Melodie przestrzeni [muzyka] - Nasze fantastyczne gusta muzyczne
Witchma - 8 Marca 2008, 22:29
dzejes napisał/a | Nie tylko Ciebie. |
od kiedy zobaczyłam teledysk do "Dig, Lazarus, Dig", to chyba się zakochałam w Nicku C. jeszcze bardziej
dzejes - 8 Marca 2008, 22:30
A to już tylko Ty.
mad - 9 Marca 2008, 20:53
Właśnie wróciłem z Metalmanii. Może jutro skrobnę parę słów subiektywnej recenzji. Na razie powiem tylko, że jestem zadowolony
Hubert - 10 Marca 2008, 10:08
Słyszałem, że akustykę położono, gdy grał Rudy i spółka. Prawda li to?
joe_cool - 10 Marca 2008, 16:08
kumple starego, czyli jedna z top 5 bands wihtout a contract
http://profile.myspace.co...endid=135623749
muza, która poasuje do mojego obecnego nastroju, zwłaszcza piosenka "mehr"
dzejes - 10 Marca 2008, 23:35
A ja słucham sobie "Męskiej muzyki" i mi się nawet podoba. Chociaż zdecydowanie bardziej te żywsze kawałki. Na przykład ten
Caitleen - 11 Marca 2008, 01:50
Dzisiaj Doorsi za mną chodzą, zwłaszcza 'Been Down So Long' dobre na wygrzebywanie się z dołka nastrojowego ;> Ostatnio zasłuchuję się w starym dobrym rocku, Iron Maiden, Pink Floyd, Led Zeppelin...
Chal-Chenet - 11 Marca 2008, 09:35
No a ja ostatnio znajduję odskocznię dla ciężkiej muzyki w nowym albumie 52 Dębiec "Deep Hans". Fajna sprawa, dobre są zwłaszcza teksty, ciekawe bity. Wciąga ten album bardzo.
rumeli - 11 Marca 2008, 09:46
Republiki ostatnio słucham. Dziwnie mnie naszło.
Martva - 11 Marca 2008, 10:08
Czemu dziwnie? Republika fajna jest.
mad - 11 Marca 2008, 20:16
No dobra, parę słów na temat Metalmanii 2008.
Pojawiłem się w Spodku dosyć wcześnie, koło 10.30, kiedy widzów można by przy odrobinie samozaparcia policzyć z dokładnością do jednej sztuki. Kiedy wszedłem do tego przybytku szatana , kończyli grać chłopacy z Poison The Well. Nie mogę ocenić ich występu, zbyt mało widziałem i słyszałem. Reakcja nielicznej publiki pod sceną nie była jednak zbyt żywiołowa.
Potem pojawili się Rosjanie z Inside You. Grali trochę w klimatach Tiamat i muszę powiedzieć, że spodobał mi się ich set. Muzyka z ambicjami: rozbudowana, stonowana, poprawnie wykonana od strony technicznej.
Przed południem pojawił się na scenie irlandzki Primordial. Nie doceniałem tej kapeli, nie wsłuchiwałem się za bardzo w ich studyjne albumy - teraz postanawiam nadrobić zaległości. Muzyka intrygująca i nawet dosyć oryginalna. Taki jakby doom z powplatanymi elementami irlandzkiego folkloru. Kupiłem koncert, biłem brawo. Publika po raz pierwszy wyraźnie się ożywiła, słychać było nieśmiałe skandowanie kilkunastu fanów.
Koło 12.30 na scenie pojawił się mój ukochany Immolation. Między innymi dla nich przyjechałem na Metalmanię. Trudno mi obiektywnie ocenić ich występ, bo jestem fanem tych nowojorskich rogaczy i tyle. A do tego widziałem ich po raz pierwszy na żywo. Dwa minusy koncertu są widoczne: był on za krótki (jakieś 40 minut) i zagrany o fatalnej porze. Kto to widział, aby tytani death metalu grali niemalże równo z hejnałem mariackim?
Potem wystąpił Flotsam And Jetsam. Konferansjer zapowiedział, że set będzie długi (70 minut) i rejestrowany na potrzeby DVD. Dla mnie pierwsze dwie płyty Flotsam to absolutne wyżyny thrash metalu - pisałem o tym wielokrotnie. Jeśli nie mam sklerozy, to biegnę z informacją, że z pierwszej płyty zagrali dwa kawałki, z drugiej cztery. Proporcje chyba niezłe, teraz warto czekać na DVD z zapisem tego naprawdę dobrego koncertu.
