Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Zapowiedzi, czyli na co czekamy
Agi - 16 Listopada 2011, 11:20
Lowenna napisał/a | Przynajmniej tak to wyglądało od mojej strony |
Też widziałam zapowiedź już wtedy, razem z książką Sebastiana.
mc - 16 Listopada 2011, 11:23
Tu będzie chyba najlepsze miejsce na takie info. Już 18 XI premiera kolejnej antologii Powergraphu, zbioru „Science Fiction” :] Tym samym – poniżej wklejam fragmenty tych tekstów, które pojawiły się już na koncie fs wydawnictwa.
-----
„Pierwszemu wyjściu z lewitacji towarzyszył wrzask zbierany
w płucach przez dwadzieścia pięć lat: cyk-cyk, cyk-cyk, sekunda
za sekundą, siedemset dziewięćdziesiąt milionów sekund. Ale
gdy przywykłem do metalicznego dźwięku, to cisza pokładu
dziobowego stała się nieznośna i przygnębiająca. Cisza jest historią
opowiadaną przez samotność, a Archer van Ness nienawidzi
samotności, boi się samotności i umiera na nią tak samo jak na
nieszkodliwy dla innych nieżyt nosa. Jest komicznym facetem,
umiera na katar cztery lata świetlne od Ziemi.
— Pięćdziesiąt pięć tysięcy sto dwudziesty pierwszy dzień
podróży, godzina siódma piętnaście czasu DLV. — Kocham
ten aksamitny głos. — Temperatura na pokładzie dziobowym:
dwadzieścia dwa stopnie. Średnie ciążenie: zero koma dziewięć
G. Wilgotność: czterdzieści pięć procent i nieznacznie rośnie.
Utrzymujące się skażenie na terenie kolonii B.
Zostawiłem swoje życie w lunaporcie – jak zagubiony bagaż
– i już prawie nie pamiętam, dlaczego wziąłem udział w tej
podróży. Raczej nie przez głód przygód; stawiałbym na wyzwolenie
od alergii w antyseptycznym środowisku statku-arki. „Dieu
Le Veut” nie bombardował mieszkańców zabójczymi grzybami,
wirusami i roztoczami. Na sto lat rzeczywiście uwolnił mnie od
cierpienia, a za obecny stan odpowiedzialność ponoszą martwi
koloniści. Staram się o tym nie myśleć, skupiam uwagę na objawach
matematycznej choroby, która zniekształciła rzeczywistość
wokół mnie.
GARDRAM. *beep* mać.
Kula jako symbol planety zaatakowanej przez zdziczałe
szczepy; nanoboty wgryzające się w głąb skorupy, wyjaławiające
tysiące hektarów ziemi. Genialny wynalazek agrotechników,
przed którym uciekliśmy w przestrzeń. Rozważam też podtekst
seksualny, który mógł pojawić się w wyniku długotrwałej deprywacji
(kula światła – jajo, metaliczne insekty – plemniki). Podróże
międzygwiezdne wywołują zaburzenia psychiczne i somatyczne
u większości pasażerów; z badań CLK wynika, że Obserwatorzy
czują się „odcieleśnieni” i „nieludzcy”, a ich zwierzęca natura
ujawnia się w marzeniach sennych.
W głębi duszy dopuszczam możliwość, że od początku nie
byłem człowiekiem – już w lunaporcie Brasil, w którym cumowała
arka. Statek wyglądał jak zmutowany wieloryb. Piloci
twierdzili, że widziany z Ziemi przypominał czarne znamię na
twarzy Księżyca. Patrzyłem na załadunek kapsuł kolonistów,
niekończący się sznur błyszczących kokonów owiniętych w sieć
przewodów. Wahadłowce przewoziły je, setka za setką, z kosmodromu
w Koden. Bydło, myślałem, zaciskając palce, ludzkie
mięso w puszkach. Czułem się lepszy od tych, których miałem
badać i których rozwojem miałem opiekować się w przyszłości.
Cała Rada Starszych miała zresztą taki szczytny cel, wyznaczony
przez zespół naukowy ekspedycji. „Dieu Le Veut” powstał za
pieniądze Banku Światowego i Banku Watykańskiego. Strażnicy
wiary, wojowniczy spadkobiercy świętego Piotra, uścisnęli posypaną
złotem dłoń żydomasonerii. I tak, alleluja, zdarzył się prawdziwy
cud.
