To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

Szenute - 13 Kwietnia 2008, 13:56

Przeczytane: Królikarnia - Maciej Guzek, kawał dobrej literatury z pogranicza fantasy i realu. Sporo nawiązań do legend i mitologii europejskich ale też do innej literatury fantasy.
Zgrabnie napisane, przyjemnie się czyta.
W trakcie: Bohema. Życie paryskiej cyganerii w początkach XX wieku - Dan Franck - świetnie sie czyta, przenosi w świat Paryża początku XX wieku, w świat malarzy, rzeźbiarzy, poetów i innej kolorowej cyganerii tamtych czasów.

ilcattivo13 - 17 Kwietnia 2008, 11:41

"Wielki Marsz" Kinga. Przez to, że tydzień temu skończyłem "Drogę" McCarthy'ego, teraz nie wiem jak "Wielki..." ocenić. W sumie całkiem dobrze się czytało, wciągnęło mnie na tyle, że wczoraj poszedłem do roboty mocno niewyspany. Ale... Pozostał po tej książce jakiś taki "niesmak w gębie". Przede wszystkim, autor "ździebko" przesadził z tym ponad 550 kilometrowym marszem ze stałą prędkością 6 km/h. I zakończenie było jakieś takie mocno chaotyczne.
Z drugiej strony, nieźle opisał narastające w bohaterach szaleństwo i walkę uczestników marszu z bólem i własną psyche.
Daję 7,5/10, bo po tej książce chce mi się przeczytać kolejne książki Kinga. A poprzednie, które czytałem, mnie raczej zniechęcały.

"Historie nie wymyślone" Gabrieli Pauszer-Klonowskiej. Książka opisuje w nieco zbeletryzowanym stylu (mocno skrócone) życiorysy dziesiątki (wybranej przez autorkę) wybitnych odkrywców i naukowców (Kolumb, da Vinci, Kopernik, Łomonosow, Stephenson, Pasteur, Edison, Miczurin, Ciołkowski i Curie-Skłodowska).
Zawiera sporo ciekawych i mało znanych faktów z życia tych ludzi (np. dlaczego Edison był głuchy).
Na tyle dobrze napisana książka, ża całkiem fajnie się czytało. Daję 6/10.

hrabek - 17 Kwietnia 2008, 11:48

To nie Kinga, tylko Bachmana :twisted:
A kazdy szedl ile dal rade, pamietasz? :)

Przemek - 17 Kwietnia 2008, 12:50

hrabek napisał/a
To nie Kinga, tylko Bachmana


Bachman to pseudonim Kinga.

Iwan - 17 Kwietnia 2008, 12:51

:lol: :bravo ;P:
gorat - 17 Kwietnia 2008, 13:03

Co waszmościom? Nie wszyscy są wyspani i wypoczęci.
A, co ostatnio czytałem? Już myślę... szukam... w pamięci... zmrożone... "Lód"!

mBiko - 17 Kwietnia 2008, 18:26

Z cyklu "Szanujmy wspomnienia" Bułyczow i "Ludzie jak ludzie" - zbiór, którego trzon tworzą opowiadania guslarskie i o Alicji (Alissie).

Utrzymując się w klimatach: Pielewin- "Omon Ra i inne opowieści" czyli jak Człowiek radziecki nie latał w kosmos. Pełne groteski i czarnego humoru opowiadania nawiązujące do chorych realiów Związku zdRadzieckiego. W mojej opinii lektura obowiązkowa.

ilcattivo13 - 17 Kwietnia 2008, 18:27

Przemek napisał/a
hrabek napisał/a
To nie Kinga, tylko Bachmana


Bachman to pseudonim Kinga.


właśnie hrabek, w dodatku nie jedyny ;P:

a co do marszu - rekord świata w nordic walkingu ustanowiony przez pewnego Niemca (wiem, że to trochę inny chód niż zwykły marsz, ale mimo to można porównać) to 164 km w ciągu 24 godzin. Polak chciał ten rekord pobić w zeszłym roku, ale burza mu przeszkodziła i wysiadł po 16 godzinach. A w książce mieli dwie burze (w tym jedną naprawdę porządną), do tego różnica temperatur sięgająca 25 stopni, mieli ostre podejścia pod górki i równie ostre zejścia i szli z tą samą prędkością co Niemiec od nordic walkingu przez ponad cztery pełne doby.
No i zaniżyłem troszeczkę dystans jaki przeszli uczestnicy Wilekiego Marszu. Bo zrobili grubo ponad 600 km.
Tak więc, jak dla mnie, Wielki Marsz nadal jest jednym z największych kitów jaki wymyślili autorzy książek (nawet jeśli chodzi o s-f).

