To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Autostopem przez galaktykę - kosmiczne jaja albo po prostu dowcipy

Aga - 21 Lutego 2006, 20:54

Dzisiaj będzie krótko, ale za to dwa autentyki.
Mój tata ma firmę (jednoosobową) i zajmuje się naprawą kosiarek, pił itp. Kiedyś przychodzi facet i prosi łańcuch do piły. Tata pyta, do jakiej.
Facet: - Do mojej.
Tata: - No ale co to jest za piła?
Facet: - Taka czerwona...

I jeszcze jedno:
Dzwoni telefon. Odbiera moja mama. Po fakcie okazało się, że to sąsiad, ale dialog wyglądał tak:
Mama: - Halo, kto mówi?
Sąsiad (skonsternowany): - No... ja.
Mama: - Ale z kim rozmawiam?
Sąsiad: - Ze mną...
No comments.

Godzilla - 21 Lutego 2006, 22:23

Ktoś tu niedawno pisał o zabawianiu autostopowiczów...
Koleżanki ze studiów wybrały się autostopem do Grecji. Było to już parę lat temu (a figę, nie powiem ile). Objechały kawał kraju, wróciły zadowolone. Najgorzej wspominały pewnego greckiego dziadka, który podwoził je swoim gruchotem. Ślinił się okrutnie, po angielsku nie umiał ni w ząb, tylko co chwila wyrywało mu się "seksmania, seksmania". Dziewczyny w żaden sposób nie mogły mu wytłumaczyć, że nie są nim zainteresowane. Dopiero kiedy na migi wytłumaczyły mu, że wolą dziewczynki, przyjął to ze zrozumieniem. Co to znaczy znaleźć odpowiedni argument.

gorat - 23 Lutego 2006, 19:37

Z dzisiejszego Metra:

Naszym sportowcom wiatr zawsze w oczy wieje. Poza skoczkami narciarskimi - im wiatr wieje w plecy.

dzejes - 27 Lutego 2006, 23:06

Wyjątki z dyskusji nt. "Co dziwnego kazał zrobić wam wasz szef?"

Spora grupa ludzi (menedżerów z wyższym wykształceniem skąd innąd myślących,
logicznych, z tzw. zdrowym rozsądkiem) dostało polecenie od "pana władcy" aby
zrobić bussines plan na temat zastąpienia kosiarki do trawników... kozą. Po
KILKU miesiącach debat na różnych szczeblach międzynarodowego koncernu nie
zastąpiono kosiarek kozami....
Rozważano np.:
1. lepiej parka rozmnożą się i będą mogły "kosić" większe połacie trawników
2. oszczędność na wywożeniu śmieci bo koza jak to koza wiadomo - wszystko zje
3. będzie można wypożyczać kozy innym firmom do koszenia trawników albo
usuwania papierków z trawników (leasing - zarobimy)
4. jak będą młode to będzie i darmowe ekologiczne mleczko do kawy (kawa z
capiącym kozim mlekiem..........) tylko nie wiadomo było kto będzie doił........
i takie tam.... jak to sobie przypomnę to jeszcze teraz ciarki mi po plecach
przechodzą.... ależ dla kasy ludzie dają z siebie robić wariata.....
uczestniczyłam w tym to wiem co mówię..... strach przed zasiłkiem dla
bezrobotnych potrafi z ludźmi zrobić niewyobrażalne rzeczy...............

Mojej koleżance z pracy podczas tłumaczenia rozmowy handlowej między szefem a
jego kontrahentem szef zaproponował aby jednocześnie obierała mandarynki dla
kontrahenta:)

Wysłałam telegram z powinszowaniami, na którym podpisałam się nazwiskiem
znanej aktorki - aby szef mógł go odczytać podczas swojego wesela. Chciał się
burak koneksjami i znajomościami w wielkim świecie pochwalić.

Poszukiwalam producenta sztucznych bród.
DZieki temu dowiedzialam sie ze robi sie je w roznych rozmiarach.
Kiedys mialam znalesc firme ktora zajmuje sie robieniem lal z lateksu.
Ale szef jakos sobie sam poradził - wole nie wiedzieć jak....

