Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
corpse bride - 6 Sierpnia 2009, 15:49
yeah!
dareko - 6 Sierpnia 2009, 16:20
ihan napisał/a | Dobra, wyjdę na potwora, ale tak: opierzyłabym rodziców. |
Gdybys trafila na mnie, to albo bym cie olal kompletnie, albo porzadnie opierd... Zaleznie od nastroju.
Co innego, gdybys zwrocila uwage, wtedy bym podziekowal i przeprosil. Opieprzanie rodzicow, za to, ze 2 letnie dziecko uderzylo kogos lopatka do piasku wywoluje u mnie zdumienie, niedowierzanie i traktowanie awanturnika z bardzo duza rezerwa. Taka rezerwa z poblazliwoscia, zarezerwowana dla osob z problemem.
ihan napisał/a | Argument, ze można zwrócić uwagę, jest teoretycznie słuszny, |
Nie teoretycznie. Masz takich znajomych, jakich sobie dobierasz. Jak sobie dobierasz takich jakich opisalas... to twoja sprawa, tylko dlaczego placzesz z tego pwodu? Znam takich ludzi, pozwalam sobie na tyle na ile uwazam, ze mam ochote. Dalej nie, a jak nie to nie. I tyle.
illianna napisał/a | oczywiście, że to powiedziałam, nie poskutkowało, mogłam ją jeszcze wystawić za drzwi, Ty byś tak zrobił, żeby nie być współodpowiedzialnym? |
Czyli pozwolilas. To, ze nie potrafisz wystarczajaco stanowczo wyrazic swojej woli, czy sprzeciwu, to tez wina kolezanki?
corpse bride, masz racje, to nie jest jak z wyjazdem. To raczej jakis etap w zyciu. Taki sam jak zakochanie, dojrzewanie, starzenie sie, usamodzielnianie. Ludzie sie wtedy zmieniaja, to naturalne. I wiesz co? Przyjaciol poznaje sie tez po tym, czy towarzysza nam w tych przemianach, czy tez laskawie je toleruja. Bo im placz dziecka przeszkadza np., albo ze sie o dziecku troche za duzo mowi.
Ziemniak - 6 Sierpnia 2009, 16:55
dareko, jak zwykle prawda leży pośrodku. Z jednej strony mienie dziecka zmienia ludzi i należy się z tym pogodzić, a z drugiej strony, jak widzę co wyprawiają świeżo upieczeni rodzice, to nóż się w kieszeni otwiera. Wiadomo, że pojawienie się dziecka stawia cały świat na głowie, ale nie można popadać w przesadę i trzeba znaleźć złoty środek.
dareko - 6 Sierpnia 2009, 17:39
Ziemniak, mozna sie starac. Latwo oceniac gdy sie przez cos nie przechodzilo. Duzo myslalem jak to bedzie przez przyjsciem dziecka na swiat. Nawet wyobrazenia tuz sprzed porodu mialy sie nijak do tego co sie ze mna i moimi uczuciami dzialo pozniej.
Jak ze wszystkim, zdarzaja ludzie ktorzy przesadzaja, zdarzaja sie uciazliwi. Tylko, ze to margines, nie norma, a z wypowiedzi kolezanek wynikalo, ze rodzicielstwo to dramat,ktory z porzadnych ludzi robi chamow niewidzacych dalej czubka nosa ich dziecka. Owszem, zdarzaja sie jakies szlachetne, wyjatkowe osobniki, ktore nie zadreczaja placzem swoich pociech i gdy ta zakwili zawijaja w becik i przenosza poza strefe wrazliwych uszu, ale ogol, po przyjsciu na swiat pociech, dostaje szmergla i nienormalnieje.
