Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko
corpse bride - 30 Czerwca 2008, 23:58
kolejny dzień z życia korpsiaka, tym razem z kategorii udanych:
obudziłam się się u mojego serduszka. wpakowałam się i wyszłam, co nie było łatwe, bo jak mnie tak przytula przez sen na pożegnanie, to mi się odechciewa gdziekolwiek iść
dygresja kulinarna.
wczoraj gotowaliśmy rzeczy. on zupę, ja mięcho. podobno tylko kury domowe potrafią robić zupy, wychodzi z tego, że to on jest kurem, bo mu zupa chrzanowa wyszła świetna, a to, że marudziłam, że śmietana źle rozprowadzona i że zupa wygląda tak, że jej się jeść nie chce, to inna rzecz . no, a mięsko przeszło nasze najśmielsze oczekiwania i mówię to bez żadnej przesady. nie wiedziałam, że wołowina może być tak miękka i tak dobra, jeśli to był karczek (niczego innego nie było w sklepie). sos śliwkowy z trzech śliwek był urzekający. mruczek był pod tak silnym wrażeniem, że od razu napisał smsa do swojego ojca, że właśnie zjadł najlepsze mięsko na świecie i mi się tak milusio zrobiło dziś jeszcze jadłam to mięsko w pracy wzbudzając konsternację, bo w połączeniu z sosem wyglądało jakby było utytłane w kupie. a ludzie u mnie w pracy jedzą głównie parówki i kanapki, więc nie są przyzwyczajeni do tak wyrafinowanych potraw
w pracy było bardzo ok.
1. dowiedziałam się, że dostaję umowę na czas nieokreślony (co zdarza się rzadko) niby ta sama stawka, ale teraz mam prawo do premii kwartalnej i co miesiąc dodatkowe 200zł w bonach na żarcie. do tego jakiś tam karnet na sporty wszelkiej maści za symboliczną opłatą.
dygresja nr 2:
wczoraj przeszłam kilka rozmów telefonicznych z moją matką, która starała się mnie przekonać, że w ramach tego karnetu powinnam iść na kurs tańca, a nie na jogę i basen . muszę przyznać, że się wyrobiła retorycznie, bo miała argument na każde moje 'ale' i tak poprowadziła rozmowę, że zapomniałam jej powiedzieć, że nie chcę.
2. przyszły koraliki zamównione daaaaaaaaaaaaaawno temu na allegro. m.in. kulki hematytu i laka .
dygresja pocztowa:
kolega z pracy kupił na allegro maty plażowe. do piątku nie dotarły, a wyjazd planowali na sobotę, więc urwał się z pracy i pojechał do rozdzielni paczek na płaszowie. w drzwiach minął wybiegającą z płaczem dziewczynę. pocztowcy biegają jak w ukropie. ludzie przychodzą pytać o przesyłki. telefony dzwonią, ale tych nikt nawet nie odbiera.
kolega pyta, czy jest jego paczka numer nadania taki-a-taki.
pan sprawdza i mówi, że nie. pyta, czy coś ważnego.
kolega odpowiada, że tak, ale że trudno, kupi sobie nowe.
pan zapytał, czy drogie były te maty.
kolega, że nie, tyle, że potrzebne mu są na jutro, ale luz, poradzi sobie.
na to pan mówi: to faktycznie nie najgorzej. widział pan tę dziewczynę, co wybiegła z płaczem? suknia ślubna nie doszła, a ślub jutro .
podobno było już kilka przypadków z sukniami, lekami ratującymi życie etc.
ciekawostki: co dał strajk? będą zwolnienia .
przesyłki priorytetowe opóźnione są nawet o 2-3 tygodnie...
3. udało mi się tanio wylicytować bransoletkę z chińskiej laki i zrobić zakupy koralikowo-kamykowe .
4. dostałam 2 tygodnie urlopu . oznacza to, że dostanę dodatkowych kilkaset zł w ramach świadczenia urlopowego. oznacza to też, że będę mogła faktycznie nie przychodzić do pracy przez 2 tygodnie, co nie jest oczywiste, a przynajmniej nie było. przez pierwszy tydzień doprowadzę do ładu mieszkanie i zajmę się pracą mag. drugi tydzień do wyjazd do jarosławca. wierzcie lub nie, ale corpse bałtyk widziała tylko raz i to z daleka .
