Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!
dalambert - 20 Grudnia 2011, 08:41
ilcattivo13, za "Opowieść..." tak trzymać, czyli DAWAJ MISIUUU
Fidel-F2 - 20 Grudnia 2011, 08:47
ładne
ilcattivo13 - 20 Grudnia 2011, 11:09
shenra napisał/a | Chcesz, żeby Cię znielubiła? | a czyż mnie można znielubić?
Dzięki ludziska, macie kolejny tekst. Od czwartej rano nie dał mi spać - chyba w ten sposób ze mnie stres dotacyjny wychodzi
*******************************************************
Brzdęk tłuczonych szyb, huk wyważanych trotylem drzwi i łomot ciężkich wojskowych buciorów zlały się w jedno i zburzyły mir mojego poddasza. W tym samym momencie moje oczy zalały potoki jaskrawego światła, płynącego wprost z przyczepionych pod lufami taktycznych latarek.
- Nieeeeeświeeeeć - wymamrotałem nieudolnie próbując zasłonić przedramieniem swoje wrażliwe oczy.
Spoza jasności odpowiedział mi trzask odbezpieczanych empepiątek, a jakiś pełen ulgi głos zameldował:
- Mamy weryfikację celu, panie generale!
Generale? Coś w moim głęboko cywilnym mózgu kazało mi stanąć na baczność. Szkoda tylko, że to coś nie pamiętało o skośnym suficie nad moją głową. Na szczęście, działało jeszcze znieczulenie wewnętrzne, które poprzedniego (?) wieczora aplikowaliśmy sobie na mieście razem z kumplami.
Znowu spróbowałem wstać, tym razem pamiętając o suficie. Ale nie dano mi dokończyć.
- Gleba! Leżeć! Nie ruszaj się! Mejk maj dej, ber! - wrzaskliwy i cokolwiek spanikowany wielogłos poprosił mnie o pozostanie na miejscu.
Nie to nie, albo jak to mówią u mnie na wsi - ne choczesz, ne nada, zachoczesz, ne budiet. Zastygłem w bezruchu w moim ukochanym barłogu. Zacząłem odpływać w sen, kiedy znowu odezwał się wielogłos.
- Wyłaź z rękami na wierzchu! Raz-raz-raz! No już! Wyłaź, mówię!
Nie, dziękuję. Mnie tu dobrze - przemknęło mi przez głowę i spowodowało pojawienie się błogiego uśmiechu na twarzy.
- Uwaga! Będzie gryzł! - tym razem, wielogłos w stu procentach składał się z czystej, niezabarwionej niczym innym, paniki, a krąg otaczających mnie świateł wyraźnie zafalował.
Matko Boska! Kto?! Omal nie pękłem i nie wstałem. Na szczęście impulsy "myślowe" płynęły u mnie szybciej niż te, odpowiadające za pobudzanie mięśni. Prawie gadają ludziska, że żytni samogon idzie w kończyny i zmysł równowagi (jakby co, dać im wódki). Aaa... Znaczy, to o mnie było. Iskierka satysfakcji przemknęła pomiędzy półkulami, ale tym razem zdążyłem się powstrzymać przed uśmiechaniem. Postanowiłem dać wielogłosowi czas na przyzwyczajenie się do właściwości mojej buźki i w międzyczasie ździebko się zdrzemnąć.
Już odpływałem, kiedy głos od "panie generale" wyszczekał:
- Wyciągnijcie go!
Nastąpiła chwila ciszy, a potem wielogłos spróbował wytypować spośród swego grona ochotników. Szeptane negocjacje przestawały już być szeptane, kiedy "panie generale" się zniecierpliwił i sam wyznaczył ofiary.
- Sekcja B osłania, sekcja A wyciąga. Migiem!
Zacząłem współczuć sekcji A. Jak już wspominałem, barłóg znajduje się w miejscu, w którym sufit opada prawie do podłogi, z dwóch stron otaczają go niewysokie ścianki, z trzeciej stoi wersalka, a "okno na świat" do połowy zastawione jest masywnym stolikiem do kawy, który od jakiegoś czasu służy mi za szafkę nocną. Ale wrodzone wredoctwo szybko przegoniło współczucie - w końcu sami kazali mi leżeć i się nie ruszać.