Fidel-F2 - 6 Sierpnia 2009, 18:16
wy twierdzicie, że ludzie z małymi dziećmi buraczeją a oni robią wielkie oczy dlaczego wy nie rozumiecie tak wielu prostych spraw
i ludzie kochani, wyszło, że to roczne dziecko było, przecież taki dzieciak ledwie chodzi, co on może kotu zrobić no i raczej w tym wieku nie ma znaczenia czy mama powie "goń kotka" czy "nie goń kotka"
poza tym dareko słusznie zauważył, co to za przyjaciel który nie może zrozumieć, że moje dziecko (roczne) chce kota za ogon złapać, niech spada i mi się na oczy nie pokazuje
poza tym dziecko to nie jest figurka demona którą przywozi się z safari i stawia nad kominkiem, dziecko jest niesamowicie absorbujące, szczególnie przez pierwsze kilka lat życia i wymaga masę czasu i energii, człowiek któremu rodzi się dziecko MUSI zrezygnować z wielu rzeczy jesli chce byc choć przyzwoitym rodzicem, po prostu nie ma już czasu na pogaduszki z kolezankami, dyskoteki, wypady do knajp i wyjazdy pod namiot. I nie ma co dyskutować, dziecko staje się najwazniejszym tematem myśli i rozmów. To takie proste a niewiedzieć czemu bezdzietni jakoś tego zrozumieć nie mogą.
gudrun - 6 Sierpnia 2009, 21:02
Fidel-F2 napisał/a | dziecko jest niesamowicie absorbujące, szczególnie przez pierwsze kilka lat życia i wymaga masę czasu i energii, człowiek któremu rodzi się dziecko MUSI zrezygnować z wielu rzeczy jesli chce byc choć przyzwoitym rodzicem, po prostu nie ma już czasu na pogaduszki z kolezankami, dyskoteki, wypady do knajp i wyjazdy pod namiot. I nie ma co dyskutować, dziecko staje się najwazniejszym tematem myśli i rozmów. To takie proste a niewiedzieć czemu bezdzietni jakoś tego zrozumieć nie mogą. |
Fidel, a ty taki duży i nie rozumiesz, że oni właśnie to rozumieją i DLATEGO są bezdzietni
dzejes - 6 Sierpnia 2009, 22:36
gudrun napisał/a |
Fidel, a ty taki duży i nie rozumiesz, że oni właśnie to rozumieją i DLATEGO są bezdzietni |
A ty taka duża i nie rozumiesz, że ludzie nie chcą mieć dzieci z tysiąca powodów i zamiast tego wszystkim przylepiasz jedną etykietkę.
corpse bride - 6 Sierpnia 2009, 23:27
nie mówiąc o tych, którzy chcą, a nie mogą, bo np. ich nie stać, albo są bezpłodni. tylko się czasem nie przyznają.
Fidel-F2 - 7 Sierpnia 2009, 08:01
gudrun, corpse bride, mniejsza o powody, nie mają dzieci i wielu rzeczy nie rozumieją a jeśli nie mają bo rozumieją to można im tylko złą wolę przypisać, z jednej strony narzekanie, że to juz nie Ci sami ludzi bo niczym innym się nie zajmują poza dziećmi a z drugię jak już taka dzieciata koleżanka przyjdzie pogadać to za szczyt kultury uważa się, że sobie pójdzie jak dziecko zapłacze albo spacyfikuje dziecko bo chciało pogłaskać kota.
Ręce opadają.
ihan - 7 Sierpnia 2009, 08:18
Fidel-F2 napisał/a | poza tym dziecko to nie jest figurka demona którą przywozi się z safari i stawia nad kominkiem, dziecko jest niesamowicie absorbujące, szczególnie przez pierwsze kilka lat życia i wymaga masę czasu i energii, człowiek któremu rodzi się dziecko MUSI zrezygnować z wielu rzeczy jesli chce byc choć przyzwoitym rodzicem, po prostu nie ma już czasu na pogaduszki z kolezankami, dyskoteki, wypady do knajp i wyjazdy pod namiot. I nie ma co dyskutować, dziecko staje się najwazniejszym tematem myśli i rozmów. To takie proste a niewiedzieć czemu bezdzietni jakoś tego zrozumieć nie mogą. |
To wy wszyscy naprawdę jakieś dziwne dzieci macie, bo moje dzietne koleżanki i jeżdzą z dziećmi pod namiot, i na pogaduszki przychodzą, i raz w tygodniu idziemy do knajpy. Jak posiadanie dziecka to ma być taka martyrologia, to kompletnie nie ma sensu.
