To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Robert M. Wegner

Awaris - 30 Maj 2011, 20:04
Temat postu: do Rafał
" Reszta jest bardziej lub mniej podatna na czepliwość." tak to prawda.
Problem nie leży w tym, ze autor nie jest omnibusem i popełnia potknięcia lub zależy coś od postrzegania. Problem leży w tym, że autor popełnia ... coś co z punktu wiedzy powszechnej raczej nie działa lub działać nie powinno i na tym opiera punkt zwrotny opowiadania bez którego to powiadanie by nie zaistniało. To, że np. pojedynek szermierczy jest lepszy lub gorszy - da się przeboleć. Ale, że np. facet skoczył 5 metrów w górę (przy założeniu naszej fizyki świata) bez "dopalaczy" i na tym polega jego rewelacyjny pomysł na zdobycie twierdzy, ucieczkę z wiezienia - to boli. Czymś takim jest płaszcz i jego siła jako sztandaru. Po prostu wyobraziłem sobie, że w legionach rzymskich wszyscy legioniści mają małe "orzełki legionowe" - np. płaszcze, a każdy wróg przed wojną wysyła stada złodziej płaszczy by w dniu rozpoczęcia działań przeciwnik był po rozwiązaniu 2/3 swoich sił zbrojnych. I jakoś cała magia sceny padła.

Erishar - 3 Czerwca 2011, 13:11

Jako, że dyskusja na chwilę umilkła pozwolę sobie dodać kolejne spostrzeżenia w szczególności po przeczytani kilku opowiadań z tomu wschód.

Opowiadanie pierwsze "i Będziesz murem"
- mam wrażenie że to jest lekko zmienione opowiadanie z pierwszego tomu "Honor górala". Bardzo podobne motywy lekko zmienione miejsce akcji.
- Walki na szable w tym opowiadaniu mocno choreograficzne ok ale dlaczego co chwile pojawia się "błyskawiczne, szerokie cięcie, które mogło uciąć głowę" ?
- Skąd pomysł że można ciężka kawalerią zdobywać miasta ? Jak np ci kawalerzyści przywykli do szarż mieli zdobyć tą gospodę ?

Opowiadanie "Najlepsze jakie można kupić"
Opowiadanie oparte na sprzecznościach. Pomysł łapania generała jest tak wypaczony i w dodatku oparty na jakimś dziwnym założeniu że nie mogą do nich strzelać z łuku. Koczownicy dostają strzałę za strzałą i niczym nie odpowiadają. Dodatkowo kiedy oddział się zatrzymał to co koczownicy robią także się zatrzymują bo szkoda im kolejnych 5 koni jak do tej pory bezproduktywnie stracili 100. Nagonka jakoś nie zorganizowana. Dlaczego ściga ich oddział ciężkiej kawalerii ? Dlaczego nikt nie kontroluje działań pozostałej armii meekhańskiej ? Trzech żlebiarzy, który mają siła aby zmieść miasto ugania się po stepach za jednym generałem ?

Homer - 3 Czerwca 2011, 13:58

De gustibus et coloribus non est disputandum...
Erishar - 3 Czerwca 2011, 14:18

Homer napisał/a
De gustibus et coloribus non est disputandum...


A konkretniej do której części mojego posta to się odnosi ? Jak dla mnie Forum Dyskusyjne Służy do dyskusji właśnie, a im więcej różnych opinii tym lepiej.

Homer - 3 Czerwca 2011, 14:51

Do części, w której jedna strona przekonuje drugą.
Jedni łykają konwencję Autora, inni nie...

Przykładowo, trudno mi się zgodzić, że IBM jest "lekko zmienionym" Honorem Górala - ta teza wydaje mi się nie do obrony. Natomiast, czy pomysł łapania generała jest wypaczony... dla mnie nie, dla Ciebie tak. Podobnie jak we wcześniejszej dyskusji - ja akurat jestem za płaszczem.

Skąd pomysł, ze można ciężką kawalerią zdobywać miasto - dla mnie Jeźdzcy Burzy to nie ciężka kawaleria, tylko lekka jazda. Ciężka kawaleria to u mnie pancerna chorągiew - husaria, a nie kawaleria zdolna do nagłych zwrotów.

A wracając skąd pomysł, a skąd pomysł, że ich dowódca, pożal się Boże, czarodziej renegat, bandyta w zasadzie, ma się przejmować takimi niuansami jak straty oddziału, który i tak mu służy pod wpływem manipulacji, a po akcji i tak go porzuci?

I sobie możemy teraz dyskutować, o kolorach również, w końcu to forum :wink: .

dalambert - 3 Czerwca 2011, 14:56

Erishar napisał/a
Skąd pomysł że można ciężka kawalerią zdobywać miasta ?

Czyngiz Chan i Timur Kulawy raczej pionierami i piechotą szturmową nie dysponowali, a z miastami i twierdzami szło im całkiem nieźle ;P:

merula - 3 Czerwca 2011, 18:45

dalambert, nieładnie tak wywlekać zamierzchłą historię :wink: :mrgreen:
Ziuta - 3 Czerwca 2011, 20:01

właśnie, wybierzmy przyszłość!
Locke - 3 Czerwca 2011, 22:22

Wschód w ogóle dysponuje pewnym zbiorem błędów, choć jeśli ktoś przeszedł ponad problemami północy, tutaj pewnie nie zwróci uwagi.

Opowiadanie z pościgiem ma ich chyba najwięcej.

