To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 14:33

Ziemniak, jak kotu nie pasuje to ucieka albo drapie. Jestes w stanie uznac takie zachowanie za wyrażenie zdania?
dareko - 5 Sierpnia 2009, 14:34

Agi, zalosne bylo porownanie Ziemniaka. Dziecko goni kota -> dres kopie gluchoniemego.
Tez podobnie wychowuje dziecko. Tez tlumaczac. Zreszta, uwazam, ze nei ma lepszej metody wychowaczej niz duzo rozmawiac.
Tylko, ze nijak ma sie porownanie pogonienia kota do bicia czlowieka. Nie da sie nawet porownac do bicia zwierzecia. Czy ta matka powiedziala "masz tu kija, idz zatlucz kotka"?
Nie rozumiem tez, jak udalo Ci sie ocenic cale wychowanie tego dziecka jako bezstresowe, po tym jednym incydencie.
Wychowanie jest bardzo trudnym i skomplikowanym procesem. Kazdy w jego trakcie poplnia bledy. Zeby wszystkie byly takiego kalibru jak ten z "pogon kotka" to zylibysmy w raju.
Tez nie jestem wolny od bledow, czesci pewnie nawet nie widze. czy to znaczy zaraz, ze moja corka bedzie polowac na babice i gluchoniemych?

Edit: Ziemniak, Fidelowi zupelnie nie o to chodzilo.

Agi - 5 Sierpnia 2009, 14:42

dareko, nie musisz mi tłumaczyć, jakim procesem jest wychowanie dziecka. Moje dziecko jest już dorosłe, mam to jakby za sobą.
dareko napisał/a
Tylko, ze nijak ma sie porownanie pogonienia kota do bicia czlowieka.

Nie zgodzę się. Zasada jest ta sama: nie rób krzywdy.

dareko - 5 Sierpnia 2009, 14:44

Agi, nie mialem takiego zamiaru, wyrazalem swoja opinie o bledach w wychowaniu i ich wadze.
Ziemniak - 5 Sierpnia 2009, 14:52

dareko, takie rzeczy jak poszanowanie dla innych (nie ważne, czy to są rośliny, zwierzęta, czy głuchonieme staruszki) wpaja się dziecku jak najwcześniej, empatia to baza na której buduje się później charakter. Zresztą po twojej wcześniejszej wypowiedzi wnioskuję, że sam o tym dobrze wiesz. Więc w moim rozumieniu takie zachowanie, jakie opisała illianna jest błędem wychowawczym, jakby na to nie patrzeć. A czy poważnym, czy nie, to zależy od incydentalności takich zachowań.
Anonymous - 5 Sierpnia 2009, 14:56

dareko napisał/a
Tylko, ze nijak ma sie porownanie pogonienia kota do bicia czlowieka. Nie da sie nawet porownac do bicia zwierzecia. Czy ta matka powiedziala masz tu kija, idz zatlucz kotka?

Skoro można gonić kotka, jeśli kotek sobie tego nie życzy (a mało który lubi takie zabawy, przynajmniej ja takiego nie spotkałam) to czemu nie kopnąć kotka, bo nie chce się bawić, albo sprawdzić, co kotek ma w środku? W końcu kotek się nie liczy, liczy się zabawa i to, co chce w danej chwili dziecko. Działa ta sama zasada w każdym przypadku. Nie umiem jakoś sobie wyobrazić uczenia dziecka empatii i szacunku dla zwierząt, zachęcając jednocześnie do takich zabaw. A jeśli można traktować zwierzę jak przedmiot do zabawy, to czemu nie człowieka? Nie mów mi Darku, że te rzeczy nie mają ze sobą związku.

dareko - 5 Sierpnia 2009, 15:00

Ziemniak, no jest. Z dwoch powodow, to byl kot gospodarza, a drugi, ze dziecko bylo zachecone do straszenia kota, na tym miala polegac zabawa. Jesli sprawa byla incydentalna, to mialismy tu wielka afere o nic.
Teraz male pytanie, czy dzieci moga przestraszyc stadko golebi i czy pozwolenie im na to moze skutkowac tak samo dramatycznym spaczeniem osobowosci (dres, kij, ktos slaby)? Czy moze golebie maja mniejsze prawa od kotow?

