Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
ihan - 22 Września 2007, 22:17
Ale baba ziemniaczana pyszna jest. Odkryłam ją w Białymstoku, bo w moich okolicach takich pyszności się nie serwuje.
Martva - 22 Września 2007, 22:40
Cholera, nie wiem ile mam stóp. Nawet własnych (znaczy mam dwie, ale to nie o to chodzi). Nie chce mi sie przeliczać...
Jolietka - 22 Września 2007, 22:43
ihan
Cytat | Ale baba ziemniaczana pyszna jest. Odkryłam ją w Białymstoku, bo w moich okolicach takich pyszności się nie serwuje. |
też to jadłam, to potrawa litewska i ponoć nazywa się kugelis, można ją zapiekać z kawałkami słoniny.
mad - 23 Września 2007, 01:01
Agi55 napisał/a | Kruku Siwy, rogale marcińskie są jedyne w swoim rodzaju. Ich tajemnica tkwi w nadzieniu z białego maku z dodatkiem bakalii |
Ach!!! Jakże się cieszę, żem z Pyrlandii
corpse bride - 23 Września 2007, 04:41
no to ja wam powiem: 170cm to 5 stop 7 cali. ponad 6 stop maja olbrzymy pokroju footbolistow (nie chodzi mi o pilkarzy noznych). zaraz sprawdze... 1 stopa to 30,48cm.
Kruk Siwy - 23 Września 2007, 09:10
No i zepsuła całą zabawę. A zaraz nam powie ile centymetrów ma metr...
ihan - 23 Września 2007, 09:22
Ta stopa podoba mi się dużo mniej, bo tych stóp corpse bride mam tylko 5,18.
A na rogale marcińskie mam nie tylko ja fazę, koleżanka kilka razy próbowała mi je przywieźć z Poznania, niestety zawsze zjadała je w pociągu po drodze. Tak, że zazdroszczę ci ich szczerze mad.
elam - 23 Września 2007, 09:22
a podobno ten wzor kilograma, co jest w Sevres pod Paryzem, schudl ostatnio i juz nie wazy dokladnie 1 kg.....
Martva - 23 Września 2007, 10:21
corpse bride napisał/a | 1 stopa to 30,48cm. |
E, takich to ja mam 5,05; bez sensu. A takich krótszych to nie wiem, bo nie wiem ile cm ma stópka w rozmiarze 36, a nie chce mi się sprawdzać
elam - 23 Września 2007, 10:28
Martva, okolo 22 cm
Martva - 23 Września 2007, 10:38
O, to by było 7 stóp, bardziej mi się podoba
Piech - 23 Września 2007, 14:13
Znalazłem wczoraj kanię
http://www.grzyby.pl/gatu...ota_procera.htm
a dziś ją zjadłem usmażoną w panierce jak kotlet.
Godzilla - 24 Września 2007, 10:34
Oj tak, tak, kotlety z kani dobre są!
Kiedyś kuzyn-wojskowy zabrał nas militarnym łazikiem na grzyby, ni mniej ni więcej tylko na poligon pod Bolesławcem. W tych czasach pod krzaczkami na poligonie walały się gazety zapisane cyrylicą. Wyprawa była że hej! Najpierw okazało się że łazikiem powozi kierowca, młody chłopak. O łazik nie było łatwo, bo na trzy sztuki dwie nie nadawały się do jazdy. Najwyraźniej w wojsku panują stosunki feudalne, bo dla kuzyna znalazł się taki działający. No i pojechaliśmy. Po drodze, a jechaliśmy takim wąziutkim kawałkiem asfaltu przez łąkę, tata nagle wrzasnął: Kierowca stój! Łazik stanął, tata wyskoczył i z pobocza przyniósł kilka wielkich kań. A ja myślałam że stało się coś poważnego
Potem chodziliśmy sobie po tym poligonie, zebraliśmy trochę koźlarków i czegoś tam jeszcze, na minę nie wleźliśmy, czołg nas nie rozjechał. Wracaliśmy leśną drogą mocno zużytą przez ciężki sprzęt. Dziury były straszne, głębokości pół metra albo lepiej. Kiwało nas w górę i w dół. Na jednym z takich wybojów odpadła wycieraczka, na innym wyrwane "z mięskiem" lusterko. A potem już na równym asfalcie rozkraczył się silnik. Półtorej godziny kuzyn z kierowcą dłubali w nim, a myśmy po prostu marzli cierpliwie na poboczu. Udało się naprawić żelastwo, nie musieliśmy łapać stopa.
W ten sposób mieliśmy kotlety z kani.
savikol - 24 Września 2007, 10:43
Zbierać grzyby na poligonie – czad.