Następnie zagrali Duńczycy z Artillery. I podobna sprawa jak z Flotsam: też długi set i również zamysły wydania go na DVD. Zagrali przyzwoicie, ale ich fanem nigdy nie byłem, więc pod koniec koncertu zacząłem ziewać.
Następni w kolejce byli sataniści z Marduk. Black metal nie jest szczególnie chołubionym przeze mnie odłamem metalu, ale też nie ruszam ze święconą wodą, by towarzystwo przepędzić na cztery wiatry. Ot, od czasu do czasu lubię posłuchać, a czasami nawet bardzo... Marduk dla mnie brzmi ubogo, instrumentarium nie jest zbyt atrakcyjne ze względu na jedną gitarę. Trzeba jednak przyznać, że jak na black metal riffy mają mocne. Z tego wszystkiego jak dla mnie wyszedł średnio-dobry koncert.
Następne szarpidruty w kolejce do zniszczenia moich bębenków słuchowych to Vader. Wstyd się przyznać, ale był to mój pierwszy koncert Vadera. Mam większość płyt, wszystkie DVD, ale na żywo jakoś ich jeszcze nie widziałem. Zagrali naprawdę dobrze - nie mam uwag krytycznych. Publiczność również stanęła na wysokości zadania, gdyż zgotowała jubilatom (25 lat historii zespołu) godną owację. Miłe to było...
Po Vaderze zagrał Satyricon, ale na temat tego występu niczego nie napiszę, bo go nie widziałem. Trzeba było rozprostowac kości, przewietrzyć się, coś sobie odpuścić, naładować się przd finałem, posmakować browarka. Już więc przed festiwalem na straty spisałem koncert Satyricon. Oczywiście dlatego, że nie przepadam specjalnie za tą grupą. Wróciłem do sali na ostatni kawałek i mogę tylko odnotować przychylne przyjęcie występu przez publiczność.
Wypoczęty rozsiadłem sie wygodnie i po chwili zaczął grać Over Kill. Mam sentyment do tego zespołu, choć nie zostawili po sobie tak znakomitych płyt jak Flotsam. Za to nigdy nie zeszli poniżej przyzwoitego poziomu. Over Kill to w sumie prosty thrash bez fajerwerów, a utwory pełnią rolę koncertowych wymiataczy. I tak właśnie było sobotniego wieczoru. Bez wielkich doznań artystycznych, ale za to z dużą porcją zabawy, skandowania refrenów, skakania i przytupywania. Wokalista bez problemów potrafił nawiązać kontakt z publicznością. To był najbardziej rock`n`rollowy koncert na Metalmanii.
Przedostatni zespół w kolejce to Dillinger Escape Plan. Przed festiwalem zastanawiałem się, po co w ogóle takie coś na Metalmanii? Muzyka na pewno ciekawa, ale mocno kontrowersyjna, trudna w odbiorze, ultratechniczna. Do tego nieznośnie skrzeczący wokalista. Po 10 godzinach uważnego słuchania paru innych kapel, można było spasować. Postanowiłem jednak wytrzymać i obejrzałem świetny koncert. To było coś niesamowitego. Muzyka trudna, zmiany tempa co kilka - kilkanaście sekund, totalnie połamane struktury utworów, ale całość miała sens. Kapitalna gra świateł podkreślająca rytmiczno-tempowe zawirowania - żaden zespół nie miał takiej oprawy. Nie wiem, jak muzycy to robią, że rozumieją się na scenie, skoro cały czas biegają, skaczą (również po głośnikach ), wszędzie ich pełno. Cóż, są doskonałymi instrumentalistami, chylę czoło. I tylko ten fatalny, skrzeczący wokal nieco popsuł ogólne, więcej niż pozytywne wrażenie.
Jako ostatni wystąpił Megadeth. Koncert zaczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Konferansjer tłumaczył, że występ ma być rejestrowany na DVD i były jakieś problemy ze sprzętem... Od razu uspokoję miłośników Rudego: koncert był wspaniały! Świetna forma lidera i nowych młodych muzyków. Rewelacyjna set lista. Było właściwie wszystko to, co mogło w 80-minutowym secie się znaleźć. Żadnych bzdur, z lekkich piosenkowych rzeczy były tylko "A Tout le Monde" i "Symphony of Destruction". Reszta to thrashowe, techniczne muzykowanie. Brawo, Panie Mustaine i spółka!
Małe podsumowanko: festiwal był więcej niż udany. Na pochwałę zasługuje nagłośnienie - z mojego stanowiska słyszałem wszystko selektywnie. Pierwszy kawałek Megadeth trochę się rozjechał, ale to był "tylko" "Sleepwalker". Słyszałem, że niektórzy narzekali na nagłośnienie Immolation, ja tego nie potwierdzam. Tutaj mała refleksja się nasuwa: pamiętam koncerty z przełomu lat 80/90-tych i te nieco starsze. To były dźwiękowe tragedie. Ciekawe, czy obecnie dobrze brzmiące koncerty to bardziej zasługa technologii czy większego profesjonalizmu fachowców odpowiedzialnych za dźwięk?