dalambert - 5 Sierpnia 2009, 15:02

A gdyby mamusia powiedziała "pogłaszcz kotak!" a kotek uciekł i Kubuś by za nim pogonił! TO CO :?:
Męczenie zwierząt jest ochydne, ale Wy się tu co nie co rozdrabniacie :mrgreen:

dareko - 5 Sierpnia 2009, 15:05

Miria, jakie to proste... z przestraszyc zrobilas kopnac, z kopnac wypatroszyc. Tymaczsem jak swiat swiatem dzieciaki gonily koty, koty uciekaly. Poza jakimis przypadkami bestialstwa, przy ktorych popelniono pewnie znacznie wiecej powazniejszych bledow wychowawczych, koty mialy sie po tym dobrze i dzieci tez. Dziwne, ale nie konczylo sie patroszeniem, wiec moze ten caly ciag logiczny troche do bani jest?
Ziemniak - 5 Sierpnia 2009, 15:07

dareko napisał/a
czy dzieci moga przestraszyc stadko golebi

Moim zdaniem nie powinno się dopuszczać do sytuacji, kiedy straszenie innych iest uważane za dobrą zabawę.

dalambert napisał/a
A gdyby mamusia powiedziała pogłaszcz kotak! a kotek uciekł i Kubuś by za nim pogonił! TO CO

To matka powinna powiedzieć dziecku "zostaw kotka, kotek nie chce się teraz bawić" I kropka. Dziecko powinno traktować innych podmiotowo a nie przedmiotowo i tego je trzeba nauczyć. Przede wszystkim swoim przykładem.

dareko napisał/a
Tymaczsem jak swiat swiatem dzieciaki gonily koty, koty uciekaly

To czemu swoją córkę uczysz poszanowania dla zwierząt?

dareko - 5 Sierpnia 2009, 15:11

Ziemniak, a mi byloby zal dziecka, ktore nigdy nie pomachalo raczkami, zeby ptaki wzbily sie w powietrze.
Anonymous - 5 Sierpnia 2009, 15:18

dareko, nie twierdzę, że zawsze dzieje się właśnie tak, ale nie reagując na drobiazg, dajemy przyzwolenie na coś gorszego. I nie mów mi o nielicznych przypadkach bestialstwa, bo przypadki okrucieństwa wobec zwierząt są częste - także wśród dzieci. Wydaje mi się zresztą, że o wiele latwiej wpoić dziecku zasadę, o której pisała Agi - "nie krzywdź", niż nauczyć je, że pogonić, to owszem, może nawet pociągnąć lekko za ogon, ale kopnąć to już nie. Straszenie ok, byle bólu fizycznego nie sprawić? Nie widzę w tym sensu.
Ziemniak - 5 Sierpnia 2009, 15:20

Gołębi mi akurat nie żal, bo w Krakowie są plagą i dopustem Bożym, ale czy nie lepszą zabawą dla dziecka będzie karmienie ptaków, a nie ich płoszenie?
dareko - 5 Sierpnia 2009, 15:20

Miria, caly czas nie twierdze, ze to bylo w porzadku, wprost przeciwnie. Twierdze, ze robicie z igly widly.

Ziemniak, a moze granie w bierki? Co ma jedno do drugiego?

Martva - 5 Sierpnia 2009, 15:34

Miria napisał/a
I nie mów mi o nielicznych przypadkach bestialstwa, bo przypadki okrucieństwa wobec zwierząt są częste - także wśród dzieci.


Oj, dawno temu siedziałam z grupą ludzi ze studiów i rozmowa zeszła na karpie w wannach przed Wigilią i co się im robiło w dzieciństwie - myślałam że zwymiotuję :?

Agi - 5 Sierpnia 2009, 16:26

dalambert napisał/a
Męczenie zwierząt jest ochydne, ale Wy się tu co nie co rozdrabniacie :mrgreen:

