Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
Piech - 14 Listopada 2008, 09:51
Pamiętam kiedy Wałbrzych był jeszcze zadymionym miastem przemysłowym z kopalniami węgla kamiennego i koksownią. Najdziwniejsze było to, że w tej samej aglomeracji miejskiej (kursuje MPK) leży uzdrowisko Szczawno Zdrój, gdzie
Cytat | do największych walorów miasta należą wody lecznicze, szczawy wodorowęglanowo-sodowo-wapniowo-magnezowe: Mieszko, Dąbrówka, Młynarz i Marta. Pozostałe elementy jak: położenie, krajobraz, czyste powietrze czy zabytki architektury są dopełnieniem usług uzdrowiskowych i turystycznych bardzo ważnym i mającym istotny wpływ na atrakcyjność miejsca. W szczawieńskim uzdrowisku leczy się schorzenia narządu ruchu, górnych i dolnych dróg oddechowych, ... |
corpse bride - 14 Listopada 2008, 14:20
May napisał/a | corpse, fascynujaca epopeja! Czekam na dalszy ciag!!! |
dziękuję. wkrótce, wkrótce
Virgo C. napisał/a | powrót do nazwy Plac legionów jest raczej nierealny |
zastanawiałam się właśnie, czy kiedyś stał tam stalin albo inny dzierżyński i czyje imię nosił plac
Virgo C. napisał/a | A z tymi sztuczkami to tak nie do końca - dworzec w filmie to nie Wałbrzych tylko Oława. |
poczułam się oszukana!!! Virgo C. napisał/a | Ale osiedlać się tam to samobójstwo |
nie było mowy o osiedlaniu, tylko inwestycji w tamtejsze nieruchomości
corpse bride - 15 Listopada 2008, 10:09
przygód ciąg dalszy, ale nie wiem, czy mam nastrój do pisania, bo jest sobota rano, a ja siedzę w pracy i spać mi się chce...
dzień 3.
... rozpoczęliśmy w karpaczu. okazało się, że domek leży w bardzo ładnym miejscu (wieczorem nic nie było widać), a po otwarciu okna słychać WYCIE WIATRU W ŚWIERKACH. to było śmieszne, tak ze trzy razy otwierałam i zamykałam to okno...
w karpaczu polecam letni tor saneczkowy. podobno jest też taki na gubałówce, ale ja zakopane omijam szerokim łukiem, to nie wiem. no i jak o tym torze czytałam w przewodniku, to pomyślałam, ze goopie, ale jest to fun i gdybym miała więcej czasu, to mogłabym tam spędzić pół dnia
tor saneczkowy to był z resztą taki ślepy tor naszej wycieczki, bo okazało się, że na śnieżkę nie tędy droga, ale aby się tego dowiedzieć musieliśmy kupić mapę. a wyprawa na śnieżkę... ehhhh... napiszę jakoś w skrócie.