Melduję, że w okolicach Kampinosu trwa niesamowity wysyp maślaków. Rosną na wszystkich łąkach w ogromnych ilościach. W promieniu 100 metrów od własnej chałupki znalazłem ich kilkadziesiąt. Złoża grzyba odnawiają się błyskawicznie. Jednego dnia zbieramy, następnego cała łąka jest zarośnięta. Grzyb porasta coraz większe obszary. Inwazja kieruje się na Warszawę. Bez odbioru…
Godzilla - 24 Września 2007, 13:43
Tak się składa, że pewna dalsza gałąź rodziny jest zmilitaryzowana. Inny kuzyn, też wojskowy, mieszkał w Chełmnie. Całe Chełmno jesienią plątało się po tamtejszym poligonie. Stadami. Myśmy też się tam raz i drugi wyprawili. Nigdy przedtem i nigdy potem nie uzbierałam takiej ilości żółtych gąsek. Coś fantastycznego. Ludziska zasuwali po lesie truchtem i zbierali wszystko co wystawiało łeb nad ziemię. Czasem widywało się stare, wyrośnięte gąski, oczywiście zrobaczywiałe, więc wyrzucone. Wystarczyło się trochę porozglądać dookoła... Zebraliśmy chyba dwa wiadra na jednym spacerze.
Ale to też dawno było, teraz pewnie jest tam wyczyszczone wszystko do gołego piachu. Jak i wszędzie indziej.
Rafał - 24 Września 2007, 13:59
A ja, pochwalę się, byłem wczoraj rozpoznawczo w lesie i w ramach "grzybów" przywiozłem: 8 podgrzybków, 1 zajączka, 4 malutkie choineczki (już wkopane w ogródku), ok.10 kg skamielin głównie roślinnych (choć jest i robaczek) worek kasztanów. Jaszczurka zwinka i padalec na fotkach (w temacie "góry").
Haletha - 24 Września 2007, 19:39
Zajączka? Takiego z wnyków?;)
Agi - 24 Września 2007, 19:51
Haletha a takiego zajączka widziałaś?
Martva - 24 Września 2007, 20:08
Miałam takie w ogrodzie jeszcze w zeszłym roku, ale w tym sezonie nie było świętej pamięci dębu, to i zajączków nie było. Tylko pieczarki się ostały, ale w takim miejscu że przejrzewają zanim je ktoś zauważy.
Martva - 29 Września 2007, 17:54
We wtorek byłam na wycieczce, zatrzymaliśmy sie na obiad w jakimś motelu z restauracją w dziwnej miejscowości (Hebdów?), szukanie czegoś jadalnego w kategorii 'dania główne' mogłam sobie właściwie odpuścić i od razu zacząć przeglądać dodatki. Zamówiłam zestaw surówek i panierowane pieczarki. Strasznie fajny pomysł, chociaż a/mogłyby być cieplejsze b/jeśli nawet ja muszę coś posolić, to znaczy że coś było robione totalnie bez przypraw. I chyba sobie kiedyś takie zrobię, ale moim sposobem - czyli przez doprawienie jajek użytych do panierki. Czosnek, pieprz i zioła prowansalskie na przykład.
mBiko - 29 Września 2007, 19:04
Pyszne panierowane pieczarki robi moja żona. Doprawianie jajek to faktycznie świetny pomysł, a jeżeli chodzi o pieprz to proponuję cayenne .
Fidel-F2 - 29 Września 2007, 19:48
ależ durni ci Rzymianie
Martva - 29 Września 2007, 20:22
mBiko, lepiej się sprawdza tabasco albo sambal oelek, cayenne jest sypki i robią się grudki
A propos robiłam dziś ryż z ananasem i warzywami, muszę w sobie tłumić odruch oblizywania łyżeczki po wyciągnięciu nią zawartości słoika
Fidel-F2 - 29 Września 2007, 20:24
Martva napisał/a | muszę w sobie tłumić odruch oblizywania łyżeczki po wyciągnięciu nią zawartości słoika | po co?
Martva - 29 Września 2007, 20:27
Bo oblizywanie łyżeczki z resztką sambal oelek wymaga potem picia dużych ilości wody. I ziania.
Fidel-F2 - 29 Września 2007, 20:43
a czy to w czymś przeszkadza?
Martva - 29 Września 2007, 20:49
'Pieczenie to tyle radości' może i jest chwytliwym sloganem reklamowym, ale ja jakoś nie przepadam.
elam - 29 Września 2007, 22:29
radosci to jest, jak sie juz upiecze
mBiko - 29 Września 2007, 22:35
Pewnie masz rację Martva. Cayenne używam zazwyczaj do panierowania na sucho.
Jolietka - 29 Września 2007, 22:39
Martva natchnęłaś mnie, właśnie kończę pieczenie herbatników angielskich do ... kawy lub jak kto woli ... herbaty.
|
|
|