To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Literatura - Tekst numeru 05.

NURS - 2 Kwietnia 2006, 11:45

Dzieki co, o subiektywny :-) Kto nastepny odda głos?
Hauer - 2 Kwietnia 2006, 16:11

nerfin, no co Ty? Odmienne opinie?
Logan - 2 Kwietnia 2006, 16:14

Hauer, to jest osobista opinia nerfina i tylko możesz się z nią pogodzić. Uszanuj jego zdanie.
Hauer - 2 Kwietnia 2006, 16:18

Logan, ależ ja sie z nerfinem zgadzam na całej lini i bardzo szanuję jego opinię :)
Misiołak - 2 Kwietnia 2006, 18:14

Szybko nadrabiam powinności czytelnika...

Rafał Dębski - Festung Oels
Pierwsze, czego wymagam od tekstów, to żeby przyjemnie się czytało. Warunek spełniony. Do tego dostałem niezłą intrygę z patriotyczną nutą. Mimo, iż trudno uwierzyć mi w głupotę obcych wywiadów (przy okazji - gdzie się podziały ich plany wykiwania rywali?), przyznaję punkt.

Witold Jabłoński - Wiedźmowy pocałunek
Jako bywalec konwentu w pruskim forcie, przyjąłem opowiadanko z uśmiechem. Ot, spojrzenie z przymrużeniem oka na pewne miasteczko i jego fantastyczne spotkania. Osobiście za bardzo zalatuje mi siarką - czy to na prawde jedyna opozycja dla Ojca Inkwizytora? Tekst byłby doskonały do informatora konwentowego, a poprzez SF trafia do zbyt wielu "niewłaściwych" odbiorców.

Agnieszka Rogowska - Sen, ozorki i magia
Daje plusy za studencki klimat i pare świetnych pomysłów magicznych. Niestety humor opka sprawia wrażenie wymuszonego. Nie trafia do mnie. O ile u Jabłońskiego mrugnięcie było w sam raz, tutaj powieka była strasznie ciężka.

Marek Żelkowski - Przechytrzyć Niedźwiedzia
Kolejne opowiadanie Żelkowskiego, po którym nasuwa mi się pytanie: "No i co z tego?". Szkoda, że autor nie rozwija tematu. Irytujące.

Robert M. Wegner - Bo kocham Cię nad życie
Trudno mi się rozwodzić na dobrymi rzeczami, więc będzie krótko.
Najlepsze opowiadanie numeru. Solidna historia. Punkt ode mnie.

NURS - 2 Kwietnia 2006, 21:15

Dzięki Misiołaku, zapraszam kolejnych forumowiczów do głosowania.
Anonymous - 3 Kwietnia 2006, 08:30

Pierwsze opowiadanie to "Festung Oels". Trochę podobne w stylu do opek pana Ziemiańskiego, ale pomysł mi się podobał. A te mumie? No chylę czoła przed wyobraźnią autora. :mrgreen: :mrgreen: :bravo :bravo
Natomiast "Sen, ozorki i magia" jest przekombinowane i kiepściutkie. Przeczytałem i mój żołądek dostał zawału, serce niestrawności, a śledziona jest na miejscu wątroby.

NURS - 3 Kwietnia 2006, 10:51

Dzięki Krisu, ale mogłeś dać dwa punkty, gdyby co :-) Zapraszam kolejnych forumowiczów do oddawania głosów. I co najważniejsze, opinii!
Liessa - 3 Kwietnia 2006, 15:17

Dobra nie będę sie za bardzo rozpisywać.
Zakres ocen (od celujący do niedostateczny)

Rafał Dębski - Festung Oels / dobry.
Witold Jabłoński - Wiedźmowy Pocałunek / dobry.
Agnieszka Rogowska - Sen, Ozorki i Magia / bardzo dobry.
Marek Żelkowski - Przechytrzyć Niedźwiedzia / dobry.
Robert M. Wegner - Bo kocham Cię nad życie. / celujący

Głosowałam na "Bo kocham Cię nad życie"

NURS - 3 Kwietnia 2006, 15:29

Dzięki Liessa. Kto następny odda głos, jeszcze 5 brakuje do 60ciu i 8 do rekordu. Zapraszam, zapraszam serdecznie.
Anonymous - 3 Kwietnia 2006, 16:58

Korzystając z wolnego dnia, szybciutko zagłosuję.

