To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

corpse bride - 18 Lipca 2008, 12:32

wróciłam z jarosławca.
Kasiek - 18 Lipca 2008, 13:03

i jak było? gdzie relacje, fotki, opowieści? No gdzie?
corpse bride - 18 Lipca 2008, 14:30

wszystko w swoim czasie, na razie śpię i zaczynam myśleć o wyprawie do łazienki w celu zrobienia prania :)
gorat - 18 Lipca 2008, 15:10

Ale tempo :lol: Już, już relacje mają być! Najlepiej, żeby zatrudnili jakąś agencję, kamera, masa fotografów, reporterzy, relacja ekstra byłaby :lol:
corpse bride - 18 Lipca 2008, 16:29

idę do łazienki doprowadzać swoje ciało i garderobę do stanu sprzed urlopu, tymczsem zagadka: jaka była pogoda?
Adashi - 18 Lipca 2008, 16:59

Jak w tym serialu* zapewne :wink:

* Pogoda dla bogaczy

corpse bride - 18 Lipca 2008, 17:27

coś w tym jest, adashi :)
corpse bride - 18 Lipca 2008, 18:09

w domu nie ma nic do żarcia, idę do plazy na jakiegoś fast fooda i zakupy.

a nad morzem było milusio. najbardziej podobało mi się morze i to, jak mój mruczek się śmieje grając w cymbergaja. a, i zupa rybna w jednym z miejscowych lokali :D zdjęcia jak będą to będą.

Martva - 18 Lipca 2008, 19:35

Pogoda była różna, ale ostatnie parę dni straszna. Wolę deszcz nad morzem niż deszcz w Krakowie.
Ziemniak - 18 Lipca 2008, 19:40

Ale ten deszcz nad morzem strasznie drogo wychodzi, miejscowy jest zdecydowanie tańszy :mrgreen:
Martva - 18 Lipca 2008, 19:41

Tak, ale jak jest deszcz nad morzem to można pójść nad morze i zmoknąć na słono, a w Krakowie to się człowiekowi nie chce.
corpse bride - 18 Lipca 2008, 21:10

druga rzecz, którą tam zrobiłam, to spróbowałam tej wody z bałtyku. i jestem rozczarowana poziomem jej słoności. wiem z geografii, że baltyk jest mniej słony niż np. morze śródziemne czy pacyfik, ale nie wiedziałam, że te cyferki aż tak przekładają się na smak.

było fajnie pomimo deszczu. fakt, że gdyby nie padało pewnie wydalibyśmy mniej, ale co tam.

a w krakowie na dodatek pachnie jesienią. to te liście chyba... trochę przygnębiające.

martva, trzeba było z nami jechać.

wiecie, że po raz ostatni lato w polsce spędziłam 4 lata temu? szmata czasu...

Martva - 18 Lipca 2008, 21:23

Cytat
druga rzecz, którą tam zrobiłam


A pierwsza?

corpse bride napisał/a
a w krakowie na dodatek pachnie jesienią. to te liście chyba... trochę przygnębiające


A weź, bo ja zaczynam jesienną deprechę łapać. Mam nadzieję że pogoda się zmieni, już się dziś ładnie przejaśniło...

corpse bride napisał/a
martva, trzeba było z nami jechać


Nie bardzo miałam za co :/

May - 19 Lipca 2008, 11:48

Martva, nie szukaj usprawiedliwien dla swojej niecheci do opuszczenia wygodnego krzesla przed komputerem. I tak Ci nikt nie uwierzy ;P:
corpse ma racje, trzeba bylo jechac. Moze sie ze mna do Wells wybierzesz? Komp jest do Twojej dyspozycji w godzinach mojej pracy ;P:

corpse bride - 19 Lipca 2008, 12:25

martva, wybierz się!
Martva - 19 Lipca 2008, 16:44

May, Ty głąbie, ja nawet zniżki studenckiej na PKP juz nie mam, a porze jest daleko trochę. Jak kupowali te bilety to miałam przy duszy jakieś czterdzieści pięć złotych. Nie nazwałabym tego 'szukaniem usprawiedliwienia'. Szukaniem usprawiedliwienia mógłby raczej być argument że pies by nie wychodził przez tydzień. Chociaż IMHO to stwierdzenia faktu.

May napisał/a
Moze sie ze mna do Wells wybierzesz?


Nie, nie ma tam morza. Poza tym nasza rodzicielka wczoraj wyjechała z tekstem 'jedź, posprzątasz jej w domu'. Chyba sobie kpicie wszyscy.

May - 20 Lipca 2008, 17:19

Martva, Ty i sprzatanie? Mamie sie chyba ze srednia pomylilas :twisted: !!!
Zreszta jak nie ma w domu dzieci i knurka to sprzatac nie trzebia, bo sie raz zrobiony porzadek nie rozwala.

Martva - 20 Lipca 2008, 18:33

Poza tym tak sobie pomyślałam: dwa tygodnie, w sierpniu, to przegapię lato. A w UK więcej pada niż tu, znaczy tu mam sie większą szansę nasłońcować.
I chyba bym umarła z nudów.

corpse bride - 6 Sierpnia 2008, 17:24

... a zdjęć z jarosławca jak nie było tak nie ma ...

kupiłam na allegro 3 pary butów, najdroższe kosztowały 39zł. w sumie z koleżankami z pracy kupiłysmy 11 par. bałam się, że nie trafię z rozmiarem, ale wszystkie sa ok. no, jedne mogłyby byc mniejsze, ale nie wiadomo, czy wtedy nie byłyby za małe. ciesze sie, mam buty do żółtej sukienki :D

poza tym u mnie fajnie, jesli ktoś się zastanawiał, ale może więcej napiszę innym razem.