Gdy wyruszaliśmy w kosmos, nano przeżuwało ogromny
kawał Afryki, zmieniając wszystko w homogeniczną papkę.
Próby dezaktywacji zawiodły, zawsze znajdował się szczep,
który namnażał się dziko i mutował w nową formę. Naszą misją
nie jest więc kolonizacja Erec Israel, lecz zachowanie resztek
DNA, spuścizny kulturowej i cywilizacyjnej ludzi. Habitaty
rozsiane w Układzie Słonecznym wymarły już pewnie z braku
pożywienia; Erwin twierdził, że po zakręceniu terrańskiego
kurka Nordu największy z nich mógł przetrwać w nienaruszonej
formie od trzydziestu do czterdziestu lat, potem musiał skurczyć
się co najmniej o połowę. Najpoważniejsze zagrożenie stanowiły
akty terroru polegające na podrzucaniu do pozaziemskich miast
zaktywowanych kapsułek agrotechnicznego bagna. Przeciwnicy
kolonizacji, terraformowania i cyborgizacji byli torturowani
i publicznie traceni, ale nie składali broni. Macki ośmiornicy
odrastały, a za fanatycznymi bojownikami stały wywiady walczących
ze sobą megakorporacji.
Od pierwszej lewitacji nie mieliśmy żadnych wieści, nie tylko
z Ziemi, lecz także z Errato III, Nordu czy Brasil, żadnych strzępów
rozmów – ludzkich, a nawet nieludzkich. Tylko bezzałogowe
sondy rozsiane na drodze do Alfy szemrały zunifikowanym
kodem. Samotność jest przerażająca i nawet Alanis odzywa się
rzadziej niż kiedyś.
— Dokąd idziesz, Archer?
— Obejrzę Mrowisko. Krótki poranny spacerek”.
„Smutek parseków”, Cezary Zbierzchowski
-----
„Zdawało mi się, że słyszę śmiech dzieci. Ale to
przecież niemożliwe przez te ściany. Vanda
twierdziła, że wyjdę jutro. Wierzyłem jej oczywiście,
jednak nie wyobrażałem sobie tego, co tam zastanę.
Możliwości było wiele. Najbardziej obawiałem się tego,
że cały plan zwyczajnie się nie powiódł i „Magellan”
tkwi na środku rozżarzonej pustyni.
Ursuli nie było sensu pytać. Na takie
pytania nie chciała teraz odpowiadać.
Być może była tu przedtem jakaś biosfera.
Nie badaliśmy tego przecież. Nasz cel to
kolonizacja DS-3856b, a nie przeproszenie
gospodarzy i powrót na Ziemię. Wygrywa
silniejszy, więc bardzo chcieliśmy być tymi
silniejszymi. Wyrzuty sumienia, rozterki
moralne – na to będzie czas potem. Przeprosimy,
postawimy pomnik. Jeszcze przed odlotem poznaliśmy
skład atmosfery i częściowo – gruntu. Pozostałe
parametry Ursula aktualizowała w miarę zbliżania się.
Zgodnie z przewidywaniami w znaczącym
stopniu przypominały ziemskie, choć powierzchnia
planety wyglądała na pustynię. Na za małe ciśnienie
atmosferyczne i niższe ciążenie nie mogliśmy nic
poradzić, ale już skład atmosfery mogliśmy zmienić.
Pierwsze sondy dotarły tu wiele lat przed nami,
wysoko w atmosferze otworzyły kapsuły z metabakteriami,
które miały pochłaniać z powietrza to, co dla nas
szkodliwe, i zamieniać w jak najbardziej obojętne
związki. Miały wyrywać temu światu wolny tlen i azot.
Gruntem zajął się drugi rzut metabakterii, których
jedynym zadaniem było produkowanie podstawowych
cegiełek życia. W ostatnim tchnieniu metabakterie miały
opaść na ziemię i wniknąć chociaż kilka milimetrów
pod powierzchnię, by promienie UV nie zniweczyły
ich pracy.
Metabakterie odwaliły dla nas czarną robotę i zdechły.
Problem polegał na tym, że nie wszystkie”.
„A pierwsi będą ostatnimi”, Rafał Kosik
-----
Tej nocy wędrówkom przyświecał księżyc w pełni, co nie
cieszyło nikogo z nas. Może i radował on co romantycznej nastawionych
czuwaczy, jednak widać nas było w srebrnym świetle
jak na dłoni. A gryfy to dranie obdarzone wściekle dobrym
wzrokiem.
