To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

gudrun - 28 Lipca 2009, 20:15

Psychologia to jest zła decyzja dotycząca edukacji???
illianna - 28 Lipca 2009, 21:04

a zła, bo w tym mieście za dużo ludzi ją kończy i nie ma pracy, wiem coś o tym
hardgirl123 - 29 Lipca 2009, 12:17

a bo niby mój kierunek 1 mało osób konczy, ech dziewczyny dziewczyny :>
dzejes - 29 Lipca 2009, 12:55

No właśnie, słuchajcie głosu rozsądku.
illianna - 29 Lipca 2009, 17:32

hardgirl123 napisał/a
a bo niby mój kierunek 1 mało osób konczy, ech dziewczyny dziewczyny :>
zobaczymy jak Ci szukanie pracy pójdzie i wtedy podyskutujemy :twisted:

zawsze jak jest dużo ludzi z tym samym wykształceniem, to spada np. wysokość płac i rosną dodatkowe wymagania (kursy itp.), na tak zwanej prowincji często w zawodach typu lekarz, prawnik, psycholog zarabia się lepiej, szczególnie w państwowych instytucjach, taki paradoks, w dużych miastach zarabia się lepiej w prywatnych, dużych albo bardzo znanych miejscach, np. znanych ośrodkach psychoterapii, klinikach, kancelariach, przynajmniej takie są moje obserwacje

hardgirl123 - 29 Lipca 2009, 17:35

idzie mi jak idzie więc nie zamierzam wchodzić w dyskusje na ten temat :>
corpse bride - 30 Lipca 2009, 23:29

nie chodzi nawet o samą psychologię, tylko o to, że studiując ją, a socjologię to już całkiem, podejmowałam decyzje w sposób czysto naukowo-hedonistyczny. czyli, wybierałam to, co mnie interesuje right now right here. nie sądziłam, że samo wyższe wykształcenie na rzekomo prestiżowej uczelni, na dwóch rzekomo prestiżowych i obleganych kiedunkach nie wystarczy, żeby potem godnie żyć i pracować równie interesująco, jak studiowałam. dlatego nie mam kursu pedagogicznego (zaczęłam robić, ale stwierdziłam, że zajęcia urągają mi intelektualnie i są stratą czasu, zwłaszcza, że obecność była obowiązkowa). nie robiłam praktyk w czasie studiów, nie zapisałam się do symulowanej firmy neolution, bo laski tam rozmawiały o balejażu i śmierdziały wyścigiem szczurów. a na socjologii nie zrobiłam specjalizacji badań rynku, tylko gender. i jak teraz myślę o studiach podyplomowych, to łapię się na tym, żeby pójść na seksuologię, gender albo coś terapeutycznego, a nie psychologię biznesu, hr czy coś w ten deseń. no.
illianna - 31 Lipca 2009, 08:47

psychologia bisnesu to pewnie straszna kaszana, ja zrobiłam zarzadzanie personelem na Uniwersytecie Ekonomicznym, poza tym, że zajęcia z asertywności i komunikacji były fajne, to istna masakra była, nie dowiedziałm się za dużo praktycznych rzeczy, najbardziej żenujący był pan z ZUS, który robił grube dowcipy typu mamy taki formularz ZIPA (czytał przez C) tzn. ZIPA :roll: ,
idź na co Ci serce podpowiada, no chyba że chcesz sie pomęczyć dla papiura ;P: albo jak już to idź na jakieś kursy w prywatnych firmach szkolący, one są podobno dobre, a kosztują podobnie, koleżanki z roku reklamowały, np negocjacje :)

corpse bride - 4 Sierpnia 2009, 17:53

pogoda znowu taka jakaś, że zrobiłam dziś wyjątek i zamiast wstać o 10 wylegiwałam się jeszcze czytając. nie, żebym lubiła upały, ale to chyba jakiś atawizm, że trudniej mi się zmobilizować, kiedy poranek jest pochmurny.

czytałam sobie o wampirach, z czego już spora część z was miała okazję się pośmiać. proust to nie jest, ale też w innych celach czytam prousta, a w innych o wapmpirach. dla innych przyjemności. wampiry mają w sobie jakąś psychologiczną prawdziwość. nie powiem, że konsekwentnie prowadzoną, ale jednak. a kiedy o tym myślę, to taki brak konsekwencji jest bardzo ludzki. brak logiki. to mi przeszkadza w życiu. że mam wrażenie być jedyną konsekwentną osobą, jaką znam.