Dębski - walka wywiadów, tajni agenci, piętrowe intrygi nie są w moim guście. Jednak opowiadanie wciągnęło mnie, przeczytałam je z przyjemnością. Zywy, prosty język, zakończenie (do pewnego stopnia) zaskakujące. Nie podejmuję się oceniać, czy intryga trzyma się kupy, czy nie - zostawiam to osobom, które pastwią sie nad opowiadaniem w innym wątku. Ja jestem usatysakcjonowana, daję punkt.

Jabłoński - raczej dla bywalców konwentów. Jednak czytanie mnie nie zmęczyło. Dla mnie nie jest to nadzwyczajny tekst, ale i nienajgorszy. Taki średni;)

Rogowska - ozorkom mówię stanowcze nie. Tekst o niczym, przypomina kiepskie popłuczyny po Potterze. Bohaterki odrzucają - wulgarne a do tego głupie. Język chyba stylizowany na uczniowską gwarę, dla mnie nie do strawienia. Plus stnowią jedynie niektóre pomysły autorki (dżin :mrgreen: )

Żelkowski - znów średniak. Niespecjalnie odkrywcze, takie czytadełko.

Wegner - opowiadanie numeru. Nie da się przejść obojętnie, w dodatku, jak się okazało, ilu czytelników tyle interpretacji:)

Następnym razem zmobilizuję sie i ocenię wcześniej, bo wrażenia troszkę się zatarły :(

NURS - 3 Kwietnia 2006, 17:05

Dziekuję ci, Miria, za ten głos. i polecam sie na przyszłość. Kto następny?
Merigold - 3 Kwietnia 2006, 20:34

To ja krótko.
Głosowałam na panów Dębskiego i Wegnera. Zdecydowanie dwa najlepsze opowiadania numeru. Reszta również dobra ale bez zachwytów. Ogólnie numer niezły, miło się czytało.
Czekam na następny.

NURS - 3 Kwietnia 2006, 20:39

Dzięki, Merigold, krótko, ale i tak się liczy. Zapraszam, kto bedzie 60-ty?
andre - 4 Kwietnia 2006, 08:35

Moje głosy idą na:
"Ozorki..."-kompletne wariactwo...acz smakowite,napisane bardzo fajnie i chociaż raczej nie przepadam za tego typu fantastyką młodzieńczy entuzjazm autorki kompletnie mnie porwał...Niezłe,naprawdę.
"Wiedzmowy pocałunek"-może nic szczególnego pod względem atrakcyjności fabuły ale znakomite literacko.Widać,że autor to doświadczony operator pióra.

NURS - 4 Kwietnia 2006, 11:37

Dzięki Andre, i tak zbliżamy sie do szóstego krzyżyka. Jeszcze tylko cztery głosy.
Edit - zanim głosowałeś było 59 głosów, teraz tez jest 59 :-) Daj szanse, naciśnij przycisk :-)

andre - 4 Kwietnia 2006, 12:21

Fajtłapa jestem...już zrobione... :D
fonsztyk - 4 Kwietnia 2006, 13:18

Skończyłem dziś numer i najwyższa pora oddać głos. Oddaję tylko jeden i dostaje go Bo kocham cię nad życie. Może nie jest to arcydzieło ale z całego numeru najbardziej wpasowało się w mój gust. Poprostu fajnie się to czytało. Festung Oels podobał by mi się bardziej gdyby wątki nie zmieniały się w nim niczym w teledysku. Zbyt chaotyczne jak dla mnie. Wiedźmowy pocałunek - średniak który zapomnę w ciągu miesiąca. Przechytrzyć niedźwiedzia - Z tym opowiadaniem miałem kłopot, niby dobrze się czytało ale nijak nie mogłem w nie uwierzyć. Najgorsze były zdecydowanie Ozorki. Męczyłem się strasznie. To dla mnie poprostu bełkot. Sorki ozorki :wink:
NURS - 4 Kwietnia 2006, 13:39