- musiałam udzielać korepetycji córce szefa, która była głąbem, ale chodziła
dla jednego z najlepszych liceów w mieście (szef wyposażał liceum w meble- ZA
DARMO), skończyło się na tym, że głąbowi nie chciało się już brać udziału w
korkach, więc musiałam pisać jej wypracowania, odrabiać prace domowe. Koledzy z
mojego działu robili to samo - działali w sferze języków obcych i przedmiotów
ścislych. Kiedy byłam w szpitalu, szefowa (żona szefa) przyjechała mnie
odwiedzić. Wzruszyłam się w pierwszym momencie, ale zaraz mi przeszło, bo
wyjawiła cel swojej wizyty - głąbowi trzeba napisać wypracowanie :/
- głąb postanowił działać w gazetce szkolnej. Szef przyniosł mi więc duży
arkusz papieru, materiały, gazetkę szkolną musiałam więc robić ja. W
miedzyczasie odbierałam telefony od klientów i załatwiałam sprawy handlowe. A
ponieważ gazetka musiała być gotowa na jutro zostawałam o suchym pysku i głodna
po godzinach. Firma była za domem szefa, wiec w tym "odwiedzali" mnie szef,
szefowa i ich córeczka głąb, sprawdzać rezultaty. Przychodzili z gebami pełnymi
jedzenia, dawać "dobre rady"
- głąb trenował tenis. Z marnymi rezultatami, ale mój szef wysyłał głąba na
zawody- terminów zawodów i zapisów musiałam pilnować ja-jak kiedyś bezczelnie
skupiłam się na swoich zadaniach handlowych i zapomniałam o jakimś zapisie, 15-
letnia szczeniara zrobiła mi dziką awanturę, na koniec trzasnęła drzwiami. Jej
matka (szefowa) powiedziała, że ma racje.

Miejsce akcji: szczecinski oddzial Coca-Coli;
Oddzial podlegal pod Trojmiasto i gdy szykowala sie zapowiedziana wizyta
przelozonych stamtad, w lokalnej dyrekcji odbywala sie burza mozgow: ktoredy
moga wjezdzac do Szczecina ?!? Nalezalo, rzecz jasna, uwzglednic wszystkie
potencjalne trasy wjazdu do miasta ( z planem miasta w garsci ) oraz wojewodztwa
( bo szczecinski oddzial odpowiadal za tereny az pod Nowogard w kierunku Gdanska ).
Po etapie logistycznym, w teren wysylana byla chyba cala mobilna czesc
pracownikow: odbywaly sie regularne naloty na sklepy na trasie celem
maksymalnego zawalenia tychze towarem, oklejanie plakatami, naklejkami, i
wszelkim innym smieciem reklamowym.
Na jednym z wielu mozliwych wariantow dojazdu do oddzialu znajdowal sie taki
blaszak, sprzedajacy glownie piwsko dla okolicznych chlorkow - i z tegoz powodu
nie prowadzacy naszych wspanialych produktow.
Dostalem polecenia zeby przynajmniej powiesic tam plakat...

1) zamiawaialam taksowke, ktora wiozla bratu szefa majtki,bo sie spocil w
trakcie rozdawania ulotek
2)wiozlam do weterynarza matke szefa z psem,ktory cierpial na biegunke
3) musialam jesc z matka szefa sniadanie u niej w domu,bo sie biedna "nie
wyrobila" na umowiona godzine.

kiedyś woziłem pijanego szefa od burdelu do burdelu. po godzinach, za 420 zł
miesiecznie

A ja musialem kupic 1 gwozdz (slowie: jeden) o dlugosci 15 cm. Zeby jeszcze bylo
smieszniej na fature VAT. Oczywiscie kosztowal grosze, wiec sprzedawca
powiedzial, ze da mi go za darmo, byleby nie wystawiac faktury. :)

Musiałam jechać do oddziału w innym mieście nie wiedząc po co, na miejscu
zgłościć się do sekretariatu i skontaktować się telefonicznie z prezesem,
który był w innym kraju, aby dowiedzieć sie po co tam kazał mi jechać.
Chodziło o sprawdzenie czy wszystkie dokumenty przechowywane są w granatowych
segregatorach. Dostałam specjalny formularz, na którym opisywałam jaki kolor ma
każdy segregator i co w nim jest. Zajeło mi to dwa dni, swoją własną pracę
musiałam po powrocie robić oczywiście za darmo w weekend. Straciłam dwa dni,
trochę nerwów bo nie wiedziałam po co jadę w takiej tajemnicy (bałam sie, że
kogoś zwolnić) za to zyskałam opinię osoby niezbyt normalnej w innym oddziale.