Sekcja A chwilkę debatowała, ale w końcu znalazł się jakiś cwaniaczek - czyjeś urękawiczone taktycznie dłonie zacisnęły się na moich kostkach i zacząłem powolutku przemieszczać się w kierunku wyjścia.
- Cfaniaszek łaci pindzisiont - rzuciłem żarcik dla rozładowania napięcia.
- Knebel! - "panie generale" najwyraźniej nie miał nastroju do żartów. Za to w jego głosie bez żadnych problemów można było wyczuć mściwą satysfakcję.
Równocześnie z montażem knebla spięto mi nadgarstki i nogi w kostkach opaskami do kabli, a tuż potem zgasły światła i odgłosy otoczenia uległy lekkiemu wytłumieniu. Tak oto, dzięki nałożonemu na głowę, śmierdzącemu workowi mogłem się poczuć jak jakiś terrorysta z Al-Kaidy.
Tak przygotowany, zostałem wyniesiony z domu i załadowany na pakę jakiejś furgonetki. Tam posadzono mnie na ławeczce biegnącej wzdłuż prawego boku auta, a z obu moich stron usiedli jacyś goście, którzy chwycili mnie pod ręce i zaczęli przytrzymywać. Auto ruszyło z piskiem opon.
Z początku, dzięki przechylaniu się wozu na zakrętach i odstepu pomiędzy tymi zakrętami orientowałem się w przejechanej trasie, ale szybko mi ta zabawa zbrzydła i przestałem zwracać uwagę na kiwanie się fury. A poza tym, po co sobie psuć niespodziankę? Następna godzina była wyjątkowo nudna. Tak nudna, że aż "panie generale" kazał szoferowi włączyć radio. Akurat leciały wiadomości na zetce. Spiker podnieconym i lekko piskliwym z przejęcia głosem mówił:
- ...mo już, że strefa rażenia miała ponad 600 kilometrów średnicy i zajęła m.in. Warszawę, Olsztyn i Białystok oraz Wilno i Kowno na Litwie. Najgorsze jednak jest to, że w strefie tej znajduje się także Kaliningrad i z tego co wiemy, Rosjanie już wystosowali notę protestacyjną do naszego rządu i postawili swoje wojska w stan gotowości. W tej właśnie chwili nasz prezydent usiłuje sę dodzwonić na czerwony telefon prezydenta Rosji i załagodzić sytuację. Premier natomiast poprosił o pomoc w mediacjach Prezydenta Rady Europejskiej, który, jak wiadomo, od czasu wejścia w życie traktatu lizbońskiego z 2009 roku, reprezentuje UE w kwestii kontaktów zagranicznych i bezpieczeństwa. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że starania naszych i unijnych władz pozwolą na załagodzenie napięcia pomiędzy Polską i Rosją. ...Właśnie dostałem sygnał, że mamy już połączenie z naszym reporterem z Białegostoku, który jest w jednym z miejskich szpitali i tam rozmawia z ofiarami. Dzień dobry, Jarku, co udało ci się ustalić?
- Dzień dobry, Marcinie. Choć dla ofiar kataklizmu, który się wydarzył dzisiejszej nocy, z pewnością nie jest on dobry. Właśnie rozmawiam ze stojącym obok mnie panem Antonim, który trafił do szpitala jako jeden z pierwszych i dzięki ofiarności i fachowej pomocy tutejszych specjalistów, powoli dochodzi do siebie. Panie Antoni, czy może pan powiedzieć słuchaczom, co się stało? Co pan czuł, kiedy rozległ się ten głos.
- Puanie redahtorze kuochany, tuo było straszne. Akuratni wyprowuadzawszy psua nua spuacer, jak zuawsze po jedenuastej, bo wteduuy jest tuak cichuo i spuokuojni, a Uazuor nie muoże siem wys... znuaczy, siem zauatwić nie muoże, jak jest hauas. Chuodziwszy tuak już ze pięć minut, jak Uazuor nuagle zuaczął się tuaczać i łapami uszy zasuaniać. Najsampierw ja pomyśluawszy, że może suąsiad spuod dwunastki znowu ultradźwiękami muojego Uazuora uatuakuje, ali nuagle zuacząwszy mnie pluomby dzwuonić. Puotem we uszech mnie cuoś pstrykło i przestauem cuokuolwiek słyszeć. A jeszcze puotem puękli szyby we uoknuach we bluoku i ja struaciwszy przytuomność.