Oj, skąd wiedziałam, że przykład z kolezanką, która wychodziła gdy młoda zaczynała ryczeć zostanie wyciągnięty. Tak Fidelu, uważam to za zachowanie kulturalne, zrozumienie, że inni też mają swoją strefę prywatną, inni też mają swoje potrzeby i preferencje, a stanie się rodzicem nie powoduje automatycznie, że stajemy w sytuacji uprzywilejowanej i cały świat wokół jest nam podporządkowany. I, ojej, za równie kulturalne uważam wyjście z Kościoła/kawiarni/muzeum gdy dziecko zaczyna ryczeć. I za kulturalne uważam zrozumienie, że gospodarz może sobie nie życzyć żeby dziecko goniło kota/robiło bałagan w garderobie/rzucało talerzami, bo tak fajnie się tłuką/paprało wokół jedzeniem/pacało ludzi łopatką. Takie proste zrozumienie, że nasze dziecko nie jest centrum wszechświata. I mam takie kolezanki, ale pewnie są tak przeze mnie zastraszone, a potem odbije się to na psychice tych dzieci i wyrosną na morderców co najmniej.
No rzeczywiście, ręce opadają.
EDIT:
dareko napisał/a | I wiesz co? Przyjaciol poznaje sie tez po tym, czy towarzysza nam w tych przemianach, czy tez laskawie je toleruja. Bo im placz dziecka przeszkadza np., albo ze sie o dziecku troche za duzo mowi. |
I wiesz co? Przyjaciół poznaje się też po tym, że rozumieją, że ich przyjaciele mogą mieć wrażliwe uszy albo, że interesują ich także inne tematy. Ci przyjaciele rozumieją tak sami z siebie, bez zwracania uwagi. Bo tutaj widzę grzmienie: przyjaciele mających dzieci mają ich rozumieć i tolerować, wspierać i towarzyszyć. Przyjaźń obejmuje obie strony i na obie strony nakłada jakieś obowiązki.
illianna - 7 Sierpnia 2009, 08:46
dareko napisał/a | Czyli pozwolilas. To, ze nie potrafisz wystarczajaco stanowczo wyrazic swojej woli, czy sprzeciwu, to tez wina kolezanki? | uważam, że nie masz żadnych argumentów i po prostu się mnie czepaisz w tym momencie, stanowczo, głośno i wyraźnie protestuję i "wykopuję cię " za moje drzwi, wystarczy?
życzę Ci, żebyś zawsze potrafił stanowczo walczyć o swoje, nawet po trupach swoich przyjaciół,
dareko napisał/a | Przyjaciol poznaje sie tez po tym, czy towarzysza nam w tych przemianach, czy tez laskawie je toleruja. Bo im placz dziecka przeszkadza np., albo ze sie o dziecku troche za duzo mowi. | i dlatego mimo mojego rozgoryczenia postwą koleżanki nadal sie przyjaźnimy, a że sie czasem poskarżę na to cóż, tego też nie wolno? trzeba zęby zacisnąć i w milczeniu wytrzymać wszystko?