Z jakiegoś powodu naprawdę doskonali na stepach se-kohlandczycy dają się na swoim terytorium podejść ciężkiej chorągwi (w dodatku wcale nie jakichś stepowych wyjadaczy). Poruszanie takiej jednostki jest raczej trudno ukrywalne, ale najwyraźniej na słaby na stepie wzrok koczownika starczyło.

Se-kohlandczycy postanawiają również paktować, kiedy zupełnie nie ma po co - wróg blisko otoczony czarami, po co zwalniać, jak można sobie zabrać co się chce? Ciężka jazda na lekka jazdę w zwarciu to masakra jest.

Kolejna rzecz to to, że z jakiegoś powodu pościg jadący na de facto nie męczących się doskonałych koniach (koczownicy żyją z koni, więc raczej ich najlepsze oddziały nie maja słabych) nadal nie są w stanie przez cały dzień dojść grupy generała. Nie na kilometrze nawet nie na półgodznnej przebieżce. Przez praktycznie cały dzień - innymi słowy konie generała pnie męczą się w ogóle (a opis zmęczenia jest tylko dla dramatyzmu)

Źrebiarze wpadają na pomysł jak właściwie użyć magii dopiero na końcu, choć przecież z tego żyją...

Wszystko to tworzy obraz szturmowców imperium. Doskonałych oddziałów nagle zachowujących się zupełnie bez sensu, kiedy śceirają się z bohaterami. Szkoda, bo oddział X-menów stepów jest całkiem zabawnym pomysłem.


Nie lepiej prezentuje sie kwestia wozaków (następny tekst)

Tłumaczenie jakoby nie siadaja oni nigdy na koniu (choć zaprzęganie go jest już ok) ALE mimo to robia najlepsze oporządzenie i siodła i maja dobre konie pod jazdę wygląda jak argumentacja że najlepsze potrawy z wołowiny beda robić hindusi (ci ortodoksyjni) bo szanują zwierzę.
Jakoś trudno sobie wyobrazić że ktoś kto nigdy nie miał konia pod sobą robi najlepsze siodła w imperium.
Dla mnie jest to poważny zgrzyt w skądinąd spójnym i ciekawym opowiadaniu.


O ile widac poprawę drugiej cześci w stosunku do pierwszej, nadal ma się wrażenie czytania hollywoodzkiego blockbustera - dobrego dopóki nie zacznie się nad nim myśleć.

Erishar - 3 Czerwca 2011, 23:59

Nikomu nie narzucam swojego toku rozumowania i nie rozmawiam o tym co jest fajne a co nie. Pokazuję jedynie zgrzyty, które wydają mi się istotne.

Cytat
Skąd pomysł, ze można ciężką kawalerią zdobywać miasto - dla mnie Jeźdźcy Burzy to nie ciężka kawaleria, tylko lekka jazda


W takim razie jeżeli jest to lekka kawaleria to dlaczego autor pisze o nich w następujących słowach :

Mieli kolczugi, hełmy i tarcze ... a ich konie nosiły ciężkie pikowane pancerze. ... Jedyne oddziały najeźdźców, które potrafiły rzucać się na meekhańska piechotę i rozbijać ją we frontalnych atakach "

Homer napisał/a
Ciężka kawaleria to u mnie pancerna chorągiew - husaria, a nie kawaleria zdolna do nagłych zwrotów.


Pancerni i husaria to dwie różne pod względem wyposażenia i uzbrojenia jednostki. Husaria potrafiła robić nagłe zwroty, ale na pewno nie miała koni mogących cały dzień galopować. Nie ma uniwersalnych armii są jedynie wyspecjalizowane jednostki. Fajnie pokazać jak bohaterski generał wyprowadzą w pole elitę elit ale nietrudno o to skoro zachowują się jak niespełna rozumu. Nie lepiej było pokazać inna elitarną jednostkę np jeźdźców wichru stworzoną do szybkiej walki podjazdowej na stepach. Dodatkowo lekka kawaleria nie atakuję klinem ponieważ brakuje im właśnie masy i siły przebicia niezbędnej dla tej formacji.

Złapanie tego generała co właściwie dawało koczownikom ? Przecież nie służył już w armii imperialnej. Ok był zasłużony, ale obecnie to tylko najemnik. Dlaczego imperium nie miało by go poświęcić w imię spokoju na granicy ?
A skoro oddział chciał tylko generała to dlaczego nie wybić mu połowy oddziału i sprawdzić jakie ma morale ?

Atak na miast kawalerią super to proszę o jedną bitwę może być wcześniej wymienionych panów gdzie kawaleria zaatakowała na twierdzę i przebiła się przez mury twierdzy, bez udziału piechoty ze strony atakujących.

A skoro Chińczycy budowali właśnie wielki mur po to aby ustrzec się przed wypadami mongołów to musieli być skończonymi idiotami.

A teraz atak na miasto:
136 jeźdźców ma zaatakować miasto zamieszkałe przez ludzi, którzy mieszkają przy granicy i doskonale sobie zdają sprawę, że mogą być zaatakowani. Miasto także jest miejscem spotkań najemników z tamtej okolicy. Dodatkowo w mieście mają być pomiotnicy i nie wiadomo jakie stwory.
To zamiast spalić co się da i atakować tylko to co wyjdzie trzymając się w kupie bo bezpieczniej, nie lepiej wjechać w kręte uliczki i dać się zaskoczyć pojedynczo. Nawet jak to był oddział któremu formalnie mógł kapłan wydawać rozkazy to nie oznaczą że oni nie mieli też własnych dowódców. Zniszczyć miasto wyciąć mieszkańców ok ale w sposób najlepszy dla tych wojsk po to się ma dowódców.

