To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!

ilcattivo13 - 17 Grudnia 2011, 22:59

Spotkałem go na mieście. Akurat robiłem zakupy i tak jakoś dziwnie zaswędziały mnie plecy. Znaczy, to było takie uczucie, jakie mamy, kiedy ktoś nam się bardzo mocno przygląda, a my o tym fakcie nie wiemy.

Dłuższą chwilę trwało, zanim go zlokalizowałem. Był zziębnięty i chyba z lekka przyduszony, bo oddychał ździebko spazmatycznie, prawie że łykając powietrze. Ale najciekawszy były jego lekko wodniste, wyłupiaste oczy - od razu przykuły moją uwagę, gdyż były absolutnie sterylne uczuciowo. Gdzieś już kiedyś coś mi się o takich oczach obiło - nie pamiętam, czytałem o nich, czy je widziałem na jakimś filmie.

Chwilkę postałem nad nim, ale że w domu huk roboty, a tu jeszcze trzeba zakupy skompletować, więc ruszyłem w dalszą drogę. Odszedłem kilka kroków, kiedy coś mnie tknęło. Dość solidnie tknęło, a potem jakiś głos wewnętrzny powiedział:

- Niedźwiedź, k*rwa, święta idą. Trochę współczucia dla bliźnich i w ogóle. Serce okaż i pomóż potrzebującemu.

Sugestia była poparta drugim, jeszcze mocniejszym tknięciem.

No cóż, pomyślałem, może i prawie gada mój wewnętrzny głos. Idą święta, trzeba po krześcijańsku traktować innych. No i zabrałem nieznajomego ze sobą do domu.

Droga powrotna okropnie się dłużyła. On ciągle miał problemy z oddychaniem, a i ja się ździebko zasapałem, mając wyładowany po brzegi plecak na grzbiecie, w jednej ręce trzymając równie mocno wypchaną ekotorbę, a drugą pomagając iść biedakowi.

Ale w końcu dotarliśmy do domu, a tam, mama, na widok gościa, załamała ręce. Na szczęście szybko jej przeszło - twarda z niej babka i nie z takimi problemami radziła sobie w życiu. Szybko zajęła się potrzebującym i po chwili facet zaczął dochodzić do siebie. Ciągle milczał i tylko wodził po nas i po kuchni tymi swoimi dziwnymi, lekko wyłupiastymi oczami.

Widząc, że wszystko będzie okej, zostawiłem go mamie, a sam ruszyłem do sprzątania. Lubię sprzątać, bo to w sumie taka robota, która pozwala na zajęcie mózgu czymś innym, niż nadzór nad wykonywaniem pracy. Ale tym razem nie myślałem o niebieskim migdałkach, czy kształtnej pupie jakiejś wyimaginowanej Maryni. Gdyż moje myśli krążyły cały czas wokół naszego gościa. Usiłowałem sobie przypomnieć, skąd znam te oczy...

Ile podłóg i schodów do odkurzania i zmycia mam, tyle mam, ale wystarczyło mi ich jedynie na to, żeby sobie przypomnieć, że o takich dziwnych oczach, to chyba jednak gdzieś czytałem. Dobre i to, zawęziłem właśnie obszar poszukiwań do kilku, może kilkunastu tysięcy książek.

Tak podbudowany zajrzałem do kuchni, gdzie mama uspokojona poprawą stanu gościa też wzięła się do sprzątania. Facet dalej milczał i tylko się nam przyglądał. A kij ci w ucho, pomyślałem. Zechcesz gadać, to pogadasz. Ja mam co robić.

Poszedłem do piwnicy, gdzie czekało mnie nieco bardziej absorbujące mózg zajęcie - musiałem narąbać rozpałki do pieca. A więc siekiera w dłoń, drewno na pieniek i łup. I jeszcze raz. I jeszcze. Kolejny kawał drewna. Potem jeszcze jeden... Ostrze siekierki wznosiło się i opadało, a hipnotyzujące refleksy światła, odbijające się od wypolerowanej stali, co kilka sekund migały mi w oczach... Pomyślałem, że pewnie podobnie by wyglądało, gdybym walczył z kimś na miecze.

I wtedy nagle spłynęło na mnie olśnienie i przypomniałem sobie, skąd znam te dziwne oczy. Ale nie przyniosło to ze sobą ulgi, czy czegoś w tym guście, a wręcz odwrotnie. Strach chwycił moje serce zimnymi i oślizgłymi łapami i ścisnął je tak, że prawie zamarło... Matko święta! Zostawiłem go sam na sam z mamą!

Z piwnicy na pierwsze piętro wbiegłem jak szalony i już otwierałem drzwi wejściowe na klatkę, kiedy usłyszałem rumor wywracanego krzesła i pisk przerażenia mamy. Dwoma susami dobiegłem do kuchni i kiedy stanąłem w progu, moim oczom ukazała się blada, stojąca w kącie przy lodówce mama. A przed nią, blokując jej drogę ucieczki, stał on. W świetle dwóch 150 watowych żarówek co i raz migotały błyski światła odbitego od ostrza naszego specjalnego, katanopodobnego, noża do mięsa, którym kreślił w powietrzu znaki nieskończoności. Usta miał szeroko otwarte, a kiedy te błyski padały na jego twarz, w jego oczach, w jego rybich oczach, pojawiało się okrucieństwo.