- Dziękuję, panie Antoni. Mam nadzieję, że szybko wróci pan do zdrowia... Jak słyszałeś, Marcinie, i jak pewnie nasi słuchacze, którzy także są ofiarami nocnego kataklizmu, mogą potwierdzić, zaczęło się od tego, że zwierzęta zaczęły wariować, później ofiary mogły odczuć silne wibracje - im bliżej epicentrum, czyli Suwałk, tym mocniejsze - a potem nastąpił skok ciśnienia, od którego większość ofiar czasowo ogłuchła. Ostatnim zjawiskiem była fala uderzeniowa, która wybiła wszystkie szyby w promieniu 100 - 150 kilometrów od epicentrum...
W tym momencie przestałem słuchać, a zacząłem mysleć. Coś mi tu nie pasuje. Wariujące zwierzęta, dzwoniące plomby, pykanie w uszach i pękające szyby? Cholera, nie mówcie mi tylko, że znowu mnie po pijaku wzięło na...
Rozważania przerwało mi "przyjecielskie" stuknięcie kolbą w czoło i przepełniony nienawiścią głos, który wysyczał:
- I co świnio? Konwencja genewska zabraniała, ONZ zabraniało, ale ty co? Olewasz konwencję genewską i ONZ? Musiałeś zaśpiewać, co? Jakie hity śpiewałeś? Gadaj! Znowu Łitnej Hiuston? I co jeszcze? Skorpionsi?
Coś przeskoczyło w mojej pamięci. Puzle powoli zaczęły się układać i z gotowych fragmentów tej układanki wychodziło, że i "I will always love you" Whitney i "Still loving you" Scorpionsów rzeczywiście mogły wchodzić w rachubę. Podobnie jak "Alabama song" Doorsów i "Łza dla cieniow minionych" Kata. Aleśmy musieli wczoraj dać czadu, skoro puściły wszelkie moje antyśpiewacze zabezpieczenia...
- Spokój, Czwórka. Kara go nie ominie. Odpowiedni ludzie już o to zadbają - uspokajał swojego człowieka "panie generale", a mściwa satysfakcja w jego głosie stała się jeszcze bardziej mściwa.
Dalsza podróż przebiegała spokojnie. Za spokojnie. Skoro już z grubsza wiedziałem, na czym stoję, a spać mi się odechciało, to zacząłem się nudzić. Nagle przypomniał mi się "UHF" i jedna ze scen ze Stanem Spadowskym, a że knebel tkwił na swoim miejscu, to zapragnąłem coś sprawdzić.
- Pam-pa-ram-pa-ram-pa-ram-pa-ra-ra, pam-pa-ram-pa-ram-pa-ram, pam-pa-ram-pam-pam, pam-pa-ram-pa-ram-pa-ram-pa-ra-ra, pam-pa-ram-pa-ram-pa-ram, pam-pa-ram-pam-pam, pam-pam-pam, pam-pam-pam, pam-pa-ram-pam-pam... Ho jeht? Ie lubihie "Bohahy"?
Teraz tylko trzeba było zaczekać na reakcję. Jak się okazało, wcale nie trwało długo i była absolutnie taka, jaką przewidzieli twórcy filmu:
- Szefie, mogę go zastrzelić? - rozległ się pełen nienawiści głos z mojej lewej strony - powiemy, że próbował uciec, a po tym, co zrobił wczoraj, nikt nie będzie go żałował.
- Spokój Trójka, mamy rozkaz dowieźć go do centrali całego i zdrowego - w głosie "panie generale" też można było wyczuć nutki rodzącego się szaleństwa. Ale przyznać mu trzeba, kawał z niego profesjonalisty. Nawet w takiej sytuacji starał się dbać o morale własnych ludzi - Jeszcze tylko dwie godziny i będziemy na miejscu. Tam go zdamy, a generał obiecał, że jak się dobrze sprawimy, to dostaniemy awanse, a dowództwo NATO zasponsoruje nam miesięczne wakacje w dowolnie wybranym zakątku ziemi. No już, Dwójka, przestań się mazać.
Po tym, że szloch z mojej prawej ucichł i jak obaj pilnujący mnie żołnierze wzmocnili chwyt na moich ramionach, poznałem, że motywacja odniosła skutek.