5. na konto wpłynęła mi wypłata, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo od kilku dni konto pozostawało puste.
po pracy poszłam wydawać pieniądze . kupiłam sobie jedzenie, w tym śledzie oraz kilka rzeczy na wyprzedażach. tshirta z wonder woman, koszulkę na ramiączkach z żar-ptakami całymi wyszytymi z koralików, top z guziczkiem w kształcie czaszeczki, sukieneczkę z dzianinki (sork za zdrobnionka ) i szorty tak słodkie, że chyba kupię jeszcze jedną parę, zwłaszcza, że szortów mam 2 x po pół pary.
teraz jestem w domku, sama z kotkiem. chyba się przeziębiłam albo mam alergię, bo mam straszny katar. wykąpałam się, pożarłam 2 aspiryny i 2 ciepłe herbatki i sobie leżę i opisuję dzień, a zaraz wstanę zrobić coś z hematytów.
poza tym jestem zakochana i gdybym powiedziała, że po uszy, to byłby to eufemizm.
pozdrawiam wszystkich, którzy czytają moje infantylne wynurzenia osobiste :*
Agi - 1 Lipca 2008, 06:26
Dzięki za pozdro
Poprawiłaś mi nastrój przed pracą.
Kasiek - 1 Lipca 2008, 06:42
corpse bride napisał/a | mruczek był pod tak silnym wrażeniem, że od razu napisał smsa do swojego ojca, że właśnie zjadł najlepsze mięsko na świecie i mi się tak milusio zrobiło |
Mój dzwonił w sprawie placków ziemniaczanych
corpse bride napisał/a | w pracy było bardzo ok. |
Gratuluję, naprawdę.
corpse bride napisał/a | widział pan tę dziewczynę, co wybiegła z płaczem? suknia ślubna nie doszła, a ślub jutro . |
Podałabym ich do Sądu, zapłaciliby kosmiczne odszkodowanie... Ja pierdzielę.... Dzięki Bogu, że leki do mojej bratowej doszły. Po przeszczepie jest i jakby ich nie dostała.....
corpse bride napisał/a | corpse bałtyk widziała tylko raz i to z daleka . |
Zazdroszczę... Kasiek nie widziała ani razu, chyba, że na filmie i zdjęciu...
corpse bride napisał/a | pozdrawiam wszystkich, którzy czytają moje infantylne wynurzenia osobiste :* |
dziękuję
Martva - 1 Lipca 2008, 09:04
corpse bride, zazdroszczę całościowo
dzejes - 1 Lipca 2008, 13:24
Kasiek napisał/a |
corpse bride napisał/a | widział pan tę dziewczynę, co wybiegła z płaczem? suknia ślubna nie doszła, a ślub jutro . |
Podałabym ich do Sądu, zapłaciliby kosmiczne odszkodowanie... Ja pierdzielę.... Dzięki Bogu, że leki do mojej bratowej doszły. Po przeszczepie jest i jakby ich nie dostała.....
|
Nic by nie zapłacili, bo wysokość odszkodowania jest określona przez regulamin poczty, który jest integralną częścią umowy zawieranej przy nadawaniu przesyłki.
Swoją drogą podziwiam ludzi wysyłających takie rzeczy pocztą, nie kurierem.
corpse bride - 3 Lipca 2008, 16:53
k'rwa, ale nuda. jeszcze pól godziny i 1 dzień i zaczyna się mój 2-tygodniowy urlop
pierwszy tydzień spędzę w domku z moją pracą magisterską i kotkiem. bedziemy sami, bo współlokatorka wyjechała. a w piątek za tydzień udam się na zasłużone wakacje nad polskie morze, którego do tej pory nie widziałam
tymczasem wczoraj dostałam propozycję pracy... i teraz mam zagwozd, co z tym zrobić. musze rozpatrzyć wszystkie za i przeciw zmiany. ehhh...
mBiko - 3 Lipca 2008, 17:00
Zmiana jak rozumiem po urlopie?. Do kiedy masz dać odpowiedź?
corpse bride - 3 Lipca 2008, 17:04
praca jest od września, więc mogę to jeszcze przemyśleć. plus to wyższe zarobki. i to, że atmosfera w obecnej firmie moze się niedługo zrobic toxyczna. wątpliwości mam takie: gdzie zdobędę cenniejsze doświadczenie - tu czy tam i czy to dobry pomysł korzystać z oferty pracy, gdzie moim szefem byłby ojciec mojego chłopaka. i nie wiem, co robić. powiedzcie coś, lubię znać opinie ludzi, chociażby po to, zeby sobie uświadomić, że się z nimi nie zgadzam
gorbash - 3 Lipca 2008, 17:15
Atmosfera w pracy jest bardzo ważna. Koneksje tak średnio. Który raz zmieniasz pracę? Wiem że jeśli się "skacze z kwiatka na kwiatek" to trzeba się z tego później gęsto tłumaczyć.