- Zostaw ją, Bonhart - warknąłem.
- Proszę, proszę... Wiesz jak się nazywam – odpowiedział płynnie obracając się w moją stronę.

Trzymany przez niego nóż lekko przyspieszył kreślenie "upadłych ósemek". Jednocześnie jego usta znowu zaczęły łapczywie chwytać powietrze. Hiperwentyluje się, przemknęło mi przez głowę. Znaczy, przygotowuje się do walki i chce mieć odpowiednio dotlenione mięśnie... To chyba dobry pomysł. Czemu ja miałbym nie robić tego samego? Otworzyłem usta, by też zacząć głęboko oddychać.

I w tym samym momencie runąłem na Leo. Biegnąc, lewą ręką zgarnąłem ze stołu drewniane denko do krojenia chleba i nawet nie zaciskając na nim palców, pchnąłem nim w kierunku Bonharta.

Takiego zachowania się po przeciwniku nie spodziewał, bo przecież skąd - z wszystkimi dotychczasowymi swoimi ofiarami, jak na ten przykład Szczurami czy Cahirem, zawsze urządzał sobie pogawędki przed starciem i miał czas się dotlenić.

Trzymanym nożem, jak tenisista wykonujący 'backhand", odbił denko, ale kiedy ostrze noża kończyło ruch w prawo i wskazywało jego czwartą, byłem już tylko metr od niego, a trzymana w mojej prawej ręce siekierka właśnie zmierzała w klasycznym cięciu wręb w nasadę jego szyi. Rozległ się trzask pękających ścięgien, mlasnęły cięte tkanki, a krew z przeciętych naczyń krwionośnych siknęła strugą i obryzgała mamę.

Bonhart cicho westchnął, upuścił nóż i powoli osunął się na podłogę, w rosnącą kałużę ciemnej krwi. Jego wyłupiaste, wodniste oczy powoli zachodziły mgłą, a ciało lekko podrygiwało. Coraz wolniej i słabiej, aż wreszcie znieruchomiało całkiem.

Ja też powoli uspokajałem swój organizm, choć przy tej ilości buzującej w organizmie adrenaliny, skutek należał zdecydowanie do grupy "możliwych do osiągnięcia w odległym terminie". Stałem w bezruchu nad stygnącymi zwłokami Bonharta. Kałuża krwi na podłodze przestała już rosnąć i zaczęła krzepnąć. W powietrzu coraz mocniej było czuć, jakiś taki bagnisty, zapach. Mama, cała zakrwawiona, opierając się o lodówkę powoli usiadła na ziemi i też zaczęła się uspokajać.

- Ja pierdziulę... - odezwałem się pierwszy - Że reinkarnacja jest możliwa, to w sumie było całkiem prawdopodobne. Ale żeby postać z książki mogła się reinkarnować w realu? Dziwne... Z drugiej strony - ten, kto decydował o reinkarnacji Bonharta miał zdecydowanie wredne poczucie humoru. Żeby odrodzić go w ciele ry...
- Zamilcz. Mam ci coś do zakomunikowania - przerwała mi cichym, spokojnym, ale i stanowczym głosem mama - Ostatni, ale to naprawdę ostatni raz, zostałam sam na sam, w jednym pomieszczeniu, z żywym karpiem...


****************************************

Jakby co - sorki. Ale mój mózg najwyraźniej odreagowuje popełnioną przeze mnie dzisiaj zbrodnię i to on mi kazał napisać to powyżej 8)

Witchma - 17 Grudnia 2011, 23:06

ilcattivo13, :lol: :lol: :lol: :bravo
ilcattivo13 - 17 Grudnia 2011, 23:08

:oops:
Witchma - 17 Grudnia 2011, 23:10

ilcattivo13, Ty rzuć w cholerę tę firmę, co to jej jeszcze nie ma i pisz ku uciesze gawiedzi :lol:
ilcattivo13 - 17 Grudnia 2011, 23:17

tia... i zostałbym Gwiazdą Jednego Szorta... :wink:

Aż taki dobry w pisaniu nie jestem, żeby choćby myśleć o zarabianiu na nim.

merula - 18 Grudnia 2011, 01:33

ilcattivo13, łoooo..... aż ciary przechodzą... :bravo
shenra - 18 Grudnia 2011, 01:42

ilcattivo13, a trza było wysłać do mła na pw. Taki pikny szorcik, ech Niećwieć nie lubię Cię. :| Jakbyś ciuteczkę przyciął, to i nadwyżkę znaków bym mogła wybaczyć.
Agi - 18 Grudnia 2011, 05:48

ilcattivo13, taką lekturą o świcie można człowieka zabić. :mrgreen: :bravo
ihan - 18 Grudnia 2011, 10:04

