Ludzie z tamtej strony świata - Robert M. Wegner
ilcattivo13 - 11 Czerwca 2011, 00:47
Erishar napisał/a | ilcattivo13 napisał/a | ...bo technika walki kataną jest najbardziej zbliżona do technik walki mieczem. W przeciwieństwie do techniki walki szablą, katany jak i miecze europejskie wymagają mniejszego użycia nadgarstków i przedramion, rozkładając ciężar walki na całe ramię... |
Szpadą i rapierem kolnym walczy się z grubsza tak samo, a nadal o nazwie decyduje budowa i parametry głowni.
Atak mieczem jak i kataną polega na wykorzystaniu dźwigni tworzącej poprzez szeroko rozstawione dłonie na rękojeści (lub rękojeści i głowicy w mieczu). Samą dźwignie wykonuje się nadgarstkami. |
Dzięki za linki, zwłaszcza za ten drugi - bo to dokładnie potwierdza to, co miałem na myśli pisząc "...rozkładając "ciężar" walki na całe ramię...".
Zaczynam żałować, że sam najpierw poszedłem na łatwiznę i jako pierwszy link wkleiłem głupoty z obrazkami, zamiast w pełni wyeksponować to, co zacytowałem później. I teraz mam wrażenie, że w ogóle nie zwróciłeś uwagi to, co tam było napisane o "zapasach". Mój błąd.
Jeszcze raz zacytuję to, co napisałeś wcześniej:
[quote="Erishar"]Aby nie pozostać ze scenami walki tylko na "Południu" w pierwszym opowiadaniu części "Północ" główny bohater rzuca tarczą w czarodzieja aby zablokować czar (ok) po czym podbiega do niego trzymając miecz i uderza go głową i poprawia z kolana w krocze, a na sam koniec dopiero uderza płazem miecza. Hmm trochę nie ta kolejność skoro trzyma miecz. Przypomina mi to scenę z książki "Wilkozacy", gdzie w pojedynku na śmierć dwaj bohaterowie walczą na szable, jeden obcina drugiemu rękę, ale pozwala podnieść broń po to aby w bardziej bohaterski sposób kopnąć go potem z kolana w krocze i dopiero obciąć głowę.
i to co piszesz teraz:
Erishar napisał/a | Nie kwestionuję użycia kopnięcia w walce, kwestionuje natomiast kopanie szczególnie kolanem jeżeli jestem w dystansie aby zadać cios bronią którą trzymam w ręku. |
i myślę, że zbyt się sugerujesz walkami na teraźniejszych turniejach, a nie tym, jak mogła wyglądać walka realna. Do której mało brakowało w pierwszej walce z Twojego pierwszego linku. Wyraźnie widać, że w przeciwieństwie do wszystkich innych, zalinkowanych przez Ciebie walk, ci dwaj faceci chcą sobie zrobić krzywdę. I podejrzewam, że gdyby nie sędziowie, mielibyśmy także okazję zobaczyć próbę upokorzenia wroga poprzez kop w sik, który w dodatku jest chyba najlepszym znanym ludzkości sposobem na najszybsze, najskuteczniejsze i najmniej kosztowne energetycznie obezwładnienie faceta. I do tego jego zamiar można ślicznie zamaskować do ostatniej chwili wykonywanymi krokami.
A to, że się człowiek może przy tym pokaleczyć... To jest najbardziej śmieszny i infantylny "argument" przeciw, z jakim mógłbym się spotkać i w pełni pokazuje jak bardzo współcześnie i cywilizowanie autor tekstu podszedł do tematu. "Ojej, żebym się tylko nie pokaleczył... Ciekawe, czy miecz mojego wroga był odkażony. Cholerka, zapomniałem wody utlenionej i "plajsterków"! Może jeszcze zdążę się poddać?". Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było tak beznadziejnie głupie.
Kiedy staję przeciwko komuś, kto walczy ze mną nie na punkty, tylko żeby mnie posiekać na plasterki, to ryzyko pokaleczenia się bronią jest od samego początku wkalkulowane w koszty. A poza tym, nikt mi nie powie, że nawet jeśli śmiertelnie ranimy wroga, to że jemu, ostatkiem sił, czy też padając, nie uda się trafić nas. I skaleczyć. Albo, że miecz nie wypadnie mu z martwiejącej ręki i nie wbije się nam w wewnętrzną stronę uda, bo akurat zrobiliśmy wypad i nadzialiśmy go na rożen. Znaczy się, miecz.
I powiedz mi, z ręką na sercu, czy gdyby na współczesnych turniejach rycerskich dopuszczono i zaaprobowano (tak przez sędziów, jak i przez widzów i zawodników) kopnięcie w genitalia, to czy by zawodnicy z niego nie zaczęli korzystać? IMHO co najmniej połowa walk by się kończyła przez G.O. (od GroinOut, wszystkie prawa zastrzeżone )
Jeszcze raz odnośnie rąbania świniaka (swoją drogą, nie raz byłem przy świniobiciu i zdecydowanie nie tak się to robi). Popełniasz ten sam (gatunkowo) błąd, jaki popełniali twórcy amunicji jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Stawiali na szybkość i celność pocisków, a zapominali w sumie o najważniejszym - o mocy obalającej. Pozwolę sobie zacytować fragmencik z "Brygad antyterrorystycznych" Kochańskiego:
Cytat | Już dwie dziewiątki (kule kalibru 9mm) trafiły Platta, jeden z pocisków ugrzązł w pobliżu serca. Obie rany, jak to później wykazała sekcja, były śmiertelne, ale na razie nic na to nie wskazywało. Rażenia obalającego nie było[...] Otworzył z Rugera (Mini 14 - taki karabinek) bardzo intensywny ogień i pod jego osłoną, chyłkiem, zaszedł Grogana i Dove'a z boku. Zabił ich obu, trzeciego agenta ranił. |
Nie chcę przepisywać całej książki, ale ten Platt, dwukrotnie śmiertelnie postrzelony, po załatwieniu trzech agentów FBI próbował uciekać wraz ze swoim wspólnikiem samochodem, cały czas się ostrzeliwując, przy czym dostał trzeci postrzał, tym razem śrutem ze strzelby gładkolufowej i "uciszyły" go dopiero specjalne ciężkie kule kalibru 38 Special.
Tak sobie myślę, że gdyby zamiast tych dwóch pierwszych kulek Platt zarobił porządnego kopniaka w krocze, to by raczej nie miał sił ani na skradanie się, ani na bieganie, ani nawet na celowanie z tego Rugera.
Zresztą z własnego doświadczenia wiem, że nawet uraz kręgosłupa może nie wyeliminować człowieka z walki. Kilkanaście lat temu, mój kolega został zastrzelony w czasie napadu na stację benzynową, a jego współpracownik dostał dwa postrzały w kręgosłup. Dziś ten drugi jest sparaliżowany, ale wtedy zdołał uciec bandziorom i sprowadzić Policję.
Tym wszystkim co napisałem powyżej, staram się zasugerować Ci, że po prostu przeceniasz skuteczność miecza (a może nawet jakiejkolwiek innej broni białej). Czy w zamieszaniu walki bronią białą jesteś w stanie szybko i skutecznie wyeliminować przeciwnika? Osobiście bardzo wątpię w to, że w czasie walki jeden na jednego uda się komukolwiek bezproblemowo zdekapitować wroga,czy też uszkodzić mu kręgosłup (najlepiej w okolicy szyi) na tyle, żeby nie mógł dalej walczyć, albo przynajmniej pozbawić przytomności.
Przyszło mi też właśnie do głowy, że dawni rycerze również nie tak do końca wierzyli w miecze. Bo po co by im były te wszystkie buzdygany, topory, maczugi, nabijaki, morgensterny i insze korbacze, które zabierali na te ich swoje ustawki. Znaczy bitwy.
Erishar napisał/a | Co do Yatecha można sobie także potrzeć jak wygląda Kalaripayat, ale nadal to będą tylko pokazy, a te z realnym pojedynkiem nie mają za dużo wspólnego. |
Gatka w dużej części stanowi rozwinięcie i udoskonalenie technik Kalaripayattu. Dlatego też z uporem maniaka będę na nią stawiał. W końcu to Sikhów wychowanych w Złotej Świątyni uważano w Indiach przez dobre kilkaset lat za najstraszniejszych i najgroźniejszych szermierzy w, że tak powiem, okolicy. I nie wiem, czy zauważyłeś, że w czasie pokazowych walk Sikhowie potrafią w czasie sekundy wykonać kilka ataków. Te marne 0,7 sekundy raczej z tym nie konkuruje. Zwłaszcza, że to są tylko pokazy (nawet nie walka turniejowa - czyli w sumie zabawa) i to raczej w wykonaniu amatorów/uczniów.
