Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Agi - 19 Września 2007, 13:32
Właściwie nie lubię tych wszystkich zamulaczy, wolę owoce świeże albo suszone, ewentualnie gorzką czekoladę, ale tylko z Goplany.
Teraz mam sezon na winogrona prosto z ogródka i węgierki. Nie wiem czy jedliście węgierki w trakcie suszenia, takie już upieczone, a jeszcze nie wyschnięte? Pychota!
Kruk Siwy - 19 Września 2007, 13:33
Wspomnień czar... ech łezka w oku. Komuno wróć! Znaczy w niektórych jakze smacznych objawach.
A na podwórku wszystkie panny były moje. Każda dawała buziaka za "gryza" bloku.
mawete - 19 Września 2007, 13:34
Agi55 napisał/a | Nie wiem czy jedliście węgierki w trakcie suszenia, takie już upieczone, a jeszcze nie wyschnięte? Pychota! |
Jadłem.. dłuuuugo moczone w spirytusie
Agi - 19 Września 2007, 13:35
Te ze spirytusu też mają swój urok i moc
Kruk Siwy - 19 Września 2007, 13:35
Zwłaszcza moc. I niech będzie ona z nami...
mawete - 19 Września 2007, 13:37
Agi55: najlepiej przed namoczeniem uwedzic je odrobinkę, i sliwki i płyn maja duzo lepszy smak
Agi - 19 Września 2007, 13:38
Mam jeszcze węgierki w ogrodzie, muszę spróbować
merula - 19 Września 2007, 13:40
Chałwa, jak już kiedys pisałam, najlepsza była taka oszukana, z bloku, w kolorze brudnoszarym. Na wagę kupowana. cudo, do dziś czasem mi się śni.
A ja w czasach schyłkowego komunizmu ponoć plułam czekoladą i nie dawałam jej sobie do gęby wsadzić, głupia. Teraz bym sie czasami pokroić dała.
Agi - 19 Września 2007, 13:50
Dając się ponieść fali wspomnień opowiem o magicznym miejscu, jakim była Września w latach siedemdziesiątych. Nie wiem na czym to polegało, ale zaopatrzenie było lepsze niż w Poznaniu (poznaniacy na zakupy przyjeżdżali). Najbardziej przez nas obleganym sklepem był narożny sklep ze słodyczami. Półki sięgały pod sufit i pełne były pyszności wszelkich marek. Później w czasach kartkowych śnił mi się ten sklep.
Rafał - 19 Września 2007, 13:53
Wątróbki rybne z konserwy - mawete to się je? Kilka razy się przymierzałem i odpuszczałem sobie, znaczy sie można zaryzykowac?
Kruk Siwy - 19 Września 2007, 13:55
A może w ogóle to był sen?
Bo jak tak wspominam to czasy socjału nie były takie złe jak go dziwaczki (kaczki) malują. Więc nasze wspomnienia muszą być snem i marą.
mawete - 19 Września 2007, 14:02
Rafał: mi smakuje... wyjadam bezpośrednio z konserwy przegryzając chlebem - prosty człowiek jestem
Agi - 19 Września 2007, 14:05
Jeszcze jedno wspomnienie z Wrześni, śniadanie kupowane w szkolnym sklepiku: świeża bułka z masłem prosto z mleczarni i kefir w szklanej buteleczce. Rozmarzyłam się. Dla wyjaśnienia, chodziłam do znakomitej, jednej z trzech w kraju szkoły mleczarskiej.
mawete - 19 Września 2007, 14:07
Ja z mlekiem mam zwiazane raczej inne wspomnienia... cud ze do tej pory je lubię - ale to chyba dzieki babci
Kruk Siwy - 19 Września 2007, 14:09
W oficynie mojej kamienicy w piwnicach mieściła się piekarnia. Piekli tam pączki. Rodzice wtykali pięciolatkowi pięćdziesiąt groszy w garść i mówili idż po pączka!
Zstępowało się w absolutną ciemność tylko płomienie palenisk błyszczały. Ktoś zabierał ściskaną w łapie monetę i wręczał gorącego pączka.
Wyprawy dla srajdka były to straszliwe, ale nagroda - ogromna. Nie dość że niebo w gębie to jeszcze ta chwała samodzielnego zdobywcy pączka...