Se-kohlandczycy nie tylko są jak szturmowcy imperium oni są jak właśnie imperium. Złe niegodziwe stworzone po to aby pokazać jak bohaterscy są bohaterowie.

Homer - 4 Czerwca 2011, 00:36

Akurat te dwie rzeczy były wyjaśnione w opowiadaniach. Dokładnie. Pierwszej ci z pamięci nie przytoczę o tej porze, a druga - oni mieli małą ilość czasu na uporanie się z miastem (aż wyciągnięty oddział wróci). Nie mogli sobie pozwolić na oblężenie. A co do spalenia co się da, przecież to była kupa kamienia, masz opis miasteczka. No i zapominasz o magach. Jaki mieli arsenał czarów i jak to wpłynęło na plan ataku (na w założeniu opuszczone miasto) - tego nie wiemy.

Btw. to jest fantasy. PhysX ja przynajmniej, się tutaj nie spodziewam. Skoro mamy z jednej strony oddział "X-Menów" przebijający się przez uroczysko, z innej mamy zwierzęta chodowane w ten sposób, że część skóry to pancerz, do tego mamy bogów i magię, to nie widzę powodu dlaczego ichniejsze konie nie mogą mieć innych parametrów niż prawdziwe. Wytrzymałość przykładowo +4.

Z ciekawości mógłbyś podać jakąś książkę tego typu, albo cokolwiek z beletrystyki, co spełnia twoje założenia realizmu 8) ?

Locke - 4 Czerwca 2011, 10:38

Tu nie chodzi o PhysX.

Bo ja jestem w stanie zaakceptować, że smok w fantasy lata mimo, ze przecież nie powinien, że czarodziej potrafi wygenerowac kulę ognia.
Czego oczekuję to wewnętrzna spójność.

To znaczy, jeśli gdzieś jest powiedziane, że smoki nie latają, to oczekuję, że jak sie nagle pojawi latający smok - autor się chociaż zająknie, dlaczego on lata skoro inne nie. Albo ktoś chociaż będzie zdziwiony z bohaterów.
Jeśli se-kohlandczycy są panami stepów, oczekiwałbym jakiegokolwiek potwierdzenia innego od "no sa strasznie groźni, ale właściwie dwa manipuły zatrzymały ich armię, a tutaj daja się wodzić za nos jak dzieci".
Zwłaszcza, że też nie chodzi mi o to, że oni w ogóle dali sie przechytrzyć. Chodzi mi o to, że zrobili serie głupot, które widzi nawet laik.

Co do koni - owszem. Mogą mieć +4. I oczywiście mogą być o 3 klasy lepsze od wszystkiego, co jest zdolny wystawić elitarny oddział ludu, który zyje z koni. Dla których konie to wszystko.
Bo Se-kohlandczycy tacy są. Oni żyją z jazdy i to od nich generał zapozycza a nie na odwrót. I nawet może mieć lepsze konie, trafiło mu sie. Ale na litość boską, nie konie, które są wobec nich tak lepsze jak husarski wobec szkapy od ciągnięcia wozu drabiniastego.
To nazywam niespójnością.

Podobnie jeśli pisarz w dziele pisze mi "koń" bez dodatkowego komentarza, oczekuję, że ma na mysli konia, wyobrażam sobie konia i zakładam, że działa mniej więcej jak koń. Jak pojawi się jakaś cudowna niekońska właściwość (np. latanie) warto by było pokusić sie o komentarz, że to jednak nie całkiem konie są.
Nie było mowy o tym, że to jakieś konie napełniane magią ani mutowane genetycznie, po prostu bardzo dobre konie.

Analogia:
Jest coś takiego jak wyścigi konne. Konie się ścigają. Każdy chce mieć jak najlepszego. Akceptuje w pełni fakt, że ktos może mieć lepszego niz inny ktoś (po prostu wygrał ten wyścig hodowli) ale uznam za skrajnie niewiarygodne, jeśli ten lepszy koń wygra z przewagą okrążenia nad kolejnym a jedynym komentarzem będzie "noo, był lepszy".

Homer - 4 Czerwca 2011, 12:27

Koń hodowany przez ludzi bogini koni może być trochę lepszym koniem. Ja wolę gdy autor nie podaje dlaczego coś jest jak jest, ewentualnie rzucając gdzieś indziej zakamuflowaną uwagę na temat, pod warunkiem, że to jest częścią większego planu, a nie babolem. Przykładowo czytając to opowiadanie dla mnie było naciąganiem, że oddział przewiduje ruchy armii seków zupełnie jakby ktoś tam był telepatą i jak się okazało dwa opowiadania później, dowódca nim był i coś co było babolem okazało się nim nie być. Co kto lubi.
Locke - 4 Czerwca 2011, 12:49

Owszem, ale bardzo trudno jest zamaskować całe plemię doskonałych koni (bo to nie był "trochę lepszy koń" - to był koń który wytrzymał cały dzień pościgu z przeciwnikiem, który się nie męczył) - a to oznacza, że se-kohlandczycy żyjąc ściana w ścianę z wozakami też o tym wiedzieli.
Więcej, wszyscy by o nich wiedzieli - w końcu to nie jest czyjas osobista tajemnica zwłaszcza w rejonie który końmi żyje.
I rozumiem nie wzięli na to poprawki?