na śnieżce byłam wcześniej dwukrotnie, ale zawsze od przełęczy okraj, nie od karpacza. i zawsze latem. tym razem było więc fajniej. szacując realistycznie moją kondycję chciałam podjechać pół drogi wyciągiem, ale 'z powodu silnego wiatru' wyciąg nie działał. widział ktoś z was wkurzona corpse? corpse, której coś pokrzyżuje plany? zniweczy strategię? to dobrze, że nie widział moje serduszko jest jednak mistrzem w poskramianiu złośnicy i już po kwadransie byliśmy na szlaku, że się trochę przejdziemy, jak nie do śnieżki, to chociaż kawałek. czy muszę dodawać, że udawanie się na szlak kawałek i wracanie uważam za obciachowe? po drodze myślałam, że umrę i nie dam rady nawet kawałka, co było przecież nie do zaakceptowania, więc znalazłam się w potrzasku. przemogłam jednak opór mieszczuchowato-biurowych płuc i układy krążenia i jeszcze przed kopą zaczęłam śmigać pod górę. na kopie piździło niemiłosiernie (tak mi się wtedy wydawało). dostałam paczkę paluszków i pośmigaliśmy dalej. i tu się okazało, że przez to siodło między kopą a śnieżką jakaś chmura z czech przechodzi na polską stronę. wiało jeszcze bardziej. małe kamienie latały w powietrzu. fun nie z tej ziemi dalej było już tylko lepiej. weszliśmy do chumury i ch. było widać. jest to dobre stwierdzenie, bo taka mniej więcej była widoczność. latały jeszcze większe kamienie. zwiewało mnie na łańcuchy, m. zwiało czapkę, taką wełnianą, przylegającą do głowy. proponował, żebyśmy zawrócili. było to w sumie dośc męczące, bo zaczęło się strome podejście, a ten wiatr nie ułatwiał. zaczęłam być zmęczona. dobrze, że w końcu wygrzmociliśmy nosami w obserwatorium na szczycie. no, prawie, udało nam się go dostrzec klika metrów wcześniej tam padłam na ławkę i myślałam, że się porzygam.
droga powrotna była też ciekawa, bo poszliśmy innym (czerwonym) szlakiem, który był osłonięty od wiatru, ale szedł po zboczu w dół bardzo ostrymi zakosami po dużych kamiolcach. czułam w pewnym momencie, jak mi wysiadają stawy kolanowe. potem było już po delikatnie pochyłej równi, ale w międzyczasie zrobiło się ciemno i weszliśmy do lasu. siły natury nam jednak sprzyjały i księżyc w pełni świecił na czystym niebie (dla porównania, dzień wcześniej i dzień później był za chmurami). droga w dół była dłuższa niż się spodziewaliśmy, ale udało nam się skręcić w odpowiednie szlaki i dotrzeć do domku.
poszliśmy coś zeżreć ( golonka ), po czym zakupiliśmy batoniki, winogrona, ciasto czekoladowe i inne takie i w domku oglądaliśmy tv w stanie wskazującym na cośtam. zeżarliśmy chyba po pól kilo czystej czekolady na osobę, ale ogladanie m jak miłość, reklam, mejewskiego i czegos tam jeszcze - ach...
dzień 4.
to dzień powrotu. karpacz - jelenia góra - wrocław - kraków. zorganizowałam to tak, że we wrocławiu mogliśmy zatrzymać się na kilku piwach miodowych
milczeniem pominę to, co działo się z moimi nogami. powiem tylko, że takich zakwasów to nigdy nie miałam. to było prawie jak skurcz, tylko tak przez 2 dni. masakra...
dobra, kończę, bo ekipa piorąca dywany się zbliża. po to jestem w pracy właśnie, żeby ich wpuścić, przypilnować i wypuścić. nigdy wcześniej nie byłam w pracy pierwsza, więc wchodząc uruchomiłam alarm i byli tu przed chwilą mili panowie z justusa czy innego sekiurita, a potem dzwonił mój szef i się ze mnie śmiał...
Piech - 15 Listopada 2008, 17:43
Miło widzieć turystów spod "tamtych" gór odkrywających uroki Karkonoszy.
Jeżeli na Kopie piździ, należy udać się do pobliskiego Domu Śląskiego na herbatę z rumem. Potem pogoda już nie robi większego wrażenia. Na Śnieżkę można wejść tak jak wszyscy, czyli zygzakiem stromo pod górę albo komfortowo drogą, która strasznie szpeci zbocze, ale jest naprawdę spacerowa w porównaniu. Na drugi raz, jeżeli będziecie mieli trochę więcej czasu polecam zejście ze Śnieżki do Karpacza szlakiem, który prowadzi koło Strzechy Akademickiej i dalej na Mały Staw. Ten staw i stojące nad nim schronisko Samotnia, to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie.