Chyba skończę... bo coś mnie apetyt zaczyna męczyć. A miałem się odchudzać.
Agi - 19 Września 2007, 14:11
mawete, to była znakomita mleczarnia, na praktykach szorowaliśmy wszystko do błysku
Piech - 19 Września 2007, 14:11
Kruk Siwy napisał/a | Wspomnień czar... ech łezka w oku. Komuno wróć! Znaczy w niektórych jakze smacznych objawach. |
Taaa... Landrynki, rodzynki w czekoladzie, czekolada "Jedyna", dropsy, oranżada (także w proszku), guma Donald. No i oczywiście wino owocowe "patykiem pisane". Jej, jaką ja mam długą pamięć.
Agi - 19 Września 2007, 14:14
Piechu, to są wspomnienia przyprawione smakiem młodości. Ja swoje lata szkolne dobrze wspominam i nie wstydzę się tego.
mawete - 19 Września 2007, 14:14
Kruk Siwy: do tej pory idac do pracy mijam piekarnię i zawsze ciepłego pączka kupię albo 2 z tym drugim siadam potem przy kawie w robocie i zaczynam się zastanawiać... kto sie pierwszy przypier...li...
Haletha - 19 Września 2007, 14:15
Wafelki Kukuruku za dwa tysiące.
mawete - 19 Września 2007, 14:15
Piech: a tak serio nie brakuje Ci tego? Wiem ze idealizujemy, ale taka była młodość. Przynajmniej moja
Piech - 19 Września 2007, 14:41
Agi, mawete: Jasne, że mi brakuje. Tych rzeczy nie było w nadmiarze, wybór był kromny, pewnie dlatego tak dobrze się pamięta. Ciekawe, czy moje dzieci będą kiedyś wspominały drobne przyjemności, czy będą miały mętlik w głowie z nadmiaru ofert.
Były jeszcze inne fajne rzeczy, jak banany i pomarańcze (czasami), jabłka "papierówki" do jedzenia z bułką. Te bułki właśnie. Ryż dmuchany. Szynka "Krakus" z puszki na specjalne okazje. Ech...
mawete - 19 Września 2007, 15:10
Piech: ech... co to były za czasy... ryz dmuchany to do tej pory kupuję... ale takich dropsów jak wtedy...
Kruk Siwy - 19 Września 2007, 15:15
Po dwadzieścia groszy.
I oranżada smakowała. A teraz co - kapitalistyczne mydliny pod nazą Coca Cola.
Zresztą Piech musiał mieć dzieciństwo w innej rzeczywistości - u niego dzieci pijały "alpagi".
U nas starsi na podwórzu w łeb by dali *beep*. I ojcu donieśli żeby poprawił.
mawete - 19 Września 2007, 15:20
Załozyłem że miał juz 16cie nie znam jego realnego wieku
Piech - 19 Września 2007, 16:52
Kruk Siwy napisał/a | Zresztą Piech musiał mieć dzieciństwo w innej rzeczywistości - u niego dzieci pijały alpagi. |
Wino owocowe pamiętam najpierw z tego, że zbierałem butelki i sprzedawałem w skupie. Nazywało się "patykiem pisane", bo miało zamaszysty napis "Wino" na naklejce. Nazywało się też J-23, bo kosztowało 23 zł. Zanim dorosłem na tyle, że mogłem je pić z kolegami, kosztowało już nieco więcej.
Martva - 19 Września 2007, 19:07
Z chałwą to ja mam tak, ze potrafię pożreć po 100g przez kilka dni, a potem na kilka miesięcy nic
Przepisy na bloki, gdyby kogoś interesowało: Peerelowski czekoladowy, Peerelowski jasny, czekoladowy nie-Peerelowski, czekoladowy po prostu.
A ja tego nigdy w życiu nie jadłam
mad - 19 Września 2007, 20:38
Dieta, dieta i jeszcze raz dieta. Wczoraj kupiłem wagę i po raz pierwszy wyszło mi, że przekroczyłem 90 kg
Żona spojrzała na mnie jak na obelisk
Martva - 19 Września 2007, 20:41
No to co teraz? Sałata, ogórki, papryka i rzodkiewka?
mawete - 19 Września 2007, 20:44
mad: ja ponad 100 ważę i żyję po co wagę kupowałeś?
|
|
|