Enyłej. Reasumując - uważam, że zbyt racjonalnie i cywilizowanie podchodzisz do tematu walk. Może, gdybyś kiedyś musiał walczyć z kimś na śmierć i życie, to byś zauważył swój błąd. Może nawet wystarczyłaby jedna porządna rozróba barowa albo spotkanie kibiców. Może...
Nina Wum napisał/a | Tak mi przyszło do głowy nieuczonej: są ci, co wiedzą absolutnie wszystko
o funkcjonowaniu bebechów, które samochód ma pod maską.
Oraz ci, co jeżdżą. Jak szatan, jak śmigająca iskra. Bijąc rekordy toru. |
Sto lat temu pewnie tak było, pięćdziesiąt lat temu - może jeszcze też, ale teraz? Nawet nasz Adam Orzeł Małysz musi się nauczyć mechaniki, żeby sobie porajdować. Mój "rajdowy" wyjątek tylko potwierdza regułę A poza tym, piękne głowy nie muszą być "douczone"
Nina Wum - 11 Czerwca 2011, 04:19
Ilcattivo, to metafora była. Możliwe, iż nieprecyzyjna.
A one głowy się nauczą, albo przynajmniej... poinformują.
Wiedzą już nawet, kogo pytać, gdy się napatoczy okazja.
ilcattivo13 - 11 Czerwca 2011, 10:28
oj, bo się zarumienię
feralny por. - 11 Czerwca 2011, 12:27
ilcattivo13 napisał/a | Popełniasz ten sam (gatunkowo) błąd, jaki popełniali twórcy amunicji jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Stawiali na szybkość i celność pocisków, a zapominali w sumie o najważniejszym - o mocy obalającej. Pozwolę sobie zacytować fragmencik z Brygad antyterrorystycznych Kochańskiego: | ilcattivo13 napisał/a | Platt, dwukrotnie śmiertelnie postrzelony, po załatwieniu trzech agentów FBI próbował uciekać wraz ze swoim wspólnikiem samochodem, cały czas się ostrzeliwując, przy czym dostał trzeci postrzał, tym razem śrutem ze strzelby gładkolufowej i uciszyły go dopiero specjalne ciężkie kule kalibru 38 Special. | Zmuszony jestem zaprotestować, ponieważ jest to zbyt duże uproszczenie, wyciągnięte wnioski niezbyt słuszne, a przywołany przykład nieadekwatny. Wolałbym jednak nie kontynuować dyskusji w tym wątku.
ilcattivo13 - 11 Czerwca 2011, 12:49
Ok. Liczę na pogawędkę na Avie/Jaćkonie.
Hubert - 11 Czerwca 2011, 22:44
Myślę, że Robert będzie wniebowzięty, kiedy zobaczy tę dyskusję. Tekst zauważony i omawiany to coś, co bardzo dobrze robi autorom.
Erishar - 11 Czerwca 2011, 22:59
@ilcattivo13 rozumiem że na potwierdzenie swoich tez może przedstawić coś więcej niż tylko swoje wymysły.
Bo rozumiem że to "skaleczenie" świniaka takim klepnięciem to cię nie przekonuje o skuteczności białej broni ?
W końcu biała broń była w użyciu prze kilka tysięcy lat. A wymysły coraz to lepszych ochraniaczy było tylko fanaberią, przecież broń jest nieskuteczna.
To co piszesz o artykule (no ta bene najpierw się na niego powołujesz a potem zaprzeczasz) to negacja zdania ludzi, którzy walką zajmują się na co dzień i mam prawo przypuszczać, biorąc pod uwagę twoje wypowiedzi, że z ostrą bronią biała miałeś wspólnego tyle co w kuchni przy krojeniu chleba.
Reakcja zawodników na strzał startera w sprincie jest obecnie na poziomie 0,15s takie porównanie dla wyciągnięcie wniosków czy 0,7s to tak tragicznie dużo jak na atak w zasięgu 3-4m. Kilka ciosów w sekundę może jeszcze bronią która posiada jakąś wagę, a atakujący zwraca uwagę na reakcję przeciwnika naprawdę chciałbym w to uwierzyć. Skoro ci goście byli tacy dobrzy to przecież ich styl walki powinien zdominować walkę bronią biała, a spotykamy ich tylko w jednym miejscu na ziemi, a przykładowo walka szablą przyjęła się praktycznie na całym świecie co ciekawe w Indiach także.
Główne przesłanie europejskiej szermierki jaki możemy wyczytać już w najstarszych traktatach brzmi: "Trafić tak aby samemu nie zostać trafionym".
ilcattivo13 napisał/a | Reasumując - uważam, że zbyt racjonalnie i cywilizowanie podchodzisz do tematu walk. Może, gdybyś kiedyś musiał walczyć z kimś na śmierć i życie, to byś zauważył swój błąd. Może nawet wystarczyłaby jedna porządna rozróba barowa albo spotkanie kibiców. Może... |
Rozumiem, że wiesz o mnie wszystko...
Homer - 11 Czerwca 2011, 23:15
Powiało suspensem...
ilcattivo13 - 12 Czerwca 2011, 03:01
Erishar napisał/a | Bo rozumiem że to skaleczenie świniaka takim klepnięciem to cię nie przekonuje o skuteczności białej broni ? |
Za dużo się w Policji naczytałem raportów o ludziach z odciętymi kończynami, którzy dali radę wyleźć o własnych siłach z wraku pojazdu czy też pomagających strażakom przy wyciąganiu samych siebie z rozbitego auta. Możesz też sobie pooglądać filmy przyrodnicze o atakach rekinów na ludzi. Mało to razy rekin odgryzał komuś nogę albo kawał torsu, a ten dał radę wybić rekinowi oko, czy też w jakikolwiek inny sposób się uwolnić i dopłynąć do brzegu? Jeśli człowiek da radę zrobić coś takiego, to i da radę będą rannym dźgnąć przeciwnika, albo przynajmniej tego spróbować. Wg. mnie ciągle nie doceniasz siły psychiki czy choćby banalnego wpływu adrenaliny.
Erishar napisał/a | W końcu biała broń była w użyciu prze kilka tysięcy lat. A wymysły coraz to lepszych ochraniaczy było tylko fanaberią, przecież broń jest nieskuteczna. |
oczywiście, że nie - chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie lubi być ranny, czy zabity. Mnie chodziło tylko i wyłącznie o coś, co się nazywa skalkulowanym ryzykiem i rachunkiem zysków i strat. Jeśli w czasie walki bym miał do wyboru skuteczne wyeliminowanie przeciwnika kosztem drobnej rany lub też przedłużenie walki, cały czas pamiętając, że w każdej chwili może się wydarzyć coś nieprzewidzianego (np. się poślizgnę i przeciwnik to wykorzysta) albo kiedy po prostu mogę popełnić błąd i się odsłonić, to chyba bym wybrał to pierwsze. Zwłaszcza, że przecież są szanse, że uniknę rany całkiem, albo będzie to niegroźne skaleczenie.
A poza tym, mówiąc dosadnie i po męsku, jakby mnie przeciwnik zdrowo wk*rwił, to bym mógł się nie przejmować ewentualnymi ranami.
Erishar napisał/a | To co piszesz o artykule (no ta bene najpierw się na niego powołujesz a potem zaprzeczasz)... |
no przecież sam się przyznałem do błędu i pójścia na łatwiznę. Z tego linka, do którego tak się przyczepiłeś, i tak były najważniejsze reprodukcje rysunków z rzeczywistych traktatów historycznych. A poza tym, cały czas bijesz się o tej jeden link, a ani słowem nie chcesz skomentować cytatu o "zapasach". Przyznasz, że trochę dziwnie to wygląda.
Erishar napisał/a | ...to negacja zdania ludzi, którzy walką zajmują się na co dzień ... |
nie walką, tylko zabawą. Jeszcze raz powtarzam - nigdy nie uznam współczesnych pojedynków turniejowych za coś więcej niż namiastkę real life. Wątpię, by ci najlepsi technicznie wskazywani przez Ciebie szermierze długo pociągnęli w realniej walce, kiedy przeciwnik stosowałby wszelkie możliwe "brudne" chwyty, a oni jedynie poprzestawali na honorowej i czystej technicznie walce. Poza tym, sam wstawiłeś linka, w którym goście z mieczami (jak na mój gust raczej dłuższymi niż zasięg ich nóg), zamiast się nimi dźgać, przeszli poprzez kopniaki do tradycyjnego ręcznego mordobicia. W świetle tego jednego króciutkiego urywka filmiku wszystkie Twoje wywody o bezsensie kopania stają się po prostu nic nie warte.