Agi - 3 Lipca 2008, 17:45
Chyba nie zdecydowałabym się na pracę u teścia in spe, jeśli nie jest to wyłącznie rodzinna firma. Pozostali pracownicy mogą uznać, że:
a/ jesteś faworyzowana
b/ jesteś wtyczką szefa
atmosfera może być gorsza, niż w dotychczasowej pracy.
To oczywiście moja subiektywna opinia nie poparta żadnymi dowodami.
jewgienij - 3 Lipca 2008, 19:10
Ja tam w takiej sytuacji zawsze zmieniałem pracę na lepiej płatną. Też mi się zdarzało, że mnie mieli za wtyczkę szefa, a czasami okazywali jawną wrogość, bo pojawiałem się na miejsce upatrzone już dla kogoś innego. No cóż, nauczyłem się to olewać, nie ze wszystkimi muszę się przyjaźnić, a nie mam zamiaru rezygnować tylko dlatego, że komuś to nie na rękę . Nie ma się co namyślać, Corpse, tylko idź, gdzie więcej dają
corpse bride - 3 Lipca 2008, 19:29
gorbash, o tym też myślałam.
zobaczymy, co będzie się działo w mojej pracy po poniedziałku, czy atmosfera się rozluźni, czy wręcz przeciwnie. no i pogadam w niedzielę z tatą m., dowiem się jak wygląda struktura, warunki i w ogóle.
co do wtyczki szefa, to powiem, że to jest praca na uczelni, asystet/-ka jest tam chyba zwykle wybierana przez aktualnego szefa...
no i muszę wypytać o zakres obowiązków, czy jest tam coś równie ciekawego, jak rekrutacje, które nie stanowią wprawdzie większości moich zajęć, ale to chyba najfajniejza rzecz, jaką w tej pracy robię.
Fidel-F2 - 3 Lipca 2008, 20:45
corpse bride napisał/a | a w piątek za tydzień udam się na zasłużone wakacje nad polskie morze, którego do tej pory nie widziałam | a gdzie konkretnie?
mBiko - 3 Lipca 2008, 21:37
Zmiana atmosfery na lepszą +.
Wyższe zarobki +.
Doświadczenie + (o ile faktycznie będzie lepiej dobrany zakres obowiązków)
Koligacje rodzinne przyszłego szefa -(i to duży).
corpse bride - 3 Lipca 2008, 23:25
mBiko napisał/a | Koligacje rodzinne przyszłego szefa -(i to duży). |
no właśnie...
Fidel-F2 napisał/a | a gdzie konkretnie? |
do jarosławca
po krótkiej popołudniowej drzemki zaczęłam przysposabiać moje mieszkanko do urlopu, a mianowicie sprzątać. ogarnęłam trochę łazienkę i kuchnię (łącznie z lodówką), wyniosłam tonę śmieci do recyklingu, przeprowadziłam kaktusy na balkon, bo im słońce służy (nb, mamy ich setki, jakby ktoś chciał, rozmnażają się w szalonym tempie) i tak dalej. a to i tak pewnie dopiero 1/4 tego, co trzeba zrobić. ale już nie mogę się doczekać, kiedy wszystko będzie posprzątane i nic nie będzie mnie rozpraszać...
fajnie jest pobyć u siebie i fajnie jest zostać czasem w domu samemu. no, znaczy z kotem (jak kanojo to kanojo no neko ).
kot, nawiasem mówiąc chyba tęskni za kicią, która jest na wakacjach na wsi u swojej rodziny.
corpse bride - 7 Lipca 2008, 12:39
mam urloooooop
posprzątałam już domek. teraz siedzimy sobie z kiciusiem i zaraz weźmiemy się za biżuterię. mam parę zamówień i kupę kamieni, natomiast ostatnio nie miałam czasu, żeby spokojnie usiąść i coś stworzyć. to żadna frajda składać kamyki w pośpiechu.
a potem będziemy pisać pracę. też będzie fajnie.
a w piątek jedziemy nad morze. to znaczy, kotek nie jedzie, tylko ja
Martva - 7 Lipca 2008, 13:05
A co będzie z kotkiem jak pojedziesz?
