To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - Foratorium

mBiko - 25 Sierpnia 2010, 00:18

Uknułaś?
illianna - 25 Sierpnia 2010, 08:26

mBiko, ja zawsze knuję, jak tylko nikt nie widzi ;P:
mBiko - 25 Sierpnia 2010, 23:01

No jak nikt nie widzi, skoro na zdjęciu jest?
illianna - 26 Sierpnia 2010, 10:59

mBiko, a tam, to fotomontaż ;P:
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:10

Dziś jest jakiś feralny dzień. Zaczęło się od tego, że spałam do dziesiątej i jakby nie dzwonki na domofon, w stylu Listonosz, Menel do śmietnika, to bym spała dalej. Potem odsuwając krzesło od komputera zbyt gwałtownym ruchem, wjechałam w moje biurko, które stoi za krzesłem, bo już żywcem nie ma gdzie, co spowodowało stłuczenie obydwu ukochanych lamp z IKEA. Niby szczęście, że nikomu nic się nie stało, bo jakby to dzieciak jakiś wpadł na to biurko i szkło posypałoby się mu na twarz, nie chcę myśleć. Więc widać taka karma, że je stłukłam już teraz. Posprzątałam dzielnie i starając się nie rozpaczać, robię sobie herbatę, a tu z czajnika, nowego, ale w którym gotujemy od soboty, wyleciała mi instrukcja obsługi czajnika. Noż psia mać, kto wpadł na pomysł, żeby do środka papiery wkładać, skoro czajnik był w pudełku. Ja w każdym razie na to nie wpadłam i tam nie zajrzałam. Po konsumpcji spóźnionego śniadania przystąpiłam do prac drobnych. Wymieniam żarówkę w przedpokoju na nowoczesną z żarnikiem, ekologiczną, o przyjemnym świetle, moc docelowa 100, zużywa tyle co 70. W przedpokoju ciemno, abażur do tego na lampie słuszny. Myślę, no to się widoczność poprawi. Fakt żarówka światło ma przyjemne, nie trupio sine, zapala się od razu pełną mocą, a nie po pięciu minutach. Tylko że ta pełna moc to słabe 60 a nie 100.
Teraz mam iść na jakieś zakupy. Boję się. No bo niby nic się strasznego jeszcze nie stało, ot zwykłe upierdliwości dnia codziennego, ale jeśli ten potwór ewoluuję, to mogę w całości nie wrócić. :mrgreen:

Virgo C. - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:14

Nie tylko Ty masz dzisiaj takie przygody. Rano chciałem wyjąć z szafki pastę do zębów, otwieram drzwiczki i...zostały mi w dłoni ;)
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:16

Virgo C., no czyli lepiej z domu dziś nie wychodzić ;P:
dalambert - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:20

illianna napisał/a
no czyli lepiej z domu dziś nie wychodzić

siadać wyłącznie na podłodze, compa nie ruszać, isntrukcję wysuszyc i przeprasowac, obiad z picernika zamówić, drzwi ostrożnie otwierać, swiatła nie zapalać i pieśni stosowne głoesm uniesionym śpiewać z bojaźnią :P

Ziuta - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:22

Mnie wczoraj młody kot stłukł lampę. Ojcową samoróbkę z flaszki po winie i retro abażuru. Na szczęście w piwnicy mieliśmy inną, równie stylową, więc Tata zrobił nową lampę. Potem zaś Mama woła mnie do łazienki. Myślałem, że jak zwykle za słabo wysprzątałem, a tu – Mama pokazuje – ściana jakaś dziwnie wypukła, jakby ktoś wpuścił pod flizy bąbel powietrzny. Podobno ja jestem winny, bo po drugiej stronie mam pokój. Głupi waliłem łóżkiem o ścianę podczas ścielenia i wybiłem dziurę. Szlag by to.
A dziś zaspałem.

Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:29

Ziuta, masz krzepę, nie powiem. Albo ściany cienkie.

dalambert napisał/a
swiatła nie zapalać

świece chyba można?

dalambert - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:32

Kai, a broń cie Boże - spalić ich chcesz :shock:
Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:39

dalambert, to może chociaż jakieś pokłony, tańce, coby złe moce odegnać? Ooo, i pentagram narysować!
dalambert - 7 Wrzeœśnia 2010, 13:43

Niech ta robią w co wierzą, jak w nic to kicha i jeno przeczekać zostaje.
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 16:08

No mówiłam, byłam na spacerze, mało nie zleciałam ze schodów, a potem mnie chciał rower pędzący z prędkością światła przejechać na skrzyżowaniu ścieżki rowerowej i pasów, buu.
Ale za to pogoda fajna nawet, a ma być za dzień dwa jeszcze cieplej. Wrzosy ładne sprzedają, kupiłam dwie sztuki. :)

hardgirl123 - 7 Wrzeœśnia 2010, 18:30

A u mnie dziś nawet ok, tylko że pod koniec dnia się na dyra wkurzyłam.
Agi - 7 Wrzeœśnia 2010, 18:35

hardgirl123 napisał/a
tylko że pod koniec dnia się na dyra wkurzyłam.


hardgirl123, dobrze, że nie było odwrotnie. :mrgreen:

jewgienij - 7 Wrzeœśnia 2010, 18:39

illianna napisał/a
No mówiłam, byłam na spacerze, mało nie zleciałam ze schodów, a potem mnie chciał rower pędzący z prędkością światła przejechać na skrzyżowaniu ścieżki rowerowej i pasów, buu.