Co do braku mojego doświadczenia częściowo masz rację - mieczem machałem tylko jak wpadałem do znajomka z Ligi Baronów (facet przez kilka lat, kiedy razem studiowaliśmy, był krzyżackim knechtem, więc do dyspozycji miałem tylko miecz dwuręczny) i ostatni z nim kontakt miałem dobre 10 lat temu. Z szablą miałem trochę więcej do czynienia, bo w mojej rodzinie tradycje ułańskie są na nieco wyższym niż normalnie poziomie (I Pułk Ułanów Krechowieckich obliguje choćby do minimum zainteresowania).
Erishar napisał/a | Reakcja zawodników na strzał startera w sprincie jest obecnie na poziomie 0,15s takie porównanie dla wyciągnięcie wniosków czy 0,7s to tak tragicznie dużo jak na atak w zasięgu 3-4m. |
Dobra, teraz ja się pobawię w skrajny upierdliwizm
Rekord świata w biegu na 100m to niecałe 10 sekund, ale dla ułatwienia przyjmijmy równe 10. Sam wskazujesz, że reakcja na sygnał zajmuje 0,15 sekundy, teraz dodajmy start (z bloczka startowego, a więc pomagający maksymalnie wykorzystać przyczepność podłoża i zwiększyć pęd w danej płaszczyźnie) - niech będzie nawet kolejne 0,15, czyli tyle samo, co sama reakcja na sygnał. Tak optymistyczne warunki dają nam 0,3 sekundy. Niech do tego dojdzie średnia prędkość 1 metr na każde 0,1 sekundy (i to przy założeniu, że ruchy ramion w czasie sprintu są dużo bardziej naturalne od ruchów ramion przy walce), czyli w czasie 0,7 sekundy mistrz świata w sprincie jest w stanie przebyć ~4 metry (i na przykład walnąć kogoś z byka).
Teraz atak z wypadu wykonany przez, jak to napisałeś "niezawodowego sportowca". Niech będzie, że zasięg ramion i miecza skraca wspomniane przez Ciebie 3-4 metry do połowy. Nie wolno przecież zapominać, że ta osoba chce wroga przebić, albo przerąbać - nie wspomniałeś czy ten atak w wypadzie kończy się pchnięciem czy cięciem - a nie tylko wyrezać mu końcówką miecza na klacie "Jam Ci to sprawił - Maćko z Iłży". Czyli ma do pokonania jakieś 1,5 - 2 metry. Wojownik/rycerz, jeśli chce skrzywdzić przeciwnika, wykonuje atak w wypadzie wtedy, kiedy przeciwnik się odsłania (w przeciwnym wypadku chyba nie miałoby to większego sensu) - więc takie odsłonienie się potraktujmy jako odpowiednik sygnału sędziego biegu sprinterskiego. Bądźmy maksymalnymi optymistami - rycerz zareaguje na sygnał tak szybko jak mistrz świata w sprincie - 0,15 sekundy. Teraz samo wybicie się do wypadu - tu też popatrzmy przez różowe okulary i dajmy znowu 0,15 sekundy. Mało tego, zwiększmy nasz optymizm zażywając dymu z pewnych listków i przyjmijmy, że rycerz jest w stanie tak szybko pokonywać przestrzeń jak wspomniany mistrz świata - jeden metr na każde 0,1 sekundy. W ten sposób jesteśmy w stanie dojść do wniosku, że atak z wypadu wojowniczego "niezawodowego sportowca" na odległość 3-4 metrów zajmie mu circa about 0,5 sekundy. I to całkowicie pomijając start z pozycji wyprostowanej lub lekko pochylonej (a nie z bloczka startowego) oraz mniej naturalny i zaburzający przynajmniej w części harmonię biegu ruch wykonującej atak ręki (poza tym, że jednak jakiś opór machnięcie mieczem stwarza).
A gdyby miał to wykonać wojowniczo/rycerski zawodowy sportowiec, pewnie byłoby jeszcze szybciej? Cholera! Przecież oni wyraźnie się marnują w tych turniejach. Gdyby im przyszło do głowy ścigać się w biegu na 100 metrów, to Usain Bolt mógłby już zacząć brązowić gacie i/lub łykać anaboliki i sterydy.
Więc teraz odpowiadam na Twoje pytanie: absolutnie nie uważam, że "0,7s to tak tragicznie dużo jak na atak w zasięgu 3-4m", zwłaszcza, że przy pewnej dozie optymizmu jesteśmy w stanie zmniejszyć te 0,7 do 0,5 sekundy. I dlatego od tej pory w pełni się z Tobą w tej materii zgadzam. Jak widzisz, można mnie przekonać.
Erishar napisał/a | Skoro ci goście byli tacy dobrzy to przecież ich styl walki powinien zdominować walkę bronią biała, a spotykamy ich tylko w jednym miejscu na ziemi, a przykładowo walka szablą przyjęła się praktycznie na całym świecie co ciekawe w Indiach także. |
No przestań. Sikhizm, który spowodował powstanie Gatki, zrodził się dopiero na przełomie XV i XVI wieku, a wtedy już zaczynała się pojawiać na polach bitew broń palna, że o obecności łuków/kusz nie wspomnę. A wojownicy Sikhów jako jedynego uzbrojenia defensywnego używali malutkich puklerzy (zresztą sam widziałeś, jak małe jest to coś, co mieli na lewej ręce), albo w ogóle nie mieli żadnej obrony poza wykorzystywaną bronią ofensywną. Nawet Mongołowie/Tatarzy używali wymyślniejszych form ochrony osobistej (choćby takie pancerze skórzane). A poza tym zbyt późno Europejczycy dowiedzieli się o takiej sztuce walki, żeby ktokolwiek się tym zainteresował na poważnie. Już całkowicie pomijając fakt, że Złota Świątynia nie była w stanie wyszkolić takiej ilości mistrzów Gatki, żeby starczyło ich na cokolwiek innego niż obronę tejże świątyni lub sikhijskich "prominentów".
Mało tego, biorąc pod uwagę względy kulturowe, Europejczycy prędzej by przejęli japońskie sztuki walki niż Gatkę. Zresztą - tak się przecież w XX stuleciu stało i mogę się założyć, że W Polsce więcej osób trenuje techniki walki związane z wykorzystywaniem katany, niż średniowieczną/renesansową sztukę walki mieczem.
Tak zupełnie na marginesie - wyobrażasz sobie dostojnego europejskiego rycerza ćwiczącego Gatkę albo też używającego takich tanecznych kroków i podskoków w walce? Masz już kolejną część odpowiedzi, dlaczego się nie przyjęło.
Sam stosunek do ran - nasi europejscy rycerze w życiu nie zachowywaliby się tak jak fanatyczni kapłani Sikhizmu. Europejczycy cynizm mają wrodzony - po co się dawać pochlastać? Do nieba i tak pójdę, bo mogę sobie wykupić odpust zupełny (albo coś w tym guście) i wcale nie muszę ginąć śmiercią męczeńską. Skoro nie muszę ginąć, to tym bardziej nie muszę się skazywać na życie z komplikacjami po zaliczonych ranach. Sikhijskich fanatyków taki tok myślenia raczej nie dotyczył. A pewnie wręcz przeciwnie. Stąd m.in. taki mały nacisk na używanie "opchraniaczy", które pewnie raczej przeszkadzały w czasie ew. walk w dżungli czy walk ulicznych, niż pomagały.
Erishar napisał/a | Główne przesłanie europejskiej szermierki jaki możemy wyczytać już w najstarszych traktatach brzmi: Trafić tak aby samemu nie zostać trafionym. |
No tak... Zapomniałem, że w Europie walka przy użyciu broni białej stanowiła wyłaczną domenę cywilizowanych, kulturalnych, wykształconych i bogatych ludzi (żeby nie ograniczać się wyłącznie do szlachty), w walce stosujących tylko i wyłącznie zasady pojedynkowe wpojone im przez nauczycieli korzystających wyłącznie z traktatów. A reszta ludzkości, czyli hołota, tylko siedziała na widowniach i liczyła punkty. Błagam Cię, nie sugeruj się tym, co robił - jak by nie było - margines. Ponadto przypominam - przyczepiałeś się do walk, których bynajmniej nie prowadzili wykształceni na traktatach rycerze.