Dali się wmanewrować w pościg, tak po prostu? Nikt nie próbował oskrzydlić, otoczyć aż do samego końca? Źrebiarze zamiast od razu rzucać te czary co pod koniec bawili się w wykańczanie własnych koni, wiedząc, że to nic nie da?

Swoją droga pytanie Erishara zdaje się ciekawe - właściwie dlaczego se-kohlandczykom zależy na dowódcy najemników, niechby i kiedyś sławnym? Na tyle, że nie strzelają nawet do koni w jego oddziale?

W ogóle nie jestem pewien czy konie hodowane przez plemie wybrańców bogini, wybrańców, bo nie siadają na koniach, bo zbyt je szanują, muszą być takie doskonałe akurat pod wierzch, który właśnie jest sprzeczny z tymi naukami.

Homer - 4 Czerwca 2011, 13:02

Ja z opowiadania zrozumiałem tyle, że mając żywego Laskolnyka gwarantowali sobie spokój (a może i nawet wsparcie) ze strony Imperium w walce o pozycję Ojca Wojny. Taki był cel tego pościgu. Środkiem do realizacji celu było zagnanie ich na barierę postawioną przez główne siły, gdzie przypartego do muru generała można było rozbroić. Nie dopadnięcie, czy wybicie do nogi. Jeśli Laskolnyk w chwili gdy go już mają nie miałby oddziału żywych ludzi, który może robić za motyw poddania się (zachowują życie), co go powstrzyma przed podcięciem sobie żył? Cały plan pięknie by się udał mimo nawet zdolności oddziału gdyby nie odsiecz i domknięta pułapka. Więc gdzie tu głupota? Że stracili sobie 50 koni? Mała cena za żywego Laskolnyka.

-- a czy to logiczne :D A jak logiczne jest wysłanie mizernego wojownika wgłąb terytorium wroga z Jedyną Słuszną Bronią? Czy klepana żabowata karoseria wytrzymująca ciąg uzyskany z silnika Ferrari? Albo półnagi mięśniak w przepasce wycinający całe oddziały w pojedynkę?

Ciągle proszę o przykład książki takowej, w której nie znajdę jakichś tego typu nielogiczności.

Locke - 4 Czerwca 2011, 13:33

Punkt z podcięciem żył. Co ciągle jednak nie tłumaczy pierwszych negocjacji.

Opowiadanie oparło się na tym, że se-kohlandczycy zwyczajnie dali się zaskoczyć na swoim własnym terytorium ciężkiej choragwi. W dodatku nie jakichś wyjadaczy stepowych, tylko gości może i dobrych w walce, ale na pograniczu średniawych w procedurze powiedzmy, poruszania się.
Dali sie zaskoczyć w każdym punkcie.

A był to główny punkt zwrotny utworu.

Jak szturmowcy imperium. Strasznie dobrzy jak są poza kadrem, strasznie głupi jesli spotkają bohaterów.

To napisałem. To mi przeszkadza.

To mnie drażni. Bo całe opowiadanie, jego główny zwrot oparty jest na tym.

Władca pierścieni (akurat nie przepadam) i pan samochodzik (sympatyczne), zresztą wiele innych - nie są opisywane jako "twarde, realistyczne, wiarygodne fantasy" Tam nie oczekuje wiarygodności. Od tak reklamowanych książek oczekuję.
I też nie idealnej dokładności. Oczekuję, żeby przemyślane były podstawowe elementy, kluczowe dla zaskoczenia czytelnika, zwrotu akcji, cokolwiek.

Co do tytułów - proszę bardzo - HMS Ulisses, Ślepowidzenie, Gra Endera, Piaseczniki, Gra o tron, Locke Lamora, Gateway, Neuromancer.
Są wewnętrznie spójne. Nie myl z byciem literaturą faktu. Owszem na początku coś zakładają (fikcyjny konwój, świat Wattsa czy też ansibl) ale potem trzymają się tych założeń.
Umyślnie wstawiłem Grę o tron, w którym uważa są niedociagnięcia (pojedynek Bronna z Vardisem Egenem choćby, ale i złota korona) ale nie są to kluczowe elementy fabuły. To nie jest główna niespodzianka dla czytelnika, miejsce gdzie ma mówić "wow, ale pomyślał".
Podobnie z Locke Lamorą. Są niedociągnięcia, ale w tle, w którejś z WIELU scen, nie w punkcie kulminacyjnym.

Wegner pisze opowiadania. Gdyby pościg za generałem został wspomniany w jego powieści, na dwóch stronach - pewnie wzruszyłbym ramionami i czytał dalej. Był pościg generał jakos sobie sprytnie dał radę. Dobrze dla niego.
Ale tutaj mam opowiadanie w którym głównym sensem jest ten pościg. Więc oczekuję od niego przemyślenia.

Są też książki średnio spójne które lubię, ale do nich od poczatku przykłądam miarkę przygodówki okołorpgowej. Jakby ktoś powiedział mi, że Harry Potter jest przemyślanym realistycznym spojrzeniem na społeczeństwo magiczne jakby mogło one wyglądać, gdyby istniało - wyśmiałbym go.

