To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Wnimanje! Gawra wirtualnego suwalskiego niedźwiedzia!

Fidel-F2 - 24 Listopada 2011, 08:25

shenra, a drugi?
hijo - 24 Listopada 2011, 08:52

ilcattivo13 napisał/a
polecam tę stronę - do popularniejszych modeli mają zrobione testy (filmiki możesz obejrzeć na YT) i poradniki montażu.


Znam tą stronę. Zaraz jak wypisałeś modele to ich odwiedziłem

shenra - 24 Listopada 2011, 14:02

Fidel-F2, drógi też.
ilcattivo13 - 24 Listopada 2011, 19:37

Pierwsze zebranie rady od dłuższego czasu, na którym taka jedna nie wywołała awantury... Nie wiem, jak bardzo wpłynął na to fakt, że niedawno ostro nabroiła, a jak bardzo jest to cisza przed burzą :? Ale kartacze były pierwyj sort 8)
fealoce - 25 Listopada 2011, 07:43






:mrgreen:

ilcattivo13 - 25 Listopada 2011, 19:08

fealoce - w moim przypadku byłoby odwrotnie :wink:
ilcattivo13 - 26 Listopada 2011, 00:11

117 punktów. Dołożyłem F i IESZ do RUN i zająłem dwie premie 3xSłowo :D
ilcattivo13 - 26 Listopada 2011, 16:33

Andrzejkuri, te salutant :mrgreen:
shenra - 26 Listopada 2011, 18:31

ilcattivo13, potworze. Normalnie nie gram z wami w scrabble :mrgreen:
ilcattivo13 - 26 Listopada 2011, 21:44

jak nie będę mógł używać OSPSa, to leżę ;P:

*****************

wróciłem z "Jendrzejków" i tak coś mi w żyłach buzuje... Najpierw myślałem, że to "Sobiesky dancing party", ale to nie je to... To coś innego wywołuje w moich niedźwiedzich żyłach to czerwonokrwinkowe stompedo :D To coś innego burzy moją kresową krew i zaraża ją karaluszo-rewolucyjnym duchem...

Już wiem co!

Ya murió la cucaracha,
Ya la llevan a enterrar,
Entre cuatro zopilotes
Y un ratón de sacristán

la cucaracha, la cucaracha,
Ya no puede caminar;
Porque no tiene, porque le falta
Marihuana que fumar

Cuando uno quiere a una
Y esta una no lo quiere,
Es lo mismo que si un calvo
En calle encuetr' un peine.

Las muchachas mexicanas
Son lindas como una flor,
Y hablan tan dulcemente
Que encantan de amor.

Las muchachas de Las Vegas
Son muy altas y delgaditas,
Pero son más pedigüeńas
Que las ánimas benditas.

Las muchachas de la villa
No saben ni dar un beso,
Cuando las de Albuquerque
Hasta estiran el pescuezo.

Un panadero fue a misa,
No encontrando que rezar,
Le pidió a la Virgen pura,
Marihuana pa' fumar

Necesita automóvil
Par' hacer la caminata
Al lugar a donde mandó
La convención Zapata.

Las muchachas son de oro;
Las casadas son de plata;
Las viudas son de cobre,
Y las viejas hoja de lata.

Todos se pelean la silla
que les deja mucha plata;
en el Norte Pancho Villa
y en el Sur Viva Zapata!


laaaaaa cuucaaaarrrrrachaaaaa! :D

Edit: choć jak mam być szczery. to bliżej mi do tej wersji :mrgreen:

shenra - 26 Listopada 2011, 23:38

Niećwieć, źle z Tobą :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
ilcattivo13 - 27 Listopada 2011, 00:15

Wiem :mrgreen:
shenra - 27 Listopada 2011, 00:37

ilcattivo13, głask. Jesteśmy z Tobą :mrgreen:
ilcattivo13 - 27 Listopada 2011, 00:41

shenra napisał/a
...głask...


buuu! :cry:

shenra - 27 Listopada 2011, 00:59

ilcattivo13, na beepanie trzeba sobie zasłużyć :twisted:
ilcattivo13 - 27 Listopada 2011, 16:17

dzięki... nie dość, że "głask", to jeszcze wcięło mi płytkę z "Garścią dynamitu"...

