To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.

mBiko - 14 Sierpnia 2007, 18:20

A propos herbaty moją ulubioną jest Lapsang Souchong czyli tzw. herbata wędzona. Jest przepyszna, ale zapach ma na tyle intensywny, że wiele osób odstręcza. Na przykład moją żonę.
Kruk Siwy - 14 Sierpnia 2007, 18:27

Zalatuje wędzonym mięskiem... uważam, że dobra jako dodatek ale sama... ciut za intensywna.
mBiko - 14 Sierpnia 2007, 18:29

Dodatek do czego Kruku?
elam - 14 Sierpnia 2007, 18:30

ja do dobrego yunnana dodaje troche assam, troche imperial earlgrey'a (ze skorka pomaranczy i blawatkiem), i na puszke herbaty - jeszcze z 1-2 gozdziki i kawaleczek imbiru. i jest tak... swiatecznie :)
Kruk Siwy - 14 Sierpnia 2007, 19:02

Do jakiejś rozsądnej, mocnej herbaty, która rozrzedzi skondensowanego lapsanga. Kenya trochę za delikatna... assam gentelmens po prostu szkoda. Sam wymyśl - cały urok w eksperymentowaniu.
mBiko - 14 Sierpnia 2007, 19:54

W ramach eksperymentu zrobiłem sobie właśnie lapsanga :mrgreen: . Dla mnie właśnie jej intensywny smak jest najistotniejszy. Aż zęby cierpną.

A tak offtopicznie Kruku zajrzałem do "moli książkowych" i stwierdziłem :oops: , że mocno mnie przeceniasz :oops: .

Kruk Siwy - 14 Sierpnia 2007, 19:59

Czyli amator mocnych wrażeń...
mBiko - 14 Sierpnia 2007, 20:07

Cóż poradzę Kruku, lubię dobrą, mocną herbatę i kawę, dobry tytoń do fajki, czy dobry alkohol. Czasami podchodzi mi smak ostrzejszy innym razem łagodny. Lubię na przykład kiełbasę dojrzewającą i sery pleśniowe.
Martva - 15 Sierpnia 2007, 10:40

Lapsang to jest to takie, co śmierdzi jak szampon dziegciowy? To ja bardzo, bardzo nie lubię.
elam - 15 Sierpnia 2007, 14:02

mamy nadmiar pomidorow. mama probuje zrobic z nich przecier czy koncentrat. ktos zna jakis dobry przepis ? :)
joe_cool - 15 Sierpnia 2007, 17:13

Godzilla napisał/a
Ten ich junk cholernie idzie w biodra.

uwielbiam junk food :D
na szczęście będąc w Hameryce nie miałam samochodu i wszędzie jeździłam na rowerze (zwłaszcza do jack in the box, gdzie mieli najlepsze frytki i fantastyczny butter milk do tych frytek), więc nawet w pół roku schudłam...

EDIT: elam, a może suszone pomidory? przepisy są m.in. na czarnej oliwce.

EDIT2: znalazłam przepis na suszone pomidory na twardzielu :D

POMIDORY SUSZONE -sposób przygotowania
składniki
2 kg dorodnych pomidorów lima (jajowatych)
500 ml oliwy z oliwek extra vergine
kilka listków świeżej bazylii, szałwi i oregano
6 ząbków czosnku
sól

Pomidory umyj, wytrzyj, poprzekrajaj na pół, usuwając zielone fragmenty ogonków.
Rozłóż na pergaminie, skórką w dół' posyp po wierzchu solą i piecz w piekarniku nagrzanym do 120 stopni C dwukrotnie po 2 godziny (najlepiej zrobić to raz rankiem i potem drugi raz wieczorem).
Wysuszone pomidory przełóż do wypasteryzowanych słoików, wkładając do każdego po 2 obrane ząbki czosnku i kilka listków ziół. Zalej oliwą i lekko poszturchaj pomidory nożem, by usunąć bąbelki powietrza.
Zakręć i wstaw na chwile do nagrzanego do 100 stopni piekarnika, wyjmij i postaw słoiczki do góry dnem, by pokrywki się "zassały".

dodatkowe informacje

Kombinację ziół możesz zmieniać według upodobań. Pomidory przechowuj w ciemnym miejscu, po otwarciu trzymaj słoiczek w lodówce.

dzejes - 15 Sierpnia 2007, 22:07

Suszone pomidory są bardzo teges :D Ale są już do kupienia takie właśnie jajowate - i dobre? Chcę w tym roku nasuszyć na zimę, żeby śpiewając "Adios pomidory" przegryzać suszem własnej roboty ;P:
Adashi - 16 Sierpnia 2007, 14:06

Niesamowite połączenie: karkówka z grilla i smażony makaron, właśnie zjadłem i :shock: może być, nawet, nawet. Czy to już kuchnia fusion? :mrgreen:
Martva - 16 Sierpnia 2007, 14:53

Yyyy, i to jest takie ' :shock: '? Ale może ja jestem przyzwyczajona do dziwnych połączeń...