Po mojej lewej biegł Lahaa, niuchacz i władca kominów. Jego
wekare unosiło się nad nim niesione tyleż nocnym wiatrem, co
naszym wieczornym Pędem. Oczy wekare miały barwę bursztynu
i zdolność postrzegania świata w zakresach fal niedostępnych
nawet ścieżkotwórcom. Wekare ostrzegłoby nas, jeśli w ciemności
kryłoby coś więcej niż gryfy i plątanina anten i sieci.
Tuż za Lahaa, trzymając się go tak blisko, jak to tylko możliwe,
biegła Siltaya, a za nią – Terem, Hultaj i Firo. Po lewej stronie
miałem też czujnego Grie i jego brata Fokso. Obaj to najwięksi
kretyni w dziejach Rodu, jednak byli szybcy i silni jak chyba
żaden z nas w historii. Nie, żebyśmy mieli długą historię, jednak
kilka znakomitości obejmowała. Byliśmy młodzi, ale wystarczająco
doświadczeni, by nie dać się uwieść przesadnej pewności
siebie. Zachowywaliśmy czujność zamiast cieszyć się radością
Pędu. W każdej chwili oczekiwaliśmy niebezpieczeństwa.
Lahaa, którego wąsy były czułe na najmniejszą zmianę
w napięciu powietrza, tkał przed nami swe sieci, a Firo za nami
rozrzucał zmywacze tropów. Hultaj wyskakiwał potężnymi
susami po dwa, trzy metry ponad dachy i w zachwycająco śmigłych
piruetach, czarny na tle nocy, ale czerwony lub niebieski
na tle atawistycznych, utrzymywanych w imię pamięci neonów,
badał najbliższą okolicę. A ja prowadziłem ich wszystkich,
pozwalając, by moje wyspecjalizowane zmysły odnajdywały
najlepsze ścieżki.
I wszystko to na próżno.
Oczy gryfów były białe, zawsze białe. Nie wolno jednak dać
się zwieść ich pozornej ślepocie. Gryfy postrzegały świat inaczej.
Ich uwięzione w sieciach zmysły nakładały na umysły obraz
świata. A sieci snuły się wszędzie i można było poprzez nie
widzieć wszystko. Dlatego tak trudno ukryć się przed strażnikami
nieba.
Siltaya i Terem, nasi ścieżkotwórcy, tym razem zawiedli.
Takie rzeczy muszą się czasem zdarzać. Każde opuszczenie nory
niosło ze sobą ryzyko wpadki, a żaden ścieżkotwórca nie mógł
równać się z gryfami. Chociaż chyba każdy o tym marzył.
— Ród Kiri — przemówił gryf, dla którego nasze proporce
błyszczały wśród nocy. — Jesteście poza swoim obszarem.
Pozwolił sobie na przeciągły syk satysfakcji. Dopadł nas”.
„Pseudaki”, Paweł Majka
-----
„Oto moje świadectwo ósmego października. Wszyscy Anglicy
pamiętają moment, kiedy dowiedzieli się o śmierci księżnej
Diany, wszyscy nowojorczycy ze szczegółami opowiedzą, co
robili jedenastego września. Każdy warszawiak zaś zapamięta
do końca życia ósmy października. Ścierając z brody krew z rozbitego
nosa, nie przypuszczałem, że będę miał swój udział w rozwikłaniu
zagadki tego, co wówczas wydarzyło się naprawdę.
Ósmego października w całym mieście oszalała sygnalizacja
świetlna sterująca ruchem ulicznym. Stało się to przyczyną
niezliczonych wypadków, w których życie straciło siedem osób.
System odmówił posłuszeństwa dokładnie o 8:21. Inżynierowie
ruchu nadzorujący sytuację na drogach, przełączając się
pomiędzy monitorami, analizując obraz z kamer CCTV, w jednej chwili
poderwali się z krzeseł i chwycili za głowy. W tym samym
momencie na rondzie Waszyngtona dostawczy fiat ducato wbił
się w bok przegubowego autobusu linii 521. Od tego się zaczęło.
Chaos opanował miasto. Ulice stanęły w niekończącym się
korku, przestała funkcjonować komunikacja publiczna. Aby
opanować sytuację, użyto wojska. Powrót do normalności trwał
trzy dni. Natychmiast ruszyło śledztwo.