Ludziom ociężałym, z dużymi brzuchami, powolnym, zdaje się zawsze, że inni z prędkością światła się poruszają :D

Ale schody macie masakryczne rzeczywiście. Ja jestem nauczony wbiegać, a nie wchodzić, bo mam pierwsze piętro, niskie stopnie i krótki podest. Ale u Was zawsze się spocę.

illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 22:33

jewgienij, ale ja się potknęłam schodzą z tych z Wawelu :mrgreen:
jewgienij napisał/a
Ludziom ociężałym, z dużymi brzuchami, powolnym, zdaje się zawsze, że inni z prędkością światła się poruszają :D
wypraszam sobie, przedwczoraj biegałam na obcasach, bo mnie grad złapał, a S jak mnie dogonił, mówi, "a ty co, biegasz?"
Rowerzysta zamiast zadzwonić wcześniej jak mnie widział, a widział z daleka, bo nikogo innego nie było, to coś tam sobie mruczał pod nosem, poza tym miał sporo miejsca za mną, żeby mnie minąć, bo szłam szybko, a po trzecie to pieszy MA PIRWSZEŃSTWO w takiej sytuacji i basta, nie szłam ścieżką tylko ją przecinałam, kierowca roweru ma obowiązek zwolnić jak dojeżdża do przejścia dla pieszych, nie jest jedynym uczestnikiem ruchu i zawsze ma obowiązek brać takie sytuacje pod uwagę, a nie jechać z górki 50 na godzinę, bo mu się tak podoba. Tam są trasy, gdzie jest pełno wolniejszych ode mnie, dzieci, psów, wózków itp, to tak jakby ktoś na osiedlu zapinkalał 100 miedzy blokami.

Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 22:58

jewgienij napisał/a
Ja jestem nauczony wbiegać, a nie wchodzić, bo mam pierwsze piętro, niskie stopnie i krótki podest
To w mojej firmie byś się nabawił zadyszki, 200 schodów co rano, co Ty na to?
jewgienij - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:00

Rowerzyści w Polsce nie dzwonią. Albo nie mają dzwonków, albo potrzeby. W Szkocji pamiętam, przy każdym zakręcie, krótkim odcinku, czy przy wejściu pod most ( bo ja spacerowałem wzdłuż kanałów) rowerzysta dawał o sobie znać, dla nikogo to nie było obciachem.

Dzisiaj miałem naprzeciw siebie dwóch rowerzystów - jeden jechał pasem, drugi chodnikiem. Widziałem po tym drugim, że fakt nieustąpienia mu z drogi przyjął z niesmakiem. Pewnie powinienem uciekać na trawnik :D

illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:03

jewgienij napisał/a
Ale u Was zawsze się spocę.
u nas każdy się poci, a ja wchodzę nadal bez problemu, kwestia przyzwyczajenia, dzisiaj teść stwierdził, że nie ma kondycji, bo też się zadyszał, a kiedyś wchodził bez zadyszki jak tu mieszkał, ale go pocieszyłam, że nawet dużo młodsi mają tak samo.
Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:05

illianna, ja też nie mam zadyszki na tych 200 schodach, w przeciwieństwie do niektórych 25-latek. Ale to nie moja wina, że pracuję w najwyższym punkcie Katowic.
Matrim - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:06

Kai napisał/a
że pracuję w najwyższym punkcie Katowic.


W Altusie? :)

Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:08

Nie, w geologicznie najwyższym punkcie, na wzgórzu koło Pętli Słonecznej. Wyżej jest chyba tylko Klinika Okulistyczna, ale to na drugim krańcu.
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:11

Kai, u nas jest 80 stopni, ale dość wysokich, widać to spokojnie wystarcza na zadyszkę. Ja muszę codziennie trenować, bo za chwilę będę po nich wózek tachać z wkładem, a nie tylko 10 kilo zakupów jak zwykle. :mrgreen:
Matrim - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:12

A to i tak niedaleko :)

Dla wszystkich schodowstętnych - na zachętę :)

Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:13

Przyzwyczaisz się, aczkolwiek zanim się naprawdę przyzwyczaisz "wkład" zacznie po nich latać sam :) Nie przejmuj się, jeszcze parę (nie wiem ile) miesięcy i będzie Ci naprawdę lżej "osobiście", a to, co trzeba wnieść... nawet nie zauważysz, patrząc, jak robi minki i macha łapkami.
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:18

Teraz wreszcie rozumiem koncepcję tzw. wózkowni w blokach, tez bym chętnie wózek na dole zostawiła, dobrze, ze choć jest domofon, to można na klatce na chwilę zostawić, ale i tak mam zgryz, bo wypadałoby trzy rudny uskutecznić, z dzieckiem, z wózkiem, z zakupami. Do samodzielnego chodzenia po schodach to ponad rok myślę.
Kai - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:25

zleci jak z bicza strzelił. Naprawdę. Ja dużo nosiłam dziecko na rękach, wózek to była opcja. Po prostu tak wolałam, jak mi ręce mdlały, to siadałam. A zakupy - plecak. Trudno, jakoś sobie trzeba radzić, jak mawiał baca zawiązując buta dżdżownicą. :mrgreen:
illianna - 7 Wrzeœśnia 2010, 23:45

Kai, a lepiej żeby tak znowu nie leciało, bo tak to całe życie przeleci, człowiek nawet nie wie kiedy, ja tam jestem zwolenniczką doceniania uroków każdej sytuacji, ale z drugiej strony skrajną realistką (niektóry widzą w tym nawet pewien pesymizm), zwykle przewiduję i widzę, to czego inni nie widzą, nie chcą widzieć, wypierają, no i staram się jakoś przygotować na to, także strategię większości posunięć własnych i możliwych cudzych mam przemyślaną kilka ruchów na przód i w kilku wariantach, a jak przychodzi, co do czego to skupiam się na działaniu. Jakoś to sobie do tej pory chwalę. Także to nie tyle jest marudzenie, o jakie schody wysokie, tylko praca koncepcyjna ;P:


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group