Dobrze, że przynajmniej miałem "zagryzoniowane" dwa grzańce, to mam czym się dziś poleczyć i pocieszyć :/

Ech...

kropek - 27 Listopada 2011, 23:12

ilcattivo13 napisał/a
117 punktów. Dołożyłem F i IESZ do RUN i zająłem dwie premie 3xSłowo :D

Ładne, ale musisz jeszcze trochę popracować, mój rekord to około 170 i zaznaczam bez OSPSa, no ale to było z 5 lat temu ;P:

ilcattivo13 - 28 Listopada 2011, 17:51

do takich słów jak FRUNIESZ czy SKARPETA, to ja też nie potrzebuję słownika :wink: A poza tym, czekaj-czekaj, ale ja gram w s(a)cr(a)(e)(b)ble(u) dopiero od miesiąca z hakiem. I to przeważnie z komputerem, a SCRABMANIA ma niezaktualizowany słownik i za każdym razem trzeba sprawdzać w OSPS, czy takie słowo jednak jest, albo czy naprawdę nie można go użyć (parę setek brakujących już dopisałem).
ilcattivo13 - 30 Listopada 2011, 20:04

Pamiętacie, że tydzień temu, 23-go, woziłem do Białego biznes plan? No to dziś przed 14-tą poszedłem zrobić sobie obiad, potem przy okazji jeszcze trochę tv sobie pooglądałem (na nat geo leci fajny program o cieczkach z więzień). Komórka w tym czasie leżała na strychu. Kiedy wróciłem, okazało się, że mam kilka nieodebranych połączeń z WUPem. Niby było już po 16tej, ale postanowiłem oddzwonić. Odebrała koordynatorka projektu i zapytała się mnie, czy pamiętam, że dziś upływa termin składania wniosków :shock: Tak się znerwiłem, że pomyślałem, że mi pikawa zaraz siądzie. Troszkę trwało, ale ustaliłem, że pani pomyliła mnie z kimś innym, i że mój bp jest... Powiem tak - już nie pamiętam, kiedy doznałem takiego poczucia ulgi :D

************************

I jeszcze jedno. Wczoraj robiłem sobie późny obiad (około 19tej). Od rana miałem jakiś taki miesowstręt, że aż postanowiłem przejść na ekstraordynarnie krótkotrwały wegetarianizm. Ugotowałem sobie ryżu (białego, żeby było szybciej). A do woka wrzuciłem posiekaną cebulkę, cukinię, brokuły, paprykę i pomidory z puszki. Wszystko należycie zaprawiłem liśćmi laurowymi (dużych szt. 5), pieprzem ziołowym (ćwierć łyżeczki) i zwykłym (ćwierć łyżeczki), papryką słodką (pół łyżeczki) i chili (ćwierć łyżeczki), bazylia i oregano (po czubatej łyżeczce), po czym zabełtałem wszystko i dałem czas, żeby się udusiło. Po chwili stwierdziłem, że czegoś mi jeszcze brakuje, więc zaprawiłem jeszcze solidną szczyptę curry. Przez szczelinę w pokrywce woka wydobywała się para i zapachy. Ależ to pachniało... Ślina ciekła mi po brodzie i skapywała na podłogę, aż w końcu zrobiło się niebezpiecznie i musiałem użyć szmaty do podłogi.
Wreszcie stwierdziłem, że duszenie zakończone i czas zacząć konsumpcję. Przygotowałem sobie talerz, którego rozmiary były wprost proporcjonalne do rozmiaru mojego głodu. Na talerzu uformowałem z ryżu górę. Górę ryżu pokryłem zawartością woka. O teraz to dopiero zaczęło bosko pachnieć... Wziąłem widelec, talerz postawiłem na tacy i powędrowałem przed tv (bo akurat zaczynały się wiadomości). Ulokowałem się wygodnie na kanapie, nabrałem na widelec solidną porcję papu i podniosłem do ust, żeby podmuchać. Zapach, powiadam Wam, był taki, że z powodu ślinotoku dmuchałem na mokro...
Aż nadejszła wreszcie ta chwila, kiedy "samolocik wylądował". Zacząłem przeżuwać, mając na twarzy błogi uśmiech. Ale z każdym kolejnym "żujnięciem", uśmiech blakł i zanikał, a zamiast niego pojawiać się zaczął grymas obrzydzenia. Urwał nać! Ależ to było paskudne papu! Zero smaku soli, a przeca nasoliłem porządnie - "tradycyjnie po swojemu". I do tego ten straszny, ostro-mdły smak... Wstałem i poszedłem po sól. Wróciłem, posoliłem potrawę po raz kolejny (znowu porządnie - razem poszła z łyżeczka soli). Spróbowałem - na sól już oki, ale dalej tak mdłe, że aż wciórności mnie brać zaczęły. Po namyśle, wziąłem jeszcze pół kilo żółtego sera i starłem go na wierzch papu. Znowu spróbowałem. No, ser był całkiem aromatyczny i o wyrazistym smaku (Filipek z Filipowa) i dzięki jego rozsądnemu dawkowaniu, potrawa zaczęła być zjadliwa.