corpse bride - 15 Listopada 2008, 21:51
ja zdecydowanie wolę karkonosze. i sudety w ogóle... co do spacerowej trasy, to jej nie wybrałam, bo ona - o ile się orientuję - z drugiej strony śnieżki łączy się ze szlakiem od przełęczy okraj, a tam się wchodziło po kamiennych stopniach, a tego nie lubię.
a herbatą z rumem zostałam napojona na samym dole
Virgo C. - 16 Listopada 2008, 11:34
corpse bride napisał/a | nie było mowy o osiedlaniu, tylko inwestycji w tamtejsze nieruchomości |
Powiedziałbym, że szkoda ale Ci źle nie życzę
A tor saneczkowy faktycznie głupi jest i bez sensu. Ale jakie to fajne
@Piech
Zgadzam się w zupełności. Tym bardziej, że udało mi się kiedyś dostać na sylwestra tam - widok całej doliny pokrytej śniegiem nawet największego wroga górskich wędrówek może oczarować
Co zaś się tyczy Szczawna - jak tak dalej pójdzie to utraci status uzdrowiska, już jest z trzech stron otoczone przez Wałbrzych i tylko kwestią czasu zapewne jest, kiedy zostanie wchłonięte jako dzielnica.
corpse bride - 18 Listopada 2008, 11:21
w następnym odcinku:
- o watpliwych urokach niepalenia (specjalna dedykacja dla gorata)
- o nowej zabawie w moim związku, czyli igraszki rycerzy z serwera pierwszego
i
- o corpse przygotowaniach do zimy
zapraszam!
corpse bride - 27 Listopada 2008, 22:53
tak patrzę na tę zapowiedź i sama nie wiem, co miało byc niby ciekawego w tych tematach... ale słowo się pisło...
otóż ku uciesze jednych (prawdopodobnie są tacy) i ku zgorszeniu drugich ostatnio nie palę. mówi się o zbawiennym wpływie niepalenia na zdrowie... otóż nie czuję się ani bardzie ani mniej zdrowa. nie poprawiła mi się cera (o ile nawet nie jest z nią gorzej, ale może to tylko alergia?). nie czuję się bardziej sprawna fizycznie. co tam jeszcze obiecywali? aha, wcale nie odczuwam, że mam więcej pieniędzy, chociaż ostatnio fajn\ki były tak drogie, że drżała mi ręka nad każdą kolejną paczką. a teraz co nowego - bardziej wkurza mnie dym papierosowy, a i tak mnie wkurzał, więc trudno mi wybrać knajpę w krk. nie mam zupełnie motywacji, żeby spożytkować przewę w pracy wychodząc na zewnątrz i się nie socjalizuję. no, ale mimo wszystko na razie mi z tym dobrze, więc dopóki mi się znowu nie zachce nie będę palić.
rycerze to już w ogóle nuda, ale fajnie s\jest sie oderwać od pracy na chwilę i wysłać rycerza na misję. pokazałam moją lady corpse m. i on też założył sobie rycerza. odtąd mamy nowy temat do rozmów - 'a mój rycerz dziś...'
parę dni temu nocowałam u siebie, a komputer zostawiłam u m. zadzwoniłam więc do niego, żeby wysłał mi rycerza na godzinę walki, a potem na jakąś misję do rana. a on powiedział, że zrobił to już godzine temu. i że nie na godzinę, tylko 6 x 10 minut!!! czyz nie jest najsłodszy?
hm, a do zimy się powoli przygotowuję... prezenty, te sprawy. będzie to o tyle inna zima i święta, że po raz pierwszy dookoła świąt będę pracować i nie będę mieć tygodnia wolnego, czy jak to tam zwykle bywało, to raz. a dwa, że moja mama wyjeżdża za tydzień pracować do niemiec i będę musiała zorganizować wigilę dla rodzeństwa. rodzice m. zaprosili nas do siebie, ale nie wiem, czy moje rodzeństwo będzie chciało... siostra już powiedziała, że nie, ale była na mnie zła, kiedy to mówiła, bo dowiedziała się czegoś o mojej relacji z chłopakiem, z którym się spotyka, a który jest moim wieloletnim przyjacielem i z którym relacje w życiu miewałam różne, ale myślałam, że o tej akurat wie. no, cóż. m. powiedział, żeby jej powiedzieć, że jak przyjdzie, to będzie sobie mogła wybrać prezent, ale nie uważam, żeby to było odpowiednie. jak ma przychodzić tylko dla prezentu, to bez sensu.
