mnie wybudzą i raczą przynieść dziecko.
Godzilla - 1 Lutego 2012, 21:36
Miałam zewnątrzoponowe przy drugim porodzie (normalnym). Akurat wtedy nie dałabym rady inaczej. W ciągu kilku minut poczułam się jak na plaży - pełen relaks. Co ciekawe, tak wymierzyli dawkę, że mogłam normalnie chodzić, choć wtedy cały czas ktoś przy mnie był i przytrzymywał. Dopiero przy szyciu dołożyli znieczulacza tak, że miałam bezwładne nogi. I odpuściło ładnie, bez skutków ubocznych, o których niektórzy opowiadają - długotrwałe bóle głowy i różne takie. A co do grubej igły, w tym konkretnym momencie choćby najgrubsza igła była drobiazgiem niewartym uwagi. Kojarzę, że zwisał mi przez ramię jakiś cienki przewód z czymś okrągłym do regulowania czegoś.
Kasiek - 1 Lutego 2012, 21:55
No tak, jak porządnie boli to gruba igła nie ma znaczenia. Ale mnie nie będzie nic boleć To jest szkopuł, że ja tam dobrowolnie pójdę pod tę igłę
illianna - 2 Lutego 2012, 13:04
Kasiek, ja tam nic nie czułam, musieli mnie trzymać bo maiłam dreszcze z wysiłku i nie mogłam się nie trząść, za drugim razem znieczulili mnie ogólnie, wolę jednak to do kręgosłupa, zbierasz się dużo szybciej, no i faktycznie jest taka lekka euforia przy tym, pewnie dlatego, że ci dożylnie potem dają morfinę i przeciwbólowe. A co do bólu głowy to najważniejsze żeby jej nie podnosić po fakcie,tylko trzymać płasko, można kręcić na boki, bo ból robi się z tego płynu, on uciska, jak się trzyma płasko to się łanie rozchodzi.
Kasiek - 2 Lutego 2012, 13:10
illianna napisał/a | jest taka lekka euforia przy tym, pewnie dlatego, że ci dożylnie potem dają morfinę |
To brzmi zachęcająco
edit: Wróciłam od fryzjera... Wyglądam jak skrzyżowanie lat 70 (fale Aniołków Charliego), 80 (trwała) i 90 (objętość). Ja pierdzielę... Babka zakręciła się koło tyłu głowy z prostownicą, myślałam, że prostuje, ale nie, zaczęła kręcić. Jak zobaczyłam, to zaczęła już bok - no to przecież nie będę wyglądać jak debil z pokręconą 1/3 głowy... kręciła już wszystko.
Ej no nawet nie zapytała, czy chcę tak czy tak... Mam ochotę wsadzić głowę w wiadro cementu...
Lowenna - 2 Lutego 2012, 13:28
Kasiek, zdjęcia
ilcattivo13 - 2 Lutego 2012, 13:38
właśnie, my kcemy fotkie!!!
Martva - 2 Lutego 2012, 14:13
Kasiek napisał/a | Ej no nawet nie zapytała, czy chcę tak czy tak... |
Kurczę, nie chodzę do fryzjera ale zawsze jak czytam o takich rzeczach to się zastanawiam czy kobiety jak wchodzą do zakładu to tracą głos? Zrobiła nie to co chciałaś i jeszcze jej zapłaciłaś, czy przynajmniej nie?
merula - 2 Lutego 2012, 15:23
po pierwszym myciu efekt zniknie, wiec chyba nie ma o co się kłócić. chyba, że planowałaś jakieś spotkanie, wtedy można podjąć dyskusję.
corpse bride - 2 Lutego 2012, 15:30
no ale kasa nie pojawi się z powrotem w portfelu/na koncie.
merula - 2 Lutego 2012, 15:32
ale jeśli to tylko kwestia uczesania, to chyba jeszcze nie dramat i powód do niepłacenia. inna sprawa, ze dać głos protestu można i trzeba wcześniej.
Lowenna - 2 Lutego 2012, 17:04
Gorzej jeżeli ustalamy co ma być, ściągam okulary, zakładam okulary, a na głowie coś zupełnie w drugą stronę Bez patrzałek nie widzę nic dalej niż na wyciągnięcie ręki
ilcattivo13 - 2 Lutego 2012, 18:36
albo to taki typ zakładu fryzjerskiego, gdzie jedna miła i uśmiechnięta pani zagaduje, a w tym czasie ktoś inny wali kantem dłoni w potylicę. I za jakiś czas człowiek się budzi z fryzem "ala szepen" na głowie.
Choć najgorsze są te zakłady, które oprócz usług fryzjerskich robią też tatuaże. Głowę człowiek umyje i "ala szopen" zniknie, ale o "wydzierganym" na całe plecy buraku cukrowym dowie się pewnie dopiero na plaży/basenie... Tia, takie zakłady trzeba omijać z daleka... :/
merula - 2 Lutego 2012, 20:35
Lowenna, w takiej sytuacji nie płacimy i serdecznie niepolecamy zakładu.
a prolem mam podobny, wiec do fryzjera staram się chodzić w soczewkach.
Kasiek - 2 Lutego 2012, 20:46
Lowenna napisał/a | Kasiek, zdjęcia |
Może niedługo
Martva napisał/a | czy kobiety jak wchodzą do zakładu to tracą głos? |
Nie, nie tracą, ale jak widzą prostownicę, to myślą "prostowanie włosów", a potem już miałam 1/3 głowy pokręconą (tę z tyłu). No to mimo protestu musiałam dać pokręcić resztę, żeby choćby wrócić do domu... W domu umyłam. Dobrze, że zdążyłam właśnie przed spotkaniem z ciężarówkami majowymi.