Erishar napisał/a | Rozumiem, że wiesz o mnie wszystko... |
Mam wrażenie, że się na mnie obraziłeś. A ja wiem tylko tyle, ile dałeś o sobie poznać poprzez te kilkanaście postów dyskusji. I mam absolutnie szczerą nadzieję, że będziesz miał chwilkę wolnego czasu, kiedy będzie trwała Avangarda i że będę mógł z Tobą podyskutować twarzą w twarz, na przykład przy piwku w knajpie konwentowej. Bo widzisz, ja z każdej takiej dyskusji wynoszę jakąś wiedzę. Ile razy nie dyskutuję z feralnym, (życzliwe i uzupełnione o machanie ręką w stronę feralnego) to nawet jak się nie zgadzam (a zdarza się ) z jego argumentami, to dowiaduję się czegoś nowego i ciekawego. A na razie Twoje argumenty nie są w stanie tego zrobić, ale mniej lub bardziej skrycie liczę, że do ewentualnego okołoavangardowego spotkania sytuacja się zmieni.
A może nawet dałoby się zorganizować taką avangardową pogawędkę w większym gronie, np. z udziałem RD (w końcu jego "Wilkozaków" też zaatakowałeś) czy Jacka Komudy.
"Apropo" widziałeś kiedyś pokazy szermierki w wykonaniu RD i jego syna? Tak tylko, z czystej ciekawości pytam
***********************************
I tak zupełnie nieśmiało mam nadzieję, że za moją sprawą ta dyskusja jednak nie trafi na listę najgłupszych dyskusji w historii Forum SFFiH
Homer - nie tragizuj, bo do ciebie też pomacham Z uśmiechem
NURS - 12 Czerwca 2011, 11:18
Erishar napisał/a |
Reakcja zawodników na strzał startera w sprincie jest obecnie na poziomie 0,15s takie porównanie dla wyciągnięcie wniosków czy 0,7s to tak tragicznie dużo jak na atak w zasięgu 3-4m. Kilka ciosów w sekundę może jeszcze bronią która posiada jakąś wagę, a atakujący zwraca uwagę na reakcję przeciwnika naprawdę chciałbym w to uwierzyć. Skoro ci goście byli tacy dobrzy to przecież ich styl walki powinien zdominować walkę bronią biała, a spotykamy ich tylko w jednym miejscu na ziemi, a przykładowo walka szablą przyjęła się praktycznie na całym świecie co ciekawe w Indiach także.
|
rozumiem, ze fireball z paluchów jest ok, ale kilka ciosów w sekunde już nie. Bo w Katowicach, przepraszam, na stadionie.... Czy ty sam nie widzisz, w co brniesz?
Pierwsza sprawa - Robert nie opisywał świata w którym są Katowice i stadiony. To nie są ludzie w dokładnym tego słowa rozumieniu, tylko mieszkańcy innego świata. Reakcje ich organizmu mogą się różnić od naszych, itp, itd. A ty wciąż starasz się sprowadzić powieść akcji do podręcznika fizyki. Takim sposobem można zanegować cała literature fantastyczną.
A tak na marginesie, człowiek o najszybszej zmierzonej reakcji, był prawie dwukrotnie szybszy 0.08 sek. To jakiś izraelski antyterrorysta. Pokazywali go w telewizji, jak raozrajał uzbrojonego przeciwnika, który trzymal mu broń przy czole. Szybkość reakcj pozwalała mu wykonać unik, zanim przeciwnik reagujący w normalnym tempie czyli 0.20 sekundy zdąłzył nacisnąć spust. Kolejna sekunda pozwalała wyprowadzić antyterroryscie pięć albo sześć uderzeń. W sekundę masakrowal przeciwnika na maksa. Trzeba to było oglądać na zwolnionych zdjęciach, zeby zobaczyć Skoro on tak potrafi, tamci moga być jeszcze lepsi. Moga, nie musza. A twoja teza jest taka, zecoś musi być takie, jak tobie się wydaje, co jest oczywista nieprawdą.
BTW dałeś za przykład wierności książkę Komudy o bitwie pod oliwą - ale idę o zakład, ze łatwo ci to powiedzieć tylko dlatego, ze kompletnie nie znasz tamtych realiów, więc nie jesteś nawet w stanie powiedzieć ile baboli podobnego kalibru tam się znalazło. Przeszukałem ileś stron w guglu, ale nie znalazłem rzeczowej recenzji tej książki, napisanej przez prawdziwego fachmana. Jeśli nie liczyć zachwytów na portalach branżowych, trafiłem tylko na jeden wpis, którego autor mial za złe błędy w opisach charakterologicznych, np admirała, który został za mocno spolonizowany, a jako bodajże Duńczyk powinien być zupełnie inaczej pokazany.
O ile Komuda piszac o faktycznym wydarzeniu historycznym miał sporo konkretnych źródeł, zeby zadbać o szczegóły - co jest dość proste, jak człowiek posiada musk we łebie - o tyle w wymyślonym od podstaw świecie wszyscy dają sie złapać na błędach, nie wyłaczając "profesora" przed którym klękają miliony, a który sadził babole znacznie poważniejsze od robertowych.
oto moje słowo na niedzielę, amen.
Erishar - 13 Czerwca 2011, 17:42
ilcattivo13 napisał/a | Za dużo się w Policji naczytałem raportów o ludziach z odciętymi kończynami, którzy dali radę wyleźć o własnych siłach z wraku pojazdu czy też pomagających strażakom przy wyciąganiu samych siebie z rozbitego auta. Możesz też sobie pooglądać filmy przyrodnicze o atakach rekinów na ludzi. Mało to razy rekin odgryzał komuś nogę albo kawał torsu, a ten dał radę wybić rekinowi oko, czy też w jakikolwiek inny sposób się uwolnić i dopłynąć do brzegu? Jeśli człowiek da radę zrobić coś takiego, to i da radę będą rannym dźgnąć przeciwnika, albo przynajmniej tego spróbować. Wg. mnie ciągle nie doceniasz siły psychiki czy choćby banalnego wpływu adrenaliny.
|
Owszem doceniam ale jak chcesz dźgnąć człowieka, który sprawił że twoją broń leży na ziemi wraz z dłonią. Dodatkowo on nadal włada swoją bronią i jak właśnie zauważyłeś włada lepiej od ciebie. Dlatego tak ważne jest pierwsze trafienie. Ręką prowadząca broń jest najlepszym celem bo najbliższa własnej broni.
Co do reszty trochę dzisiaj trudno o pojedynki na ostrą broń białą. Raz, że prawo ich zabrania dwa mogą być zbyt jednorazowe aby wyciągać z nich wnioski. Natomiast z historycznie opisanych pojedynków nie raz zdarzały się takie, które kończyły się obcięciem głowy.
Zaproszenie na piwo przyjmuję, jak tylko czas i obowiązki pozwolą. Dodatkowo oprócz samej teorii można wtedy także sprawdzić kilka rzeczy praktycznie (ale to tylko przed piwem).
Co do RD niestety nie widziałem jego pokazów i nie odbieram mu, że się na tym zna. Ale w przytoczonej przeze mnie scenie w walce na śmierć i życie obcinam przeciwnikowi rękę w której trzyma szablę (zgodnie ze wszelkimi zasadami fair play) to po co pozwalam mu podnieść tą podnieść, a nie zakończy pojedynku już teraz ? Naraża się na trafienie żeby jeszcze przeciwnika sobie kopnąć ? Przecież to jest sprzeczne z tym co tu napisałeś
Natomiast stara prawda mówi: Pokaz ma być efektowny, a walka efektywna Natomiast z chęcią przyjmę, wyzwania na szablę
ilcattivo13 napisał/a | Mało tego, biorąc pod uwagę względy kulturowe, Europejczycy prędzej by przejęli japońskie sztuki walki niż Gatkę. Zresztą - tak się przecież w XX stuleciu stało i mogę się założyć, że W Polsce więcej osób trenuje techniki walki związane z wykorzystywaniem katany, niż średniowieczną/renesansową sztukę walki mieczem. |
To zjawisko akurat jest związane z doskonałym marketingiem kultury japońskiej ( w szczególności filmów made in USA) i praktycznie całkowitego braku propagowania walk europejskich. Co mnie jednak cieszy od niedawna rozwój w Polsce szkół szermierki historycznej nabiera dużego rozpędu
ilcattivo13 napisał/a | Tak zupełnie na marginesie - wyobrażasz sobie dostojnego europejskiego rycerza ćwiczącego Gatkę albo też używającego takich tanecznych kroków i podskoków w walce? Masz już kolejną część odpowiedzi, dlaczego się nie przyjęło. |
A może po prostu nie miał takiej potrzeby, miał skuteczne ataki bez tego.