dalambert - 18 Kwietnia 2008, 07:58

Zgodnie z zapowiedzią Arcymag część 2 Aleksandra Rudzanowa / wydali Fabrykanci/ i tu wielkie :bravo dla Agnieszki Chodkowskiej-Gyurics tłumaczki tegoz / wiemy jak tlumok może skopać dzieło, a tu robota znakomita i to jest tłumaczenie, a nie tłumoctwo ( szczególnie w zaklęciach) dobra robota/
a sama opowieść zapowiada się na fajny wielotomowo-światowy cykl może bez ambicji na wiwisekcję bebechów duszy ludzkiej, za to dla czytającego odpoczynek, rozrywka i wciągająca opowieść z w sumie sympatycznymi postaciami,
Czyta sie :D

Kruk Siwy - 18 Kwietnia 2008, 09:30

dalambert, ty czytolu! Błond w nazwisku autora! O tempora o morusy!
dalambert - 18 Kwietnia 2008, 09:59

Kruk Siwy, nie marudź tu Tłumaczka ważniejsza bez Nej to pan R. by się nie przebil na polski hej :P
Kruk Siwy - 18 Kwietnia 2008, 10:02

A w kuper chcesz? Jam ałtor i holernie nie lubię jak ze mnie Bohnackiego, Bagińskiego albo inszego Dyboszczkaka robią. Poniał?
RUDAZOW analfabeto jedna!
Roboty tłumaczki nie neguję, chcę tylko dodać, że gdyby nie niejaka Marina M. to byśmy Arcymagiem raczyć sie nie mogli.

dalambert - 18 Kwietnia 2008, 11:13

Kruk Siwy napisał/a
RUDAZOW
a nol ale jak się nazwisko łaltora na okladce wypisuje magicznymi dymkami , a nie literami to się tak ma, :twisted:
A Marina M. to zacna jest :!:

Agi - 18 Kwietnia 2008, 23:35

Po spirali - Piotrek Rogoża. Powiem krótko: Znakomite!
ilcattivo13 - 19 Kwietnia 2008, 01:09

Jack Higgins "Napij się z diabłem" - nie będę ukrywał, że JH to mój ulubiony autor sensacyjno-kryminalny. A z tego co wydano w Polsce nie przeczytałem raptem trzech czy czterech książek JH ("Napij..." już odliczyłem), więc moja ocena będzie podbudowana głodem jego twórczości. Może nie jest to arcydzieło na miarę "Modlitwy za konających", ale bardzo dobrze się czyta. No i bardzo rzadko w jednej książce występują razem Devlin i Dillon.
Dla tych, co czytali już Higginsa, powiem że książka treścią czy konstrukcją fabuły nie odbiega od innych książek tego autora. Dal tych co nie czytali - podoba mi się strasznie to, że jak zawsze losy bohaterów nie zależą tak bardzo od ich nadludzkich zdolności (vide powieści Ludluma czy MacLeana), ale w dużej mierze od wydarzeń losowych ("często-gęsto" niepomyślnych dla bohaterów). I że nie ma w książkach Higginsa bohaterów typowo "czarno-białych" (podobnie jest u Sapkowskiego). I że często zakończenia jego ksiązek nie są "happy"...
Daję 8/10.

Kruk Siwy - 19 Kwietnia 2008, 14:47

Czytam Czarną Banderę. Zacne. Ale oczywiście i tu bym się czepiał.
Hubert - 19 Kwietnia 2008, 18:32

Spisek Faraonów Vandenberga. Całkiem przyzwoita powieść, łącząca kryminał/romans/przygodę. Wszystko w cieniu tajemnic skrywanych przez egipskie pustynie. Zgrabnie napisana, choć w trakcie czytania wstępu miałem co do tego wątpliwości. Jakieś takie suche to było, bez ikry; jednak im dalej, tym lepiej.

Teraz się biorę za Cmentarzysko Bezimiennych Statków.

Agi - 19 Kwietnia 2008, 22:59

Widma w mieście Breslau - Marek Krajewski.
Mroczna opowieść o detektywie Eberhardzie Mocku umieszczona w realiach Wrocławia po I wojnie światowej.
Dobrze napisane!

