To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Piknik na skraju drogi [książki/literatura] - Ostatnio czytane

dziko - 17 Czerwca 2015, 23:31

Fidel-F2 napisał/a
Imho to zupełnie różne style.


I tak, i nie :wink: Owszem, są różni, ale na wyższym poziomie mocno do siebie podobni (coś tak jak np. muscle car i muscle bike - niby jedno samochód a drugie motocykl, ale stworzone podług pewnej wspólnej filozofii). Mam też wrażenie, że gdyby dla Parkera (czyli Toma Holta) fantasy nie byłaby odskocznią, ale głównym nurtem pisaniny, to może nawet dogoniłby Abercrombie'ego.

hrabek - 18 Czerwca 2015, 11:05

Robert Szmidt - Szczury Wrocławia
Zawiodłem się. Miałem nadzieję, że będzie lepsze. Najciekawszą częścią było kojarzenie nazwisk z obecnymi tu forumowiczami. Z tymi nieobecnymi także. No i smaczki z lat sześćdziesiątych również bardzo mi się podobały, a autor poświęcił im wystarczającą uwagę. Natomiast fabularnie szału nie ma. Nie powiem, żeby czas z lekturą był stracony, ale jednak spodziewałem się nieco lepszej lektury.

konopia - 18 Czerwca 2015, 13:09

„Każdy dostanie swoją kozę” – gratisowy Robert M. Wegner, może jednak zacząć czytać te opowieści mimo, że nie dokończone, bo fajnie facet pisze.
Rafał - 18 Czerwca 2015, 13:58

konopia napisał/a
fajnie facet pisze.
Oj fajnie, fajnie. A na skończenie cyklu, to min 10 lat poczekamy - z tego co Robert pomiędzy wierszami przekazuje. O ile w ogóle będzie jakiś koniec, bo koncepcja świata pozwala na rąbnięcie jeszcze Silmarilionu i Niedokończonych w 7 tomach na dokładkę.
Lowenna - 18 Czerwca 2015, 14:30

Cały czas planuję, po wygranej w totka, zadzwonić do Roberta z propozycją comiesięcznych przelewów w wysokości dwukrotnej pensji. By rzucił robotę i zajął się tylko pisaniem. Może wówczas pójdzie szybciej? 8)
hrabek - 19 Czerwca 2015, 09:39

Małgorzata Domagalik, Kuba Błaszczykowski - Kuba
Ciekawa w konstrukcji książka. I jest o aferze biletowej. Nie ma nic o Robercie Lewandowskim. No i generalnie książka jest o zupełnie innym facecie niż mi się wydawało. Chciałbym go poznać.

Matrim - 21 Czerwca 2015, 23:08

dziko napisał/a
Fidel-F2 napisał/a
Imho to zupełnie różne style.


I tak, i nie :wink: Owszem, są różni, ale na wyższym poziomie mocno do siebie podobni (coś tak jak np. muscle car i muscle bike - niby jedno samochód a drugie motocykl, ale stworzone podług pewnej wspólnej filozofii). Mam też wrażenie, że gdyby dla Parkera (czyli Toma Holta) fantasy nie byłaby odskocznią, ale głównym nurtem pisaniny, to może nawet dogoniłby Abercrombie'ego.


Zaciekawiliście. Od czego zacząć najlepiej?

Fidel-F2 - 21 Czerwca 2015, 23:14

Od Parkera. Łykniesz dwa tomy raz dwa a potem się wdasz w wielotomowego Abercrombiego.
Matrim - 21 Czerwca 2015, 23:27

Inaczej: od którego Parkera zacząć? :)

Abercrombiego wielotomowego mam już w większej części odhaczonego. Aktualnie "Bohaterów" (bo gdzieś tu w międzyczasie ZNÓW była TA dyskusja i już się nie mogłem powstrzymać).

Fidel-F2 - 21 Czerwca 2015, 23:30

Bohaterowie to najlepsza rzecz A. Czytaj. Parker najpierw Nóż potem Młot, chociaż specjalnego znaczenia to nie ma.
Matrim - 21 Czerwca 2015, 23:36

Dzięki.

Wiki podaje kilka jeszcze trylogii jego autorstwa (znaczy Parkera) i obawiałem się, że to zbyt duży wybór. Ale żadna z nich w Polsce jeszcze nie wydana.