W holu można było zaopatrzyć się w prowiant, bezalkoholowe napoje, płyty z katalogu MMP (nawet coś tam kupiłem) i koszulki (nie kupiłem). Była jeszcze tzw. Mała Scena, która leżała raczej poza moimi zainteresowaniami, chociaż chętnie obejrzałbym zasłużony zespół Mortal Sin. W wolnych chwilach można było sobie pogadać z innymi słuchaczami metalu, ja na ten przykład uciąłem sobie dyskusję z pewnym warszawiakiem na temat poznańskiej gwary. Nawiedzeńcy czekali w długich kolejkach po autografy, a ci najgłupsi - zataczali się przed Spodkiem, nie mając szans na obejrzenie festiwalu do końca.
Hubert - 11 Marca 2008, 21:15
Megadeth!!! Chlip, jak mogłem nie pojechać. Dlaczego pieniędzy nigdy nie ma, gdy są potrzebne?!
A swoją drogą, mad, które to te dwie najwcześniejsze płyty Flotsam & Jetsam?
Easy - 11 Marca 2008, 21:18
Sosnechristo napisał/a | Megadeth!!! Chlip, jak mogłem nie pojechać. Dlaczego pieniędzy nigdy nie ma, gdy są potrzebne?! |
Pociesz się tym, że przez nieobecność na Metalmanii łatwiej ci będzie trafić do nieba.
mad - 11 Marca 2008, 22:05
Sosnechristo napisał/a | A swoją drogą, mad, które to te dwie najwcześniejsze płyty Flotsam & Jetsam? |
Doomsday For The Deceiver - 1986
No Place For Disgrace - 1988
Dla fana thrasu mistrzostwo świata, jazda obowiązkowa. Tylko nie mów, że tego nie znasz?
banshee - 11 Marca 2008, 23:02
Easy napisał/a | Pociesz się tym, że przez nieobecność na Metalmanii łatwiej ci będzie trafić do nieba. |
no, no Marszałku, to żeś pocisnął
Hubert - 12 Marca 2008, 10:35
Easy, dla mnie już i tak za późno. Byłem parę razy na konwentach, fantastykę czytam, a metalu w domowym zaciszu słucham. Przerąbane.
Mad, dzięki. I właśnie nie słyszałem
Adanedhel - 12 Marca 2008, 18:35
Słucham sobie takiej starej grupy Cream. Ciekawe, kto ją dzisiaj zna Chyba wszystko u nich jest świetne. Gitara Claptona, bas Bruce'a. Ale najlepszy jest Baker na perkusji. "Wheels of Fire" rządzi
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 20:43
Adanedhel, znamy, znamy, jedna z pierwszych supergrup, fantastyczna muzyka
Sunshine of Your Love, White Room czy I Feel Free to niezniszczalne evergreeny
Adanedhel - 12 Marca 2008, 20:53
Fidel, w Ciebie akurat nie wątpiłem Chodziło mi głównie o młodszych, w tym moje pokolenie. Większość zapewne nie ma pojęcia, że coś takiego jak Cream istniało. Ba! spora część, niegłupich w sumie ludzi, sądzi, że Rolling Stones są z USA...
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 21:02
Adanedhel, Cream zaczałem słuchac przed dwudziestką, pamietam jak licealne prywatki odbywaly się przy Cream właśnie, Budgie, Janis J, Black Sabbath, Rolling Stonsach czy Hendrix'ie, o starej drobnicy nie wspominając no ale teraz to pewnie techno, hip-hop i rozmemłany amerykański R&B pewnie króluje.
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 21:03
http://www.wrzuta.pl/audi...a_rolling_stone
a co
Adanedhel - 12 Marca 2008, 21:19
Fidel-F2 napisał/a | Adanedhel, Cream zaczałem słuchac przed dwudziestką |
No to jestem niewiele gorszy
Dzisiejsza muzyka nie zawsze jest zła, nie każdy raper gra kaszanę. Choćby tacy The Roots bardzo ciekawie grają, ale to jeden z nielicznych w sumie wyjątków. Znajdzie się też trochę ciekawych rzeczy w elektronice choćby - Faithless i Chemical Brothers są nieźli. Ale tak ogólnie to jest nieciekawie. Zwłaszcza przez te kolejne klony gwiazdek R'n'B i rapu.