w sobotę byłam na weselu koleżanki. właściwie, przyjaciółki z liceum. nasza historia jest długa i zawirowana. jest to jeden z najwiekszych zawodów w moim życiu. i to takich for which no one can be blamed. ona jest inna niż ja. i pewnie dlatego nie przeprowadziła się do krakowa, jak to miałyśmy w planie kiedyś, przeprowadziłam się sama i czekałam dość długo, zanim zrozumiałam, że ona nigdy do mnie nie dołączy. :cry: . well, ożeniła się. dobra strona jest taka, że z kimś, kogo znam i szanuję, moim pierwszym chłopakiem, nawiasem mówiąc. więc jest sprawdzony, wiem, że będzie się nią opiekował. oczywiście, jeśli nie, to tam pojadę i go zabiję. ale i tak cały ten ślub to było dziwne przeżycie. pierwszy raz byłam na ślubie tak bliskiej mi osoby. w praktyce taki ślub niczego nie zmienia, jednak znaczenie symboliczne jest ogromne. no i po ślubie ludzie często mają dzieci. nie chcę, żeby ona miała dzieci. oczywiście, że samolubnie, jak mogłabym inaczej. nie chcę. ludzie, którzy mają dzieci mówią: nie rozumiesz, jak to jest, wtedy wszystko ci się zmienia (i nie mają na myśli kształtu waginy), zmieniają się priorytety, patrzenie na świat. to jeden z powodów, dla których sama nie chcę mieć dzieci. jak pisałam wcześniej, jestem konsekwentna, odkąd stałam się istotą rozumną priorytety i wartości mam z grubsza te same i lubię je, nie chcę, aby coś je zmieniło. i nie chciałabym, żeby coś zmieniło je u moich przyjaciół. przjaciele nie pojawiają się znikąd i bez wysiłku. trzeba czasu i pracy, aby móc nazwać się czyimś przyjacielem. dlatego sobie nie wyobrażam, aby jednego dnia stwierdzić, że ch*j z tym czasem i wysiłkiem, ch*j z tym, co ci ludzie dla mnie zrobili, co ja zrobiłam dla nich i co razem przeżyliśmy, teraz ważniejsze jest moje dziecko. a oni niech sobie radzą sami, albo znajdą innych przyjaciół. no, ewentualnie mogą być dalej moimi przyjaciółmi, ale muszą pokochać moje dziecko i słuchać o tym, jaką robi kupę.

chyba się upiłam lampką wina malinowego, które dostałam od ojca. wcześniej zrobiłam pranie, zupę i kilka par kolczyków. posprzątałam też na balkonie i odkurzyłam w domu.

w d. mam to wszystko. :(

Ziuta - 4 Sierpnia 2009, 19:27

corpse bez przesady, gdy piszesz tak o dzieciach to mam szczerą chęć skończyć z soba tylko dlatego, że miałem bezczelną chęć bycia toksycznym potworem poniżej 18 roku życia ;P:
corpse bride - 4 Sierpnia 2009, 20:02

piszę źle raczej o rodzicach, niż dzieciach. dzieci niczemu nie są winne, same w sobie.
Martva - 4 Sierpnia 2009, 21:57

corpse bride, jejku, jak ja Cię lubię. I Twój styl pisania. I Twojego avika z jęzorem.
Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 06:12

żytcie ogólnie rzecz biorąc to zmiana

a poza tym w czasie czytania cisnęła mi się jedna uwaga, corpse bride, dorośnij

illianna - 5 Sierpnia 2009, 08:06

nie sądzę, by o poziomie dorosłości miał świadczyć fakt posiadania dzieci, w żaden sposób nie czyni to loudzi doroślejszymi wbrew potocznym opiniom, a czasem prowadzi do poważnych kryzysów małżeńskich i psychicznych, jak się ktoś nie nadaje, to sam fakt pojawienia się dziecka tego nie zmieni,
ja w pewnym sensie rozumiem corpse bride, mam podobne odczucia, znjomi, którzy stali sie dzieciaci nagle przestali być znajomymi takim jak wcześniej, nie wszyscy, ci zakręceni na punkcie WŁASNEGO potomstwa, wkurza mnie jak koleżanka, która tak niby kochała zwierzątka, najpierw doprowadza do tego, że jej własny zwierzak przekazywany z rąk do rąk po znajomych gdzieś znika, tzn ucieka, co nie wróży mu długiego szczęśliwego życia, a potem jak mnie odwiedza krzyczy zachęcająco do swojego rocznego dziecka "goń kotka", co szczczerze mówiąc doprowadza mnie do furii,
ciekawe jakbym miała psa i szczuła nim dzieci, co by ludzie powiedzieli, nie widzę żadnego powodu, dla którego cudze dziecko ma być uprzywilejowane jako istoa żywa w stosunku do kota, a poza tym naprawdę można inaczej wychowywać potomstwo, mnie inaczej wychowywano w każdym razie, nie jest to bynajmniej dojrzałe zachowanie, gdy się dziećmi szczuje zwierzęta, a takich i podobnych zachowań u niektórych rodziców obserwuję mnóstwo,
na szczęście inni moi znajomi z małym dzieckiem są normalni i nie oczekują, że będę krzyczeć z zachwytu nad każdym pierdnięciem ich pociechy i to napawa mnie pewną nadzieją, szkoda, że takich ludzi jest tak mało, bo jest dokładnie tak jak napisała corpse bride, to rodzice zwykle zawalają sprawę, nie dzieci.