i to tyle na teraz.
ps - czy jak się kupuje na raty cos typu pralka, to trzeba coś płacić w sklepie, czy wszystko rozbija się na raty i płaci potem przelewem?
psps - będę mieć swoją stronę internetową z biżu, kuzyn mi zrobi. tylko muszę coś ładnego wykombinować... nie ma pomysłu...
Martva - 27 Listopada 2008, 23:00
corpse bride napisał/a | otóż ku uciesze jednych (prawdopodobnie są tacy) |
corpse bride napisał/a | bo dowiedziała się czegoś o mojej relacji z chłopakiem, z którym się spotyka, |
Nadal? Jestem w szoku
Przejdzie jej, tak myślę. Znaczy złość na Ciebie, nie spotkania z chłopakiem.
Cytat | psps - będę mieć swoją stronę internetową z biżu, kuzyn mi zrobi. tylko muszę coś ładnego wykombinować... nie ma pomysłu... |
Niech nie robi tak że da sie oglądać przedmioty pojedynczo i nic się nie da otwierać w nowych oknach/panelach, zdarzało mi się parę razy kląć nad biżuterią i bielizną.
Ziemniak - 27 Listopada 2008, 23:16
corpse bride napisał/a | czy jak się kupuje na raty cos typu pralka, to trzeba coś płacić w sklepie, czy wszystko rozbija się na raty i płaci potem przelewem? |
Jak kupujesz bez pierwszej wpłaty np. w MM to płacisz całość w ratach, pierwsza rata ok. miesiąc po zakupie i następne co miesiąc.
corpse bride - 9 Grudnia 2008, 12:23
http://www.tp.pl/prt/pl/k.../660803/676796/
chciałam się pochwalić. "miasto" jest mojego szmatka. trzymajcie za niego kciuki, żeby wygrał, albo żeby się nie poszedł powiesić jak nie wygra.
a o kupowaniu pralki i innych przygodach opowiem innym razem.
Martva - 9 Grudnia 2008, 13:23
Trzymam
Kasiek - 9 Grudnia 2008, 13:58
Trzymam kciuki, żebyś nie paliła jak najdłużej. (Wrzucaj sobie pieniążki codziennie, czy tak jak kupowałaś paczki gdzieś i po tygodniu - dwóch zobacz ile nazbierałaś. Moja koleżanka była w szoku, że po tygodniu może sobie kupić bluzkę czy spodnie gdzieś w H&M np, albo 2-3 książki w empiku.)
corpse bride - 27 Grudnia 2008, 16:29
Odebrałam dziś maila o tytule 'alleluja' i następującej treści:
Cytat | Witam
Wszystkiego dobrego z okazji mojej ulubionej chwili, która miała miejsce wczoraj wieczorem, czyli święta święta i po świętach
D. |
(inicjał autora został zmieniony)
Niestety, nie mogłam odpisać, że również się cieszę, ale tym sympatycznym akcentem chciałam dziś powitać wszystkich odwiedzających mojego bloga. Moment jest szczególny, bo niby święta już się skończyły i kto chce, może się tym cieszyć, a jednak dalej (dla większości) jest wolne i można błogo odpoczywać obżerając się resztakami świątecznymi... Mam nadzieję, że ta sytuacja wszystkich zadowala.