Fidel-F2 napisał/a | poza tym dareko słusznie zauważył, co to za przyjaciel który nie może zrozumieć, że moje dziecko (roczne) chce kota za ogon złapać, niech spada i mi się na oczy nie pokazuje | tak ja też nie chcę mieć nic wspólnego z osobą, która jest tak ograniczona, by to napisać i oby wszystkie ogony kotów Twoich znajomych zostały wytargane wystrarczjąco mocno, by Cię zadowolić
Fidel-F2 napisał/a | i ludzie kochani, wyszło, że to roczne dziecko było, przecież taki dzieciak ledwie chodzi, co on może kotu zrobić no i raczej w tym wieku nie ma znaczenia czy mama powie goń kotka czy nie goń kotka | może Twoje takie było, dziecko koleżanki jest rozwinięte i biega nie tylko chodzi, a ma rok i 2 miesiace, a poza tym jesteś naprawdę taki złośliwy, żeby w kółko powtarzać te same bzdury, nie chodzi o dziecko tylko o matkę, przymij to wreszcie do wiadomości, teraz dziecko zaczęło chodzić i jest uczone gonienia kotka, co będzie dalej, strach myśleć? Postawy kształtują sie od początku i nie ma taryfy ulgowej, że teraz możesz, a potem ci zabronimy, bo jesteś większy, nie chodzi o to czy ono to rozumie w pełni, ale o postawowe warukowanie zachowania przez rodziców, a potem przyłażą trakie baby z trzylatkiem i mówią: pomóżcie, bo sobie z nim nie radzę, bo bije nie tylko kotka, ale wrzeszczy, rzuca się na ziemię, kopie i drapie, a potem rozpoznają mu ADHD i tak to narasta, jak ma 8 lat tłucze szyby w domu i teroryzuje rodzeństwo itd. nie wymyślam tego, niestety mam z tym do czynienia na co dzień w pracy,
zdaje się że jesteście Panowie siebie warci, proponuję długoletnią gółęboką przyjaźń opartą na wzajemnym zrozumieniu braku kultury u przyjaciela, tudzież ograniczenia horyzontów
dość karmienia troli, ja się stąd zmywam, bo poziom niektórych uczestniików dyskusji wprawia mnie w zażenowanie i nie można niestety posiadaniem dzieci usprawiedliwić celowego, złośliwego wyrywania z kontekstu czyichś wypowiedzi, po to by udowodnić swoje racje, pewnie jakby było można, to byście to zrobili
współczuję gospodyni bloga takiej atmosfery, ja bym ich wywaliła ze swojego bloga już dawno, bo to na pewno nie są przyjaciele i na pewno nie dyskutują po to, by wymienić się poglądami i poszerzyć swój punkt widzenia
ihan - 7 Sierpnia 2009, 09:42
illianna, nie ma sensu się emocjonować, nie ma sensu tłumaczyć. I tak zostanie zinterpretowane przeciwko tobie:
dareko napisał/a | Gdybys trafila na mnie, to albo bym cie olal kompletnie, albo porzadnie opierd... Zaleznie od nastroju.
Co innego, gdybys zwrocila uwage, wtedy bym podziekowal i przeprosil. Opieprzanie rodzicow, za to, ze 2 letnie dziecko uderzylo kogos lopatka do piasku wywoluje u mnie zdumienie, niedowierzanie i traktowanie awanturnika z bardzo duza rezerwa. Taka rezerwa z poblazliwoscia, zarezerwowana dla osob z problemem. |
Jak już jedziemy takimi argumentami:
Dwuletnie dzieci, które znam rozumieją sporo z otaczającego ich świata. Ale widocznie mamy kompletnie inne doświadczenia. I rodzice opierd... osoby krytykujące pociechy to dosyć częsta postawa, czyli bezpieczniej widząc dzieci po prostu obchodzić je z daleka, przechodzić na drugą stronę ulicy, zmienić przedział w pociągu lub wagon w tramwaju. Bo zawsze mogą się znaleźć rodzice, którzy na opierd... , jak to elegancko określiłeś, nie poprzestaną. I tak, dareko, też cię lubię, taka przypadłość osób z problemem.
illianna - 7 Sierpnia 2009, 09:45
wiem, dlatego już nie mam zamiaru z pewnymi osobami dyskutować, emocje już mi przeszły, pozostało współczucie dla otoczenia
Anonymous - 7 Sierpnia 2009, 10:02
Widać, konflikt między posiadającymi dzieci a bezdzietnymi musi trwać. Całe szczęście, że w praktyce to tak źle nie wygląda najczęściej.
Fidel-F2 napisał/a | poza tym dareko słusznie zauważył, co to za przyjaciel który nie może zrozumieć, że moje dziecko (roczne) chce kota za ogon złapać, niech spada i mi się na oczy nie pokazuje |
A przyjaciel, który na to dziecku pozwala i zachęca do tego, mi się może nie pokazywać na oczy i sprawa załatwiona.
corpse bride - 7 Sierpnia 2009, 15:18
no i to właśnie jest ten gorszy scenariusz, w przeciwieństwie do lepszego, ktory opisywala ihan. a że trudno przeidzieć, który nastąpi, stąd moja obawa, która rozpętała tę dyskusję.