I przypilnuj moją siostrę, żeby mi bursztyny upolowała. Mam wrażenie że tam będą tańsze niż w Krakowie.
corpse bride - 7 Lipca 2008, 14:38
też będę tam polować na bursztyny
zrobiłam właśnie bransoletkę. z metalowych różyczek, które były na loopikach po rozebraniu innej bransoletki; kulek z lawy, których zostało mi sztuk 4 dwa lata temu i mnie bardzo denerwowały i kulek hematytu, którego kupiłam 4 sznury (4, 6, 8 i 10 mm). bransoletka wyszła nadspodziewanie ładna, pomimo zUych szpilek.
martva, może chcesz trochę hematytu?
i taka refleksja - to, że moja współlokatorka i mój chłopak pracują w jednym miejscu zawęża mi trochę rynek zbytu. plus jest jednak taki, że jest to dobry rynek i chociaż teraz ona stamtąd odchodzi, to zostanie mi drugi wtyczek
idę zajarać, a potem wracam do kamyków, chyba mam dobry dzień.
edit:
k. wraca jakoś wtedy, co ja wyjeżdżam i będzie z kotkiem. z resztą, moja siostra się zapowiada...
corpse bride - 9 Lipca 2008, 12:27
oczywiście musiało się zachmurzyć akurat jak zaczęłam iść w stronę balkonu z biżu i aparatem. co więcej, na te kilka minut kiedy robiłam zdjęcia zapanowała burza. ale to nic. będą lekko poszarzałe zdjęcia.
dzięki obróbce nie takie znowu poszarzałe:
By agniesiek
By agniesiek
więcej można (będzie) obejrzeć TU
Martva - 9 Lipca 2008, 15:06
Bardzo fajne błyskotki. Zdjęcia też
corpse bride - 9 Lipca 2008, 15:21
dzięki było trudno, bo jak się wypogodziło, to mi bateria w aparacie siadła...
takie zdjęcia to dobra rzecz, od razu jakies zamówienia są.
nie mogę się doczekac giełdy. ciekawe, czy po wyjeździe będę mieć jakąś kasę jeszcze...
corpse bride - 9 Lipca 2008, 17:31
uh, podobno pudełko z biżu wróciło od mamy m. pustsze o 160 zł. wow. i to nie poszło do jej pracy, bo tam podobno sami chłopcy pracują, tylko miała je pokazać jakimś dwóm znajomym. a ceny były na nich napisane najwyższe z możliwych, tak w ramach testu. i zapomniałam powiedzieć o sprzedawaniu kompletów ze zniżką. widać, jak ktoś ma kupić, to kupi.
Martva - 9 Lipca 2008, 17:47
corpse bride napisał/a | nie mogę się doczekac giełdy. |
Moja kumpela mówi że nie idzie, bo dwa lata temu na tej lipcowej było jedno stoisko ze srebrem i jedno z sieczkami. Ups.
corpse bride napisał/a | uh, podobno pudełko z biżu wróciło od mamy m. pustsze o 160 zł |
Gratulacje
corpse bride napisał/a | widać, jak ktoś ma kupić, to kupi. |
Dwa razy mi się zdarzyła sytuacja, że moje nabazgrolone '22' zostało przeczytane jako '32' i tyle też za nie zapłacono. Ja się miotałam i chciałam oddawać, a ojciec stwierdził spokojnie że przedmiot jest wart tyle ile ktoś za niego zapłacił i żebym histerii nie robiła.
corpse bride - 9 Lipca 2008, 18:42
wiesz, po tym, jak mi konkurencja wyrosła w pracy, która sprzedaje kolczyki i bransoletki po 10zł, to ja się czasem zastanawiam, ile co powinno kosztować.
chyba godzinę malowałam paznokcie u stóp. ciemnoczerwonym lakierem, dlatego tak długo. jakby był jasny, to byłoby niemal idealnie. jest ciemny, więc mogę najwyżej powiedzieć - nie jest źle. tylko mogłam skrócić paznokcie u środkowych, jakoś zaburzają mi harmonię, chociaż same w sobie mają bardzo ładny kształt.
czy już mówiłam, że lubię moje stopy?