Mnie jak najbardziej, zwłaszcza, że resztek wspomnianych jest cała lodówka, że święta upłynęły ciekawie i miło (pierwszy raz w życiu spędzałam je poza domem rodziców), tuż przed świętami przeprowadziliśmy kota do m. i teraz sobie tak w trójeczkę mieszkamy. mamy choinkę, taką żywą, która pachnie i za chwilę przyjdą do nas znajomi i będziemy pić wódkę i jeść. achhhhhhhhhhhhhhhhh...
oczywiście, i w tym beztroskim momencie zarysowują się problemy, np. w co ubrać się na sylwestra i dlaczego wszystko wygląda na mnie nie dość dobrze, ale to dopiero za parę dni...
spadam... trzymjcie się ciepło
corpse bride - 2 Stycznia 2009, 14:34
dzień jest piękny. moja firma ma dzień wolny - tak ustalił szef szefów ze stanów. ale (zawsze się znajdzie, co?) lokalni szefuńciowie w pl ustalili, że w u nas ktoś musi dyżurować. zostałam ochotnikiem (i don't care) i siedzę w biurze z jednym kolegą tylko i jest pięknie... idę zjeść zupkę chińską i napiszę, jak jest pięknie. buziaki!
Godzilla - 2 Stycznia 2009, 15:09
corpse bride, to coś tak jak ja
corpse bride - 2 Stycznia 2009, 16:34
no więc wbrew pozorom jestem takim małym socjopatą. znaczy, małą socjopatką. kocham ludzkość w ogóle, ale jak się spotykam z konkretnymi ludźmi, to mam ochotę zostać płatną morderczynią i zabijać. niektórych nawet za darmo zwłaszcza za głupotę. i to szybko, teraz-zaraz, zanim się rozmnożą i w tej głupocie wychowają swoje potomstwo. często te nastroje mnie ogarniają, kiedy mam do czynienia z klientami mojej firmy, albo, jak ostatnio, bucami z onetu, co nas zablokowali jako spam (to była straszna historia).
mam też mniej psychopatyczne, a bardziej antyspołeczne rysy osobowości. na przykład NIENAWIDZĘ rozmowy o niczym. to mnie często spotka w pracy. nie da się z wszystkimi rozmawiać O ŻYCIU (nie mam tu na myśli rozmów o życiu 'gwiazd', o którym piszą pudelki i inne kozaczki). nawet, gdybym chciała, to z niektórymi się światopoglądowo zbyt różnię, aby bez szwanku dla koleżeństwa co dzień o kwestiach życiowo relewantnych rozprawiać. a kiedy nie rozprawiam o niczym, to się okazuje, że jestem "jakaś dziś milcząca". stąd wszystkie te small talks o rzeczach, które często nawet mnie nie interesują.
A DZIŚ, proszę państwa, siedzę przy swoim komputerze ze słuchaweczkami na uszkach i słuchając rmf classic robię rzeczy. np. odpisuję na maile, do czego brakowało mi weny w zatłoczonym biurze. robię zaległe rzeczy, bawię się internetem. nikt nie dzwoni (od rana był jeden telefon), nikt nie pisze dziś nawet, nie licząc tych, co mi odpisują na to, co ja im odpisałam. kolega robi coś podobnego przy swoim kompie, więc nie rozmawiamy prawie, o boże, mogłabym tak każdego dnia.
aha, i wygrałam odtwarzacz dvd w konkursie radiowym. co to jest odtwarzacz dvd? mój komputer odtwarza dvd
aha, i czytam recenzje kulinarne, te, co są w krakowskiej gazecie - uwielbiam, jak ten koleś komentuje i zwykle się z nim zgadzam, chociaż nie zawsze.