Homer - 4 Czerwca 2011, 14:52

Oj Locke przesadzasz. Gra o tron ma wiele takich punktów, do których można się doczepić. Czemu wielki dowódca floty, olewa łańcuch? Konie skaczące po łajbach? Wątły karzeł, który przyjmuje w bitwie ciosy na tarcze i nie spada z konia. Przecież to są kluczowe momenty. Genialnie poprowadzony Szepczący Las ustępuje bieganiu bez ładu i składu po Domu Cieni. Mógłbym ci tego multum wynaleźć, ale po co skoro to i tak moja ulubiona książka i chyba nie o to w niej chodzi :) .

Piaseczniki też mają zgrzyt, dlaczego ostatnia (najsłabsza) grupa wydalonych przeżyła? Przecież powinno ich zeżreć coś innego, a jeśli nawet nie - powinny mieć zahamowany rozwój (bo startowały z opóźnieniem) a rozwinęły się tak jak dopieszczane grupy (bo te rozwijały się najszybciej) i osiągnęły max w tym samym tempie. Nie uwzględniając sensu sprzedaży tak niebezpiecznego gatunku bez jakiejś mutacyjnej blokady, że powyżej pewnego punktu rozwoju zaczną wymierać.

Kto opisuje jako "twarde, realistyczne" przecież nie autor tylko wydawcy i recenzenci, więc to ich jak już należy się czepiać.

Wracając do zarzutów - rozpoznanie - przecież mają telepatę w oddziale i widzą całą przestrzeń wokół z lotu ptaka oczami tego zmiennokształtnego i powtarzam, seki nie dają się wodzić za nos bo zaganiają ich sukcesywnie w to miejsce, w które chcą i to im się udaje (ale to nie jest ich teren, to seki są na terenie przeciwnika, który jak opisywano jest bardzo bardzo trudnym terenem do przeszukań i manewrów). Pierwsze negocjacje - kupowanie czasu z jednej strony i chęć zwycięstwa od razu z drugiej (+ też kupowanie czasu na odpoczynek dla źrebiarza). A różnica między końmi jest taka, że w chwili finiszu po jednej stronie mieli świeże konie, a po drugiej prawie zajechane szkapy. A nawet gdyby tak nie było autor mógłby zamknąć usta dwoma słowami - "licentia poetica", których tak lubi używać pan S. To już bardziej nalezy się chyba czepiać sceny, w której ktoś oberwał zatrutym bełtem i spadł nieprzytomny z dachu do rzeki i przeżył.

A podsumowując - może cię to jak najbardziej drażnić, ale stawianie tezy, że jest to najdurniejszy pomysł literacki jest arcyprzesadzone ;) Tudzież jechanie po nim jak po łysej kobyle. Btw to opowiadanie nie należy do moich najulubieńszych - ale mnie tam np. drażniły pewne powtórzenia odnoszące się do prawie padających, a jednak pędzących dalej koni. I w tym opowiadaniu nie ma punktu "wow, ale pomyślał" - to się zgadza, co najwyżej dwa opowiadania później jest punkt odnoszący się do niego. Jak zresztą było komentowane, to opowiadanie powstało, żeby uczcić biegające - niepadające konie, kaprys Autora :D (zapoznaj się z dyskusją na podstronach w tył tematu z datą mniej więcej odpowiadającą wydaniu książki, kto się chciał wypowiedzieć w tym temacie to wtedy już to zrobił).

Jeszcze dopisek odnośnie szturmowców. W szturmie na Łysice wybili cały oddział, do tego opisywana historia seków jest imponująca, takoż ich wygrywane bitwy i podboje. To, że akurat w dwóch małych oddziałach, spotykając bohaterów, nie udaje im się wygrać, wcale nie robi z nich lemingów,klonów istniejących tylko po to, by nabijać punkty dobrej stronie.

Agi - 4 Czerwca 2011, 16:05

Locke, czytam Twoje kolejne analizy opowiadań Wegnera i zastanawiam się dlaczego tak się do nich i autora przypiąłeś.
Na siłę usiłujesz udowodnić nam, że opowiadania są nielogiczne i w gruncie rzeczy kiepskie.
Nikt nie zmusza Cię do bycia fanem Wegnera, ale na Boginię koni odpuść sobie, bo to zaczyna być namolne.
IMHO, oczywiście.

Matrim - 4 Czerwca 2011, 19:19

Agi, IMHO też ;) Ale znalazłem sposób - przeczytam sobie jeszcze raz Opowieści..., bo niby czemu nie? Ja lubię jak czasami jest nielogicznie, a jak tego nie zauważę, to już w ogóle ;)
Locke - 4 Czerwca 2011, 20:57

Ad. Homer

Łańcuch był przewidziany, nieprzewidziany był dziki ogień, bo nikt nie spodziewał się że ktokolwiek użyje makabrycznie niestabilnych alchemików. Przyjęcie na tarczę ciosu (o ile nie jest to cios lancy) rzadko strąca z konia, raczej przygarbia do siodła.

A najsłabsza grupa była najsłabszą grupą spośród piaseczników. A nie w ogóle słabą.

A dom Cieni tez uważam za błąd.:) W sensie jest ok jesli chodzi o przedstawione informacje, ale dla mnie wątek Daenerys w ogóle jest niefajny.

Tym niemniej (patrz dalej) bardzo dziękuję Ci za dyskusję w temacie, podoba mi się Twoja argumentacja, choć się dosyć czesto z nia nie zgadzam - ale tak już bywa


Ad. Agi

Nie usiłuje udowodnić, że jest marny - usiłuję wskazać miejsca, które mi nie podeszły.
Rozumiem 50 stron pochwał to rzeczowa rozmowa, 5 stron dyskusji gdzie ma sie jakies argumenty przeciwko - to namolne.