A ja, dzięki filmowej zagrywce, również się dowiedziałem kilku ważnych rzeczy. Że ci, co mnie porwali z zacisza mojej gawry, to rzeczywiście żołnierze. że sprawa jest poważna, bo zamieszane jest dowództwo NATO. Ale przede wszystkim, że czekają mnie jeszcze dwie godziny drogi! A mój pęcherz już od jakiegoś czasu domagał się odcedzenia kartofelków. Tak się tym przejąłem, że jeszcze bardziej zachciało mi się siusiu i mimowolnie spiąłem mięśnie.
Jak się okazało, zmotywowani żołnierze byli podwójnie czujni.
- Uwaga! On coś knuje! Trzymaj go!
"Panie generale" panował nad sytuacją:
- Czwórka! Daj mu "luzaka".
Lizaka??? Przecież mam knebel. I worek na głowie. Mnie się siusiu chce, a nie lizaka. Spróbowałem to wytłumaczyć moim "opiekunom", ale bełkotaniem tylko zwiększyłem zamęt na pokładzie.
- Do cholery! Szybciej z tym "luzakiem", Czwórka!
Poczułem, jak lekko podnosi się worek z lewej strony mojej głowy, a potem lekko chłodne powietrze owiało mój kark. Następne w kolejności były: zimny dotyk metalu na szyi, syknięcie i piekące szczypanie.
Kilka sekund później rozluźniły mi się wszystkie mięśnie. A w okolicy ławki zrobiło się tak jakoś "swojsko i cieplutko".
- Szefie! On się na mnie, k*rwa, zlał!
- Bądź mężczyzną, Trójka. Myśl o Wyspach Bahama i opalonych laskach z bimbałami na wierzchu.
Atmosfera znowu się uspokoiła i tym razem tak już zostało do końca podróży. Za to kiedy dojechaliśmy na miejsce, "panie generale" szepnął coś jednemu z komandosów, który zachichotał, otworzył drzwi i wyszedł z samochodu. Po chwili wrócił, a obaj moi najbliżsi opiekunowie puścili moje ręce i, jak oceniłem po odgłosach, również wysiedli z samochodu. Jakoś tak się cicho zrobiło i już zacząłem mieć niejakie podejrzenia, kiedy ktoś chlusnął mi wiadrem lodowatej wody na głowę, zaczął szarpać za rękę i krzyczeć.
- Wstawaj!
.
.
.
- Wstawaj mówię!
- Mamusia? Ale o so chozi?
- Wstawaj! Dobudzić się ciebie nie można! Patrz na zegarek?! Widzisz, która już godzina?! Bite dwie godziny cię budzę! I w ogóle, to jak ty możesz spać w tym syfie! Święta za kilka dni! Bierz się za sprzątanie. I marsz do sklepu po zakupy! Bieeeeegieeeeeeem!!! Myć się już nie musisz!
To się nazywa motywacja! W niecałą sekundę stałem na baczność, krzyczałem "Jawohl, frau oberst!" i próbowałem włożyć spodnie przez głowę. Witaj kolejny, piękny dniu!
Ale snu szkoda... Oj szkoda...
merula - 20 Grudnia 2011, 11:24
Nieświeć.
nie wiem, czy dla dobra ludzkości i literatury polskiej nie należały by cię stale napuszczać na urzędy i wywoływać stałą presję.
Fidel-F2 - 20 Grudnia 2011, 11:29
teraz nieładnie
Martva - 20 Grudnia 2011, 11:30
Agi - 20 Grudnia 2011, 11:35
ilcattivo13, przy Twoich koszmarach, moje to pikuś, a nawet Pan Pikuś.
Zgaga - 20 Grudnia 2011, 11:42
Ale w tym śnie nie było daktyli.
merula - 20 Grudnia 2011, 11:47
może daktyle i śpiew sie wykluczają
dalambert - 20 Grudnia 2011, 11:52
I to jest prawdziwa literatura FANTASTYCZNA
Zgaga - 20 Grudnia 2011, 11:53
merula, a nie...