NURS napisał/a | rozumiem, ze fireball z paluchów jest ok, ale kilka ciosów w sekunde już nie. Bo w Katowicach, przepraszam, na stadionie.... Czy ty sam nie widzisz, w co brniesz?
Pierwsza sprawa - Robert nie opisywał świata w którym są Katowice i stadiony. To nie są ludzie w dokładnym tego słowa rozumieniu, tylko mieszkańcy innego świata. Reakcje ich organizmu mogą się różnić od naszych, itp, itd. A ty wciąż starasz się sprowadzić powieść akcji do podręcznika fizyki. Takim sposobem można zanegować cała literature fantastyczną. |
A ja za to rozumiem, że nawet nie próbujesz zrozumieć co ci wcześniej odpisałem. Wrzucasz do jednego worka konwencję świata, błędy logiczne i rzeczowe. Powtórzę więc raz jeszcze. Nigdzie nie napisałem, że nie może być w książce niespotykanych w naszym świecie rzeczy. Natomiast jeżeli autor używa określeń używanych w świecie rzeczywistym i mają określać coś innego to powinien uprzedzić o tym czytelnika. Doczepiłeś tych Katowic no to tłumaczę zostały one użyte ponieważ autor sam deklaruje że mieszka na śląsku i tylko tyle.
NURS napisał/a | BTW dałeś za przykład wierności książkę Komudy o bitwie pod oliwą - ale idę o zakład, ze łatwo ci to powiedzieć tylko dlatego, ze kompletnie nie znasz tamtych realiów, więc nie jesteś nawet w stanie powiedzieć ile baboli podobnego kalibru tam się znalazło. Przeszukałem ileś stron w guglu, ale nie znalazłem rzeczowej recenzji tej książki, napisanej przez prawdziwego fachmana. Jeśli nie liczyć zachwytów na portalach branżowych, trafiłem tylko na jeden wpis, którego autor mial za złe błędy w opisach charakterologicznych, np admirała, który został za mocno spolonizowany, a jako bodajże Duńczyk powinien być zupełnie inaczej pokazany.
|
Czyli co na żadnym forum nie ma takiego człowieka jak ja który by się do tego przyczepił. Może po prostu nikt na tym się nie zna ?
Cytat | O ile Komuda piszac o faktycznym wydarzeniu historycznym miał sporo konkretnych źródeł, zeby zadbać o szczegóły - co jest dość proste, jak człowiek posiada musk we łebie - o tyle w wymyślonym od podstaw świecie wszyscy dają sie złapać na błędach, nie wyłaczając profesora przed którym klękają miliony, a który sadził babole znacznie poważniejsze od robertowych. |
Czyli co w naszej historii i kulturze brakuje materiałów o zachowaniu i walce oddziałów konnych oraz brak możliwości powalczyć szabla ?
NURS napisał/a | oto moje słowo na niedzielę, amen. |
Wyrocznia ???
RD - 13 Czerwca 2011, 18:59
Erishar napisał/a | Przypomina mi to scenę z książki Wilkozacy, gdzie w pojedynku na śmierć dwaj bohaterowie walczą na szable, jeden obcina drugiemu rękę, ale pozwala podnieść broń po to aby w bardziej bohaterski sposób kopnąć go potem z kolana w krocze i dopiero obciąć głowę. |
Inkryminowany fragment:
Trafił tuż powyżej nadgarstka, ostre żelazo zgrzytnęło po kości, rozcinając ją bez trudu. Dłoń, wciąż ściskająca szablę, upadła na ziemię. Kara zawył, lewą ręką chwycił kikut, wpatrzył się w niego, a potem szybko schylił się po szablę, przydepnął odcięty kawałek kończyny, wyszarpnął rękojeść z uścisku martwych już palców.
Michej widział kiedyś podobne zdarzenie, gdy gościł w Rzeczpospolitej wraz z poselstwem. Dwóch panów braci pocięło się o jakiś drobiazg, stanęło do pojedynku. Wtedy jeden drugiemu nie odrąbał wprawdzie ręki, ale zranił go tak mocno, że tamten musiał walczyć lewicą. Wówczas jego przeciwnik także ujął szablę w lewą dłoń, aby uczynić zadość zasadom honorowym. Michej tego nie rozumiał. Wilcy nie uznawali czegoś, co ludzie nazywali szlachetnym postępowaniem względem wroga. Zbyt mało ich było, by mogli sobie na to pozwalać. Prawo Wilków stanowiło jasno, że najważniejsze jest dobro siczy, ono zaś wykluczało litość, w którą jest wpisana słabość. Kara nie oczekiwał zmiłowania, a Kirył nie zamierzał go okazywać. Zanim Kałmuk zdołał wyprowadzić cięcie lewicą, spadł na niego grad ciosów. Kirył znów podszedł przeciwnikowi pod ramię z szablą, jednak tym razem nie próbował zranić ręki przeciwnika, ale kopnął go z całej siły kolanem w krocze. Oszołomiony bólem i gwałtownym upływem krwi Kara już nawet się nie bronił. Siła uderzenia zgięła go w pół, odrzuciła dwa kroki do tyłu. Kirył spojrzał na bezbronnego chwili przeciwnika, podszedł do niego i wzniósł szablę.
Komentarz Erishara pozostawiam bez komentarza.
NURS - 13 Czerwca 2011, 20:35
Erishar napisał/a |
NURS napisał/a | oto moje słowo na niedzielę, amen. |
Wyrocznia ??? |
Gorzej, Bóg.
Hubert - 13 Czerwca 2011, 21:00
Wydało się. Co na to Fidel?
NURS - 13 Czerwca 2011, 21:27
Fidel jest moim Lucypedziem! Ostrzegałem go, żeby się nie buntował.
A teraz koniec offtopu! To temat Roberta.
Robert MW - 14 Czerwca 2011, 01:16
Cześć wszystkim
Jakiś czas temu dostałem cynk, że się dzieje, więc zaglądam tu od dłuższego czasu i bawię się jak pijana fretka w kurniku. Cała ta "dyskusja" którą rozpętał Erishar sprawiła mi tyle radości i wzbudziła we mnie taki
podziw, że stwierdziłem, że nie będę się wtrącał. Ale każda zabawa musi się skończyć.
Ech, Rafał prawie zepsuł mi zabawę , pokazująć jak sprawnie Erishar posługuje się "cytatami" - chciałem być pierwszy
A więc na początku za prawdziwy majstersztyk.
"Opowieści" były już atakowane, choćby Tu, przez niejakiego anomowego Niko lasa:) choć nigdy z takim wdziękiem i przebiegłością. Gratulacje
Co prawda mój gość twierdzi, że coś tam cytuje na potwierdzenie swoich tez, ale chyba jego i moje pojęcie cytowania lekko się rozmijają:
I może kilka cytatów:
Erishar twierdzi:
Cytat | w pierwszym opowiadaniu części Północ główny bohater rzuca tarczą w czarodzieja aby zablokować czar (ok) po czym podbiega do niego trzymając miecz i uderza go głową i poprawia z kolana w krocze, a na sam koniec dopiero uderza płazem miecza. Hmm trochę nie ta kolejność skoro trzyma miecz. |
A w książce wygląda to tak:
"Kenneth skoczył w prawo, w chwili gdy dłoń maga wystrzeliła w jego stronę. Zahamował w pół kroku, obrócił się na pięcie, wyciągając rękę z mieczem szeroko w bok, dla utrzymania równowagi, i rzucił w czarownika tarczą, która pomknęła jak wielki dysk i eksplodowała po spotkaniu z wystrzelonym przez maga strumieniem Mocy. Porucznik runął pochylony w dym po wybuchu, dopadł czarownika w dwóch skokach – i uderzył. Tak jak mógł w danej chwili, głową w twarz, poprawił kolanem w krocze i czując, że traci równowagę, płazem miecza w bok głowy."
PP str 58 - można sprawdzić
Mamy tu opis starcia w którym Kenneth rzuca się w dym po wybuchu, wpada na czarownika, (w końcu dzielą ich ledwa dwa długie kroki) i improwizuje walkę - nazwijmy ją uliczną, a na końcu, omal nie spadająć w przepaść wali go jeszcze płazem w łeb.