Dostałem książkę, przeczytałem, miałem wrażenia. Zajrzałem na forum, okazauje sie, że moje uwagi są czymś (forumowo) nowym, wyraziłem je. Różne osoby rozmawiały, dyskutowałem z nimi. Myślałem, że tak ma byc.
Nie chciałem nikogo urazić, następnym razem będę się wypowiadał tylko pochwalnie (albo delikatnie sugerował jakieś problemy i dyskutował na privie).

Dziękuję tym kilku osobom, którym chciało się podejść do moich argumentów właśnie jak do przyczynku dyskusji, mimo, że miały inne zdanie. Postaram sie więcej nie zaśmiecać wątku swoimi wypowiedziami.

Agi - 4 Czerwca 2011, 21:43

Locke, wyraziłam swoje wrażenia jako czytelnik, nie administrator.
Jako administrator piszę na pomarańczowo.

Erishar - 8 Czerwca 2011, 19:13

Dyskusje zawsze są trudne jeżeli są przedstawiane argumenty nie zawsze zgodne z przemyśleniami większości. Meekhańskie opowieści są książką dobrą, ale nie wpadajmy w taki bezwzględny zachwyt. Są w nim niedokładności, błędy logiczne, niespójności. Autor ma dobrą rękę do pisania, ale brakuje mu właśnie warsztatu i konsekwencji. Nazywanie autora mistrzem jest mocno na wyrost. CO nie oznacza, że nie może się nim stać ale to jeszcze nie ten czas. Najbardziej brakuje właśnie dbałości o szczegóły może nawet takie nieistotne jak: huragany nad stepami, prowadzenie koni przez jeźdźców za pomocą kolan, sztampowe opisy walk z płaskimi zastawami i powtarzającymi się błyskawicznymi szerokimi cięciami, mogącymi obciąć głowę oraz przed niczym nie chroniącymi pancerzami i zbrojami.

W dzisiejszym świecie, nawet w naszym kraju można spokojnie nie tylko zobaczyć eksponaty broni i opancerzenia ale także poznać teoretycznie i praktycznie aspekty walki czy jeździectwa. A nie tylko podpierać się tym co jest w pierwszych linkach wyszukiwarek internetowych. Ktoś zarzucił, że walki powinny być widowiskowe oczywiście, ale czy muszą od razu być aż tak bardzo oddalone od rzeczywistości.

Czytając także porady dla młodych pisarzy często właśnie jest poruszany aspekt związany z tym, że autor powinien trochę znać się na tym co pisze. Jeżeli nie znam się na pojedynkach opisuje je skrótowo jednakże jeżeli jest to główna scena w opowiadaniu to należało by chociażby trochę się nad tym pochylić. To dotyczy wszelki aspektów, a nie tylko przytaczanej przeze mnie pojedynków i nie tylko tego autora.

Cieszmy się, że mamy nowego autora który podbija serca czytelników, ale skoro możemy wyrazić swoją opinie to także wymagajmy. Dzięki temu w przyszłości powieści czy opowiadania będą jeszcze lepsze. A na tym chyba nam wszystkim zależy.

Wszystkie opinie przytoczone w tym wątku są tylko moimi własnymi opiniami. Wszystkim, którzy zechcieli wziąć udział w dyskusji dziękuję. I wypada powiedzieć, że czekam na nowe książki autora i może wtedy dyskusja wybuchnie ponownie. Chociaż niezmiernie mnie interesuje co sam autor by o tej dyskusji powiedział.

Homer - 8 Czerwca 2011, 21:15

Tako rzecze Erishar. :wink:
TuathaDeDanaan - 8 Czerwca 2011, 23:09

Homer napisał/a
Tako rzecze Erishar. :wink:

Tak śledzę dyskusję i chociaż Wegnera czytało mi się świetnie i nie zwracałem większej uwagi na potknięcia, to jednak muszę się zgodzić z tym co piszą Locke i Erishar.

Homer - 9 Czerwca 2011, 00:57

Tako rzeczą Erishar i TuathaDeDanaan więc... :wink:

A dyskusji tak po prawdzie nie ma. Odpisałem przykładowo Erisharowi a dyskutował ze mną Locke. Bardziej mi to wygląda (może się mylę) na wejście: dzień dobry, moje zdanie jest takie, do widzenia, niż na zaproszenie do dyskusji. Do tego okraszone pełnym subiektywizmem.

Nie ma czegoś takiego jak wzorzec świetnej książki. Albo się podoba, albo nie. Ale nie ma takiego prawa, żeby mówić komuś, że coś mu się ma podobać i odwrotnie, że się podobać nie ma.

Rafał - 9 Czerwca 2011, 09:08

Erishar, bardzo wartościowa dyskusja, dodam tylko, że niewiele jest chyba książek, które są w stanie wznieść się na taki poziom krytyki.
Erishar napisał/a
Nazywanie autora mistrzem jest mocno na wyrost. CO nie oznacza, że nie może się nim stać ale to jeszcze nie ten czas.
Skojarzyło mi się z przypadkiem ASa. Można (było) obserwować powszechne zjawisko mistrzowania mu. Tymczasem liczba wpadek i nielogiczności w cyklu wiedźmińskim przez proste porównanie winduje Wagnera mocno w górę pod tym względem. Tak z ciekawości, kogo z żyjących autorów uważasz za mistrzów, są tacy w ogóle? A może byli?
Erishar napisał/a
W dzisiejszym świecie, nawet w naszym kraju można spokojnie nie tylko zobaczyć eksponaty broni i opancerzenia ale także poznać teoretycznie
Różnie z tym bywa. Eksperymentalnie możemy przetestować powszechnie niby znane pojęcie "pałasz". No to jak powinna brzmieć najpoprawniejsza odpowiedź na pytanie "co to jest pałasz"?
Erishar napisał/a
Chociaż niezmiernie mnie interesuje co sam autor by o tej dyskusji powiedział.
Autor bywa i zapewne się odniesie, jak dotąd nie było z tym problemów :wink:
Erishar - 9 Czerwca 2011, 11:41