GrapeVine - 19 Kwietnia 2008, 23:00

Cykl Krajewskiego jest świetny, mogę polecić z czystym sumieniem :D
Agi - 20 Kwietnia 2008, 10:24

Dokończyłam "Pierwszy krok" Adama Przechrzty. Bardzo przyjemna, odprężająca lektura. Jeśli Autor zdecyduje się na kontynuację, z chęcią poczytam o dalszych przygodach księcia de Sarnac.
Gwynhwar - 20 Kwietnia 2008, 12:21

Horror Show. Tak jak ałtor był mi obojętny, tak właśnie rozpoczęłam etap uwielbienia :mrgreen:
Adanedhel - 21 Kwietnia 2008, 12:44

Nieszpory sycylijskie - Steven Runciman. Już po pierwszych rozdziałach "Dziejów wypraw krzyżowych" doszedłem do wniosku, że Runciman jest zarówno świetnym historykiem, jak i świetnym pisarzem. I mogę to potwierdzić.
Choć "Nieszpory" to czysto historyczna książka (a nie popularno-naukowa), czyta się ją doskonale. Nie tylko przez styl Runcimana, ale też przez temat, jaki wybrał. Przy wszystkich intrygach, przewrotach, zmianach sojuszy jakie opisuje chowa się taki choćby Martin z "Pieśnią lodu i ognia". Ale mam też nieodparte wrażenie, że Martin czytał "Nieszpory" ;P:
Włosi w XIII wieku, gdyby ktoś wytłumaczył im znaczenie "obyś żył w ciekawych czasach" - ukatrupiliby chyba na miejscu :mrgreen:

Iwan - 22 Kwietnia 2008, 20:06

Łzy Nemezis i Czarna bandera- dwa dobre czytadła, miło spędzony czas przy czytaniu, jeśli ktoś ma ochotę na coś lekkiego i szybkiego do przeczytania to polecam
ilcattivo13 - 22 Kwietnia 2008, 23:40

"Zatopiony Świat" J.G. Ballarda. Powieściowy debiut (z 1962 roku) autora "Imperium Słońca". Podobnie jak Andre Norton (i mniej więcej w tym samym czasie), Ballard w swej pierwszej książce postawił na klimaty post-apo.
Kataklizm w wydaniu Ballarda spowodowało nasze ukochane Słoneczko, a konkretnie silne i ciągnące się latami wybuchy na Słońcu (jakby nie było, to jakaś nowość w stosunku do konfliktów nuklearnych, wirusów, obcych i zombii). Po upływie kilkudziesięciu lat, wskutek promieniowania i innych takich, liczba ludności na Ziemi zmniejszyła się do kilku milionów zamieszkujących bieguny planety. Wybuchy na Słońcu spowodowały też ogromny wzrost temperatury (na równiku woda gotuje się bez niczyjej pomocy), przez co wszystkie lodowce stopniały i spłynęły do oceanów, jednocześnie wymywając z lądów ogromne ilości mułu. To z kolei spowodowało, ze powierzchia planety zmieniła się w jedną wielką bagnistą dżunglę, poprzecinaną mniejszymi lub większymi jeziorami i lagunami (chyba właśnie zawiodłem tych co liczyli na książkową wersję "Wodnego Świata" :wink: ). A że niedobitki ludzkości migrującej na północ (lub południe - w zależności od tego, po której stronie równika mieszkała) nie zdołały wyczyścić dokladnie opuszczanych przez nią miast, więc niektórzy zaczęli plądrować zatopione ruiny (mniej lub bardziej legalnie). W dodatku szabrownicy muszą się spieszyć, bo nie dość, że temperatura na planecie ciągle rośnie (ze zrozumiałych względów coraz gwałtowniej i szybciej - dla mniej kumatych: no bo akurat akcja książki się zaczęła ;P: ), to jeszcze od równika w stronę biegunów systematycznie posuwa się strefa straszliwych gorących ulew (i co też nie powinno być żadnym zaskoczeniem - od początku książki posuwa się coraz szybciej :wink: ). Flora i fauna planety, dzięki niczym nie blokowanemu (szlag trafił odpowiedzialne za to warstwy atmosfery) promieniowaniu, sobie radośnie mutowały, przez co w czasie opisywanych w książce wydarzeń przybrały postać flory i fauny z okresu triasu (niestety bez "dyniożarłów").

Po tym krótkim wprowadzeniu ;P: przystępuję do opisu akcji książki (no spoilers "ofkorz").