Luc du Lac - 22 Czerwca 2015, 10:33

Czytam właśnie Marsjanina - daje radę :) choć jest trochę przegięty :)
wydaje się że to idealny scenariusz no kinowego hiciora

m_m - 22 Czerwca 2015, 11:13

Tez to czytam :twisted: fajna jazda ale....ale o tem potem.
Agi - 23 Czerwca 2015, 14:26

"Pamięć wszystkich słów" - Robert M Wegner. Przygotowując się do lektury przypomniałam sobie "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" części Południe i Zachód. Ponowna lektura sprawiła mi dużo radości, zwróciłam uwagę na szczegóły, które umknęły przy pierwszym czytaniu.
Natomiast "Pamięć wszystkich słów" nieco mnie rozczarowała. Mam ją za przegadaną, szczególnie w części opowiadającej o losach Altsina.

m_m - 23 Czerwca 2015, 18:06

Marsjanin przeczytany. Dawno się tak dobrze nie bawiłem czytając SF. Książka jest napisana rewelacyjnie, wszystko do siebie pasuje. Niestety, odniosłem wrażenie że na Marsie prawo Murphy'ego nie działa. Oczywiście, coś tam poszło nie tak, coś się spierniczyło całkowicie, ale takiej prawdziwej złośliwości rzeczy martwych nie uświadczysz. Zamysł fabularny, by uczynić bohaterem botanika/złotą rączkę wydaje mi się pójściem na łatwiznę, ale to amerykański Mars! i o tym amerykańskim Marsie zaraz nakręcimy film. Jednakże uważam że to baaardzo dobre czytadło, warte niedospania :omg:

A teraz pytanie do dobrych ludzi, zamierzam zabrać się za Sagę o zbóju Twardokęsku, wyczytałem jednak, że są dwa pierwsze tomy: Zbójecki gościniec i Plewy na wietrze czyli wersja poprawiona. Czytać obydwa czy zabrać się od razu za Plewy na wietrze?

Martva - 23 Czerwca 2015, 18:22

Czytałam tylko Zbójecki gościniec, ale wieeeeki temu, natomiast pogrzebałam w sieci i sama autorka sugeruje że 'Plewy' będą lepszym wyborem :) I ponoć poza pewnym rozszerzeniem i wygładzeniem są też lepsze językowo (to już z recenzji).
m_m - 23 Czerwca 2015, 18:46

Skoro sama Autorka tak mówi, spierać się nie będę, zaczynam czytać. Thx Martva
ihan - 23 Czerwca 2015, 21:27

Mózg Kennedy'ego Henninga Mankella. Porzuciłam w 2/3 (no, OK, ostatnie 50 stron tylko przekartkowałam), porzuciłabym wcześniej, ale nie miałam nic innego do czytania podczas 1,5 godzinnej podróży autobusem. Językowo mnie odrzuciło, ale przyjmijmy, że może być wina tłumacza. Problem, że kompletnie mnie nie obchodzi czy w ogóle ktoś zabił, a jeśli tak to kto i dlaczego. Nie obchodzi mnie co z tym wspólnego ma mózg Kennedyego. Z panią archeolog, która sobie lata po całym świecie, w ostatniej chwili zmieniając rezerwacje i zmieniając lotniska docelowe żadnej więzi nie czuję. Znając zasadę, że jeśli w pierwszym akcie pojawiła się strzelba, to w ostatnim musi wystrzelić podejrzewam, że coś wspólnego z cała sprawą miał kochanek pani od lotnisk, księgowy o litewsko brzmiącym imieniu albo nazwisku, zwłaszcza, że autor uparcie wspomina o owym. Ale, kompletnie mnie nie obchodzi czy moje przeczucie jest prawdziwe. Do tego stopnia mnie ta książka nie zainteresowała, że nawet nie przekartkowałam końcówki. Nuuuda.

edit: aha, i jeszcze bogowie z maszyn pojawiający się irytująco często.

Luc du Lac - 24 Czerwca 2015, 09:45

Marsjanin - świetne hard Science-fiction, w zasadzie mam taką samą uwagę do książki co m_m.
Robinson Crusoe na Marsie.

czekam na film - bo ksiażka jest gotowym scenariuszem. Nie można tego spiepszyć, ale tak samo myślałem o Grze Endera.

ihan napisał/a
Mózg Kennedy'ego Henninga Mankella.

ale czy to ma coś wspólnego z Tym Kennedym ? i nie mam tu na myśli światowej sławy skrzypka

Procella - 25 Czerwca 2015, 20:10

Wychodzę z dołka czytelniczego. Mam ostatnio szczęście do dobrych książek, zaliczyłam "Zardzewiały miecz" Stillera, "Północ w ogrodzie dobra i zła" Berendta, a teraz czytam "Opętanie" A.S. Byatt.