Skoro zostałem wskazany, że nie odpowiadam no to tym razem zamiast czegoś ogólnego odniosę się do konkretnych wypowiedzi. Jednak na początku zaznaczam że nie wypowiadam o czymś jeżeli ktoś mnie ubiegł w odpowiedzi a ja z nim się zgadzam.

Homer napisał/a
Ja z opowiadania zrozumiałem tyle, że mając żywego Laskolnyka gwarantowali sobie spokój (a może i nawet wsparcie) ze strony Imperium w walce o pozycję Ojca Wojny. Taki był cel tego pościgu.


Więc do tej kwestii mam klasyczne pytanie dlaczego se-kohlandczycy tak myślą? Obecnie Laskolnyk nie pełni żadnej znaczącej funkcji w imperium, może faktycznie jest postacią poważaną na stepach wschodu ale to nie ma nic do rzeczy. W stolicy ma taką samą liczbę zwolenników jak i przeciwników. Swoje zadanie wykonał, kawaleria jest stworzona sam postanowił zostać najemnikiem więc dlaczego polityka wschodnia imperium ma się nadal na nim opierać.

Homer napisał/a
Jeszcze dopisek odnośnie szturmowców. W szturmie na Łysice wybili cały oddział, do tego opisywana historia seków jest imponująca, takoż ich wygrywane bitwy i podboje. To, że akurat w dwóch małych oddziałach, spotykając bohaterów, nie udaje im się wygrać, wcale nie robi z nich lemingów,klonów istniejących tylko po to, by nabijać punkty dobrej stronie.


No faktycznie ich historia jest strasznie imponująca podbili prawie imperium a jednocześnie nie mówi się nic o bitwach które stoczyli. Napoleon doszedł do Moskwy, ale Kutuzow specjalnie mu w tym nie przeszkadzał poza tym że palił wszystko z czego armia napoleona mogła by skorzystać jednocześnie odcinając ich źródła zaopatrzenia. Wynik tej kampanii wszyscy znamy. O se-kohlanczykach nie ma napisane nic co mogłoby poprzeć teorię że są tacy niebezpieczni. A nawet więcej, jest napisane wprost, że się nie uczą. Przecież w wojnie z wozakami opanowali do perfekcji zdobywanie umocnień stworzonych z wozów (dodatkowo bojowych) a tu co we WJM nagle byle barykadę z kupieckich wozów zdobywali cały dzień. Dodatkowo jeżeli uważasz, że wspaniałym triumfem jest pokonanie około 500 ludzi tracąc przy tym 3000 w tym około 1000 jazdy elitarnej oraz mając dalszych 6000 jeźdźców wyłączonych z walki plus stratę 2 źrebiarzy i nie zdobyli nic w zamian to ja od dzisiaj uważam że Polacy w swej historii nie przegrali żadnego powstania.

Homer napisał/a
Wątły karzeł, który przyjmuje w bitwie ciosy na tarcze i nie spada z konia.


Tarcze zostały wymyślone po to aby chronić. Odpowiednie użycie tarczy powoduje przeniesienie siły ciosu przeciwnika w taki sposób aby był jak najmniej odczuwalny dla blokującego. Taka sama zasada dotyczy zasłon w walce mieczem lub szablą. Dlatego nie ma płaskich zasłon. Jeżeli ktoś nie wierzy to proponuję mu mały eksperyment niech ustawi płasko nad głową zwinięty w rulon papier a drugą osoba niech uderzy mniej więcej w środek takiej zastawy takim samym rulonem. Jeżeli nawet nie otrzyma bezpośredniego ciosu w głowę rulonem przeciwnika to dostanie własnym (eksperyment można na własne ryzyko przeprowadzić np z drewnianymi patykami ale wtedy nieodzowne będzie dobre okrycie ochronne głowy np maska szermiercza.).
Tak samo doświadczony wojownik nie będzie próbował zatrzymać na zasłonie młota (scena w kuźni w opowiadaniu "Koło o ośmiu szprychach") tylko obroni się dystansem i zaatakuje zaraz po przepuszczeniu broni przeciwnika.

Homer napisał/a
A dyskusji tak po prawdzie nie ma. Odpisałem przykładowo Erisharowi a dyskutował ze mną Locke. Bardziej mi to wygląda (może się mylę) na wejście: dzień dobry, moje zdanie jest takie, do widzenia, niż na zaproszenie do dyskusji. Do tego okraszone pełnym subiektywizmem.


Wszystkie wypowiedzi są subiektywne, natomiast w kwestiach spornych przedstawiam cytaty z książki. Jak wspominałem wcześniej nie powtarzam odpowiedzi z którymi się zgadzam ponieważ dopuszczam w dyskusji uczestnictwo większej liczby osób.
Ustosunkowałem się do twoich wypowiedzi.