A więc akcja książki dzieje się w ruinach zatopionego Londynu, gdzie przez ostatnie trzy lata bawiła grupa wojskowych (większa) i naukowców (mniejsza - bo tylko dwóch) zajmując się poceniem, przypiekaniem na słońcu, badaniami zmian przyrody i pogody, poceniem, poszukiwaniami pozostałości sprzętu sprzed migracji, poceniem, odganianiem komarów wielkości dłoni (wyraźna głupota ewolucji - przecież takiego komara łatwiej jest upolować po ciemku w namiocie :| , trzeba mieć tylko odpowiedniej wielkości szuflę), przypiekaniem się na słońcu, poceniem i odganianiem ogromnych iguan.
W końcu przychodzi moment, w którym ekspedycja ma wracać na biegun, ale obydwaj naukowcy postanawiają zostać, razem z zamieszkującą ruiny piękną i lekko zwichrowaną umysłowo potomkinią pewnego bogatego rekina biznesu. I wtedy pojawia się kolejna ekspedycja, nieco mniej legalna, a i jej członkowie są jacyś tacy dziwni...
Na tym zakończę, bo miało nie być spoilerów.

Powiem jeszcze tylko, że książka jest mocno psychologiczna, a przynajmniej taką udaje - ale w tym aspekcie ocenę pozostawiam komuś, kto studiował psychologię albo coś podobnego, bo ja się na tym nie znam. Do tego trochę ganiania się, strzelania, nurkowania, zabaw w stylu "schyłkowe voodoo" - ale to wszystko bez epatowania przemocą. I zero seksu :( . Więc niestety, spokojnie można tę książkę dać do przeczytania swoim małoletnim (ale bez przesady, bo nie "zrozumio" :wink: ) dzieciom.

Reasumując - książkę czytało się w miarę przyjemnie, choć nie jest ona najwyższych lotów - trochę słabsza od "Świtu 2250" Andre Norton, tyle że bez tak strasznych technicznych "babołów" oraz potwornego (jak na mój gust) patosu i idealizmu. Za to z naprawdę sporą dawką teorii psychologicznych i pseudo-psychologicznych - w tym wydaniu wcale nie taką nudną.
Daję 5,5/10.

Chal-Chenet - 23 Kwietnia 2008, 17:21

"Miecz Aniołów". Jak zwykle - lekko, łatwo i przyjemnie. Doskonała książka do relaksu i odstresowania się po ciężkim dniu.
Hubert - 23 Kwietnia 2008, 19:40

Ja się rozglądam za czymś takim, bo czuję, że muszę jakąś lekką literaturę przeczytać. A każdą książkę Piekary wydaną od czasów Sługi Bożego zaliczyłem przynajmniej ze dwa razy :)
Witchma - 23 Kwietnia 2008, 19:42

jak lekkie to Żamboch może? chyba, że już wszystko czytałeś... :)
Hubert - 23 Kwietnia 2008, 19:45

Wszystko nie, ale po dwóch tomach Krawędzi Żelaza stwierdziłem, że to nie dla mnie. :wink:
Gustaw G.Garuga - 23 Kwietnia 2008, 20:02

"W czwartym wymiarze" - zbiór opowiadań fantastycznych Antoniego Lange. Dominuje spirytyzm i niesamowitość, ale jest tu jeden tekst, który wygląda niczym sequel do "Pojutrze" (The Day After Tomorrow) Emmericha. Nosi tytuł "Memoriał Doktora Czang-Fu-Li", rozgrywa się w roku 2652 i ma formę sprawozdania z wyprawy Akademii Nauk w Pekinie do skutej lodem Europy dla zweryfikowania hipotez dra Teene Weene, który twierdzi, że obecnie niezamieszkały kontynent był niegdyś centrum wysokiej cywilizacji, zniszczonej zmianą kierunku Golfsztromu i wynikłym stąd katastrofalnym oziębieniem klimatu... A najciekawsze, że zbiorek wyszedł pierwotnie w 1912 r.!

Tegoż samego autora powieść "Miranda" z 1924 r. łączy wątki spirytystyczne z podróżniczymi i utopijnymi. Przyjemna lektura, także dzięki pobocznym watkom politycznym i historycznym.

dalambert - 24 Kwietnia 2008, 08:40

Scott Lynch Na szkarłatnych morzach część druga Kłamstw Lucka Lamory ciekawe przedstawienie kompletnego świata fantazy ze znakomitą intrygą i sympatycznymi bohaterami / dobrze sie czyta/ a bardziej zwarte i mniej pokrętne niż część 1 / ale tam bohater dorastał od maleńkości, a tu juz ukształtowany drań ma przygody/
Autor 1 część napisal mając 26 lat, obecnie 30 nak na stosunkowo młodego czlowieka wspaniale bogata opowieść z znakomitymi perspektywami na cd.
Wyd MAG trafiło na dobrą pozycję :bravo



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group