A nawet ohydne!
Nie rozdrabniamy się, tylko nudzimy :wink:

corpse bride - 5 Sierpnia 2009, 16:29

apropos, co może dziecko zrobić kotu (tu pytanie dotyczy dorosłego kota) - jedna z historii z mojego dzieciństwa opowiadanych przez moją mamę jest o tym, kiedy mając - nie wiem, chyba 2 lata - wymknęłam się u babci i znalazłam małe kotki. a że "płakały" to je tak tuliłam, że "usnęły". wtedy mama mnie znalazła :|
z dorosłym kotem nie byłoby tak łatwo, ale jeśli zwierzę jest ufne i da się złapać, to uważam, że dzieciak może zrobić mu krzywdę. z mojego dzieciństwa: z bardzo cierpliwym psem sprawdzałam, dlaczego nie można ciągnąć pieska za ogon. innym razem temu samemu psu wyżarłam obiad z miski (po tym, jak odmówiłam zjedzenia swojego obiadu :D ). a moi rodzice wychowywali mnie bardzo pro-zwierzęco. dzieci do pewnego etapu nie mają na tyle rozwiniętych struktur myślenia, żeby np. wczuć się w inną osobę. "kotka/pieska boli" brzmi abstrakcyjnie. nie potrafią policzyć proporcji i nie wiedzą, że lekki dla nich dotyk może zabić kotka. i tak dalej.

a ta cała dyskusja... hmmm... przykład z gonieniem kotka był bardziej o tym, że to była kobieta, która wcześniej lubiła zwierzęta, nawet chyba miała swojego kotka. a potem raz, że swojego zwierzaka oddała w niepewne ręce, dwa, nie szanowała innego. i raczej bym się zastanawiała, dlaczego tak się dzieje, niż mówiła, że źle uczy dziecko. no bo to oczywiste.

miria, mój kot lubi się bawić w gonienie. nazywamy to 'łap kotusia', ale bawi się tylko z m. i tylko, kiedy sam o to prosi (podchodzi do siedzącej osoby, zaczepia i szybko odbiega, sprawdzając, czy się za nim biegnie, jeśli nie, to wraca i powtarza).

Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 16:35

corpse bride napisał/a
apropos, co może dziecko zrobić kotu (tu pytanie dotyczy dorosłego kota) - jedna z historii z mojego dzieciństwa opowiadanych przez moją mamę jest o tym, kiedy mając - nie wiem, chyba 2 lata - wymknęłam się u babci i znalazłam małe kotki. a że płakały to je tak tuliłam, że usnęły. wtedy mama mnie znalazła
z dorosłym kotem nie byłoby tak łatwo, ale jeśli zwierzę jest ufne i da się złapać, to uważam, że dzieciak może zrobić mu krzywdę. z mojego dzieciństwa: z bardzo cierpliwym psem sprawdzałam, dlaczego nie można ciągnąć pieska za ogon. innym razem temu samemu psu wyżarłam obiad z miski (po tym, jak odmówiłam zjedzenia swojego obiadu ). a moi rodzice wychowywali mnie bardzo pro-zwierzęco
i naprawdę nie napierniczasz teraz staruszek bejsbolem?
corpse bride - 5 Sierpnia 2009, 17:45

fidelu fidelu, przecież piszę, że rodzice mnie wychowali tak, żebym tego nie robiła. ale zanim im się udało ponieśli kilka porażek, bo dziecko takie znowu bezpieczne dla siebie i innych (zwierząt) nie jest. that's my point.
illianna - 5 Sierpnia 2009, 19:35

Fidel-F2 napisał/a
no ale bez przesady, co temu kotu stało się od tego, że jakiś dzieciak go pogonił? musiał mu uciec i to mu nadwyrężyło układ kostny? czy może załamał się nerwowo? albo stracił apetyt? dzieci nie mogą mieć prawa do bezstersowego wychowania a kot może? dostał lekcje na przyszłość, żeby dzieciaków unikać, na zdrowie może mu to tylko wyjść
jeśli Cię odwiedzę to podrę Twoje ulubione książki i spytam, czy Ci się coś stało twisted: mój kot unika dzieci jak ognia, a właściwie TEGO dziecka, nie chodzi o to, że mu się coś stało, chodzi o to, że nie życzę sobie takich zachowań w moim domu i mam do tego prawo, właśnie dlatego że to MÓJ kot i nie widzę ŻADNEGO powodu dla którego jakiekolwiek dziecko miałoby go gonić, nie był to żaden straszny czyn i dlatego nadal utrzymujemy dobre relacje, po prostu ochłodziło to moje do niej uczucia, jak widzisz bynajmniej nie do dziecka, kot wydaje się drobnostką, ale ona ma takich rzeczy więcej i to się dokłada do całości, po prostu pozwala u nas dziecku na wszystko, a w drugą stronę wręcz odwrotnie, oczekuje totalnej wyrozumiałości i dopasowania, nie będę podawać przykładów, bo znowu się ktoś czepi, a to był tylko przykład, poza tym bałam się też tego, że właśnie moja skrajnie bezmyślna i roszczeniowa koleżanka oskarży mnie potem o ewentualne podrapanie i pogryzienie, a mój kot jest przybłędą i nie jest miłym puchatym pozbawionym pazurków misiem, potrafi bardzo gwałtownie rzucić się z zębami i pazurami, jak poczuje się zagrożony i ona niby to wie, bo wcześniej go odganiała, jak dziecko było młodsze, a kot z ciekawości przychodził sprawdzić co to i w ogóle nie był wtedy agresywny, a teraz nagle znalazła sobie rozkoszną zabawę, ona szczuje dzieciaka a ja latam za nimi, żeby było ok :evil:

Fidel-F2 napisał/a
poza tym to kot, jaką byś sympatią do tych zwierząt nie pałała, to jednak dziecko należy do zupełnie innej kategorii, trzy
nie ważne kot, pies, drzewo, klomb, ławka w parku, dzieci pozbawione nauki szacunku dla istot żywych i otoczenia to plaga i faktycznie należą do zupełnie innej kategorii, piekielnych wytworów głupkowatych rodziców, a potem zabijają mając 6 lub 8 lat we dwóch koleżankę lat 4, było takie zdarzenie nie tak dawno, :shock: , a od kotka się zaczęło :twisted:
takie bezrozumne uwielbienie dla dzieci mnie właśnie przybija i z całej dyskusji wnioskuję, tyle że Fidel uczy swoje, żeby kotka nie goniły, bo się zmęczą, ale jak go dobrze przytrzymają i ich nie da rady drapać to ok, mogą robić co chcą, bo są istotami wyższymi i to im daje prawo do bezmyślnego okrucieństwa, gratuluję i współczuję momentu kiedy staną się nastolatkami, wtedy kotek nie wystarczy, wezmą się za tatusia i mamusię :lol:

Lynx - 5 Sierpnia 2009, 20:34

illianna i Fidel-F2, obydwoje przesadzacie. Fidel-F2 ironią i źle udawaną ignorancją, illianna, radykalizujesz. Każde dziecko powinno być wychowywane a nie hodowane, znam takie przypadki i żal mi tych dzieciaków. Rodzice zasługuja na to co ich kiedyś spotka. Trzeba pamiętać, że do pewnego momentu dziecko nie ma rozwiniętego rozumowania przyczynowo-skutkowego i nie jest w stanie zrozumieć niewłaściwości swojego postępowania. Tłumaczenie 2 latkowi, że "kotka to może zaboleć" jest nieskuteczne właśnie z tej przyczyny. Dla dzieci w tym wieku polecenia powinny być kótkie i zwięzłe, nie rozbudowane, bo dzieciak zapamięta zaledwie jedno, najczęściej to, które mu będzie wygodniejsze. :twisted:
Fidel-F2 - 6 Sierpnia 2009, 06:29