Dziki fonsztyk za twój głos. kto następny?
Piech - 4 Kwietnia 2006, 18:35

Oddałem głos na "Festung Oels". Ważne, żeby w każdym numerze było przynajmniej jedno takie opowiadanie. Takie teksty czytam nie bezinteresownie. Podglądam jak to się robi: jak należy prowadzić dialog, jak splatać wątki, jakie utrzymać właściwe tempo, jak powiedzieć co się chce, a jednocześnie nie zanudzać czytelnika, jak budować postać, żeby nie była ani zbyt schematyczna, ani rozbudowana ponad miarę krótkiej formy; jak w ogóle pisać, żeby się dobrze czytało. To wszystko się autorowi udało. Akurat nie przeszkadzało mi, że na początku trzeba było przyswoić sobie parę nazwisk. Nie trzeba dla mnie tak zupełnie wygładzać, prostować i upraszczać. Nie mam nic przeciwko odrobinie wysiłku umysłowego.
NURS - 4 Kwietnia 2006, 18:39

Dzieki ci Piechu za głos, i za opinię. nie ma to jak ocena człowieka piszącego. Zapraszam was, przyjaciele, oddawajcie swoje głosy, tu prezydęta nie wybierzemy, to mogę Wam obiecać :-)
Ronin - 4 Kwietnia 2006, 22:47

A ja dopiero dziś się tu zarejestrowałem...ostatni numer czytałem, głosy oddałem, :D Rafał najlepszy (przynajmniej w tym numerze) :D
NURS - 4 Kwietnia 2006, 22:56

Witaj Roninie, niniejszym wurównałeś wynik głosowania z ubiegłego miesiąca! Tak trzymac a teraz odwiedx proszę, wątek powitań. Zapraszam kolejnych głosujących.
Emilia - 5 Kwietnia 2006, 22:42

Witold Jabłoński Wiedźmowy pocałunek

Jeśli rozszyfrujemy niemiecką nazwę Thorn to okaże się, że Fort, w którym odbył się sabat, pub „Mefisto”. Rozgłośnia Mizerykordia, Ojciec Inkwizytor, formacja Nieskalanych nie są tworami wyobraźni, lecz mają swoje realne pierwowzory. Zresztą autor nie robi zbyt długo tajemnicy z tego, że w jakimś stopniu inspirował go konwent miłośników fantastyki „Zahcon” w Toruniu.
Czy to jednak wyszło opowiadaniu na dobre? Od strony pisarskiej, prowadzone bardzo poprawnie, ale bez szczególnego polotu. Statyczne opisy, mało interesujące króciutkie dialogi, postacie też niezbyt wyraziste. Jak na ten klimat niewiele satanistycznych akcentów i artefaktów. Opis sabatu niewiele różniący się od relacji ze studniówki. To zdecydowanie słabe strony opowiadania.
Podobał mi się natomiast zdecydowanie sposób opisania potyczki Ivora z patrolem Nieskalanych. Autor pozostawia swobodę wyboru w odbiorze. Kto lubi takie sceny potrafi je sobie wyobrazić według zarysowanego schematu, kto nie lubi, ten nie jest obarczany opisem przemocy. Osobiście nie lubię, a ostatnio niestety nie miałam pod tym względem spokoju. Dlatego jestem autorowi wdzięczna, tym bardziej jeszcze, że opowiadanie wolne jest też od coraz bardziej powszechnych wulgaryzmów. Nie cierpię tego językowego śmiecia, który coraz mocniej odciska swoje piętno na produktach popkultury.

To była recenzja dla osób postronnych, które odczytują „Wiedźmowy pocałunek” jak nudnawe, przeciętne opowiadanko okołokonwentowe. Poprawnie napisane, lecz nieprzynoszące satysfakcji z czytania.

Teraz zapraszam magów i czarodziejki.

„Miejsce to było otoczone silną magiczną barierą, dzięki której osoby postronne mogły ulec złudzeniu, że odbywał się tutaj całkiem niewinny Konwent wielbicieli filmowej i literackiej fantastyki”
Uaktywniam więc swój jarzący się rubinowo pentagram i przekraczam próg warowni. Jestem na sabacie.