Pierwszy wątek wydawał się oczywisty. Wyraz dał mu najpełniej
premier przemawiający na Placu Defilad, w tle samochody
na Marszałkowskiej, jeden za drugim, jak kolejne segmenty
gigantycznej stonogi. „Wszystko wskazuje, że padliśmy
ofiarą cyfrowego terroryzmu. Hackerzy włamali się na serwery
Zarządu Dróg Miejskich i przejęli kontrolę nad siecią sygnalizacji
świetlnej. Sprawcy wkrótce zostaną schwytani, pomoc zaoferowali
najlepsi policyjni specjaliści z całej Unii Europejskiej”. Jego
słowa cytowały później wszystkie największe serwisy informacyjne.
Tymczasem trwała narodowa debata, w jaki sposób uczcić
pamięć ofiar ósmego października. Ruszyły przymiarki do
pomnika. Rozpisano konkurs, wpłynęło kilka projektów.
Faworytem jury była podłużna bryła marmuru, przypominająca
sfotografowany w ruchu samochód.
Minęły dwa miesiące. Moja złamana w wypadku ręka zdążyła
się zrosnąć. Temat powoli schodził z pierwszych stron
gazet, kiedy odebrałem telefon. Rozmówca przedstawił się jako
Szymon Broll. Był adwokatem, reprezentował klienta zamieszanego
w sprawę ósmego października. Nie zamierzał zdradzać
szczegółów przez telefon. Nalegał na spotkanie”.
„Trzeci Adam”, Michał Protasiuk
-----
— Noooo?!
— Pobudka, Pinky, mamy problem.
— O czwartej rano?
— Nasza cytadela odpadła z sieci.
— Kurwać.
— No.
— Wiesz już coś?
— Nie, ale zobaczę, co będzie w logach. Na razie sprawdź,
czy masz kopie wszystkiego, i może zadzwoń do Klaudiusza.
Niech nie tylko my mamy zarwaną nockę.
Krzysiek siada na łóżku, ostrożnie, żeby nie obudzić Julii,
potem przypomina sobie, że przecież Julii na drugiej połowie
łóżka już nie ma i więcej nie będzie, zapala więc światło i idzie się
wysikać. Nie zamyka drzwi do łazienki. Dzwoni do Klaudiusza,
ale odbiera tylko skrypt głosowy pozwalający na zostawienie
wiadomości. Zostawia więc. Potem siada przy konsoli i sprawdza
to, co jest dostępne w chmurze mediasfery – strumienie
świadomości, hedlajny, pocztę, trendy rynkowe. Wysoko stoją
plotki o upadku Sony; informacje o afrykańskiej operacji Connect
the World znudziły się i lecą na mordę. Paru mediali pocących
się w Kongo i na Kalahari wtopi. Na fali wznoszącej są za to
informacje o tarciach między Kalifatem Afganistanu i Pakistanu
a Indiami; Pacyficzna Sfera Współdobrobytu podciąga armię
w celu zbudowania kordonu blokującego rozszerzenie się ewentualnej
wojny na ich teren. Czerwony news: Kalifat i Indie grożą
sobie użyciem broni jądrowej. Krzysiek odruchowo wchodzi do
swojego brokera i za ostatnie pieniądze kupuje na NASDAQ
akcje The Day After, firmy genetronicznej tworzącej rośliny
do rekultywacji terenów, na których użyto broni jądrowej. Po
zatwierdzeniu transakcji przypomina sobie, że Mózg zawsze
opieprzał go za działania stadne, ale akcje TDA idą stabilnie
w górę. Przypomina sobie o kopiach, budzi swój komputer.
Wszystkie materiały są. Telefon dzwoni znowu.
— Jesteś?
— Jestem.
— Masz backup?
— Mam kopie, po montażu, tylko konwersja do Theory
potrzebna przed puszczeniem. Klaudiusz nie odbiera, nagrałem
się. Co jest?
— O trzeciej trzydzieści ktoś wjechał, niezły był. Ściągnął
część danych, a potem kazał wszystko skasować”.
„Ciśnienie ewolucyjne”, Alexander Gütsche
-----
„— Proszę się nie obawiać, chciałbym tylko zaproponować
panu współpracę. Medyczną współpracę. — Sztil odwrócił głowę
i uśmiechnął się do starszej pani sączącej swoje
zielone paskudztwo.