Homer napisał/a
Ale nie ma takiego prawa, żeby mówić komuś, że coś mu się ma podobać i odwrotnie, że się podobać nie ma.


A gdzieś coś takiego napisałem ? Wręcz kilkukrotnie napisałem że te książki także mi się pobadają jednakże pisze o tym co było dla mnie niejasne, niespójne, niewiarygodne.

Rafał napisał/a
Skojarzyło mi się z przypadkiem ASa. Można (było) obserwować powszechne zjawisko mistrzowania mu. Tymczasem liczba wpadek i nielogiczności w cyklu wiedźmińskim przez proste porównanie winduje Wagnera mocno w górę pod tym względem. Tak z ciekawości, kogo z żyjących autorów uważasz za mistrzów, są tacy w ogóle? A może byli?


Należy jednak pamiętać że Andrzej Sapkowski pisał Wiedźmina w czasach jak polska fantastyka praktycznie nie istniała. Dalsze jego książki np trylogia husycka i końcowe tomy wiedźmina już nie były przyjmowane tak hurraoptymistycznie. Natomiast jeżeli mam podać swoich autorów których uważam za mistrzów to jest nim Neil Gaiman.

Rafał napisał/a
Różnie z tym bywa. Eksperymentalnie możemy przetestować powszechnie niby znane pojęcie pałasz. No to jak powinna brzmieć najpoprawniejsza odpowiedź na pytanie co to jest pałasz?


Pałasz - jednosieczna (możliwe zaostrzenie tylca sztychu do 1/3 długości głowni) broń biała o głowni prostej używana przeważanie przez kawalerię. W przekazach historycznych natomiast pałasz to także ogólne określenie na białą broń używaną przez wojsko. W takim wypadku rozróżniamy pałasz właściwy (głownia prosta) oraz pałasz pochyły (głownia o krzywiźnie kołowej). Wiec w cywilu były szable, a w wojsku pałasze pochyłe. Stąd mamy niekiedy w muzeach podpis pod szablą husarską podpis pałasz (pochyły) husarski.
Zdałem test ?

Rafał napisał/a
Autor bywa i zapewne się odniesie, jak dotąd nie było z tym problemów


Czekam z niecierpliwością.

Rafał - 9 Czerwca 2011, 11:58

Erishar napisał/a
Należy jednak pamiętać że Andrzej Sapkowski pisał Wiedźmina w czasach jak polska fantastyka praktycznie nie istniała.
Ale co z tego. Stawiamy konkretne zarzuty autorowi, nie patrząc na sąsiednie książki leżące na półce w Empiku. Relatywizm i obiektywizm nie grają w jednej drużynie.
Erishar napisał/a
Zdałem test ?
Zdałeś. Gratuluję, bo zamieszanie z nazewnictwem jest powszechne - jak słusznie wskazałeś spotykane i w muzeach i w sieci (łącznie z WIKI) i w literaturze "fachowej". Co jednak sprowadziło nas do twojego (no dobra, zaciągnąłem cię tu z premedytacją :wink: ) ... :
Erishar napisał/a
nawet w naszym kraju można spokojnie nie tylko zobaczyć eksponaty broni
... które w tym kontekście wymaga złagodzenia stanowczości wypowiedzi :wink: :D
Erishar - 9 Czerwca 2011, 12:36

Rafał napisał/a
Ale co z tego. Stawiamy konkretne zarzuty autorowi, nie patrząc na sąsiednie książki leżące na półce w Empiku. Relatywizm i obiektywizm nie grają w jednej drużynie.


Tłumaczyłem tylko fenomen Sapkowskiego. Obiektywnie książki Sapkowskiego są słabe poza bardzo dobrym wykorzystaniem języka narracji i bogatego świata. Widać to niestety przy tłumaczeniu na język obcy gdzie wiele nieprzetłumaczalnych fraz i specyficznych wyrażeń nie mających odpowiedników w języku docelowym pozostawiło Wiedzmina jako post Connaowska twórczość. Natomiast w odniesieniu do naszego rynku był to przełom. Jak widać obiektywizm i relatywizm to tylko sposoby patrzenia na to samo zjawisko.

Rafał napisał/a
(łącznie z WIKI)


To żadne źródło co najwyżej można je traktować jako wstęp do dalszych poszukiwać.

Rafał napisał/a
... które w tym kontekście wymaga złagodzenia stanowczości wypowiedzi


Nie zgodzę się. Ponieważ przedstawiona wiedza nie jest jakąś wiedzą tajemną jest obecnie dostępną bardzo łatwo. Np wystarczy zapytać kogoś kto się tym interesuje lub przejrzeć kilka akapitów w książkach.

Czy tak trudno dowiedzieć się że koni nie prowadzi się kolanami ? Praktycznie w każdym większym mieście jest kilka stadnin. Na samym śląsku gdzie np autor pisze można bez problemu stadninę znaleźć.
Dbałość właśnie o takie szczegóły podnosi pokazuje kunszt autora.

Rafał - 9 Czerwca 2011, 12:52

Erishar napisał/a
Jak widać obiektywizm i relatywizm to tylko sposoby patrzenia na to samo zjawisko.
Czyli zgadzasz się, że i nazywanie mistrzem np. Andrzeja Sapkowskiego jest mocno na wyrost?
Erishar napisał/a
Np wystarczy zapytać kogoś kto się tym interesuje lub przejrzeć kilka akapitów w książkach.
Oczywiście, ale my wszak nie o tym, ale o muzeach, bo zapewne trudno o znajomych z eksponatami broni.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group