Martva - 6 Sierpnia 2008, 17:28

Staniki kupuję, butów się jakoś boję. Może dlatego że jakoś nigdy nie mogłam znaleźć nic ładnego i taniego równocześnie...
corpse bride - 7 Sierpnia 2008, 11:18

och, moje żółte szpileczki są śliczne. podobnie różowe buziki i sandałki na sznurkowej platformie.

http://www.fablook.pl/zdj...12_yellow_4.jpg

http://www.fablook.pl/zdj...c5_purple_3.jpg

http://www.fablook.pl/zdj...eaine_red_2.jpg

teraz zastanawiam się nad czarnymi eleganckimi, ale nie wiem, bo kosztują aż 59zł:

http://www.fablook.pl/zdjecia_allegro/592_2.jpg

Martva - 7 Sierpnia 2008, 12:00

No dobra, są śliczne :) ale na takich obcasach to ja bym się zabiła ;)
corpse bride - 7 Sierpnia 2008, 14:06

... więc życz mi szczęścia, bo jestem początkująca w tej dziedzinie. ale w końcu mam buty do mojej żółtej kwiecistej sukienki. dziś tak własne występuję i dobrze mi z tym :)
Martva - 7 Sierpnia 2008, 14:21

To trzymam kciuki :)
Kurczę, na koturnach jeszcze jakoś sobie radzę, na obcasach nie jestem w stanie :)

corpse bride - 7 Sierpnia 2008, 15:46

okazuje się, że obcasy obcasom nie równe. niektóre sa bardzo stabilne, np. takie drewniane, inne faktycznie sa chybotliwe...
Martva - 7 Sierpnia 2008, 16:53

Ale to nawet nie jest kwestia chybotliwości. Mam za małą stopę na obcasy, to raz, a dwa - za cholerę nie umiem stawiać stóp jedna przed drugą i jeszcze zaczynając od przedniej części. W wyższych butach zaczynam od pięty i strasznie to koślawo wygląda.
corpse bride - 7 Sierpnia 2008, 17:14

ej, u mnie w pracy jest dziewczyna, która jest prawie karłem, znaczy niska jest bardzo i ma malutkie stopy i chodzi cały czas na szpilach i wychodzi jej to świetnie, to nie jest kwestia rozmiaru stopy. co do stawiania stóp, to też mam chyba odruchy chodzenia na płaskich butach, ale przeszłam kilka lekcji teoretyczno-praktycznych u mojej siostry (przed studniówką czy coś) i teraz idzie mi coraz lepiej. znaczy, ludzie już nie pytają, czy mnie ponieść albo czy może iśc wolniej.
Martva - 7 Sierpnia 2008, 17:31

corpse bride napisał/a
to nie jest kwestia rozmiaru stopy.


Trochę jest, przypuszczam że facetom by się lepiej chodziło w szpilkach ;) a ona pewnie ćwiczyła 'od dzieciństwa', znaczy wczesnej młodości. Ja próbowałam czasem, nie wychodziło mi i było niewygodnie (w domu jakoś się dało, ale po próbie przejścia kawałka po betonie/asfalcie chciało mi się wyć) i rezygnowałam.

corpse bride napisał/a
znaczy, ludzie już nie pytają, czy mnie ponieść albo czy może iśc wolniej.


:D

May - 7 Sierpnia 2008, 19:25

Moja pani od laciny w liceum biegala (sic!) w straszliwie wysokich szpilach, a mimo tego bylam od niej pare dobrych cm wyzsza. Mysle, ze w takich przypadkach to jest kwestia wprawy i cwiczenia od wczesnej mlodosci
corpse bride - 18 Sierpnia 2008, 11:43

dawno mnie nie było, ostatnio jakoś tak aktywnie... w tym tygodniu też się zapowiada podobnie: dziś po pracy lekarz (bo mam dość bólu brzuszka co drugi dzień), a potem spotkanie z byłym. jutro laryngolog. pojutrze park wodny... do tego muszę zwiesić na czymś ametyst dla siostry szmatka i zrobić dla niej jakąś bransoletkę. do tego potrzebuję, aby dotarły do mnie zamówione przedmioty.

łikend był słodki :D byliśmy na wsi i było milusio. zrobiliśmy konkurs marynat (ze szm.) - po ugrillowaniu okazało się, że i jego wieprzowina i mój kurczak są świetne. sukcesem okazał się mój sos barbecue, który gotowałam do późnych godzin nocnych wg receptury z tradycyjnej amerykańskiej książki kucharskiej :bravo bije sobie brawo, bo smakował wszystkim i miło było widzieć, jak spożyli całe 2 słoiki smarując nim co się dało.

kolejny wart odnotowania sukces to zwycięstwo nad wielkim przedwiecznym, któremu w końcu, w końcu po wielu nieudanych próbach i jednej porażce udało nam sie dokopać. ostateczny kop zadałam, nie chwaląc się, ja :twisted: chodzi oczywiście o planszówke arkham horror, w którą gramy na wszystkich wyjazdach od początku maja.

zła rzecz natomiast jest taka, że szm. wyjeżdża w sobotę do stanów na 3 tygodnie i chociaż ma to jakieś pozytywy (stany są fajne i miło, że spędzi tam urlop, zrobi mi zakupy, a ja w tym czasie napisze pracę mag.), to obawiam się, że mogę tęsknić i czuję z tego powodu pewien niepokój. przecież tęsknię już kiedy nie widzę go ponad dzień :(



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group