Milczał chwilę, jakby dał sobie ostatnią szansę na zastanowienie
się, co może mi powiedzieć. Przysunął się jeszcze bliżej.
— W czasie mojej pracy dla Lekarzy bez Granic, w miasteczku,
gdzie przebywałem, w krótkim odstępie czasu miały
miejsce dwa udary. Zająłem się pacjentami w miejscowym
szpitalu. Użyłem zamówionych w Bnei Jehuda nanobotów,
trochę żeby poćwiczyć, trochę żeby pokazać mieszkańcom, że
są oczkiem w głowie tego całego programu i nikt nie zamierza
na nich oszczędzać. Wtedy jeszcze rząd łudził się, że można...
— Zrezygnował jednak z dygresji. — Nanoboty wykryły coś
dziwnego. Początkowo podejrzewałem, że przyczyną zmian
w mózgach badanych przez mnie Arabów jest skażenie środowiska.
Ściszył głos, ale jakość nagrania zupełnie na tym nie ucierpiała.
— Przeprowadziłem tam szereg badań neuroprofilaktycznych,
które zakończyły się wykryciem sporej ilości zwyrodnień
podobnych do tych pierwszych dwóch przypadków. Oczywiście
nie muszę chyba dodawać, że zwyrodnienia te nie dawały
jednorodnego, łatwego w interpretacji obrazu w standardowej
diagnostyce. U niektórych to coś ukryło się, że się tak wyrażę,
w cieniu tętniaków, czy właśnie tuż obok glejaków. Było kilka
takich przypadków. U innych nie kryło się wcale, bez skrupułów
kolonizując płat czołowy. Choć i tak w standardowych badaniach
niczego nie dało się zauważyć. Miejsce, w którym prowadziłem
badania, sąsiadowało z zakładami jednego z koncernów
chemicznych. Kto wie, jakie cholerstwa przedostały się do gleby?
To była pierwsza, naturalnie nasuwająca się hipoteza, tak wtedy
myślałem. Nic innego nie przyszło mi do głowy. Pobrałem próbki
od kilkorga pacjentów. Potem szefostwo organizacji zaczęło
mi niedwuznacznie sugerować, że generuję zbyt duże koszty...”.
„Impneurium”, Andrzej Miszczak
Witchma - 16 Listopada 2011, 11:25
Cytat | Witchma, ale to wiadomo od lipca |
No to nie mogłaś mi powiedzieć...?
Adon - 20 Listopada 2011, 23:58
Absolutny klasyk - Przygody Baltazara Gąbki. Trylogia
uzupełniłam tytuł linku, po zgłoszeniu usera. Agi
agrafek - 21 Listopada 2011, 15:28
Przydałaby się jeszcze "Przygoda na Rodos" w zestawie. Niby nie stanowi kontynuacji trylogii, ale nawiązuje do niej.
A jak nie w zestawie, to przynajmniej niechby wydano wznowienie:).
Niemniej, niniejszym wydaję gromki okrzyk: "Hurra!" Moje stare egzemplarze kompletnie się rozsypały, a jeden nawet zaginął.
mBiko - 21 Listopada 2011, 19:30
Chyba nigdy nie przeczytałem "Gąbki i latających talerzy", może przyszła pora.
ilcattivo13 - 22 Listopada 2011, 02:03
hłe, nie tak dawno temu kupiłem komplet (wznowienie a' la wydania z lat osiemdziesiątych) za jakieś śmieszne pieniądze.
czterdziescidwa - 14 Grudnia 2011, 21:14
Zapowiada się niesamowicie:
http://wyborcza.pl/1,7547...ego_Zyzaka.html
Agi - 14 Grudnia 2011, 21:19
Ale numer!
Witchma - 14 Grudnia 2011, 21:22
By se facet jakąś książkę przeczytał, zajęcie jakieś znalazł...
hijo - 14 Grudnia 2011, 21:32
Witchma, po co czytać jak można samemu napisać
Witchma - 29 Grudnia 2011, 10:45
Myślę, że kilka osób się ucieszy - będą jeszcze 2 tomy Rakietowych szlaków (czyli w sumie 7).
mBiko - 29 Grudnia 2011, 19:27
Jupiiii!