Okazuje się, że miłośnicy ukrytych znaczeń znajdą dla siebie smaczne kąski. Odwołajmy się w przewrotny sabatowy sposób do wątków biblijnych. Jest tu wiele kluczy do odczytania, które tworzą nową treści dla wtajemniczonych.
- „Non serviam” – nie będę służył – to biblijne słowa anioła nazywanego Lucyferem czyli Cherubinem zapalającym złocistą jutrzenkę, najpiękniejszego i najwspanialszego przywódcy buntu strąconego do piekieł.
- Wiktor Wielki Mag wiecznie młody, specjalnie próbuje sobie przydać powagi i dostojeństwa. Mądry, stary i samotny. Daje moc i odbiera. Przeszły czas pruskich rekrutów jest dla niego tak samo realny jak uczestnicy sabatu. Stoi na granicy dwóch światów, poza obrębem czasu, poza zasięgiem śmierci. Kto to?
- Kim jest czarnooki Ivor? Czy tylko odzianym na czarno, elganckim i sprawnym adeptem sztuki magicznej? Dlaczego zawołanie – „non serviam” jest dla niego tak ważne?
- Karlita pełna seksu kusicielka, bezwzględna i samolubna. Dlaczego nie odbiera Ivorowi mocy lecz tak ją odmienia, że jego działania zawsze przynoszą odwrotny skutek? Kim jest, zgubiona przez próżność i pociąg do klejnotów piękność. Dlaczego Wiktor odbierając jej moc w popiół upuszcza i na nowe nauki skazuje? Czy to zwykła wiedźma?
- Orchidea symbol magii sprawiedliwości, ma moc chroniącą przed złem. Czym czarna orchidea obdarzy Ivora?
Nie muszę wyjaśniać historii zwycięskiego Wiktora, czarnookiego Ivora i czarnowłosej Karlity, bo każdy mag i czarodziejka sami bez trudu ją odczytają. Zapewne nie będzie to banalna opowiastka z konwentu w Toruniu.

Witold Jabłoński otrzyma mój głos za proste z pozoru opowiadanie, które za sprawą rubinowego pentagramu okazuje się prawdziwą opowieścią sabatową.

NURS - 5 Kwietnia 2006, 22:51

Emilio, mniemam, że te postacie znajdziesz w powieściach Witolda. Cała trylogia juz wyszła. Dzieki za głos, ale punktu jeszcze nie dałaś :-)
Emilia - 6 Kwietnia 2006, 17:10

Robert M. Wegner Ponieważ kocham cię...