świat jednak toczy się dalej, jeśli ktoś chce podyskutować o dzieciach i kotkach, to zapraszam do odpowiednich wątków. tymczasem skupmy się na moich życiowych problemach.
żart
byłam na teście w urzędzie statystycznym, rekrutacja na stanowisko 'specjalista ds. metodologii badań'. dobrze, że były jakieś pytania ze statystyki, bo te z ustawy o służbie cywilnej... ehhh... w każdym razie, zdałam na wymagane 60%, a potem znalazłam się pośród tych, którzy osiągnęli najlepsze wyniki i mam w pon. rozmowę kwal. nie wiem, czy się cieszyć, czy nie, perspektuwa pracy w URZĘDZIE jest trochę straszna. z drugiej strony, widziałam w kolejnej turze testowanych znajomą ze studiów. teraz chyba już zrobiła doktorat. jest mózgiem i typem zaangażowanym w uczenie się, nie bujała się tak jak ja i pewnie ma jakieś osiągnięcia, którymi mogłaby się pochwalić. innymi słowy, na ich miejscu wzięłabym ją. plus urzędu jest taki, że byłby to niezły rynek zbytu dla biżu. chociaż, przy ich zarobkach, to ja nie wiem...
Martva - 7 Sierpnia 2009, 15:36
corpse bride napisał/a | plus urzędu jest taki, że byłby to niezły rynek zbytu dla biżu. |
podoba mi sie Twój tok myślenia - a w razie czego nie dałoby się jakoś wkręcić z pomocą tej znajomej ze studiów, czy to zbyt daleka znajoma?
jewgienij - 7 Sierpnia 2009, 15:50
corpse bride napisał/a |
świat jednak toczy się dalej, jeśli ktoś chce podyskutować o dzieciach i kotkach, to zapraszam do odpowiednich wątków. tymczasem skupmy się na moich życiowych problemach.
żart |
Świetne.
Nagroda Tygodnia.
hardgirl123 - 7 Sierpnia 2009, 16:41
corpse, co do urzędu to rynek na biżu jest super:>
moja kumepla która pracuje tam gdzie ja miałam staż obwiesiła w robioną przez siebie biżu wszystkie laski
trzymam kciuki za Ciebie:)
mnie też pewnie w najbliższym czasie będą czekały testy do kielku urzędów i czekam na pytania właśnie z ustaw, bo te z etyki bixznesu i dyplomacji i funduszy unijnych to troszkę mnie przerażają :)ale się zobaczy
pewnie pogadamy u ilianny na grilu :>
Ziuta - 7 Sierpnia 2009, 16:44
corpse bride napisał/a | perspektuwa pracy w URZĘDZIE jest trochę straszna. |
Jesteś uczulona na kawę?
hardgirl123 - 7 Sierpnia 2009, 17:17
urzedowe życie jest ok :>
Anonymous - 7 Sierpnia 2009, 17:20
corpse bride napisał/a | perspektuwa pracy w URZĘDZIE jest trochę straszna. |
Moja siostra też tak myślała. A tu - nowe grono fajnych, młodych znajomych, praca całkiem ciekawa, o 16 do domciu. W pracy trochę stresów ma, ale to jak wszędzie. Trzymam kciuki!