Dość logiczny i sensowny opis, ale usunięcie informacji, że sa bardzo blisko siebie ORAZ zdania "Tak jak mógł w danej chwili" robi z Kennetha idiotę, który mająć miecz w ręku rzuca się do walenia z główki, a z autora tej sceny nieuka pozbawionego wyobraźni.
Dyskusja, jaka się rozpętała o kopnięciach w walce itd. jakkolwiek imponująca, była dokladnie tym, do czego zmierzał Erishar - rozmydleniem calej sprawy. Doskonały przykład wybiórczego cytowania i sprytnego ataku.
Inny cytacik z tez i zarzutów pana E.
Cytat | Przykładowo styl walki Yatecha nie jest dla mnie przekonujący ale autor w opisie walk tego bohatera napisał że jego dziwne akrobacje są nieprawdopodobne wręcz magiczne co dla mnie oznacza, że inni walczą inaczej, a skoro nie jest napisane jak to znaczy że walczą jak u nas w świecie bo jak mam zgadnąć co autor miał na myśli.
|
Konia z rzędem temu kto znajdzie w książce takie zdanie Autor tak nie twierdzi i niczego takiego nigdy, NIGDY nie napisał. Autor owszem, opisuje Yatecha, jako świetnego, urodzonego wręcz szermierza, od dziecka szlifującego swoje wrodzone talenty a na dodatek lubiącego walczyć i nie mającego problemu z zabijaniem - można to zwalić na złe wychowanie Nigdy, w żadnym momencie, nie pojawiają się u niego nadnaturalne zdolności, trans bojowy możemy przypisać maksymalnemu wyostrzeniu zmysłów poddanych wieloletniemu, morderczemu treningowi. Nie ma wielometrowych skoków, scen rodem z Amine i innych bzdurnych scen, którymi nieszczęsnego chłopaka tu obrzucano Jedynym fragmentem, gdzie pada takie określenie jest ten:
"Siedzący na koniu potwór złapał chłopca za ramię i bez trudu podniósł go na wysokość własnej twarzy. Erath przestał się szarpać. Z tej odległości Aerin dostrzegł, że przód spodni chłopca zakwitł ciemną, wilgotną plamą. Nie zdziwił się.
Ostrza i haki przerażającej protezy zbliżyły się do twarzy dziecka.
– Nieee!
Jakąś częścią umysłu kupiec zdumiał się, słysząc swój krzyk. To wycie było zbyt zwierzęce. Gdzie się podziało pięćdziesiąt pokoleń kulturalnych i cywilizowanych przodków?
Wiedział gdzie. Stało za nim i też wyło w noc.
– Nieee!!!
Monstrum powoli odwróciło głowę i spojrzało mu w oczy. Lekceważenie, pogarda, nienawiść. Potwór potrząsnął chłopcem jak szmacianą kukiełką, zamachnął się hakami.
Dwie rzeczy wydarzyły się niemal jednocześnie.
Pierwszą był okrzyk, jeszcze bardziej przenikliwy niż wrzask Aerina, okrzyk bojowy, od którego konie stawały dęba, a ludzie tracili zapał do walki..
– Kiiijach! Daraa Issaram!
Drugą była zawoalowana postać, która w jakiś magiczny sposób, nieprawdopodobnym skokiem z ciemności, znalazła się na końskim grzbiecie, za plecami demonicznego jeźdźca. Dwa miecze uderzyły jednocześnie. "
PP str 351
Wybaczcie długość fragmentu, ale wolę tak, niż potem bawić się docytatowywanie
I wyjaśnienie dla szczególnie nierozumnych trolli - ten fragment nie mówi o niesamowitych skokach, ani magicznych właściwościach, tylko o EMOCJACH - BÓLU, STRACHU, PRZERAŻENIU, ojca, na którego oczach ma być zmasakrowane dziecko. Gdyby Aerinowi w tym momencie WYDAWAŁO SIĘ że Yatech spada z nieba w towarzystwie dmiących w trąby aniołów, też bym to tak opisał, bo taki mam styl oraz bo to fragment o AERINIE a nie o Yatechu.
Kłania się dyskusja z mawete, o to czy koń może wyć Nadal twierdzę, że to nieważne, ważne jest czy komuś MOŻE się tak wydawać, czy któryś z moich bohaterów, MOŻE to tak odczuwać.
Jak widać mój styl bywa czasem trudny w odbiorze, ale sądzę, że w tym fragmencie trzeba mieć albo bardzo MAŁĄ umiejętność czytania ze zrozumieniem, albo bardzo DUŻO złej woli, żeby rozpętywać całą, wielopostową dyskusję i twierdzić bezczelnie, że autor sam tak napisał. Zostałem użyty w roli kija, którym okłada się mnie samego no ale jak się chce psa uderzyć...
Konsekwencją zaś takiego zabiego są znów dyskusje o stylach, metodach i sposobach walk na broń białą, w których to dyskusjach Erishar najwyraźniej czuje się świetnie, więc stara się każdą z nich skierować na te tory. Bardzo dobry manewr, bo w pewnej chwili nikt nie wie już o co chodzi, za to możan odnieść wrażenie, że Wegner nasadził Bóg wie jakich byków, skoro trzeba tyle cytować i tłumaczyć.
A propo tej sceny - ja zupelnie nie wiem, skąd Yatech się tam wziął Stałem obok Aerina i na bieżąco spisywałem jego emocje, choć późniejsze śledztwo z udziałem FBI dowiodło, że chłopak, który wyczuł czarownika, postanowil na niego zapolować, więc wspiął się na mur i stamtąd wskoczył mu za plecy. Na pytanie śledczych dlaczego tak, odmruknął, że czarownika należy zabijać atakiem z tyłu, bo tak najbezpieczniej, a polował na niego, bo wiedział, ze z bandytami ludzie kupca sami sobie poradzą, ale z magiem może być gorzej, zidentyfikował więc i wyeliminował największe zagrożenie.
A potem zaczął się bawić rękojeściami mieczy i mruczeć te swoje modlitwy, więc dali mu spokój
Podobnie zarzuty dla Issaram, że są jakimiś nadludźmi, służą tylko rozwadnianiu dyskusji. Niczemu więcej. W książkach nie ma nic poza tym, że są zamkniętą, dość szczelną kulturą, opartą na wierze w nadejście kolejnej Wielkiej Wojny, więc rdzeniem ich społeczności jest kultywawanie wierzeń przodków i sztuk walki. Nic poza tym. W ksiażce jest napisane, ze w ich ataku na południowe prowincje Imperium, zginęło około dziesięciu tysięcy ludzi, oraz pada stwierdzenie:
– Twoje racje są skażone, czcigodna, skażone bólem po stracie bliskich. Ale zapłaciliśmy już za tamtą krew. Powinnaś o tym pamiętać.
Milczała chwilę. Gdy wreszcie się odezwała brzmiało to tak, jakby w gardle utknęła jej kula lodu.
– Zapłaciliśmy? – wychrypiała. – Czym zapłaciliśmy? Śmiercią kilku tysięcy wieśniaków i drobnych kupców? Moje rodowe plemię straciło w tej rzezi czwartą część duszy. Gdybyśmy chcieli odpłacić waszym rodakom, musielibyśmy zabić co drugiego Meekhańczyka stąd aż po Góry Krzemienne. Nie... Nie było odpłaty, nie według praw...
– Była – przerwał łagodnie. – Dusza za duszę, serce za serce. Dziś handlujemy z nimi i przeprowadzamy karawany przez pustynię.
PP str 406
Dusza, za duszę, serce, za serce, czyli Issarowie zabili tylu Meekhańczyków, ilu Meekhańczycy Issarów. Jeśli w jednym ataku Imperium plemiona tracą 10 000 ludzi, co prawda kobiet, dzieci i starców, ale jednak dziesięć tysięcy, to gdzie ci superkilerzy, jakich podobno kreuje Wegner?
Ale moi drodzy takie ataki Erishara, oparte na niedokładnym, wybiórczym, albo z premedytacją błędnym cytowaniu, oraz ignorowaniu faktow podanych przez autora, bo w końcu ma prawo chłop liczyć, że uznajecie go za uczciwego i godnego zaufanie dyskutanta, skoro co jakiś czas wtrąca, że książki, w których:
Cytat | większość opowiadań posiada w sobie niekonsekwencje, które powodują, że niektóre z opowiadań stają się praktycznie nieczytelne | bardzo mu się podobały, (masochista jakiśm czy co?), są niczym w porownaniu tego, co zrobił nieszczęsnym Jeźdźcom Burzy.