illianna napisał/a
jeśli Cię odwiedzę to podrę Twoje ulubione książki i spytam, czy Ci się coś stało twisted: mój kot unika dzieci jak ognia, a właściwie TEGO dziecka, nie chodzi o to, że mu się coś stało, chodzi o to, że nie życzę sobie takich zachowań w moim domu i mam do tego prawo, właśnie dlatego że to MÓJ kot i nie widzę ŻADNEGO powodu dla którego jakiekolwiek dziecko miałoby go gonić, nie był to żaden straszny czyn i dlatego nadal utrzymujemy dobre relacje, po prostu ochłodziło to moje do niej uczucia, jak widzisz bynajmniej nie do dziecka, kot wydaje się drobnostką, ale ona ma takich rzeczy więcej i to się dokłada do całości, po prostu pozwala u nas dziecku na wszystko, a w drugą stronę wręcz odwrotnie, oczekuje totalnej wyrozumiałości i dopasowania, nie będę podawać przykładów, bo znowu się ktoś czepi, a to był tylko przykład, poza tym bałam się też tego, że właśnie moja skrajnie bezmyślna i roszczeniowa koleżanka oskarży mnie potem o ewentualne podrapanie i pogryzienie, a mój kot jest przybłędą i nie jest miłym puchatym pozbawionym pazurków misiem, potrafi bardzo gwałtownie rzucić się z zębami i pazurami, jak poczuje się zagrożony i ona niby to wie, bo wcześniej go odganiała, jak dziecko było młodsze, a kot z ciekawości przychodził sprawdzić co to i w ogóle nie był wtedy agresywny, a teraz nagle znalazła sobie rozkoszną zabawę, ona szczuje dzieciaka a ja latam za nimi, żeby było ok
po pierwsze to powinnas to tłumaczyć owej kolezance, nie mnie, jeśli tego nie zrobiłaś to możesz mieć pretensje tylko do siebie o to że nie potrafisz zrozumieć faktu, ze ile ludzi tyle punktów widzenia, i jeśli tego nie zrobiłaś to w przypadku wypadku byłabyś na równi odpowiedzialna wraz z rodzicami tego dziecka bo wiesz, że kot może być agresywny i nic z tym nie robisz, bieganie i pilnowanie dziecka i kota oznacza tylko, że akceptujesz istniejącą sytuację i bierzesz odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje, kolezanka widząc cos takiego może jedynie zrozumieć że jesteś zadowolona z takiej sytuacji

Bez obrazy, przykład z książką tak durny, że nawet nie chce mi się tłumaczyć.

illianna napisał/a
dzieci pozbawione nauki szacunku dla istot żywych i otoczenia to plaga i faktycznie należą do zupełnie innej kategorii, piekielnych wytworów głupkowatych rodziców, a potem zabijają mając 6 lub 8 lat we dwóch koleżankę
no to oczywista oczywistość, jesli pozwoli się dziecku na wszystko w każdej sytuacji to będziemy mieli klęskę wychowawczą i tu nikt się z tym nie spiera, w tym wątku tego nie zauważyłem więc nie wiem skąd bierze się wam (już kolejny raz) potrzeba wyjasniania. Wychowanie polega min. na korygowaniu złych zachowań i wyjasnianiu dlaczego można tak a tak nie. I nie widze nic złego w 'goń kotka'. Bo ja słyszę 'idź i pobaw się z kotkiem' a wy ' idź i zatłucz skur..syna'. Bo co złego w zabawie z kotem? Nic. Rzecz w tym by tą zabawą odpowiednio pokierować.

illianna napisał/a
takie bezrozumne uwielbienie dla dzieci mnie właśnie przybija i z całej dyskusji wnioskuję, tyle że Fidel uczy swoje, żeby kotka nie goniły, bo się zmęczą, ale jak go dobrze przytrzymają i ich nie da rady drapać to ok, mogą robić co chcą, bo są istotami wyższymi i to im daje prawo do bezmyślnego okrucieństwa
problem w tym, ze nie czytasz tego co piszę tylko juz wiesz jakie mam poglądy i z nimi dyskutujesz. Z teg np. że obrusza mnie stawianie dziecka w jednym rzędzie z kotem, koniem, psem i krzakiem agrestu wnioskujesz, że uczę syna skrajnego okrucieństwa i braku szacunku do wszystkich zwierząt. To jest tak absurdalne myślenie, ze nawet nie bardzo wiem jak Ci to tłumaczyć. Dziecko zjmuje wyższe miejsce niż mój pies, kot jasnie wielmożnego premiera, kasztanka marszałka czy słoń z zoo. I nie ma to żadnego związku z tym czy się tym zwierzętom okazuje szacunek czy nie.

Poza tym argument o woli zwierzęcia jest lekko dziwaczny. Czy kto konia pyta o to czy ma ochotę zaprządz sie do pługa na cąły dzień albo wozić na grzbiecie dup.ę jasnie państwa? Albo świni tudzież krowy czy ma ochotę zamienić się w pieczyste tudzież w elegancką torebkę?Albo psa czy ma ochotę na smycz i kaganiec? Albo królika/chomika czy inna świnkę morską czy chce spędzić życie w klatce 50x100? Czy to znaczy, ze należy zbronić jazdy konnej, jedzenia pieczeni, chodzenia w skórzanych butach, spacerowania z psami i trzymania zwierząt dla przyjemnosci bo zwierzęta nie wyrażają zgody? Na bank znajdzie sie ktoś kto powie, ze tak. Ale nasz świat wygląda tak, że zwierzęta służą człowiekowi w zaspokajaniu jego żywotnych potrzeb jak i przyjemności.