W kolejce - maratonik LeGuin. Planuję na tegoroczne lato powtórkę "Ziemiomorza", mam też nieprzeczytane jeszcze "Lawinię" i "Wracać wciąż do domu". Jeszcze nie wiem, od czego zacznę.

Adon - 25 Czerwca 2015, 20:29

Procella napisał/a
Wychodzę z dołka czytelniczego. Mam ostatnio szczęście do dobrych książek, zaliczyłam Zardzewiały miecz Stillera,

Czyżby z mojej polecanki? Jak Ci się podobało?

Procella - 25 Czerwca 2015, 21:30

Podobało się. A polecankę dostałam jeszcze jedna, więc już nie było wyboru ;) Skoro cały świat twierdził, że mam to przeczytać...
ihan - 26 Czerwca 2015, 21:41

Luc du Lac, tak, Tego Kennedy'ego. Główny zamordowany gromadził wycinki, artykuły i coś tam mówiące, że po sekcji zwłok mózg zaginął. Wykradł go Robert i złożył w grobie z pozostałymi szczątkami? Kto wie. Dla całości historii nie ma żadnego znaczenia.
cranberry - 29 Czerwca 2015, 11:11

Martva napisał/a
Czytałam tylko Zbójecki gościniec, ale wieeeeki temu, natomiast pogrzebałam w sieci i sama autorka sugeruje że 'Plewy' będą lepszym wyborem :) I ponoć poza pewnym rozszerzeniem i wygładzeniem są też lepsze językowo (to już z recenzji).


Ja czytałam Zbójecki gościniec i Żmijową harfę, ale jakoś w okolicach Zajdla 2001 (pamiętam, że mając rękę na temblaku nosiłam Anię na rękach po ogłoszeniu wyników :D takich rzeczy się nie zapomina :D :D ) i potem już nic. Więc mam zamiar - i to niedlugo, inszallah - nadrobić calość, zaczynając właśnie od nowej wersji czyli od Plewów.

Za to niedawno przeczytałam Interstellar i nauka Kipa Thorne'a i jestem zachwycona. Film podobał mi się ogromnie, a śledzenie, jak powstał od fazy pomysłu (pomysł był fizyka!! oczywiście taki najogólniejszy) przez fazę współpracy tłumu ludzi, każdy w absolutnej światowej czołówce w swojej dziedzinie, do efektu końcowego (który znam i podziwiam) - a dodatkowo kawał prawdziwej współczesnej nauki podanej bardzo przystępnie, ale też gdyby ktoś chciał - można naprawdę głęboko podrążyć. W taki sposób uruchamiający naukową wyobraźnię. Wyznam, że nie miałam świadomości, że Kip Thorne to jest fizyk tej klasy, że się z Hawkingiem zakładał o sprawy naukowe. I tak, TERAZ już wiem, że "to ten od książki o czarnych dziurach", ale wcześniej nie wiedziałam.

No i bardzo pięknie to jest wydane - polecam entuzjastycznie.

Luc du Lac - 29 Czerwca 2015, 12:35

jeżeli mogę krytycznie wtrącić, to sporym nadużyciem jest takie bezpośrednie łączenie Interstellara z nauką :)

książki oczywiście nie krytykuję - bo zapewne świetna rzez popularnonaukowa do której zakupu też się przymierzam - ale całościowo to po prostu szeroki marketing - bo żeby być też dokładnym to np. Star Trek był konsultowany z NASA :)
i pewnie jest książka - Fizyka w Star Treku
;)

Procella - 29 Czerwca 2015, 14:08

Luc du Lac napisał/a

i pewnie jest książka - Fizyka w Star Treku
;)

Owszem:
http://lubimyczytac.pl/ks...iecie-star-trek :)

cranberry - 29 Czerwca 2015, 16:13

Luc du Lac, ale wspólczesna fizyka jest tak PIRAMIDALNIE nieintuicyjna, że film może być - z całą świadomością, że jest to jak autor pisze "kino przygodowe" - choćby czysto wizualną ilustracją pewnych zjawisk. I nawet jeżeli ostatecznie Gargantua NIE wyglądałaby jak na filmie, a przynajmniej nie w większości ujęć, to nadal jest to pewna wizualizacja. I ogólnie nie są to aż takie czary mary jak można by przyjąć, założywszy że w kinie Hollywood WSZYSTKO jest bez sensu.