Ale o daktylach to niech Nieświeć opowie.
shenra - 20 Grudnia 2011, 12:16
Zgaga napisał/a | Ale w tym śnie nie było daktyli. | +1
nimfa bagienna - 20 Grudnia 2011, 13:18
Zgaga napisał/a | Ale w tym śnie nie było daktyli. |
Daktyle będą w niedalekiej rzeczywistości.
ilcattivo13 - 20 Grudnia 2011, 14:44
nimfa bagienna napisał/a | Daktyle będą w niedalekiej rzeczywistości.
|
chyba śnisz
daktyle nie śnią mi się wcale i nie zamierzam tego zmieniać A poza tym, z tymi daktylami jest taka sytuacja, jak ze śmiecholem z Batmana - muszą połączyć się dwa składniki, żeby wyzwoliła się reakcja. A benediktinasa (ani krupnikasa) w najbliższym tysiącleciu nie trącę
Enyłej, dzięki (prawie) wszystkim za dobre słowo
Fidel - łamiesz mi serce
Nie wiem, czy coś jeszcze skrobnę. Chyba się wyprztykałem "literaturancko" na najbliższy eon
dalambert - 20 Grudnia 2011, 14:46
ilcattivo13 napisał/a | Chyba się wyprztykałem literaturancko na najbliższy eon | Spoko, już Ci Grucha mówkę palnie na Wigilie Tylko notuj skrzętnie
Fidel-F2 - 20 Grudnia 2011, 14:50
ilcattivo13, jak trafiam na opowiadanie które kończy się tekstem 'i wtedy się obudził' dostaję delirki
ilcattivo13 - 20 Grudnia 2011, 14:58
Fidel-F2 napisał/a | ilcattivo13, jak trafiam na opowiadanie które kończy się tekstem 'i wtedy się obudził' dostaję delirki |
wolałbyś, żeby się nie obudził? Pięknie dziękuję, za tak zawoalowane życzenie śmierci
A poza tym, w moich bazgrołach nigdzie nie ma "i wtedy się obudził"
dalambert - z Gruchą może być problem. Co najmniej trzy - cztery dni pod rząd dostawał łomot od "kumpla" i teraz boi się wszystkiego i wszystkich i nawet jeść nie chce :/ Cały jest w strupach i nawet jak przychodzi do mnie i próbuje się obetrzeć o nogi, to boję się go głaskać, bo widzę, że go to boli. Nie chcę tego robić, ale chyba będę musiał tego jego "kumpla" czymś "pogłaskać" w słabiznę, żeby przynajmniej moje podwórko omijał.
dalambert - 20 Grudnia 2011, 15:05
ilcattivo13 napisał/a | Nie chcę tego robić, ale chyba będę musiał tego jego kumpla czymś pogłaskać w słabiznę, żeby przynajmniej moje podwórko omijał. |
Stanowczo ! łapy precz od Gruchy / pazury tyż/
Zgaga - 21 Grudnia 2011, 10:00
ilcattivo13 napisał/a | A benediktinasa (ani krupnikasa) w najbliższym tysiącleciu nie trącę |
No wiesz. Ze mną się nie napijesz?
ilcattivo13 - 21 Grudnia 2011, 21:36
Zgaga, no jak to nie napiję, jak napiję Ale co innego będzie robiło mi dziury w mózgu
************************
Wiadomość dnia:
Podpisałem wreszcie umowę
Było sporo nerwów, może nawet więcej niż sporo, bo przez kilka ostatnich dni reszta suwalskiej grupy zamiast pań z WUPu, o wszystkie kwestie związane z dotacją pytała mnie :/ A przy okazji taki jeden z drugim tak namącili, że już sam nie wiedziałem co i jak.
Z tego wszystkiego tak się znerwiłem, że po raz pierwszy od egzaminów zawodowych dostałem "nehwowej shaczki" i godzinę spędziłem na kiblu. Z telefonem w dłoni, ofkors, bo nawet dziś rano musieli wydzwaniać (aż przebrali miarkę i przestałem odbierać wszystkie połączenia z DOF na początku).
Mało tego, na miejscu okazało się, że papiery od pomostówki przygotowywałem niepotrzebnie, bo nie przyjmowali dziś wniosków i będę je musiał wysłać pocztą.