Zapłaciłam tylko za strzyżenie. Które, jak już sama poprawię, będzie ok.
ilcattivo13 napisał/a | o wydzierganym na całe plecy buraku cukrowym dowie się pewnie dopiero na plaży/basenie... |
na szczęście to był tylko taki zakład do produkcji koszmarów nagłownych.
Swoją drogą - spotkanie z ciężarówkami było super. Dobrze je mieć.
Martva - 2 Lutego 2012, 21:02
Kasiek napisał/a | Zapłaciłam tylko za strzyżenie. |
A, to insza inszość
Kasiek - 3 Lutego 2012, 10:34
Moja matka mnie kiedyś wykończy nerwowo.
Zrobiliśmy z Marcinem badanie na grupę krwi. Ja swoją znałam, bo oddaję krew, on niby też znał, ale nie mieliśmy potwierdzenia żadnego (książeczka z krwiodawstwa nie jest jak się okazuje potwierdzeniem...). Okazało się, że mi się potwierdziło, a Marcinowi "zmienił się" Rh z - na +. No to moja matka zaczęła ujadanie, że na pewno źle zrobili to badanie, bo jak mu się mogło zmienić. Stwierdziliśmy, ze może coś pokręcił, źle zapamiętał itd. Ona, że na pewno będziemy mieć konflikt serologiczny. Nie dała sobie wytłumaczyć na czym to polega, że musiałoby być odwrotnie (ja -, on + a dziecko musiałoby mieć + po ojcu), nie, ONA wie LEPIEJ bo -uwaga - ONA PRACOWAŁA W SZPITALU (co tam, że w statystyce chorych, nie?).
I wie, że sąsiadka jakaś z bloku obok miała taki konflikt i trójkę dzieci i jedno jej zmarło. Pierwsze? Podczas porodu? Nie, jako nastolatek, ale to na pewno przez to.
Wyszłam, bo nie mam siły na słuchanie takich mundrości.
Ziuta - 3 Lutego 2012, 11:01
Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale moja babcia twierdziła, że sąsiad umarł na raka żołądka, bo nie jadł ziemniaków.
Martva - 3 Lutego 2012, 11:03
Kasiek napisał/a | (książeczka z krwiodawstwa nie jest jak się okazuje potwierdzeniem...) |
O kurde, to mnie zaskoczyłaś. Jak szłam do szpitala to miałam udowodnić grupę krwi i książeczkę łyknęli bez problemów.
Godzilla - 3 Lutego 2012, 11:09
Widać co szpital to obyczaje. A przy mamach trzeba po prostu mieć własny zapas wiedzy. Jakbym będąc w ciąży polegała na tym, co mówi teściowa (a miałam ją pod ręką, bo tam mieszkaliśmy), to bym wędrowała na porodówkę jak na miejsce kaźni, a mleko straciła po tygodniu. Tyle że ona potrafiła przyjąć, że czegoś nie wie. Najgorzej, jak ktoś jest wszechwiedzący.
Kasiek - 3 Lutego 2012, 11:21
Ziuta napisał/a | Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale moja babcia twierdziła, że sąsiad umarł na raka żołądka, bo nie jadł ziemniaków. |
Oplułam ekran herbatą. Klawiatura mi się lepi. Jak laptop wysiądzie, wyślę Ci rachunek z serwisu. Nie wiem, czy to pocieszające, ale uśmiałam się do łez.
Martva napisał/a | Jak szłam do szpitala to miałam udowodnić grupę krwi i książeczkę łyknęli bez problemów. |
Mój gin nie łyka i nie chciała mi wpisać do książeczki ciąży.
Godzilla, tego się właśnie boję. Co będzie po porodzie, bo z jednej strony bardzo chętnie przyjmę każdą radę, ale jednak zweryfikuję ją przez to, co się zmieniło od czasu kiedy moja mama miała niemowlę (25 lat temu) czy mama Marcina (35 lat prawie...)
Na przykład - kiedy moja bratanica skończyła 8 miesięcy i była u nas 3 tygodnie, bo brat budował dom, mama nauczyła ją załatwiać się na nocnik. Dziecko wyło na widok nocnika, bało się, ale się nauczyło. Jak nie wyszło, to moja mama darła się na nią, albo dawała klapsa, co było totalnie bezsensowne. A dziś lekarze mówią, że dziecko zaczyna kontrolować te czynności po 1.5 roku, wcześniej to ryzyk fizyk i w zasadzie bezsens (nie liczę cudownych dzieci, fartów i tak dalej).
To samo z wszelkimi poduszeczkami, kołderkami - jak zobaczyłam zdjęcia na czym spałam, to aż nie mogłam uwierzyć - koroneczki, kokardeczki, fiu-fiu i takie tam. Po co... Dziecku to naprawdę kompletnie zwisa przecież, a tylko przeszkadza nierzadko...
Godzilla - 3 Lutego 2012, 11:28
A jak to się cudownie pierze, kiedy się niemowlęciu zrobi błe na te cudeńka
Co do pokarmu, sprawdź, czy tam w szpitalu jest poradnia laktacyjna, i może jakieś opinie mam. Muszę odgrzebać własne materiały ze szkoły rodzenia, mieliśmy tam bardzo fajny i konkretny wykład, dużo rzeczy nam się przydało. Wysłałabym Ci. Kiedyś cała medycyna nastawiona była na to, żeby było "naukowo". Karmienie w godzinach od-do i inne takie farmazony. Nie ma takiej herod-baby, która by mleka w tych warunkach nie straciła.
|
|
|