To wszystko to skomplikowana sprawa i naprawdę trudno oczekiwac od kogoś, że bedzie miał akurat identyczne poglądy do naszych.

illianna - 6 Sierpnia 2009, 09:05

Lynx napisał/a
Tłumaczenie 2 latkowi, że kotka to może zaboleć jest nieskuteczne właśnie z tej przyczyny.
z moich doświadczeń, tudzież dość długich studiów wynika, że dwulatki rozumieją dość sporo i prosty komunikat o boleniu też, bo działają mechanizmy prostego warunkowania i odwzorowywania (naśladowania), zanim zacznie działać myślenie przyczynowo-skutkowe, ale poza tym sie z Tobą zgadzam, może radykalizuję, ale nie lubię prostego myślenia "moje musi być na wierzchu, bo tak", ja staram sie przynajmniej argumentować, a nie pisać opinie na zasadzie twierdzeń matematycznych

Fidel-F2 napisał/a
po pierwsze to powinnas to tłumaczyć owej kolezance
oczywiście, że to powiedziałam, nie poskutkowało, mogłam ją jeszcze wystawić za drzwi, Ty byś tak zrobił, żeby nie być współodpowiedzialnym? :twisted:
Fidel-F2 napisał/a
nie widze nic złego w 'goń kotka'. Bo ja słyszę 'idź i pobaw się z kotkiem' a wy ' idź i zatłucz skur..syna'
a ja widzę, zwierzęta nie są do zabawy dla około rocznych dzieci i tyle, zwłaszcza koty, które są nieprzewidywalne w takich sytuacjach
Fidel-F2 napisał/a
problem w tym, ze nie czytasz tego co piszę tylko juz wiesz jakie mam poglądy i z nimi dyskutujesz
to samo mogłabym napisać o Tobie, dlatego zeszłam do "durnych" przykładów
Fidel-F2 napisał/a
obrusza mnie stawianie dziecka w jednym rzędzie z kotem, koniem, psem i krzakiem agrestu wnioskujesz, że uczę syna skrajnego okrucieństwa i braku szacunku do wszystkich zwierząt
bynajmniej, zgadzam się, że dzieci są ważniejsze od zwierząt, ale nie koliduje mi to z przeświadczeniem, że trzeba dbać o jedne i drugie i w sytuacjach gdy można uniknąć cierpienia zwiarzęcia w tym niepotrzebnego stresowania go, należy, to zrobić
Fidel-F2 napisał/a
Poza tym argument o woli zwierzęcia jest lekko dziwaczny.
nigdzie nie pisałam o woli w sensie filozoficznym
Fidel-F2 napisał/a
Ale nasz świat wygląda tak, że zwierzęta służą człowiekowi w zaspokajaniu jego żywotnych potrzeb jak i przyjemności.
tym bardziej powinniśmy to docenić i zminimalizować straty, bo są to istoty czujące, a nie przedmioty
z mojej strony to koniec dyskusji, bo myślę, że dalsze tłumaczenie wszystkiego po pięć razy nie ma sensu, celowo udajesz niezrozumienie tego co piszę, bo lubisz się kłocić, co widać na forum, a ja czasami daje sie złapać takiemu kłotkliwcowi na haczyk i z dobroci serca przekonać go do czegoś albo przynajmniej wytłumaczyć, co myślę, w sytuacji, kiedy przekręca to co piszę, ale widać to bez sensu w tym wypadku,
traktuj sobie zwierzęta i dzieci jak chcesz, o ile nie łamiesz prawa to Twoja sprawa