Poza tym oczywiście ode mnie wielki plus dla filmu za samą ideę: pochwałę naukowego spojrzenia na świat (bredzenie Amelii o miłości pomińmy litościwym milczeniem, bo jednak była to jedna wypowiedź na krzyż - i jasne, że można by "czynnik ludzki" oddać subtelniej, np. w duchu opowiadań o Pirxie).

I powiedzmy sobie szczerze, że tylko taki film jak Interstellar czyli przygodowy jest w stanie zainteresować szersze grono odbiorców jakimikolwiek zagadnieniami współczesnej nauki, ponieważ - jak już wspomniałam: staje się ona coraz bardziej nieintuicyjna i ma niewiele wspólnego nawet z tym, czego uczyliśmy się w szkołach. Powiem tak: na 5 roku matematyki miałam semestr "bajek o fizyce". Nawet niby coś liczyłam i nawet miałam piątkę w indeksie. Ale to są nadal tylko bajki o współczesnej fizyce mające się nijak do tego, czym ci ludzie się naprawdę zajmują. Barierą jest poziom matematyki - od pewnego momentu tak naprawdę opis niematematyczny jest tylko chybioną metaforą.

Edit: Weźmy też pod uwagę, że samo wprowadzenie pojęć: czarna dziura, horyzont zdarzeń, tunel hiperprzestrzenny, w ogóle hiperprzestrzeń, zwolnienie upływu czasu przy dużej masie - to są wszystko pojęcia, które nie wiem na ile są dla "szerokiej publiczności" znane choćby w takim najprostszym - hasłowym - znaczeniu. Plus zawsze jest "szeroka publiczność" na tyle młoda, że będą dla niej nowe. To tak jeszcze w kwestii naukowości filmu - przecież trudno oczekiwać, żeby film SF był we wszystkim zgodny z obecną wiedzą naukową, bo wtedy byłby to współczesny thriller katastroficzny (jak Grawitacja ;) )

m_m - 29 Czerwca 2015, 18:05

Z wielkim trudemi przeczytałem Plewy na wietrze Brzezińskiej. Bardzo zmęczył mnie styl tej prozy, chociaż sama historia w miarę ciekawa. Nie wiem czy skuszę się na resztę sagi, na pewno nie w najbliższej przyszłości.

A teraz postawiłem sobie zadanie trudne, jednak zdaje się, wykonalne, mianowicie Cykl Barokowy Stephensona. Kiedyś przerażała mnie objętość tego dzieła, teraz jednak widząc na ,,półce'' osiem nie tak bardzo grubych książek, stwierdziłem że spróbuję się z nimi. Po pięćdziesięciu stronach myślę, że dam im chyba radę. Odezwę się za pól roku, jak skończę :omg:

Luc du Lac - 29 Czerwca 2015, 20:14

cranberry napisał/a
Luc du Lac, ale wspólczesna fizyka jest tak PIRAMIDALNIE nieintuicyjna, że film może być - z całą świadomością, że jest to jak autor pisze kino przygodowe - choćby czysto wizualną ilustracją pewnych zjawisk. I nawet jeżeli ostatecznie Gargantua NIE wyglądałaby jak na filmie, a przynajmniej nie w większości ujęć, to nadal jest to pewna wizualizacja.


No ale to nie jest wina fizyki ;)

Chodzi mi tylko o to że podsumowując to IS niewiele różni się od Star Treka
Warp i Wormhole to w sumie prawie to samo - operacje na czasoprzestrzeni (i to WARP jest bliższy sercom naukowców jako faktyczny napęd FTL)

Pomysł na to żeby uciekać z Ziemi do układu w którym jest Black Hole - wziąwszy pod uwagę stan ogólny naszej wiedzy - jest po prostu debiliny. To już lepiej było zostać na Ziemi. W ogóle pomysł że może sobie tak po prostu istnieć taki układ z BH która nie wywiera wpływu (a w zasadzie nie rozrywa ) na materię w układzie? Jest jaki ?

Fizyka w IS jest na tym samym poziomie co w Star Treku czy Star Warsach tylko przebarana w "naukowe" szaty.


Równie dobrze można by wydać książkę " Fizjologia w Zmierzchu"

Adon - 29 Czerwca 2015, 21:21

Luc du Lac napisał/a
Pomysł na to żeby uciekać z Ziemi do układu w którym jest Black Hole - wziąwszy pod uwagę stan ogólny naszej wiedzy - jest po prostu debiliny.

Też mnie to zastanawiało - ucieczka z zagrożenia niepewnego w stuprocentową zagładę. Dzieło geniuszu. :mrgreen:



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group