Ja robiłem w ramach obowiązków służbowych:
- spisywanie cen u konkurencji w przebraniu – koniecznie w przebraniu!!!
(wiecie taki James Bond – kapelusz, okulary i te sprawy)
- szukanie najtańszych serwisów dla samochodu szefa,
- kupowanie swego czasu za granica wiskaczy na łapówki,
- robienie popisowego sprzątania raz w tygodniu przed pracownikami,
- wypełnianie bzdurnych zeszytów zużycia wszystkiego w biurze (ręczników
papierowych nawet!!!)
- wyszukiwanie w necie szkoleń i sympozjów w których uczestnictwo było na czyjś
koszt (Unii Europejskiej, TPsy itp.) szef uwielbiał darmowe obiadki.

szef wpadł na pomysł, zeby w ramach minimalizacji kosztów kupić aparat cyfrowy
i robić nam (ja grafik i kolezanka sekretarka) zdjęcia w bieliźnie, którą
sprzedawaliśmy w sklepie internetowym!!! mnie oraz moją koelzankę nie kręcił
ekhibicjonizm, a tym bardziej pozowanie przed lubieznym szefem w gatkach, sorry
nie za to kase brałem. dzieki Bogu już tam nie pracuje

Bylam kiedys fotorepoterem w jednej z gazet. W bialy dzien mialam szukac bobrow
ew. bocianow w centrum duzego miasta (zoo odpada)"wiesz, idz na miasto i strzel
fotke jakiemus bobrowi czy co, no wiesz, zeby ladnie wygladal bo my tu o
bobrach piszemy", inny koles zazadal zdjecia do tekstu o trojkatach przed
lustrem.

Kierowca, ktory mial jednoczesnie wozic towar, stawac przed szkolami rano,
reklamowac produkty firmy i rozdawac ulotki w przebraniu. Na przebranie sie nie
zgodzil.
Pracownicy mieli podczas otwarcia duzego centrum handlowego wykupic promowane
produkty, po to zeby firma mogla je nastepnie sprzedac (cena byla nizsza, niz
ta, za ktora mozna je bylo nabyc hurtowo).
Jeszcze kilka genialnych pomyslow, w stylu - zrobmy program telewizyjny i
sprzedajmy go TVN (firma nie miala nic wspolnego z takimi realizacjami), znajdz
mi studenta po filmowce z kamera, ktory przyjdzie jako stazysta dotowany z up i
sie wszystkim zajmie:)

kiedyś wydano mi polecenie służbowe jechania na wysypisko śmieci w poszukiwaniu
dokumentów,które sprzątaczki przez przypadek wyrzuciły...niezapomniane przeżycie

Szef kazał przynieść z domu wiatrówkę, zaczaić się w jego gabinecie i odstrzelić
mu gołębie, które siadają i srają mu na parapet ;-)

Ja pracując na stanowisku recepcjonistki musiałam odśnieżać cały teren przed
hotelem, skuwać śnieg z lodem z kostki brukowej przed hotelem kilofem,
zamiatać, robić za pokojową, za magazyniera, czasami barmankę, recepcjonistkę,
referenta, pisać za kogoś pracę magisterską, przemeldować się fikcyjnie, na
zameldowanie we wsi, prowadzić całe biuro, i wysłuchiwać skarg klientów, że nie
moga się dodzwonić, bo nigdy w dzień nikogo nie na w recepcji, wszyscy robią
wzystko tylko nie to co powinni, informatyk natomiast jeżdził na jego stacje
benzynowe i PKP robić przeładunek oleju poza godzinami pracy gratis.