ihan - 5 Sierpnia 2009, 09:22

corpse, gratuluję odwagi i szczerości. I nie, wcale nie musisz "dorastać". Masz prawo miec swoje samolubne zachowanie, tak jak inni maja prawo realizować np. samolubny instynkt macierzyński/tacierzyński. I masz prawo zmienić zdanie za kilka lat i zanudzać innych swoja pociecha i dziwić się czemu mniej chętnie cię zapraszają dawni znajomi. Ale w międzyczasie znaleźć nowych znajomych. Ot, życie.
Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 09:23

illianna napisał/a
nie sądzę, by o poziomie dorosłości miał świadczyć fakt posiadania dzieci
a ktoś tak twierdzi?

illianna napisał/a
nie widzę żadnego powodu, dla którego cudze dziecko ma być uprzywilejowane jako istoa żywa w stosunku do kota
o ja pier.olę
illianna - 5 Sierpnia 2009, 09:26

jak nie będziesz wyrywał fragmentów z kontekstu, to nie będziesz musiał być wulgarny albo naucz się czytac całość, albo mnie nie cytuj, bo nie chce mi się z twojego powodu tłumaczyć przed ludźmi, chodziło o bardzo konkretny przykład, a nie sytuacje typu "pali się, no to kogo ratujemy najpierw"
ihan - 5 Sierpnia 2009, 09:26

Fidel, znajomy przychodzi na twój teren, na którym znajduje się twój kot. Napisz proszę w punktach uzasadnienie, czemu dziecko owo ma prawo dręczyć wyżej opisanego kota. I jakim prawem znajomy na twoim terenie ma prawo jeszcze takie dziecko podjudzać. W punktach proszę.
dalambert - 5 Sierpnia 2009, 09:27

ihan napisał/a
na którym znajduje się twój kot

A ta ciapa drapać nie umie ? Byle nie po oczach :mrgreen:

ihan - 5 Sierpnia 2009, 09:29

Oj, dalambercie, nie chcę sobie nawet wyobrażać co się stanie jak kot zacznie się bronić i podrapie DZIECKO. Na drugi dzień informacja w wiadomościach, panowie w czarnych kominiarkach o 6 nad ranem.
illianna - 5 Sierpnia 2009, 09:32

dalambert, a masz rację, byłabym mu nawet wdzieczna, może by to odniosło efekt edukacyjny, ja jak była mała to doskonale wiedziałam, ze zwierząt nie wolno męczyć, a nawet roślin, pewnie nie zawsze się do tego stosowałam, miałam takiego psa, którego wygiągałam z budy za uszy, a potem w tej budzie z nim spałam, ale na pewno nikt mnie nie zachęcał do dręczenia stworzeń bożych, a tym bardziej nie podpuszczał, raczej ganił za ewentualne wyskoki
Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 09:36

ihan, mam wrażenie, że coś tu komuś sie pomieszało, 'podjudzanie' dzieci na kota czy inne zwierzę jest z gruntu głupie choćby dlatego że moze się dziecku stać krzywda. No i z innych powodów też. Durny rodzic i tyle. Poza tym jakoś trudno mi sobie wyobrazić by jakiejkolwiek sytuacji zwięrzę mogło być bardziej uprzywilejowane od dziecka.
ihan - 5 Sierpnia 2009, 09:48

No i popatrz jak się ładnie ze wszystkimi zgadzasz. Choć, osobiście nie uczyłabym dziecka okrucieństwa także wobec słabszych, tych, którzy dziecku krzywdy zrobić nie mogą, ale rozumiem, że to zawiera się w innych powodach.
Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 09:50

od początku się zgadzałem, skąd wniosek, że nie?
Anonymous - 5 Sierpnia 2009, 10:06

illianna napisał/a
a potem jak mnie odwiedza krzyczy zachęcająco do swojego rocznego dziecka goń kotka, co szczczerze mówiąc doprowadza mnie do furii,

Pełna zgoda. Mnie też to do szału doprowadza. Podczas mojego wyjazdu kotami zajmowała się siostra. Któregoś dnia zobaczyła, jak dzieciaki sąsiadki (wychowywane zresztą całkowicie bezstresowo, jak czasem słyszę, w jaki sposób odnoszą się do dziadków - a mają jakieś 4 i 6 lat - to krew mnie zalewa) z wrzaskiem ganiają kota pod balkonem i bardzo uprzejmie zapytała, czy mogłyby tego nie robić, bo kot się boi. Reakcja mamy: "Słyszałyście, co pani powiedziała". Jakiś tydzień później dowiedziałam się, że pani poleciała na skargę do zarządcy wspólnoty (!), no bo jakim prawem ktoś zwraca uwagę jej dzieciom. Wrr.