illianna - 7 Sierpnia 2009, 17:21
w urzędzie statystycznym to chyba nawet stresu za bardzo nie ma, to takie spokojne, oderwane od świata miejsce
hardgirl123 - 7 Sierpnia 2009, 17:29
dlatego poszłam uczyc się na urzędala i teraz szukam pracy zgodnie z wykształceniem i sumieniem :>
Fidel-F2 - 7 Sierpnia 2009, 18:29
illianna napisał/a | teraz dziecko zaczęło chodzić i jest uczone gonienia kotka, co będzie dalej, strach myśleć? Postawy kształtują sie od początku i nie ma taryfy ulgowej, że teraz możesz, a potem ci zabronimy, bo jesteś większy, nie chodzi o to czy ono to rozumie w pełni, ale o postawowe warukowanie zachowania przez rodziców, a potem przyłażą trakie baby z trzylatkiem i mówią: pomóżcie, bo sobie z nim nie radzę, bo bije nie tylko kotka, ale wrzeszczy, rzuca się na ziemię, kopie i drapie, a potem rozpoznają mu ADHD i tak to narasta, jak ma 8 lat tłucze szyby w domu i teroryzuje rodzeństwo itd. nie wymyślam tego, niestety mam z tym do czynienia na co dzień w pracy, | dzizas, kto Ci te brednie wymyśla? moj syn tarmosił kota u babci, mając dwa lata nosił go za skórę na grzbiecie, kot traumy nie dostał, żyje sobie spokojnie jak żył, do psów obcych nie dopuszczam bo to niebezpieczne do swojskich do których mam zaufanie tak, na tyle na ile pies w końcu nie ucieknie (ja sam tarmosze psa tak, że kopyta mu fruwają a on powarkuje i pokazuje kły, potem obaj otrzepujemy się z siana i w niezmonconej przyjaźni idziemy dalej), syn nie jest bity a krzyk zdarza sie od wielkiego dzwonu jak czasem narwy puszczą, jest żywym dzieckiem i robi sporo różnych głupot, zazwyczaj problemy są wyjaśniane i w efekcie na placach zabaw syn jest jednym z grzeczniejszych dzieci. A Ty o dzieciach prawdopodobnie wiesz tyle co przeczytasz w kolorowych pismach za 0.99zł.
corpse bride - 8 Sierpnia 2009, 01:52
Martva napisał/a | a w razie czego nie dałoby się jakoś wkręcić z pomocą tej znajomej ze studiów, czy to zbyt daleka znajoma? |
raczej przez znajomego, który juz tam pracuje. znasz go z moich imprez.
Ziuta napisał/a | Jesteś uczulona na kawę? |
żebyś wiedział toleruję tylko zapach.
Miria napisał/a | nowe grono fajnych, młodych znajomych, praca całkiem ciekawa |
to faktycznie zapowiada się w ten sposób.
Miria napisał/a | o 16 do domciu |
a to niestety oznacza, że trzeba tam być już o 8.00 to by było raz, że trudne, a dwa - obcięłoby czas, który spędzam z moim m., bo on pracuje od 10 do 20.
illianna napisał/a | to takie spokojne, oderwane od świata miejsce |
tak, zwłaszcza, że za oknem jest już wieś. jak w przypadku wszystkich krakowskich urzędów, które zwiedziłam w ciągu ostatniego miesiąca czy dwóch.
p.s. - byłabym wdzięczna za zignorowanie wypowiedzi fidela. wszyscy zainteresoani wiedzą, co ilianna wie o dzieciach, co studiowała i jako kto pracuje, nie ma powodu, żeby wdawać się w czczą awanturę.
ihan - 8 Sierpnia 2009, 10:36
Praca w urzędzie to może być naprawdę fajna opcja. Zwłaszcza w czasie kryzysu, gdy prywatne firmy ludzi zwalniają, a budżetówka dostaje podwyżki
corpse bride - 8 Sierpnia 2009, 13:36
u, serio? bo aspekt finansowy to jedna zmoich obiekcji.
Anonymous - 8 Sierpnia 2009, 13:44
Siorka kokosów nie zarabia, a podwyżki owszem są, ale groszowe. No ale za to nagrody (całkiem wysokie), trzynastka, bony na święta...
hardgirl123 - 9 Sierpnia 2009, 10:52
ihan napisał/a | Praca w urzędzie to może być naprawdę fajna opcja. Zwłaszcza w czasie kryzysu, gdy prywatne firmy ludzi zwalniają, a budżetówka dostaje podwyżki |
tak ihan, ale ostatnio w mediach pojawiły się doniesienia, że z urzędów będą zwalniać a zaraz potem że to zbyt kosztowna akcja i dali sobie chyba spokój. Sądząc po ilości ogłoszeń, to chyba raczej będą przyjmowac więcej osób. Mam nadzieję, że najpóźniej w październiku dołączę do groną szczęśliwych urzędników :>
illianna - 9 Sierpnia 2009, 11:28
hardgirl123 napisał/a | będą przyjmowac więcej osób. | STRASZNE
niedługo jak u Młynarskiego będzie: "każdy mieszkaniec miał swego szyfra..."
|
|
|