Ale zastanawiało mnie - skąd, przy tej ilości ostrych i wyrazistych przypraw, ta mdłość na języku? I doszedłem do wniosku, że to chyba największa była wina ryżu. Przez ostatnie kilka lat jadłem prawie wyłącznie ryż naturalny, brązowy, albo dziki z dodatkami, a one, w przeciwieństwie do zwykłego białego ryżu, mają smak. I chyba odzwyczaiłem swoje niedźwiedzie podniebienie. Z drugiej strony - ta warzywna "duszonka" też była mdła jak jasny gwint (kto próbował jasnego gwintu, ten wie, jak potrafi być mdły). A przecież metody przyprawiania zawsze stosuję te same i jedyną rzeczą, którą różniła się wczorajsza "duszonka" od wcześniejszych, była nieobecność mięsa. Najwyraźniej tu leży i się rozkłada, kolejny pies niecałkowicie pogrzebany. Jest mięcho - jest, dla kubków smakowych, impreza. Nie ma mięcha - jest kupa...

Ech... Ciężkie jest życie niedźwiedzia...

Idę coś zjeść :wink:

Fidel-F2 - 30 Listopada 2011, 20:20

pieprz dawaj na końcu gotowania, bo tak to mija się z celem, podobnie zioła typu bazylia i oregano
a paprykę w proszku i curry powinieneś delikatnie przysmażyć na oleju na samym początku

albo ugotuj ryż w wodzie zaprawionej curry

a z tymi liśćmi laurowymi to Cię pogięło

a następnym razem jak będziesz chciał mieć wyrazisty smak to sypnij garść goździków

ilcattivo13 napisał/a
I do tego ten straszny, ostro-mdły smak...
:|
Martva - 30 Listopada 2011, 20:38

Totalnie nie wiem o co chodzi, albo masz kubeczki smakowe uzależnione od mięcha, albo tego ryżu było naprawdę strasznie mnóstwo, albo następnym razem daj sos sojowy i czosnek. Albo nie wiem.

ED: w sumie zapach liści laurowych kojarzy mi się trochę z mydłem, może to to? Mięso by je przytępiło, a warzywa nie miały jak.

ilcattivo13 - 30 Listopada 2011, 21:18

Fidel - warzywa się dusiły chyba z 15 minut po podaniu przypraw. Liście laurowe zawsze daję, bo lubię smak/zapach, jaki zostawiają (mnie się nie kojarzą z mydłem, Martva :wink: ). Bazylię na końcu daje się tylko świeżą - suszona (oregano takoż) musi mieć czas namoknąć i wypuścić aromaty - tyle z Makłowicza zapamiętałem i tak robię zawsze. Ale następnym razem spróbuję podsmażyć najpierw paprykę i curry - zobaczę jaka będzie różnica.