Ale w sumie nie o to mi chodziło, a o nieznajomość starych, naprawdę świetnych zespołów. Mam przykład od siebie nawet. Mój brat jest naprawdę inteligentnym gościem, słucha w sumie nie najgorszych rzeczy, bo współczesny brytyjski rock jeszcze trzyma jakiś tam poziom. Najbardziej lubi post-punkowe granie - takich Bloc Party czy Interpol. Ale gdy mu powiedziałem skąd się wywodzą, i że coś takiego jak Joy Division istniało, to zbaraniał, bo nawet nazwy nie słyszał. A to przecież jego działka!
Na szczęście się nawrócił i Joy Division dzisiaj na pierwszym miejscu jest u niego, hehe.
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 21:49
Adanedhel, bo ja jestem taki bardziej wsteczny, zupełnie nie ciągnie mnie za modami, jak słyszę słowo 'trendy' to dostaję drgawek
gdy zacząłem odkrywac muzykę to naturalną u mnie myślą było 'poznać wszystko co było', zacząłem słuchać audycji radiowych Kaczkowskiego, Manna, Janiszewskiego, Wasowskiego, Chojnackiego i innych, grzebać na półkach znajomych
Znacznie bardziej ceniłem staruszków niz młode kapele które rzadko trzymały poziom a nie miałem zdrowia przetrząsac wszystkiego co się pojawiało na rynku w poszukiwaniu perełek. Oczywiście nie stroniłem od tego co nowe. Za czasów mojej największj facsynacji muzuką pojawił sie grunge a z nim Nirwana i Pearl Jam, w mojej swiadomości ostatnie przebłyski dobrej muzyki rozrywkowej. Później zapanował kompletny 'bezwyrazizm' a i moje podejście do muzyki się zmieniło, przestalem czuć ciśnienie, rozwinęły mi się gusta, poszedłem w stronę jazzu, muzyki klasycznej czy jakichś tam wynalazków.
dzejes - 12 Marca 2008, 21:51
Tylko że takie podejście to takie samo zamykanie się jak wyklinane 'podążanie za modą".
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 21:53
dzejes, to nie jest zamykanie sie tylko brak potrzeby i świadomość że to co trendy to zazawyczaj bezwartościowa pulpa
dzejes - 12 Marca 2008, 21:55
Fidel-F2 napisał/a | dzejes, to nie jest zamykanie sie tylko brak potrzeby i świadomość że to co trendy to zazawyczaj bezwartościowa pulpa |
To wręcz definicja zamykania się. A o Rolling Stones kiedyś mówiono, że są bezwartościowi (zresztą nie bez racji, moim zdaniem to kapela z trzema dobrymi kawałkami na krzyż).
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 22:06
dzejes, nie będe zmuszła sie do słuchania wszystkiego tylko po to żeby udowodnić światu ze jestem otwarty. Nie będe sie z Tobą spierał o Twoje definicje. I nie ciekawi mnie co mowiono o Rolling Stonesach i co się mówi o wspólczesnych wykonawcach. Czasem cos mi wpadnie w zakres (ostatnio Editors) ale to raczej wyjątki i nie dla tego, że o nich dobrze sie mowi tylko dlatego, że usłyszałem dwa kawalki i mi sie spodobały. I to chyba wszystko w temacie krewetek.
dzejes - 12 Marca 2008, 22:10
Hehe
Fidel-F2 - 12 Marca 2008, 22:21
no nareszcie mamy porozumienie
na zakńczenie maleństwo, ktore raduje mnie od dwudziestu lat http://www.wrzuta.pl/audi..._the_watchtower
Dabliu - 12 Marca 2008, 23:04
Adanedhel napisał/a | Ale gdy mu powiedziałem skąd się wywodzą, i że coś takiego jak Joy Division istniało, to zbaraniał, bo nawet nazwy nie słyszał. A to przecież jego działka!
Na szczęście się nawrócił i Joy Division dzisiaj na pierwszym miejscu jest u niego, hehe. |
Dobry chłopak
Fidel, niestety muszę się z Tobą zgodzić. Muzyka, zwłaszcza ta popularna, IMHO staje się coraz mniej wyrazista. Wszystko jest teraz jakieś takie... no nie wiem... powierzchowne. Nieodżałowany Tomasz Beksiński nawet popełnił z tego powodu samobójstwo.
Ja najczęściej wracam (poza najcudowniejszym Joy Division) do Sisters of Mercy, Fields of the Nephilim, Bauhaus, czy naszej Siekiery... teraz już takich kapel nie robią
Edit: W moim przypadku na licealnych imprezach słuchało się głównie The Doors
|
|
|