Upolowałam w ogrodzie coś dyniowatego, znaczy jakieś Cucurbita pepo, podejrzewam kabaczka. Jakoś się strasznie ukrywał w liściach, wyrósł ogromniasty, aż go zważyłam - 1,8kg, masakra. Ugotowałam go ot tak, z solą i odrobiną cukru, czasem miewam ochotę na rzeczy łagodne w smaku :)

Godzilla - 16 Sierpnia 2007, 15:14

Też lubię. Czasem robię kabaczki z wody, czasem kroję w kostkę, gotuję w odrobinie wody i zagęszczam mąką (to tak do obiadu), zdarzało mi się smażyć, chociaż ostatnio wydaje mi się to za ciężkie. A w kostkę i zagęszczone robiłam jeszcze kalarepki i rzodkiewki, i wychodzą bardzo dobre, też delikatne. Rzecz jasna nie ma to jak świeża rzodkieweczka do białego sera albo na chleb, ale miałam kiedyś dwa pęczki za dużo, które leżały w lodówce i czekały na zmiłowanie. Tak sobie z nimi poradziłam, i były świetne.
Martva - 26 Sierpnia 2007, 19:19

Temat przysechł, wiec podnoszę, chociaż apetytu nie mam za grosz. Spożyłam dziś jogurt gruszkowy Jogobelli i pół kanapki z razowego chleba z serem feta i ananasem. Przyszła mi do głowy żółta jajecznica z kukurydzą, ananasem i curry, i czymś ostrym (sambal oelek? Tabasco?), jadłam kiedyś coś takiego i było bardzo dobre. Ale zanim doczołgałam sie do kuchni chęć na jedzenie jakoś mi minęła.
Wrócili rodzice i przywieźli 2 ogromniaste kosze żółtych śliwek, nie wiem co z tym zrobimy...

I jeszcze do Godzilli - mam jakąś straszna awersje do zagęszczaczy w ogóle ;) Ani w warzywach, ani w zupach nie lubię. Ale gdzieś widziałam przepis na rzodkiewki duszone na maśle i myślę że to może być dobre :)

Haletha - 27 Sierpnia 2007, 10:59

Martva napisał/a
Wrócili rodzice i przywieźli 2 ogromniaste kosze żółtych śliwek, nie wiem co z tym zrobimy...

Ja bym zjadła:DDD

Godzilla - 27 Sierpnia 2007, 11:02

Jeżeli słodziutkie, to mniam! Na surowo! Mam od zawsze awersję do kwaśnych owoców, w tym do nie całkiem dojrzałych śliwek. Ale za takimi bardzo dojrzałymi, słodkimi, to bym na koniec świata poszła.

No, w każdym razie na całkiem odległy bazar.

Rafał - 27 Sierpnia 2007, 11:07

A tam na surowo, barbarzyństwo, najlepiej wrzucić je do balonu, zalać przegotowaną letnią wodą z cukrem, dosypać drożdży i odczekać ze dwa miechy :mrgreen:
Niesamowicie idzie w nogi, siedzisz sobie przy stole, raczysz się śliwkami i niby nic się nie dzieje, ale spróbuj tylko wstać od stołu :lol:

Martva - 27 Sierpnia 2007, 11:15

Właśnie one są nierówne, niektóre kwaskowate i jeszcze zielone, niektóre słodkie, a niektóre totalnie bez smaku :shock: normalnie jesz śliwkę i zastanawiasz sie czy masz upośledzone kubki smakowe :)
Piech - 27 Sierpnia 2007, 11:16

Jak trzeba dodawać cukru, to to nie jest wino. Lepiej już przedestylować.
Rafał - 27 Sierpnia 2007, 11:20

Toteż ono miało być użyte w tym celu, jakieś wesele było w planie, ćóż, każdy znajomy chciał spróbować czy faktycznie tak idzie w nogi i pan młody miał potem pewnien problem :lol:
Martva - 27 Sierpnia 2007, 11:20

nie chcę psuć dobrych śliwek alkoholem, już prędzej je zepsuję octem, te bardziej zielone :)

A, i zrobiłam sobie w końcu jajecznicę wczoraj (ananas, kukurydza, czosnek, kurkuma, curry jakieś Hot Red, parę kropel Tabasco) - dobra wyszła :)

Godzilla - 27 Sierpnia 2007, 11:21

Moja babcia opowiadała, że kiedyś, dawno przed wojną, mieli małego kuzynka, takiego może czteroletniego. Na jakiejś rodzinnej imprezie maluch dopytywał się, co takiego dorośli popijają. Któryś z wujków dał mu spróbować, tak na zasadzie: buzię małemu wykręci, to nie będzie więcej ciekaw. A dzieciak łyknął, odetchnął i rzekł: dobrrrra śliwowica!
Martva - 27 Sierpnia 2007, 11:24

Ja jako dziecko zawsze wypijałam resztki wina ze szklanek po imprezach, jak nikt nie patrzył ;) a potem w LO będąc strułam się ciężko i od tego czasu pije wino okazjonalnie i w symbolicznych ilościach :D
Rafał - 27 Sierpnia 2007, 11:25

A propos "win", najciekawszym momentem w produkcji wina jest rzucenie tego co zostaje po obciągu kurom i kaczkom :lol:
Haletha - 27 Sierpnia 2007, 11:26

Mama z wujkiem chowali się pod stołem i wypijali gościom resztki z kieliszków. Do czasu, kiedy się urżnęli:)
Godzilla - 27 Sierpnia 2007, 11:27

O! :shock:

To podwórko musi nieźle wtedy wyglądać.

Pod kwiatami słonecznika można spotkać leżące na ziemi ululane trzmiele. Nektar ze słonecznika idzie im w skrzydełka :mrgreen:

Kruk Siwy - 27 Sierpnia 2007, 11:32

Trzemielem być abo kurom.
Nikt nie ma pretensji. A jak mi się zdarzyło zlec na chodniku to mnie podeptali. I oczernili, że pijak jestem.

Martva - 27 Sierpnia 2007, 13:23

3 kilo pójdzie do octu, reszta na dżem. Przepis octowy baaardzo kombinowany :) ale w sumie stwierdziłam że nie mają specjalnie prawa nie wyjść.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group