paradoks, jak to zauważyła wczoraj, jest taki, że dwie części mojego ciała, które mi się podobają kanony urody mogłyby zaklasyfikować jako za duże lub za małe. stopy mam bowiem dość duże, a piersi dość małe. ale liczy się kształt
inna rzecz, jaka mi przyszła na myśl (widzicie, urlop to taki płodny czas, jeśli chodzi o przemyślenia), to to, że moje ulubione części ciała są podwójne
Martva - 9 Lipca 2008, 18:55
U mnie większość kolczyków kosztuje 15-22, zależy czy szkło czy kamienie i jakie bigle. Ale za rzeczy bardziej pracochłonne, typu kolczyki-listki, klepańce czy skomplikowane naszyjniki z drobnicy, nad którymi muszę siedzieć po parę godzin liczę sobie więcej, chociaż materiały są tanie. Ostatnio widziałam w jakiejś galerii kolie z drobnicy po kilkanaście zł i dziwię się dziewczynie że chciało jej się siedzieć pięć godzin nad jedną za takie pieniądze. A ona chyba wyszła z zasady 'cena materiałów * 3 = cena końcowa'.
Ale z drugiej strony moja konkurencja ostatnio chyba coś przycichła, sądząc po poziomie sprzedaży. Albo nie robi bransoletek na kostkę.
EDIT: a z ulubionymi częściami ciała to mam problem. Piersi na pewno, i mam gdzieś kanon,nie wiem jakie się teraz nosi. a tak poza tym to nie wiem. Może łydki. Albo obojczyki.
Fidel-F2 - 9 Lipca 2008, 21:00
a co mówią kanony o obojczykach?
Martva napisał/a | U mnie większość kolczyków kosztuje 15-22, zależy czy szkło czy kamienie i jakie bigle. Ale za rzeczy bardziej pracochłonne, typu kolczyki-listki, klepańce czy skomplikowane naszyjniki z drobnicy, nad którymi muszę siedzieć po parę godzin liczę sobie więcej, chociaż materiały są tanie. | IMO wartość pracy włorzonej w stworzenie takiej biżuterii powinna być istotną częścią ceny
Martva - 9 Lipca 2008, 21:05
Fidel-F2 napisał/a | a co mówią kanony o obojczykach? |
Nie wiem, zapytaj ich
Fidel-F2 napisał/a | włorzonej |
(zawsze chciałam to zrobić )
Ale generalnie zgadzam się, dlatego kolczyki z dwóch relatywnie drogich kamyków i przekładki nadzianych na szpilkę są tańsze niż takie do których materiały kosztowały grosze, ale zrobienie ich trwało 2,5 filmu Niestety nie wszyscy to rozumieją, spotkałam się z niemal agresywną reakcją na cenę jednej broszki, na szczęście to był jeden przypadek.
Fidel-F2 - 9 Lipca 2008, 21:10
trzeba było powiedzieć co by sama wydziergała i sprzedała Ci za cenę kamyków, nie lubię takich ludzi, nie podoba Ci się cena to nie kupuj i nie psuj krwi
Martva - 9 Lipca 2008, 21:20
Dokładnie, mogę komuś dać zniżkę przy większych zakupach, ale teksty 'Trzydzieści złotych? Za taki drobiazg?!' mnie denerwują. Zwłaszcza że można znaleźć podobny drobiazg, ale identycznego już nie (2mm drobnica koralikowa nie jest łatwym materiałem pod tym względem).
corpse bride - 10 Lipca 2008, 09:44
m. jest z siebie dumny, oddał mi pudełko z przetrzebioną zawartością i 200zł. do tego sprzedałam jeden zamówiony komplet, drugi pewnie pójdzie dziś, bo wczoraj nie było tej dziewczyny. w końcu przychody z biżu przeważą mi odchody na kamyki.
tylko szkoda trochę, że już tym rzeczom nie zrobię zdjęć... nawet nie pamiętam, co tam było. robiłam je w twórczym szale wrzuciłam do pudełka i tyle ich widziałam. pamiętam, że bransoletka i kolczyki z labradorytu, podobne do moich i bransoletka z jakiegoś jaspisu, którą mama m. wzięła dla siebie.
poszliśmy wczoraj do pierwszego lokalu na stolarskiej po lewej idąc od małego rynku (lubię tę nazwę) i po jednym soczku dałam się namówić na drinczka. znajomy barman zrobił dla mnie coś specjalnego. było różowe, słodkie i smakowało landrynkowo, bardzo dobre. później dostałam drugiego, podobnego, tylko bardziej czerwonego. a potem tak mi się kręciło w głowie, iż myślałam, że zejdę. jeszcze mnie boli pół mózgu. zwykle nie miewam takich objawów po 2 drinczkach... masakra. idę leżeć...
|
|
|