Powrót z gwiazd - Kaszanka z grilla czy wściekły pies? Wybór należy do Ciebie.
Godzilla - 20 Stycznia 2013, 19:49
Ja bym przerobiła na pancakes i wtroiła z syropem klonowym.
merula - 20 Stycznia 2013, 21:22
pierogi "pasztetowe" nie okazały sie hitem. jak dla mnie za bardzo je czułam selerem, reszta rodziny też w zachwyt nie popadła. za to te z kapustą i grzybami zostały wchłonięte przez koleżankę, która to "tylko trzy" na początek sobie zażyczyła.
ilcattivo13 - 20 Stycznia 2013, 21:35
Fidel - nie "z której", tylko "z jakiej". Z normalnej zdrowej wioskowatej wioski
U mnie dziś królują kanapki z czosnkiem. Wczoraj nie chciało mi się robić jakichś większych zakupów, więc dziś jest ździebko postnie
fealoce - 20 Stycznia 2013, 21:44
merula, pierogi pasztetowe?
corpse bride - 20 Stycznia 2013, 21:53
Martva, w IKEI mieli ostatnio kawior z wodorostów.
Fidel-F2 - 20 Stycznia 2013, 22:42
ilcattivo13, jesteś tu tyle lat a tak mało o mnie wiesz.
ilcattivo13 - 20 Stycznia 2013, 23:36
bo za często zmieniasz zeznania
merula - 21 Stycznia 2013, 01:28
fealoce, bo jak rozmroziłam farsz, to się okazało, że to zamrożona masa na pasztet. no to wykorzystałam jako nadzienie pierogów. zjeść się dało, ale to już nie to samo, co dedykowany farsz mięsny.
fealoce - 21 Stycznia 2013, 09:35
Aaa, takie coś
Fidel-F2 - 21 Stycznia 2013, 16:17
ilcattivo13, znaczy utrzymam, że świeżonka jest z trupa. No chyba, że u was na wiosce na świeżonkę odrąbuje się kawałek świni by ją potem puścić wolno.
ilcattivo13 - 21 Stycznia 2013, 16:27
Oczywiście - jeszcze biega, a już się smaży z cebulką
Lynx - 21 Stycznia 2013, 21:52
A u mnie świeżutki filecik z dorsza z porannego połowu. Aż kusi na sushi
ilcattivo13 - 21 Stycznia 2013, 21:55
ryba? bleh
U mnie miał być bulionik na króliczku, ale zamiast tego wyszedł gulaszyk. Na szczęście też na króliczku
Edit: W Lidlu mają świetne pomarańcze. Duże, soczyste i słodziutkie jak daktyle na miodzie Normalna zdrowa pychotka
corpse bride - 21 Stycznia 2013, 22:53
Króliczek to dopiero bleh To prawie jak kotek.
U mnie kurczak duszony na słodko-kwaśno. Czyli miód, cytryna i przyprawy. I sałatka ziemniaczana z niewielkiej ilości ziemniaków.
ilcattivo13 - 22 Stycznia 2013, 01:47
corpse bride - a kto każe głaskać gulasz?
Fidel-F2 - 22 Stycznia 2013, 08:47
corpse bride napisał/a | Króliczek to dopiero bleh | corpse bride napisał/a | U mnie kurczak duszony na słodko-kwaśno | nie muszę rozumieć wszystkiego
corpse bride - 22 Stycznia 2013, 11:17
miałam doświadczenie ze świeżo zabitym, jeszcze ciepłym królikiem, którego zresztą znałam za życia, kiedy jeszcze miał futerko i od tamtej pory królik mi nie przechodzi przez gardło. to indywidualna rzecz, nie musisz rozumieć.
Kruk Siwy - 22 Stycznia 2013, 11:19
A mnie zwyczajnie królik nie smakuje. Za słodki jest, ludziną jedzie. Ale zajączek i owszem, mniam.
Agi - 22 Stycznia 2013, 11:20
Kruk Siwy napisał/a | Za słodki jest, ludziną jedzie. |
Jadłeś ludzinę?
Kruk Siwy - 22 Stycznia 2013, 11:22
Czegom nie jadł, gdziem nie bywał...
Oczywiście że nie. Ale tak sobie mniej więcej wyobrażam, sądząc po woniach trumiennych...
Agi - 22 Stycznia 2013, 11:25
Kruk Siwy napisał/a | Oczywiście że nie. |
Chciałam się tylko upewnić.
Ostatnio kupuję więcej ryb, teraz jest sezon na świeże dorsze.
Kruk Siwy - 22 Stycznia 2013, 11:29
Ryby jako takie mniam (pamiętasz klasyfikację ryb z "20 000 mil podmorskiej żeglugi"?) Ale drogie i "głodne". Znaczy dużo zjeść trzeba.