gorbash - 2 Stycznia 2009, 16:40
corpse bride napisał/a | aha, i wygrałam odtwarzacz dvd w konkursie radiowym. co to jest odtwarzacz dvd? |
allegro
Martva - 2 Stycznia 2009, 20:19
corpse bride napisał/a | aha, i czytam recenzje kulinarne, te, co są w krakowskiej gazecie - uwielbiam, jak ten koleś komentuje i zwykle się z nim zgadzam, chociaż nie zawsze. |
O tak, jak coś pochwali to aż się dziwimy z mamą
corpse bride - 14 Stycznia 2009, 12:45
gdzieś sobie schowałam kulinarne podsumowanie roku, przeczytam jak czas znajdę, ale z tego, co widziałam - i co mnie bardzo cieszy - pierwsza pochwała była dla koreańsko-japońskiego ganji. nie mogę się doczekać, kiedy się tam wybiorę, brzmi tak smakowicie (tylko m. mi mówi, że jest kryzys )
[ogłoszenia drobne]
SPRZEDAM APARAT
[kronika towarzyska]
w sobotę byłam na weselu - ożeniła się moja koleżanka z pracy. na ślubie bardzo się wzruszyłam. był to pierwszy ślub cywilny, na którym byłam (nie licząc jednego, na którym miałam 4 lata i nic nie pamiętam). koleżanka wyglądała zjawiskowo, zwłaszcza, że zdobiła ją ślubna biżu made by me (agnieszka for swarovski - tak ania to nazwała). nb, zaraziłam się tymi kryształkami, wprowadzam wkrótce nową kolekcję. no, a wesele było bardzo przyjemne - nie było kapeli ani upokarzających zabaw po północy, jedzenie było dobre, a do picia były akceptowalne trunki, nie wódka i wódka. aha, nie było też baloników, tylko kwiaty w wazonach, a na stołach świeczki i dekoracje z suszonych roślin, które państwo młodzi sami zrobili. całość oceniam bardzo dobrze
ta sama koleżanka, jako, że wyjechała w podróż poślubna, zostawiła mi swojego kota. sowa (tak się nazywa kot) to krzyżówka persa i norweskiego leśnego, jest czarna (prawie), ma długie kudły, ale ładny pysk, nie płaski jak u persów. i nienawidzi mojego kota. masakra, co się teraz dzieje. ale jest postęp, już mogą przebywać w jednym pomieszczeniu. a z mojego kota jestem dumna, tak się wspaniale zachowuje. m. powiedział, że dopiero teraz docenił, jak dobrze wychowany jest nasz kot.
reasumując, do m. wprowadziłam się ostatnio ja i kot. potem jego przyjaciel z narzeczoną (tymczasowo, od października do wykończenia ich mieszkania, w czym są już pewne postępy) i dodatkowy kot. musieliśmy wyrzucić choinkę, żeby sowa się zmieściła. (żart).
jestem właśnie w pracy, ale mam chwilę spokoju, bo wszyscy są na szkoleniu. zapytałam dziś szefa, czy to tylko dla handlowców, czy dla wszystkich. powiedział, że mogę iść jak chcę, ale znając moje zaangażowanie na takich imprezach - tu odniósł się do mojego zasypiania vis-a-vis prowadzącego, choćby był nim sam szef szefów. no więc fochnęłam i nie poszłam.
aha, w pracy nastały lepsze czasy - pojawił się NOWY MONESTER, który podoba mi się na tyle, że POLECAM. czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy w polsce, na świecie z resztą też, bo strona w tej wersji i z tymi funkcjonalnościami weszła równocześnie w iluśtam krajach od stanów poprzez europę po turcję. podoba mi się, że w profilu można sobie przesuwać okienka, jak w igooglu i wybierać widżety. internautom-gadżeciarzom się spodoba
i coś jeszcze miałam pisać, ale zapomniałam...