Co do ryżu, to chyba poprzestanę na odmianach "niebiałych". Ale o tym gotowaniu z curry zapamiętam. Może się przyda.

Martva - papu było zrobione fifty-fifty: pół ryżu, pół duszonych warzyw. No, może tego ryżu było ździebko ciut większe pół. Ale mniej więcej było po tyle samo.

Sosu sojowego nie używam - bo go nie lubię. A czosnku akurat zabrakło. Ale nie wiem, ile bym go musiał dać, żeby zmienił się smak tego ohydztwa, które mi wyszło.

ilcattivo13 - 1 Grudnia 2011, 22:35

Ciut-fura ma już aktualny przegląd 8)
merula - 1 Grudnia 2011, 23:18

a wyglądało, że może nie mieć? :wink:
ilcattivo13 - 2 Grudnia 2011, 00:55

jeszcze przed wyprawą do Grudziądza. Czyli jakieś 2000km z hakiem temu ;P: Jak się okazało, miałem tyle szczęścia, co sklerozy :mrgreen:
Kai - 2 Grudnia 2011, 23:47

ilcattivo13, ale nawaliłeś na kupę wszystkiego, co się dało.
Bazylii raczej nie mieszać z przyprawami typu curry. Nie ma być dużo, ma być odpowiednio skomponowane. Ten sam liść laurowy z zielem angielskim zagrałby super, ale jeśli dołożyłeś do tego cały ogródek, to się nie dziw, że wyszło mdłe. Jedne przyprawy zabijają inne.
No i ryż - jak lubię ryż, dla mnie obok czarnego i brązowego zjadliwy jest wyłącznie basmati, wszystkie inne są za delikatne.
Też dałabym czosnek - dużo, trochę natki pietruszki, łyżkę masła i zrezygnowałabym z całej reszty.

ilcattivo13 - 3 Grudnia 2011, 16:11

Kai napisał/a
ilcattivo13, ale nawaliłeś na kupę wszystkiego, co się dało.


Mam, to walę. Nie będę miał - nie będę walił. :mrgreen:

************************************

Od kilku dni do Gruchy przyłazi jakiś nowy "kumpel". Aż go przedwczoraj mamuśka cebulą "ostrzelała". Ale wczoraj znów przylazł i tak się z Gruchą ścięli, że nawet im nie przeszkadzało to, że w środku kałuży, takiej do kostek głębokiej i pełnej rozjeżdżonego błota, walczą. W końcu mamuśka nie wytrzymała, wyszła z domu i "na kopach rozgoniła towarzycho" :/ A zaraz potem Grucha wlazł do domu, przemycił się do pokoju gościnnego (bo taka jedna frau-pierdoła drzwi nie zamknęła) i wlazł na łózko małżeńskie pod narzutę. I wszystko do prania.
A dziś próbowałem z niego wyczesać resztki błota i mam nadzieję, że palce odrosną. Może i tylko jeden mu ząb został, ale jak nim zapierdziuli, to "jajk-jajk-jajk-jajk-jajk..."

merula - 3 Grudnia 2011, 16:44

to może wyrwij chwasta :wink:

a wodą kotecków lać nie próbowaliście?

ilcattivo13 - 3 Grudnia 2011, 17:02

merula napisał/a
to może wyrwij chwasta :wink:

a wodą kotecków lać nie próbowaliście?


ilcattivo13 napisał/a
... i tak się z Gruchą ścięli, że nawet im nie przeszkadzało to, że w środku kałuży, takiej do kostek głębokiej i pełnej rozjeżdżonego błota, walczą.


:roll:

merula - 3 Grudnia 2011, 18:00

kałuża to nie to samo co solidny prysznic z węża albo chlust z wiadra.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group