corpse bride - 5 Sierpnia 2009, 10:27

co za historie! ale przecież nie musi tak być, dzieci i zwierzęta mogą chyba iść w parze? :|

dzięki za wsparcie i brak wsparcia. fidel, wiem, że jestem trochę jak piotruś pan, ale może własnie dlatego, że życie to ciągła zmiana niektóre elementy lubię mieć stałe. dom, do którego się wraca, kogoś, kogo kocham, przyjaciół i jakieś wartości i przekonania. na przykład.

od wczoraj cały czas mi smutno. nie pomogło mi za bardzo, kiedy przed 21 m. wrócił z pracy, bo był zmęczony tak, że zasnął i nie zjedliśmy nawet razem obiadu. znaczy, w ogóle nie zjedliśmy :( ani nic, spał do rana, z przerwą tylko na prysznic. nie, że mam mu to za złe. tylko głupio się złożyło, że to akurat wczoraj. leżąc obok i czekając, aż się obudzi czytałam o wampirach, co mi wcale nie pomogło, bo akurat tematyka tam szła podobna. nie będę pisać, żeby nie spojlerować, ale jak ktoś czytał, to wie, co się działo w połowie 4. tomu. tym razem, po raz pierwszy, solidaryzowałam się z wilkołakiem.

a moje zmartwienie na dziś, to czy powiedzieć mamie, że nie pracuję, czy też nie. dziś rano zadzwoniła do m. (mam zepsuty telefon po tym, jak walnęłam nim o podłogę), żeby podał jej mój numer do pracy, bo nie może się dodzwonić. miałam zamiar jej powiedzieć w weekend, kiedy u niej byłam, ale nie zapytała 'jak w pracy', więc nie było okazji. i z jednej strony kłamstwo to jest coś, czego nienawidzę i nie jestem do niego przyzwyczajona, a z drugiej boję się, że to może ją zmartwić. niby jej to nie dotyczy, ale moja mama przejmuje się też takimi rzeczami. a sama ostatnio ma ciężko. a trzecia strona jest taka, że jestem tchórzem w takich kontaktach i się boję. może jej napiszę maila. ehhh...

Anonymous - 5 Sierpnia 2009, 10:41

corpse bride napisał/a
dzieci i zwierzęta mogą chyba iść w parze?

Tak mi się wydaje, zresztą w większości przypadków to żaden problem, jeśli dzieci są wychowywane tak, jak pisała illianna.
corpse bride napisał/a
a moje zmartwienie na dziś, to czy powiedzieć mamie, że nie pracuję, czy też nie.

Ech, powodzenia. Rozumiem doskonale, moja mama zamartwia się na śmierć takimi rzeczami. Ale Ty na to wpływu nie masz.

dareko - 5 Sierpnia 2009, 10:52

corpse bride napisał/a
jest to jeden z najwiekszych zawodów w moim życiu. i to takich for which no one can be blamed.

corpse bride wcale taka niedorosla nie jest.

corpse bride, my chyba inaczej pojmujemy przyjazn. IMHO, jesli przyjacielowi byloby lepiej, gdyby wyemigrowal do Australii, to zyczylbym mu szczescia i pewnie w tym pomogl, gdyby takiej pomocy potrzebowal. Smutek z rozstania mieszalby sie z radoscia z jego radosci. Dziecko to jeszcze wieksza i powazniejsza sprawa. Zaborczosc, brak zrozumienia, zazdrosc, tego rodzaju egoizm kompletnie nie pasuja mi do tego jak widze przyjazn.

Co do ganiania kotka. Wszystko to sprawa rodzicow i wychowania. Odrobina wyobrazni, naprawde odrobinka, i panie nieplanujace potomstwa moglyby zrozumiec, ze to kwestia kultury rodzicow, a nie tego, ze dzieci sa z gruntu zle.

illianna - 5 Sierpnia 2009, 10:56

Cytat
panie nieplanujace potomstwa moglyby zrozumiec, ze to kwestia kultury rodzicow, a nie tego, ze dzieci sa z gruntu zle
a myślałam, że ludzie czytają ze zrozumieniem, a tu nic z tego, przecież właśnie to napisałyśmy i nawet Fidel się z tym zgodził, że to rodzice durnie wychowują czasami,
proszę o trochę skupienia w trakcie czytania, no chyba że już naprawdę nie ma gdzie nabijać postów na forum

Fidel-F2 - 5 Sierpnia 2009, 10:59

no, Fidel, nigdy inaczej nie twierdził ale to jest watek zupełnie marginalny jeśli odniesiemy sie do pierwotnej wypowiedzi gospodyni


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group