Kurcze, przeczytałem powyższe zdanie trzy razy i nadal nie jestem pewien, czy jest sensownie napisane. Późno już. Ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi?
Otóż w odniesieniu do Błyskawic, ANI RAZU nie pada określenie CIĘŻKA KAWALERIA.
ANI RAZU. Ich styl walki, wszechstronność i uniwersalność, lokują ich na grzędzie zajmowanej przez Tego pana albo tego pohańca widać podobieństwo?
Oczywiście JB trochę różnią się uzbrojeniem, hełm zamiast misiurki, brak obojczyków i karwszay, za to nieco większa tarcza, ale ogólna waga uzbrojenia ochronnego jest taka sama a przecież nikt nigdy nie nazwał towarzyszy z chorągwi pancernych Ciężką Kawalerią. Pozwolę sobie nie skomentować twierdzenia o tym, że nie ma i nie było uniwersalnej jazdy nadającej się do ataków przełamujących (tak jak nasi pancerni gdy atakowali szwedzką piechotę czy czworoboki tureckich janczarów) oraz manewrów oskrzydlających. Jak na specjalistę od uzbrojenia i taktyk wojskowych którym mieni się Erishar ciekawa teza.
Oczywiście pozwoliłem sobie na pewną modyfikację, każąc JB im zakładać pikowane pancerze w trakcie ataków na "cięższego" przeciwnika, oraz zdejmować je, gdy mają walczyć z lekką jazdą, ale założenie pikowanej kapy chroniącej koński tułów nie czyni z nich Ciężkiej Kawalerii.
A teraz majstersztyk, coś co jest godne najwyższego uznania. Otóż mimo, że autor nigdy nie nazwał Błyskawic Ciężką Kawalerią oraz mimo, iż opisuje ich sposób walki jako charakterystyczny dla tego typu uniwersalnej jazdy, Erishar najpierw powtarza raz za razem że oni są CK, a potem krytykuje, że nie zachowują się jak CK
Jak dla mnie zagranie na pograniczu geniuszu. Bo w tym momencie dyskusja sięga absurdow, jeden z pomocniczych trolli pana E opisuje jak to Wegner opisuje atak Ciężkiej Kawalerii (której w książkach nie ma) na ufortyfikowane miasto (którego w książkach też nie ma) Erishar dziwi się, dlaczego kamień się nie pali, pisze:
Cytat | Atak na miast kawalerią super to proszę o jedną bitwę może być wcześniej wymienionych panów gdzie kawaleria zaatakowała na twierdzę i przebiła się przez mury twierdzy, bez udziału piechoty ze strony atakujących.
|
Super pytanie ale co to ma wspólnego z "opowieściami"?
NIC.
Ale służy ciągnięciu niepotrzebnej dyskusji, więc jako takie jest prawdziwym mistrzostwem i piszę to bez szczególnej złośliwości. Jestem pełen podziwu, natomiast co do MOTYWÓW ciągnięcia tej dyskusji i tych ataków, pozwolę sobie mieć własne zdanie Szczerze jednak przyznam, że twierdzenia jakoby działania Erishara miały na celu DOBRO książek Wegnera jakoś do mnie nie trafiają.
Co do obecności takich osób jak TuathaDeDanaan, ktory dołączył 5 czerwca, tylko po to, by być głosem wspierającym Erishara, czy Avaris z 27 maja, który pojawil się dokładnie w tym samym celu, to szczerze mówiąc mam mieszane uczucia, więc podpieranie się ich głosami, ze oni też nie lubią Wegnera jakoś mi cuchnie. Ale to mój węch.
No to teraz po męsku
Erishar pytał co autor sądzi o tej dyskusji.
No więc autor sądzi, że jest to atak w miarę inteligentnego trolla, który ze wszytkich sił
próbuje zgnoić jego książki, stosując takie metody jak błędne cytowanie, niedokładne cytowanie, ignorowanie informacji podanych w tekście, nadinterpetacja, lekceważenie lub ignoroanie kontrargumentów, płaskie złośliwości i rozmywanie sensu wypowiedził własnych i cudzych w obłędnym słowotoku. Autor sądzi również, ża nigdy nie poznamy dającej się zweryfikować tożsamości pana E, poniewaz takie trolle wykazują mnóstwo odwagi tylko ukryte za anonimowym nickiem. Ponieważ pan E sam napisał, że drażni go, iż niektórzy mistrzują wegnerowi, choć dalibóg na tym forum takiego desperata nie spotkałem , autor sądzi, że jest to główny powód ataku, czyli mówiąc krótko, mamy do czynienia z kimś, dla kogo uznanie dla cudzej pracy jest powodem do zawistnego skrętu kiszek. Najczęściej takie osoby wywodzą się z grona niespelnionych twórców, ale czasem po prostu to zwykłe, upierdliwe głąby.
Uwaga - powyższe jest moim prywatnym zdaniem i jako takie nie podlega dyskusji .
Ps. Co do uwag na temat uzbrojenia, opancerzenia, technik i taktyk walki to temat rzeka na inną wypowiedź. Jak znajdę czas, to przybliżę Wam moje poglądy na temat ewolucji broni w światach innych niż nasza ziemia - oraz dlaczego piszę o yphyrach, talherah, gresach czy pociskach do procy wzbogacanych stalową listwą, zamiast bezmyśłnie i bezwiednie kopiować uzbrojenie z naszego średniowiecza i okolic. A Wy napiszecie mi, jaki ze mnie dureń
Ps.II.
"Opowieści" nie są książkami idealnymi, ale nie mogą być, bo to, dla jednego jest wzorcem doskonałości, dla innego będzie kiczem, niekonsekwencją i bzdurą. Więc były, są i będą atakowane, zwłaszcza przez ludzi, ktorym sam fakt, że mogą się komuś podobać staje kością w gardle.
Jeszcze raz wyrażę tu swoj szacunek dla Erishara, za bardzo sprawnie poprowadzony atak , naprawdę uważam, że się postarał a ilość wysilku jaki włożył w próbę zmieszania ich z błotem, była imponująca, choć fakt, że musiał posługiwać się półprawdami, ćwierćprawdami i g...prawdami raczej świadczy na korzyść tych książęk.
Ps. III
Mam nadzieję, że pan E zrozumie aluzję
Ps.IV
Bitwa o dolinę Wares jest jedną z najbardziej konsekwentnie i logicznie opisanych bitew w historii fantastyki ewer, i choć jest opowieścią o wspomnieniach starego żolnierza, wszystkie klocuszki, zeby zrozumieć motywy działania koczownikow są tam podane. Łącznie z interwalami czasowymi. (Ale przyciąłem - nie?)
A płaszcze GS widzieliście na własne oczy tysiące razy Zgadnijcie gdzie?
No i nie napiszę ani słowa jak mi idzie.
Idzie. Po prostu.
Pozdrawiam
RMW
Ozzborn - 14 Czerwca 2011, 02:11
I pozamiatane
A co pisał wujek Ozi na samym począteczku?
Wujek Ozi na samym począteczku napisał/a | obvious troll is obvious |
QED
Chętnie poczytam elaborat ałtoru o broni kiedyś tam, ale tera niech się szanowny ałtor nie rozprasza tylko wraca do roboty, ino mig!!
Fidel-F2 - 14 Czerwca 2011, 05:50
bardzo ładne
TuathaDeDanaan - 14 Czerwca 2011, 08:26
Robert MW napisał/a | Co do obecności takich osób jak TuathaDeDanaan, ktory dołączył 5 czerwca, tylko po to, by być głosem wspierającym Erishara, czy Avaris z 27 maja, który pojawil się dokładnie w tym samym celu, to szczerze mówiąc mam mieszane uczucia, więc podpieranie się ich głosami, ze oni też nie lubią Wegnera jakoś mi cuchnie. Ale to mój węch. |
Odpowiedzialność za moją obecność ponosi Powergraph, dający link do, cytuję "bardzo ciekawej dyskusji". A jako, że mnie zainteresowało, postanowiłem śledzić na bieżąco.
Swoją drogą, sam pisałeś o posługiwaniu się półprawdami, ćwierćprawdami i tak dalej, więc może wskażesz, gdzie napisałem cokolwiek w stylu "Nie lubię Wegnera"? Mam takie nieśmiałe przekonanie, że jest deczko odwrotnie.
RD - 14 Czerwca 2011, 09:08
A skoro jesteśmy już przy temacie czepiania się szczegółów, to tak mi się rzuciło w oczy...