O raju, poczułam nieprzepartą potrzebę odświeżenia sobie Sagi. Dzięki Il. :bravo
nimfa bagienna - 18 Grudnia 2011, 10:13

Do tej pory byłam twoją piszczącą fanką. Od dziś jestem twoją wyznawczynią.
:bravo

ilcattivo13 - 18 Grudnia 2011, 17:17

Dzięki, dziewczyny :)
Nawet nie sądziłem, że moja trauma może się komuś spodobać ;P:

shenra - przepraszam raz jeszcze :oops: Tak w ogóle - jaki był limit znaków? Bo Word mi pokazuje ponad 6600 ze spacjami, a tak jak teraz czytam, to zamiast przycinać raczej dopisałbym jeszcze parę zdań :wink:

Martva - 18 Grudnia 2011, 17:22

3500 jest na ogół :) Ciężko by było :)
ilcattivo13 - 18 Grudnia 2011, 17:31

Tak myślałem :) Zwłaszcza, że po poprawieniu błędów i drobnych kosmetycznych zmianach mam już 6780 znaków ;P:
Agi - 18 Grudnia 2011, 17:32

ilcattivo13, szkoda byłoby przycinać. Czasem przycinanie to zbrodnia :wink:
ilcattivo13 - 18 Grudnia 2011, 17:47

nie no, shenra by mnie chyba do zbrodni nie namawiała... Nie? :wink:
Agi - 18 Grudnia 2011, 17:50

Tak myślisz? :twisted:
ilcattivo13 - 18 Grudnia 2011, 17:52

a wiesz, tak jakoś dziwnie "nieobliczalnie" rozczochrany jest ostatnio nasz Chomik... Może rzeczywiście jakiś "siatan" w ją opętał ;P:

Edit:
gryzmoły poprawiłem na nowszą wersję :wink:

Agi - 18 Grudnia 2011, 17:54

Z mniejszym zaskoczeniem, ale z przyjemnością przeczytam ponownie.
ilcattivo13 - 18 Grudnia 2011, 17:58

nie no, bez przesady. Nauczysz się pamięć, a potem będziesz cytowała przy każdym spotkaniu, a ja będę się głupio uśmiechał, bo akurat będzie mnie trawił wyjątkowo złośliwy napad szklerozy i nie będę wiedział o co chodzi? ;P: Szczwany plan :bravo
shenra - 18 Grudnia 2011, 18:36

ilcattivo13 napisał/a
nie no, shenra by mnie chyba do zbrodni nie namawiała... Nie?
Takiej wielkiej to nie, taż napisałam, że mogłabym przymknąć łoko na ten potworny rozrost czarnych krzaczków, bo wartało. :wink:
Możesz jeszcze z szortalem ponegocjować, tam jest limit do 5000, te tysiąc z groszami może im umknie ;P:

Lynx - 18 Grudnia 2011, 22:28

ilcattivo13, fajne opko :) :bravo
ilcattivo13 - 19 Grudnia 2011, 01:26

shenra napisał/a
Możesz jeszcze z szortalem ponegocjować, tam jest limit do 5000, te tysiąc z groszami może im umknie ;P:


bez przesady, jak zechcą przeczytać, to zajrzą tutaj :wink:

dzięki, Lynx :)

*********************************************

Bardzo starałem się nie zapomnieć. Nawet przylepiłem karteczkę na monitorze. I mimo wszystko zapomniałem. Siut :evil:

merula - 19 Grudnia 2011, 01:54

co się odwlecze, to nie uciecze :wink:

zamówiłeś już śnieg pod choinkę?

ilcattivo13 - 19 Grudnia 2011, 15:21

pod choinką, to wolałbym jednak prezenty :roll:

a z tym lepiej późno, to chyba masz rację :)

merula - 19 Grudnia 2011, 15:40

materialista :twisted:
ilcattivo13 - 19 Grudnia 2011, 15:46

nikt nie jest doskonały :roll:
Martva - 19 Grudnia 2011, 16:54

Pfff.
ilcattivo13 - 19 Grudnia 2011, 23:54

Martva napisał/a
Pfff.


jak dojdziesz do 60kg, to cofnę to, co napisałem w poprzednim poście ;P:

shenra - 19 Grudnia 2011, 23:59

ilcattivo13 napisał/a
jak dojdziesz do 60kg, to cofnę to, co napisałem w poprzednim poście
Chcesz, żeby Cię znielubiła? :mrgreen:
Matrim - 20 Grudnia 2011, 00:30

Witchma napisał/a
ilcattivo13, Ty rzuć w cholerę tę firmę, co to jej jeszcze nie ma i pisz ku uciesze gawiedzi :lol:


+1 - spóźnione, ale szczere, bo Opowieść Wigilijna przepyszna :) Było podzielić na dwie części, wysłać do shenry i dwa pierwsze miejsca miałbyś murowane :)



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group