Witchma - 9 Stycznia 2012, 09:55
Okładka tomu 6
Lis Rudy - 26 Stycznia 2012, 07:10
Nie wiem czy ktoś zauważył, ale na stronie Fabryki pojawiła się zapowiedź nowej książki Ziemiańskiego - Pomnik Cesarzowej Achai t.1.
data wydania: marzec 2012
Tu macie linkę: http://fabrykaslow.com.pl...ok=663#searchkk
Nie wiem jak wy, ale ja już przebieram nogami.
Fidel-F2 - 26 Stycznia 2012, 07:31
My nie.
Rafał - 26 Stycznia 2012, 08:20
A my tak
Agi - 26 Stycznia 2012, 08:26
My też
dalambert - 26 Stycznia 2012, 08:32
Hmmmm, ciekawostka, czyżby Ziemiański ten spojler którym zakończył Achaję rozpisał na więcej stron
Lis Rudy - 26 Stycznia 2012, 08:48
dalambert, ładnie nazwałeś III t. Achaji. Autentycznie mi się podoba
Dokonując swobodnej interpretacji Twojej wypowiedzi, to "Władca Pierścieni" jest spojlerem Hobbita
dalambert napisał/a | spojler którym zakończył Achaję rozpisał na więcej s |
Ale to było doskonale widoczne. W końcu nie bez powodu opisuje się wizję, w któreych Bohaterka pojawia się w przyszłości. No i obiecywana rozprawa z Ziemcami o których wielokrotnie wspomina Wirus podczas rozmów z czarownikiem. Ciekaw jestem, czy będzie to tak dobre jak 2 pierwsze tomy, czy zupełnie nieczytalne jak wspomniany przez Ciebie spojler ?
Widząc co robi Fabryka, mam obawy że raczej to drugie. Tzw. lektura toaletowa...
Lis Rudy - 25 Lutego 2012, 13:40
Dopiero co wyczytane ze strony Fabryki
Marcowa premiera IV tomu Achai - "Pomnik cesarzowej Achai t.1" właśnie wyrżnęła z hukiem między drzewa.
Nowy termin podany przez Wydawcę to kwiecień 2012.
FCUK !
ihan - 25 Lutego 2012, 19:00
Lis Rudy napisał/a | Nie wiem czy ktoś zauważył, ale na stronie Fabryki pojawiła się zapowiedź nowej książki Ziemiańskiego - Pomnik Cesarzowej Achai t.1.
data wydania: marzec 2012
Tu macie linkę: http://fabrykaslow.com.pl...ok=663#searchkk
Nie wiem jak wy, ale ja już przebieram nogami. |
Hmm, to dwuznaczne, bo część może przebierać nogami, by uciec jak najdalej, gdy twór ujrzy światło dzienne.
Ilt - 25 Lutego 2012, 19:11
Ten fragment zamieszczony na stronie to jest przed redakcją, prawda? Prawda? Proszę, niech będzie to prawda, bo w takiej formie jak teraz to się nowa Achaja nawet na plażowe czytadło średnio nadaje.
e:My też czekamy.
Lis Rudy - 19 Marca 2012, 19:18
Filmik ze strony Fabryki promujący IV tom "Achai" Ziemiańskiego:
http://fabrykaslow.com.pl...d=4212#searchkk
Czekam, czekam, a ten kwiecień nie chcę przyjść...
Ilt - 19 Marca 2012, 19:29
Czekaliście osiem lat na tę premierę?
Słowik - 20 Marca 2012, 11:09
Widma
http://datapremiery.pl/lu...a-ksiazki-2974/
Stormbringer - 20 Marca 2012, 11:33
Już w kwietniu nowa książka Zafona.
lakeholmen - 20 Marca 2012, 12:03
Znowu redagowania przez nikogo? Albo po prostu nie redagowana?
Stormbringer - 20 Marca 2012, 12:14
Pojęcia nie mam. Z poprzednimi było tak źle? (Niestety już nie pamiętam).
Lis Rudy - 20 Marca 2012, 14:18
Stormbringer napisał/a | Już w kwietniu nowa książka Zafona. |
Zielonego pojęcia nie mam co to za autor
Ilt napisał/a | Czekaliście osiem lat na tę premierę? |
Nie to żebym codziennie trociczki palił na progu Wydawnictwa, ale miałem nadzieję że Ziemiański dopisze ciąg dalszy. Zostawił furtkę w III tomie że może być cd.
|
|
|