Agi - 22 Stycznia 2013, 11:33
Kruk Siwy napisał/a | pamiętasz klasyfikację ryb z 20 000 mil podmorskiej żeglugi |
Nie bardzo, muszę sięgnąć na półkę i sprawdzić, ale dopiero po południu.
Ryby faktycznie drogie, filety z dorsza tylko trochę tańsze od wołowiny zrazowej.
fealoce - 22 Stycznia 2013, 11:46
Jak się kupi rybę mrożoną, to po odmrożeniu zostaje 1/2 więc to marny interes
Agi - 22 Stycznia 2013, 11:51
Dlatego kupuję świeże ryby.
Fidel-F2 - 22 Stycznia 2013, 11:51
corpse bride napisał/a | miałam doświadczenie ze świeżo zabitym, jeszcze ciepłym królikiem, którego zresztą znałam za życia, kiedy jeszcze miał futerko i od tamtej pory królik mi nie przechodzi przez gardło. | Miałem doświadczenie z ciepłymi świnkami, kurami i królikami, które znałem za życia, które zabijałem (no dobra, świnek nie zabijałem samodzielnie ale brałem udział w procederze) i zaraz potem jadłem. To taka naturalna procedura od paru tysięcy lat. Hodujesz, zabijasz, zjadasz. Inaczej nie ma sensu. Hmmm, musiałbym chyba wegetarianinem zostać. Bleeh, brrrr.
corpse bride napisał/a | nie musisz rozumieć. | przeca piszę, że nie muszę
Ziemniak - 22 Stycznia 2013, 11:54
fealoce napisał/a | ak się kupi rybę mrożoną, to po odmrożeniu zostaje 1/2 więc to marny interes |
To zależy, lepsi producenci podają ilość tzw. glazury na opakowaniu, u najlepszych nie przekracza 5%.
Kruk Siwy - 22 Stycznia 2013, 11:58
Agi oto kawałek:
- Tertio – mówił dalej Conseil – Subbrachiae, które mają płetwy brzuszne zawieszone pod piersiowymi, bezpośrednio połączone z kośćmi łopatkowymi. Ten rząd obejmuje cztery rodziny. Typ: flądry, sole.
- Doskonałe, doskonałe – oblizywał się harpunnik, nadal rozpatrując ryby jedynie z punktu widzenia jadalności.
- Quarto – wyliczał Conseil niewzruszony – niedopłetwe, o wydłużonym ciele, pozbawione zupełnie płetw brzusznych, pokryte skórą, często oślizłą; rząd ten zawiera tylko jedną rodzinę. Typ: węgorz, strętwa.
- Nienadzwyczajne, wcale nienadzwyczajne! – krzywił się Ned.
- Quinto – mówił Conseil – wąskoskrzelne, które mają szczęki całkowite i ruchome (…) Typ: koniki morskie, pegazy-smoki.
- Obrzydliwe! Obrzydliwe! – sklasyfikował Ned.
I tak dalej. W swoim czasie ubawiło mnie to dość.
Agi - 22 Stycznia 2013, 12:13
Kruku Siwy, w tym kontekście przypomniało mi się stwierdzenie Marka Brzezińskiego zawarte w "Kulisach Kulinarnej Akademii". Otóż Francuzi mają tak urozmaiconą kuchnię, ponieważ jako naród biedny przez stulecia dzielili otaczającą przyrodę na jadalną i niejadalną, większość rzeczy uznając za jadalne.
hrabek - 22 Stycznia 2013, 12:14
Ziemniak napisał/a | To zależy, lepsi producenci podają ilość tzw. glazury na opakowaniu, u najlepszych nie przekracza 5%. |
Ale ile wcześniej w tę rybę wpompowali wody, żeby nabić masę, to już niestety nie piszą, a to się coraz częściej zdarza. Kupujesz rybę z glazurą o określonej wartości, rozmrażasz, kładziesz na patelnię, a ona się w ogóle nie smaży, bo wylatuje z niej wpompowana w nią wcześniej woda. Jednocześnie ta woda, zamarzając spowodowała szkody w mięsie rybnym, że teraz na patelni nie tylko się smażyć nie chce, ale przy każdym dotknięciu rwie się na malutkie kawałeczki.
My przestaliśmy kupować ryby w sklepach ogólno spożywczych. Po rybę jedziemy do specjalistycznego sklepu rybnego i tam się nigdy nie zawiedliśmy. Ostatnio kupowałem mrożoną rybę w ogóle bez glazury. Po usmażeniu była znakomita.
|
|
|