Jako asystentka w Katedrze Histologii ( podczas studiów) miałam jeden
obowiązek - codziennie kupować pani profesor pączki,koniecznie w jednej
cukierni, na drugim końcu miasta (do dyspozycji miałam tylko miejską
komunikację). Po te cholerne pączki musiałam jeździć przed pracą, bladym
świtem. Pani profesor bardzo je lubiła i była do nich przyzwyczajona, bo
cukiernia była pod jej domem!!!

Wracający z wakacyjnych wojaży szefuńcio, zadzwonił do mnie spanikowany, że jest
na lotnisku i mam mu natychmiast sprawdzić, z którego gejtu ma odprawę.
Oczywiście zapomniał powiedzieć, w jakim jest kraju i na którym lotnisku;)
Kiedy już przestaliśmy sie tarzać ze śmiechu, zadzwoniłam do niego, poprosiłam
aby wyjął bilet i wytłumaczyłam, w którym miejscu ma to napisane:))))
Ten sam szefuńcio zadzwonił do pracownicy (była "nowa"), która mieszkała
niedaleko jego domu o trzeciej nad ranem, żeby przyszła natychmiast i otworzyła
bramę, bo jego goście muszą wyjechać, a po podwórku biega wielki pies i on się
go boi...

Moj szef kiedys konspiracyjnym szeptem zapytal mnie czy daloby sie z jednego
komputera do drugiego jakos przeniesc pokaz slajdów. A jak to zrobilam, to nie
mogl sie nadziwic mojemu talentowi. :)
Tak samo jak zamawialam mu bilety pkp przez internet albo kuriera kwiatowego
dla znajomej.
A jak dowiedzial sie ze netykieta wymaga zeby zapytac odbiorce przed wyslaniem
duzego pliku na skrzynke czy mozna, to zaraz na drugi dzien "musial" cos komus
wyslac, i nie majac pojecia o objetosci pliku puscil tekst "a przyjmiesz 2,5
mega na klate?" Slodki jest, nie?

A co powiecie na polecenie wydane przez Wiceprezesa dużej firmy, by asystentka
zawiozła przez pół (dużego) miasta, komunikacją miejską, do analizy próbkę jego
kału?
Próbka była co prawda zapakowana w pojemniczek i torebkę...

A mi szef kazal:
-zdrapywac logo z artykulow marketongowych, ktore dostawal od kogos tam, a
nastepnie wreczal ten artykul jako prezent od serca "dla przyjaciol".

Ja kiedys napisalam do prasy oficjalny reportaz z koncertu, na ktorym nie bylam.

To ja już na koniec dodam od siebie [dzejesa znaczy], że zdarzało mi się robić materiał do radia z wydarzenia, na którym nie byłem. To dopiero sztuka, reportaż do gazety to małe piwo :wink:

Rafał - 28 Lutego 2006, 07:59

Smutne to raczej. Tym bardziej, że zapewne prawda.

Dam w zamian ni to zagadkę, ni to test na bystrość ogólną. Mamy takie oto szkolne, proste równanko:

x+y=0

mnożymy obie strony przez -1 dostając w efekcie:

-x-y=0

rozpiszmy -x na sumę x-2x, podobnie zróbmy z -y:

x-2x+y-2y=0

prawda, że wszystko robimy zgodnie z zasadami matematyki? Jeszcze pogrupujmy:

x+y-2x-2y=0

a teraz przenieśmy te -2x-2y na drugą stronę równania, pamiętając o zmianie znaku:

x+y=2x+2y

bierzemy x+y przed nawias:

1(x+y)=2(x+y)

a teraz dzielimy obydwie strony równania przez (x+y):

1=2

zaraz .... czy tu wszystko gra?

Czarny - 28 Lutego 2006, 09:02

Proszę nie mieszać w głowach niematematycznych :lol:
NIEUŚWIADMIONYCH PROSI SIĘ O NIE ZGŁĘBIANIE TEGO PROBLEMU MATEMATYCZNEGO :mrgreen:

Po co było tak długo walczyć? Trzeba było już w pierwszej linii podzielić obie strony przez (x+y) i wyszłoby, że 1=0.

Rafał - 28 Lutego 2006, 09:05

Czarny napisał/a
Po co było tak długo walczyć?