ihan - 6 Sierpnia 2009, 09:42

Tak naprawdę wszystko zależy od kultury ludzi. Mam znajomych, którzy swojego pieska traktują identycznie jak opisywane dziecko, wszystko mu wolno, a zwrócenie uwagi kończy się kilkuletnią obrazą z nieodzywaniem się (przerabiałam). I wszystko fajnie, póki robią to na własnym terenie, bo tam obowiązują ich zasady. Tylko takie osoby uważają, że ich zasady obowiązują wszędzie. Argument, ze można zwrócić uwagę, jest teoretycznie słuszny, ale w praktyce są różne uwarunkowania i w końcu można zostać bez znajomych, bo ludzie emocjonalnie reagują na zwracanie uwagi ich pociechom (chociaż osobiście wolałabym nie mieć takich znajomych). A dzieci też są różne i oprócz słoneczek błyszczących osobniki wredne i bezinteresownie złośliwe się zdarzają. Nawet wśród dwulatków.
Dla równowagi, zdarzają się fajni rodzice. Koleżanka przychodziła do mnie z młodą, gdy zaczynała ryczeć, po prostu ubierała się, brała młoda i wychodziła. Bo było dla niej oczywiste, że nie ma żadnego racjonalnego powodu, dla którego mam znosić wrzaski. I dla wszystkich obrońców i oburzonych, nie szantażowałam koleżanki, to taki element dobrego wychowania i empatii. Młoda jest moim ulubionym dzieckiem, a ja, o zgrozo, jej ulubioną ciotką.

Fidel-F2 napisał/a
to tak jakbym opieprzal rodziców bo dwulatek mnie pacnąl łopatką do piasku


Dobra, wyjdę na potwora, ale tak: opierzyłabym rodziców. Bo nie uważam za zabawne gdy dziecko mnie bije, gryzie, albo na mnie pluje. I zwyczajnie nie życzę sobie takich zachowań.

Fidel-F2 - 6 Sierpnia 2009, 10:37

Fidel napisał/a
pacnąl łopatką


ihan napisał/a
dziecko mnie bije, gryzie, albo na mnie pluje


i taka to dyskusja

illianna - 6 Sierpnia 2009, 11:06

ihan, :bravo , jesteś moją idolką :)
corpse bride - 6 Sierpnia 2009, 11:29

ihan napisał/a
Bo nie uważam za zabawne gdy dziecko mnie bije, gryzie, albo na mnie pluje.


albo chlapie wodą po mojej książce ;) ale to już były większe dzieci i mogłam przemówić bezpośrednio do nich. odpowiedź? 'woda zdrowia doda'.

dzejes - 6 Sierpnia 2009, 12:03

Wow, no to sobie pogadaliście. W sumie powinienem się jakoś udzielić, w końcu noblesse oblige, tylko nie bardzo mi się chce.
Bicie w celach wychowawczych uważam za porażkę - tyczy się to i psów i dzieci. Nie widzę żadnego pozytywnego efektu bicia. Podobnie zresztą jak nie widzę żadnego sensu w przemocy słownej, dowalaniu "nic nie osiągniesz, jesteś beznadziejny/a, czemu tylko 3/4/5?"
To, co napisała corpse, a co zaczęło cała dyskusję niewiele ma wspólnego z dziećmi, równie dobrze może się obawiać, że przyjaciółka znajdzie sobie pasjonujące hobby i będzie opowiadać o karburowaniu mimośródsprężarek.
Więcej mi się nie chce.

corpse bride - 6 Sierpnia 2009, 13:07

ja w między czasie przemyślałam sprawę (już nie pamiętam czyjego) porównania z wyjazdem przyjaciela do australii. otóż jednak to nie to samo. odległość to nie jest problem, zwłaszcza, kiedy mamy telefony, internet i tak dalej. spędziłam trochę czasu daleko i nie przeszkadzało mi to w odczuwaniu więzi. bo przyjaciel to dalej ta sama osoba, tylko daleko. czy 150km, czy 15000 - nie ma znaczenia. mnie chodziło o to, że ta osoba się zmieni tak, że nie rozpoznam w niej lub ona we mnie swojego przyjaciela. that's all.
illianna - 6 Sierpnia 2009, 13:37

dokładnie to samo miałam na myśli :) koleżanka zmieniła się tak, że teraz trudno mi sie z nią przebywa i to mnie smuci, ale nie mam do niej pretensji żeby nie było

ihan napisał/a
Tak naprawdę wszystko zależy od kultury ludzi.
to stwierdzenie uważam za świetne podsumowanie dyskusji, tyczy się ono każdej kategori ludzi, pod rodziców można podstwić np motocyklistów, kierowców, ludzi w kolejce, ludzi na plaży, właścicieli zwierzaków itp. i nie widzę powodu robienia specjalnych przywilejów dla którjś grupy, bo im wolno, bo przecież...


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group