Martva - 17 Stycznia 2009, 13:01
corpse bride napisał/a | nie było kapeli ani upokarzających zabaw po północy, |
Mnie najbardziej rozwalają te alkoholowe przyśpiewki, coś strasznego
corpse bride napisał/a | i nienawidzi mojego kota. masakra, co się teraz dzieje. ale jest postęp, już mogą przebywać w jednym pomieszczeniu. a z mojego kota jestem dumna, tak się wspaniale zachowuje. m. powiedział, że dopiero teraz docenił, jak dobrze wychowany jest nasz kot. |
Twój kot był wychowany z innym kotem. Może tamten nie?
corpse bride - 18 Stycznia 2009, 14:49
Martva napisał/a | Mnie najbardziej rozwalają te alkoholowe przyśpiewki, coś strasznego |
tego też nie było, tylko jedno '100 lat' dla koleżanki panny młodej, która miała tego dnie urodziny.
Martva napisał/a | Twój kot był wychowany z innym kotem. Może tamten nie? |
takoż było.
mój kot zniechęcił się chyba do zaprzyjaźniania i wczoraj widziałam, jak zaatakował sowę. chociaż trudno wyczuć granicę między zabawą a walką...
corpse bride - 23 Stycznia 2009, 15:25
o poranku corpse wchodzi do piekarni zakupić śniadanie.
corpse: poproszę napoleonkę i kremówkę.
pani: a kremówkę jaką? budyniową czy papieską?
corpse (rozbawiona): a papieska to jest z czym? (gryzie się w język i nie dopytuje: z papieżem?)
pani: z kremem.
Martva - 23 Stycznia 2009, 15:56
Się byś zdziwiła gdybyś poprosiła o napoleonkę w Warszawie
jewgienij - 23 Stycznia 2009, 15:58
Oto najsłodsza z hostii, hostia alla polacca!
Brakuje wina "Wojtyła" ( wódka Chopin na szczęście już jest)i papierosów "Glempów" bez filtra. W tym kraju strach wejść do cukierni. Błeee.
corpse bride - 23 Stycznia 2009, 16:33
w tej papieskiej bałam się domieszki prochów, drzazgi z ławki, obok której przeszedł kiedyś papież albo innej relikwii.
a tak serio, to wyrosłam na takich budyniowych i takie lubię.
martva, było o tym kiedyś w kulinarnym i nie pamiętałam, gdzie się jak mówi i trochę się bałam, czy napoleonka będzie napoleonką. była, ale nieświeżą. z trudem dawałam sobie radę jedną łyżeczką. kremówka zajeżdżałam jakimś ajerkoniakiem. ogólnie nie polecam (piekarnia 'dom chleba').
Piech - 23 Stycznia 2009, 16:39
Boisz się, że coś znajdziesz w kremówce, a nie przeraża Cię, że nie znajdziesz w niej kremu?
Kasiek - 23 Stycznia 2009, 16:47
Ja od dziś boję się wejść na stołówkę KULu. Wszystko zawsze świeże i pyszne, ale dziś wylądowałam w szpitalu pod kroplówką ze spuchniętym językiem, wargami i dłońmi... prawdopodobnie sztućce, nie mam pojęcia, ale uczulone miejsca na to by wskazywały... Już trochę lepiej, ale jak dojechaliśmy do szpitala, to ledwie oddychałam, ledwie mówiłam, a połykanie śliny sprawiało ból...
corpse bride - 23 Stycznia 2009, 16:50
krem wyglądał zaiste mało kremowo
kasiek,
Martva - 23 Stycznia 2009, 18:04
corpse bride napisał/a | czy napoleonka będzie napoleonką. |
W Krakowie to jest ciasto francuskie przekładane różowym, puszystym, słodkim kremem. W Warszawie i innych takich napoleonka to coś w rodzaju kremówki, ale kremówka jako taka tez istnieje - zabij mnie, ale nie wiem czym się różnią
Kasiek napisał/a | ale dziś wylądowałam w szpitalu pod kroplówką ze spuchniętym językiem, wargami i dłońmi... prawdopodobnie sztućce, nie mam pojęcia, ale uczulone miejsca na to by wskazywały... |
Kurczę, rzeczywiście nieźle... może noś własne sztućce? ale w ogóle pierwszy raz w życiu słyszę o czymś takim
|
|
|