No jak to po co? Żeby bardziej ogłupić przeciwnika! :mrgreen:

Lu - 28 Lutego 2006, 09:31

Czarny napisał/a

NIEUŚWIADMIONYCH PROSI SIĘ O NIE ZGŁĘBIANIE TEGO PROBLEMU MATEMATYCZNEGO

Za późno! :cry: Zgłupiałam do reszty :roll:

mawete - 28 Lutego 2006, 09:59

No bład jest chyba i w wersji Rafała i w wersji Czarnego oczywisty.... :mrgreen:
sulka - 28 Lutego 2006, 11:02

mawete napisał/a
No bład jest chyba i w wersji Rafała i w wersji Czarnego oczywisty....


Nawet bardzo oczywisty! :evil: :evil: :evil:
Nagina najbardziej podstawowa zasade matematyczna.

Prosze nie robic forumowiczom wody z mozgu, wstyd patrzec, jak pozniej ludzie jeden z drugim leca do kogos pokazac ze szczerym zdumieniem i fascynacja, jakie to cuda i magia sie w matematyce dzieja. :wink:

Christof - 28 Lutego 2006, 15:40

Donald Rumsfeld is giving the president his daily briefing. He concludes
by saying: "Yesterday, 3 Brazilian soldiers were killed in an accident"
"OH DEAR GOD NO!!!" George W. Bush exclaims. "That's terrible!!" His
staff sits stunned at this display of emotion, nervously watching as the
president sits, head in hands. Finally, the President, devastated, looks
up and asks.......... "How many is a Brazillion??!"

Henryk Tur - 28 Lutego 2006, 20:57

A teraz coś mało wyrafinowanego ale za to z tzw. jajem :

http://www.znaczenieimion.prv.pl/

:mrgreen:

gorat - 1 Marca 2006, 11:04

Hansag napisał/a
A teraz coś mało wyrafinowanego ale za to z tzw. jajem :

http://www.znaczenieimion.prv.pl/

Coś niemyte te jaja :?
:P

Henryk Tur - 1 Marca 2006, 12:39

U niektórych :)
mawete - 1 Marca 2006, 14:57

Hansag napisał/a
A teraz coś mało wyrafinowanego ale za to z tzw. jajem :

http://www.znaczenieimion.prv.pl/

:mrgreen:

W moim przypadku zgadza się wszystko oprócz salcesonu...

sulka - 1 Marca 2006, 15:22

mawete napisał/a
W moim przypadku zgadza się wszystko oprócz salcesonu...


Sadzac po ilosci postow, mozesz miec racje. :P :P :P

Za to ze mnie to podobno straszny leszcz 8)

Anko - 3 Marca 2006, 15:29

Rafał napisał/a
1=2

zaraz .... czy tu wszystko gra?
W sumie... tak. Jakby nie patrzeć 1/0 = 2/0 = nieskończoność. Nigdy nie mogłam zrozumieć tego paradoksu, dlaczego dwa razy nieskończoność to wcale nie jest więcej niż jedna nieskończoność? :o Ups, zagapiłam się, już nie jestem w temacie "filozoficzne dyrdymały" tylko obok... I to dopiero są jaja. 8)
mawete - 3 Marca 2006, 15:35

Anko: mam do Ciebie prośbę... przeczytaj to co Oni napisali i przeczytaj to co Ty napisałaś... jeszcze raz....]


A wracając do tematu - słyszałem że mają naktęcić drugą część "O dwóh takich co ukradli kśiężyc". Podobno ma mięć tytuł "Podpier*olą i Słońce"... :twisted:

Lu - 3 Marca 2006, 23:47

Może niektórzy z Was już to widzieli.....