Potem jeszcze, pomimo tego, że przyjechałem pół godziny wcześniej, w kolejkę do podpisywania wpierdzielił się bez kolejki "kolega" z grupy i moi poręczyciele, z których jeden miał umówione na konkretną godzinę spotkanie z prezydentem miasta, a drugi wyjeżdżał do Wilamowic (a w sumie, to ciut obok), musieli siedzieć ponad półtorej godziny w ciasnej (bo ze względów na wymaganą obecność małżonków poręczycieli i podpisujących oraz niewymaganą obecność tłumów gapiów), nagrzanej przynajmniej do 30 stopni sali (byłem w samej koszuli - i, zanim ktoś zacznie się głupio śmiać, w spodniach ), w której dzięki temu, że kobiety mają coś dziwnego z mózgami (mam nadzieję, że nie wszystkie) i im jest w urzędzie cieplej, tym się mocniej ubierają i nie zdejmują kurtek, czapek, szalików, itp., a w jednym nawet przypadku wełnianych rękawiczek, w pewnym momencie tak zaczęła gęstnieć atmosfera, że nawet w naszej nigdy nie sprzątanej osiedlowej siłce tak potem nie śmierdziało, jak tutaj.
Z tego wszystkiego, jak tylko wróciłem do domu, to się walnąłem spać. I wstałem dopiero po 18-tej
Enyłej, teraz jeszcze tylko czeka mnie zaniesienie kwitu z wyborem sposobu opodatkowania do USu (jak się okazuje, informacją złożoną tylko w CEIDG można sobie podetrzeć to i owo), złożenie i opłacenie VAT-R (po świętach, teraz nie mam "zbędnych" 170pln) i zrobienie dodatkowych kwitów do pomostówki i przesłanie kompletu dokumentów do WUPu (wysyłka jutro, albo pojutrze - albo i po świętach, bo najwyższy czas zabrać się za przygotowywanie domu do świąt).
ilcattivo13 - 22 Grudnia 2011, 20:03
nie ma to jak robić plany - siostra była w USie i się okazuje, że muszę jutro grzać i VAT-R złożyć i opłacić. I informację o tym, gdzie będzie leżała KPiR :/
*************************
Z dzisiejszego dnia - wniosłem z piwnicy na strych prawie 1 m3 jesionu, żeby starczyło do końca roku (czyli do Jaćkonu). Zabierałem mniej więcej po 50kg jednym kursem, co dało mi 14 kursów na 4 piętro każdy, albo 1 kurs na 56 piętro
Jutro będę umierał (w sumie, to już teraz lewe kolano zdrowo napierdziula), ale co tam - raz się żyje
baranek - 22 Grudnia 2011, 22:20
Zdania są podzielone...
ilcattivo13 - 23 Grudnia 2011, 13:13
ale tak się mówi
ilcattivo13 - 23 Grudnia 2011, 15:29
VAT-R załatwiony. Przy okazji pani, która dziś siedziała w okienku, nie chciała mi przyjąć zgłoszenia o prowadzeniu KPiR, którego wymagała jeszcze tydzień temu inna pani w tym samym okienku Żeb' ich jasny ..uj strzelił Chyba się przejdę do ich szefa i poproszę o wypracowanie wspólnego stanowiska
Aha - zgłoszenie numeru konta gospodarczego do zwrotów podatku VAT składa się już nie w US (czyli jak to było kiedyś, na formularzu NIP-któryś), tylko w UM, albo przez CEIDG, przy czym do US i tak muszę się przejść, bo fakt przypisania konta do działalności trzeba później potwierdzić stosownym oświadczeniem... Urwał nać!
ilcattivo13 - 23 Grudnia 2011, 18:23
ze trzy tygodnie temu rozmawiałem z moją koleżanką z liceum, która od ładnych paru lat walczyła z rakiem (wycięte jelito grube, rak chemioodporny, przerzuty). Teraz się dowiedziałem, że w kilka dni po tej rozmowie trafiła do szpitala, bo jej wątroba przestała pracować :/
Boję się, że jak zadzwonię do niej, to odbierze ktoś inny...
ilcattivo13 - 23 Grudnia 2011, 18:27
Ech, w razie jakbym się już przed Świętami tu nie pojawił, życzę Wam wszystkim, kochani, zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt.
Agi - 23 Grudnia 2011, 18:31
Wszystkiego dobrego ilcattivo13, spokojnych Świąt.
fealoce - 23 Grudnia 2011, 22:05
No właśnie, spokojnych Świąt
Witchma - 23 Grudnia 2011, 22:16
ilcattivo13, mery kristmas end e hepi niu jer
shenra - 23 Grudnia 2011, 23:31
ilcattivo13, wsiego niećwieciowatego. Beep
|
|
|