TuathaDeDanaan, muszę powiedzieć, że niezmiernie rzadko spotykam taki sposób zapisu nazwy plemienia bogini Danu. W poważnych opracowaniach króluje Tuatha Dé Danann. Ale zakładam, że mogę czegoś nie wiedzieć.
Witchma - 14 Czerwca 2011, 09:28
Robercie, jak miło Cię znów przeczytać
Lowenna - 14 Czerwca 2011, 11:27
Robert MW napisał/a | niektórzy mistrzują Wegnerowi, choć dalibóg na tym forum takiego desperata nie spotkałem | Desperatką będę dopiero za kilka dni, gdy nieobecność mojego Nieszczęścia sięgnie 2 miesięcy ale: Wegner jest MISTRZEM . Może wcześniej tego nie pisałam ale wielokrotnie powtarzałam w rozmowach z przyjaciółmi i znajomymi Ostatnio czytałam 'Sen przedwiecznych' i 'Przebudzenie' i był to kawałek świetnej prozy. Szkoda, że tak szybko się zakończył
shenra - 14 Czerwca 2011, 12:15
Posty, które wyglądają jakby nie mogły się skończyć, przerażają mnie. Ale ponieważ to był Twój post Robercie przeczytałam go z wielką przyjemnością
I Witchma napisał/a | jak miło Cię znów przeczytać | +10
TuathaDeDanaan - 14 Czerwca 2011, 14:11
RD napisał/a | A skoro jesteśmy już przy temacie czepiania się szczegółów, to tak mi się rzuciło w oczy...
TuathaDeDanaan, muszę powiedzieć, że niezmiernie rzadko spotykam taki sposób zapisu nazwy plemienia bogini Danu. W poważnych opracowaniach króluje Tuatha Dé Danann. Ale zakładam, że mogę czegoś nie wiedzieć. |
Względy wygody.
Chociaż zawsze mogę twierdzić, że to z tego
Erishar - 14 Czerwca 2011, 21:21
Przychodzi taki czas w dyskusji, że strony siedzą w swoich okopach i nic już więcej nie da się zrobić. Wtedy należy powiedzieć pass bo dalej w dyskusji już są tylko inwektywy i osobiste ataki. A taki sposób dyskusji mi nie odpowiada.
Od samego początku chciałem jedynie pokazać inny punkt widzenia na pewne sprawy zawarte w książce. Nie było i nie jest moją intencją obrażanie kogokolwiek ani zmuszanie nikogo aby poparł moje zdanie. Starałem się swoje zdanie argumentować w oparci o wiedzę, której gromadzenie jest moją pasją. Stąd wynikało moje zaangażowanie. Z przedstawionych argumentów się nie wycofuję, a jeżeli sprawiły że ktoś się zastanowił nad nimi to zdecydowanie warte podjętego wysiłku.
Awaris - 14 Czerwca 2011, 22:57 Temat postu: do Robert MW "czy Avaris z 27 maja, który pojawil się dokładnie w tym samym celu,..."
Nie znam faceta do którego pisałeś odpowiedź.
W wielu kwestiach się z nim zwyczajnie nie zgadzam, ale też i w wielu zgadzam
A już na pewno nie zaistniałem na forum by go popierać.
Wyrażam swoje zdanie. Chętnie przeczytam polemikę mając szansę na wymianę zdań w tej kwestii z autorem tekstów. No ale kto by pisał do bota.
A jak już musisz, (by poczuć się lepiej?) stosować takie sztuczki jak robienie z ludzi botów (nie możesz się pogodzić, ze ktoś ma jakieś zastrzeżenia do Twojej twórczości?) - to postaraj się przynajmniej poprawnie napisać nik tej osoby. Wszak niedokładne cytowanie to atrybut trolla - dobrze zrozumiałem ?
Awaris
ilcattivo13 - 14 Czerwca 2011, 23:18
wstydziłbyś się Robercie... żeby taką merytoryczną i prowadzoną na niezwykle wysokim poziomie dyskusję zastopować. Gdzie ja teraz taki wdzięczny temat do sporu znajdę? Aż mi się przez Ciebie smutno zrobiło
Awaris - 14 Czerwca 2011, 23:22
Gwoli ścisłości, przeczytałem tylko kilka pierwszych opowiadań z pierwszej książki na wakacjach. Rozczarowany dalej nie czytałem, a po kolejną książkę nie sięgnąłem i min. tym się różnię od Erishar któremu teksty p. Wagnera, pomimo szeregu uwag, podobają się na tyle, że jak rozumiem przeczytał wszystkie i to na tyle, że poświęca roztrząsaniu tych tekstów tak dużo uwagi.
PS. Moje zaistnienie w tej dyskusji to głos w stylu - są czytelnicy dla których dbałość o szczegóły, i przekonywujące ich przedstawienie, zwłaszcza w zakresie punktów zwrotnych tekstu, są ważne. Nie muszą być one realistyczne w rozumieniu naszego świata, ale chciałbym aby były one zrozumiałe i spójne wewnętrznie. Dla mnie te teksty takimi nie były.
Jako przykład podałem motyw płaszcza, który nie jest jedynym tego typu w tekście w którym występuje.
Locke - 15 Czerwca 2011, 00:09
Przyznam, że odpuściłem dyskusje po interwencji Agi, ale skoro odezwał się autor, ustosunkuję się.
Przede wszystkim, jako laik w dziedzinie uzbrojenia, nie potrafię ocenic jakości wypowiedzi E. na podstawie własnej wiedzy. Trudno mi więc jednoznacznie wypowiedzieć na temat technikaliów.
Co do samej dyskusji, wydaje się, że sam fakt, że E. miał uwagi (ja równiez je miałem, aczkolwiek innego rodzaju) spowodowało bardzo ostrą reakcję, zbyt ostra jak na merytoryczną wymianę poglądów.
Naprawdę rozumiem, ze fani danego pisarza mogą reagować nerwowo, ale to przecież jednak tylko książka (niezależnie od jej jakości), tymczasem rozmowa wygladała, jakby E. (nie tylko - równiez ja, czy Awaris lub TuathaDeDanan) opluli pisarza a potem powiedzieli kilka niemiłych uwag o jego rodzinie.
Po wypowiedzi samego autora wiem juz, że cofnięcie sie miało sens. To naprawdę nieco ponizej poziomu zakładać, że jeśli ktoś ma uwagi, to znaczy, że koscia mu staje czyjś sukces albo za nic ma czyjąś pracę.
Podobnie chciałem oświadczyć, że botem nie jestem (choć z racji stażu raczej mi to oskarżenie nie groziło) i wyrażałem w tej dyskusji swoje opinie.
Ale dla autora - NIE, to nie jest tak, że uwagi oznaczaja zaplutego karła reakcji, który tylko czeka, żeby ściagnąć wschodzaca gwiazdę z firmamentu. Czasem po prostu któryś fragment książki się podoba a czasem nie.
I ciesze się, że masz na tyle pewności siebie, żeby powiedzieć, że
"Bitwa o dolinę Wares jest jedną z najbardziej konsekwentnie i logicznie opisanych bitew w historii fantastyki ewer,"
choć zwyczaj każe, żeby autor ograniczył skalę uwag "jestem najlepszy na świecie".
Domyślam się jednak, że jeśli nie uważałeś tak wcześniej, ta uwaga tego nie zmieni.
Trochę mi tylko dziwnie, że nie tylko pojawia sie opcja "oponenci = boty", ale że też sam pisarz jest na tyle bezkrytyczny, że jest gotów ja podchwycić.
Jeśli w swoich wypowiedziach kogokolwiek uraziłem, nie było to moim zamiarem i przepraszam.
I juz znikam z powrotem z wątku.
Agi - 15 Czerwca 2011, 00:15
Erishar napisał/a | Przychodzi taki czas w dyskusji, że strony siedzą w swoich okopach i nic już więcej nie da się zrobić. Wtedy należy powiedzieć pass bo dalej w dyskusji już są tylko inwektywy i osobiste ataki. A taki sposób dyskusji mi nie odpowiada. |
Mnie, jako administratorowi forum nie odpowiada sposób, w jaki kwitujesz merytoryczne (z przytoczeniem cytatów) argumenty Roberta , twierdząc, że musisz skończyć dyskusję, ponieważ spodziewasz się inwektyw i osobistych ataków ze strony autora. Łatwo jest obrzucać kogoś błotem, zza płotu, ale gdy przychodzi do stanięcia twarzą w twarz, ochota do dyskusji dziwnie Ci przeszła. Albo przeprosisz Roberta za szkalowanie, albo wylecisz z forum.
|
|
|