WYGASZACZ EKRANU

Bawie się tym od kilku minut. Wciąga... 8)
Najbardziej lubię machać nim za głowę na wolnej przestrzeni - jego ruchy nabierają wtedy płynności :wink: Oczywiście, nie należy przesadzić, bo się łamie. :twisted:

Anonymous - 4 Marca 2006, 00:25

Mnie też wciągnęło. Idealna zabawa:) a jaką on ma minę :twisted:
EDIT: noga mu się zablowkowała na twarzy :|

gorat - 4 Marca 2006, 15:13

Muszę to pokazać :)))))
Cat rapes woman after performing oral sex on her

Anonymous - 4 Marca 2006, 16:39

gorat napisał/a
Muszę to pokazać :) ))))
Cat rapes woman after performing oral sex on her

:shock: Kot powinien podać babę do sądu o wykorzystywanie seksualne :P

gorat - 5 Marca 2006, 21:32

Toruń: Pierwszy potwierdzony przypadek ptasiej grypy
Lgnie zaraza do zarazy :lol:

Romek P. - 5 Marca 2006, 22:52

gorat napisał/a
Toruń: Pierwszy potwierdzony przypadek ptasiej grypy
Lgnie zaraza do zarazy :lol:


Gdzież tam. Te łąbędzie nie wiedziały, że w Toruniu nie wolno lądować, zanim nie przemodlisz tego z ojcem Tadeuszem :)

Henryk Tur - 6 Marca 2006, 12:13

Ostatnio dzwonię do kolegi, któego nie widziałem dwa tygodnie.
- A wiesz, od paru dni leżę i coś dziwnego ze mną się dzieje - mówi mi.
- Grypa ? - Pytam.
- Nie, co innego... Kiedy to się zaczęło, e, czekaj... O, to było we wtorek, zaraz po tym jak znalazłem tego martwego łabędzia na swoim balkonie.
Zamarłem i szczęka mi opadła.
- Po... poważnie ?
- Ha-ha-ha ! - Usłyszalem z drugiej strony.
:P

Rodion - 6 Marca 2006, 12:18

Qrcze! A umnie za oknem stado mew! Aż strach wyjść z domu. :mrgreen:
Anko - 6 Marca 2006, 13:36

Romek P. napisał/a
Gdzież tam. Te łąbędzie nie wiedziały, że w Toruniu nie wolno lądować, zanim nie przemodlisz tego z ojcem Tadeuszem
Kiedyś siedziałyśmy z koleżanką na bulwarze nad Wisłą i patrzymy: kaczka płynie. (To jeszcze było w epoce kaczek niepolitycznych i niezagrypionych. :D ) I koleżanka mówi: zobacz, peryskop łodzi podwodnej!
Ja: ??? Ta kaczka?
Ona: Jak coś pływa po Wiśle, to albo jest sztuczne, albo jeśli żyje - to musi być mutant.
Popatrzyłam w tę wodę i chyba zrozumiałam...

mawete napisał/a
Anko: mam do Ciebie prośbę... przeczytaj to co Oni napisali i przeczytaj to co Ty napisałaś... jeszcze raz....]
Przecież mówię, że sobie zlewkę robię. :mrgreen:
Ale chcesz, to udowodnię to samo bez dzielenia przez 0. :twisted:

2=2

3-1=6-4

Mnożymy przez -1...

1-3=4-6

Dodajemy do obu stron 9/4...

1-3+9/4=4-6+9/4

Rozpisujemy to jako formę tzw. "wzoru skróconego mnożenia" (a²-2ab+b²):

1²-2*1*3/2+(3/2)²=2²-2*2*3/2+(3/2)²

I przekształcamy w formę skróconą (a-b)²:

(1-3/2)²=(2-3/2)²

A teraz pierwiastkujemy...

1-3/2=2-3/2

I "skracamy" 3/2...

1=2

I co, nie trzeba dzielić przez zero... :lol: :lol: :lol: Kto wie albo znajdzie, gdzie jest błąd, to też niech :mrgreen: się uśmiechnie, bo :bravo nie ma nawet o co bić. Łatwizna, nie?

Czarny - 6 Marca 2006, 13:51

Haczyk jest oczywiście w pierwiastkowaniu, a z tego co pamiętam to "skracamy" przy mnożeniu, a przy dodawaniu/odejmowaniu to "redukujemy".
sulka - 6 Marca 2006, 13:52

Anko napisał/a

(1-3/2)²=(2-3/2)²
A teraz pierwiastkujemy...
1-3/2=2-3/2



Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! :mrgreen:

gorat - 6 Marca 2006, 17:48

Anko: bezwzględne wartości Ci powinny wyjść :lol:
Popraw to! :P



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group