Świat Aerina, Isanell i Yatecha jak na opowiadanie fantazy zarysowany jest dość pobieżnie i schematycznie. Czytając widzimy trawiaste równiny, na których koczownicy wypasają bydło, góry zamieszkałe przez niezwykle sprawnych w boju Issarian. Bardzo upalne suche lato. Kamienne miasto warowne i słabiej ufortyfikowane siedziby bogatych kupców i latyfundystów. Autor wspomina o ludach, historii - opisy te rozrzucone po opowiadaniu na zasadzie aluzji, napomknięcia czy odwołania do nazwy regionalnego wyrobu, jakiejś zbrojnej potyczki, legendy lub prawa nie zachęcają do analizowania świata, w którym ta opowieść się toczy. Nawiązanie do elfów i krasnoludów można spokojnie potraktować jako jedną z wielu legend, jedynie uwaga o zabijaniu goblinów w jakimś pogranicznym garnizonie wprowadza drobny dysonans choć nie przeszkadza. Magia gości też tylko raz i choć jest istotnym elementem napaści na posiadłość Aerina nie budzi protestu. Obraz przedstawionego świata nie jest zatem ani porywający ani kontrowersyjny.
Bardziej niż za te niedopowiedzenia jestem gotowa wetknąć autorowi szpileczkę związaną z jego kłopotami dotyczącymi opisu broni. Wiem, że trochę to dziwne, gdy wrażliwa kobieta w dodatku nastawiona pacyfistycznie zajmuje się taką kwestią. Nie moja to wina, ze autor trochę pobłądził, a waleczni panowie znający się na sztuce walki wszelkiej są zbyt leniwi, aby dokonać sprostowania. Pewnie dopiero teraz się obudzą i zaczną ciskać gromy na moją biedną głowę za to, że się czepiam. Trudno, nie byłabym sobą gdybym tego nie powiedziała. Niby drobiazg, ale sztylet, panie Robercie, ma zawsze prostą głownię, o płaskim lub graniastym przekroju. „Paskudnie zakrzywiony” może być kindżał (istnieje taka odmiana oprócz prostej). Aby nie zgłębiać tematu lepiej było użyć bezpiecznego określenia „paskudnie zakrzywiony nóż”. Druga sprawa to miecz - też zakrzywiony. Ogólnie miecz jest bronią o prostej dwusiecznej głowni i z takim wyglądem najbardziej się kojarzy. Miecze zakrzywione, to sejmitar, falchion i japońska katana. Taka broń oraz szabla ma też jednostronne ostrze. Szczególnie piękne (a miłośniczką broni nie jestem) wydały mi się różne typy falchiona. Warto byłoby więc precyzyjniej określić typ miecza, tym bardziej, że ma to wpływ na sposób jego użycia. Tak to widzę i ganię bardziej za sztylet niż miecz.
Na osłodę powiem, że jest tu też scena, którą przeczytałam dwa razy i z wielką przyjemnością. Wzbudziła moje uznanie jako prawdziwa perełka tego opowiadania. Mówię o szczególnej urody, przemyślnych targach Aerina z koczownikami i zarazem lekcji dla dzieci. Przyznam, że tą scenką byłam zainteresowana równie jak tytułowym, przewodnim motywem miłości Isanell i Yatecha. Była to niewątpliwie miłość głęboka, skomplikowana i ostatecznie nieszczęśliwa. Nieszczęśliwa i dla obu stron równie tragiczna – oboje płacili swym życiem. Nie będę tłumaczyła dlaczego o cenie życia obojga mówię. Miłość się czuje, a nie analizuje, wyjaśnia, roztrząsa. Kochankowie są tym szczególnym punktem w czasie i przestrzeni, gdzie nic nie dzieje się normalnie, gdzie racjonalność nie ma dostępu, gdzie zawodzi mądrość i filozofia, gdzie istnieją tylko Ona, On i Ich w Sobie zatracenie. Stało się to, co było przeznaczone i nie potrzeba tu buntu ani akceptacji. Historia dopełniła się i przebrzmiała odchodząc z Isanell i Yatechem.

Opowieść jak każdy romans - nie ważne w jakiej konwencji pisany - w pamięć raczej nie zapada. Nie taką ma bowiem rolę i nie zamierzam jej przypisywać jakiegoś większego znaczenia. Czytając miałam okazję się posmucić, podumać, powzdychać, łzę uronić - tu autor odniósł sukces i dziękuję mu za to. Naprawdę jednak, przytulona do mojego mężczyzny kochanego, wolę pielęgnować własne uczucia i płynące zeń szczęście.

Głosu na to opowiadanie nie oddam.

NURS - 6 Kwietnia 2006, 17:54

Dzieki ci Emilio, natomiast przestaje wierzyc w zapewnienia o nieznajomości walk i broni :-)
Hauer - 6 Kwietnia 2006, 17:54

Cytat
Miecze zakrzywione, to sejmitar, falchion i japońska katana.
Dodac do tego jeszcze trzeba miecze Issarian i wszystko gra :wink:
dla mnie to i tak teks numeru. Podobnie jak Ty Emilio jestem pod wrażeniem sceny targowania się o bydło.

Gustaw G.Garuga - 6 Kwietnia 2006, 21:49

Cytat
Autor wspomina o ludach, historii - opisy te rozrzucone po opowiadaniu na zasadzie aluzji, napomknięcia czy odwołania do nazwy regionalnego wyrobu, jakiejś zbrojnej potyczki, legendy lub prawa nie zachęcają do analizowania świata, w którym ta opowieść się toczy.

Takie napomknięcia i aluzje IMO dużo lepiej (i naturalniej) malują obraz świata, niż "historia trzech tysięcy lat cesarstwa na czterech stronach", jaką często bywa czytelnik raczony ze strony autorów cykli fantasy.

Hauer - 6 Kwietnia 2006, 22:00

100% zgody Gustawie :D Takie przedsatwienie świata, tradycji i histori jest b. dobre 8) :bravo


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group