To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Mechaniczna pomarańcza [film] - Ostatnio oglądane filmy

NURS - 29 Października 2006, 02:14

a co w tym jest dziwne. jak ktos jest popularny w jednym kraju, to ciężko na niego stawiać. A jak jest popularny wszędzie, to średni wynik, a nawet słaby da w sumie wystarczającoduzo kasy, zeby wszyscy zarobili.
Dunadan - 29 Października 2006, 09:37

no racja, ale co z filmami w których nie wystęouje nikt znany a robią furorę?
Sergent - 29 Października 2006, 11:08

Wypadki się zdarzają, np. Terminator. Wypłynął nie wiadomo skąd w 1987 roku i stał się filmem kultowym. J. Cameron stał się wtedy znaną osobą, A. Schwarzenegger również stał się po nim bardzo rozpoznawalny (wcześniej znany był tylko z Conana).
Podobnie było z Robocopem. Pojawił się nie wiadomo skąd i również stał się filmem kultowym. A Verhoeven stał się znany ogółowi.

Max Bohdanowski - 29 Października 2006, 12:48

Ostatnio moj faworyt to "Corpse Bride" Tima Burtona. Wspaniala rzecz - doskonale oddane klimaty Victorianskie, piekny dramatyczny scenariusz, muzyka, spiew... wszystko! Plakalem nawet - tak mi zal bylo tej martwej narzeczonej. Moim zdaniem ta postac byla zrobiona lepiej niz wszystkie pozostale - emocje twarzy tak prawdziwe.

Dodalem te animacje do listy filmow, ktore ogladam kazdy raz kiedy mam smutny, lub romantyczny nastroj:
1. Le Fabuleux Destin d'Amélie Poulain
2. The Shawshenk Redemption
3. Last Samurai
4. Lilo & Stitch
5. Corpse Bride

Moge ogladac wiecznie.

Dunadan - 29 Października 2006, 16:35

Twardy jesteś :D Nie oglądałem niestety Corps Bride... w ogóle jak tak spojrzeć z góry to cholernie dużo zaległości mam...
Pako - 29 Października 2006, 16:58

Corps Bride jest ze wszechstron świetnym filem! Na początku odrzuciła mnie animacja... ale przemogłęm się. I chylę czoła od tego czasu przed twórcami, dzieło śliczne!
Ziuta - 29 Października 2006, 19:33

Świetna historia plus animacja rodem z Misia Uszatka*.
* no moze ciut staranniejsza :D

Sasori - 5 Listopada 2006, 17:06

Max, gdybym sobie wrzucił Last Samurai na smutny nastrój, mogłoby się skończyć zaiste po japońsku - moimi flakami na podłodze. Łkający w slow motion Tomasz Rejs jest ponad moje siły.
hijo - 5 Listopada 2006, 21:16

Tomasz Rejs - dwa słowa które psują ten film :evil:

A teraz na polsacie oglądam (a właściwie słucham) BlacK Hawk Down
2 godziny niesamowitej kanonady plus cudowna muzyka :bravo :mrgreen: i genialne zdjęcia :bravo :mrgreen:

Max Bohdanowski - 6 Listopada 2006, 00:40

Sasori napisał/a
Max, gdybym sobie wrzucił Last Samurai na smutny nastrój, mogłoby się skończyć zaiste po japońsku - moimi flakami na podłodze. Łkający w slow motion Tomasz Rejs jest ponad moje siły.


:) I rozumiem czemu - ze wstydu za arte cinematografique ;)
U mnie ten film wywoluje bardzo zlozony bouquette uczuc. Obawiam sie ze zabraknie mi polskich slow, ale sprobuje to wytlumaczyc.

Zawsze bylem (i jestem) zafascynowany historia i kultura sredniowiecznej Japonii i Japonii na przelomie epok, gdy spotkala sie z "kultura Europejska". Ale pod tym wzgledem wole ogladac filmy Akiry Kurosawy niz Last Samurai. Wole czytac Jukio Misime niz Murakami.

Alez czemu nagle Last Samurai?
Nie obchodzi mnie ze Cruise jest czlonkiem sekty Hubbarda. Mi to zwisa, byleby normalnie gral swoje role.
Nie obchodzi mnie kabaretowosc postaci.
W tym filmie obchodzi mnie tylko prawidlowo zrobiony melodramat, w ktorym dla siebie znalazlem rzeczy, ktorych sam szukam, do ktorych daze, ktore mi sie podobaja, a wlasciwie:

1. Swiat zaklamania i pieniedzy, w ktorym dwaj romantycy juz nie moga odnalezc sobie miejsca. I jeden i drugi szukaja smierci. Pierwszy - dlatego ze stracil sens zycia. Drugi - dlatego ze caly sens jego zycia - umrzec za sens swego zycia ;)
2. Ze tacy naiwni idealisci jednak potrafia sie porozumiec i zastac przyjaciolmi.
3. Kazdy znajduje to, czego nie mogl odnalezc (choc w tym filmie odnajduja to, czego szukali, w jaknajbardziej glupi i bezsensowny sposob).

Ten film jest troche podobny do Trzech muszketerow Dumasa, jest romantyczny i smutny. Ja ostatnio czuje sie podobnie do bohatera Cruise'a, dlatego ten film jest mi bliski i zawsze jak jest mi paskudnie, to go ogladam...

corpse bride - 6 Listopada 2006, 01:34

ja tez zdecydowanie polecam corpse bride :lol:

ktos mi mowil, ze nightmare before christmas jest lepsze, ale po sprawdzeniu pozostaje przy corpse bride. choc to drugie (chronologicznie zas pierwsze) tez fajne.

uwelbiam ten motyw muzyczny, ktory victor gra na pianinie...

Max Bohdanowski - 6 Listopada 2006, 03:06

corpse bride napisał/a
ja tez zdecydowanie polecam corpse bride :lol:

ktos mi mowil, ze nightmare before christmas jest lepsze, ale po sprawdzeniu pozostaje przy corpse bride. choc to drugie (chronologicznie zas pierwsze) tez fajne....


W Nightmare before Christmas podoba sie mi pierwsza czesc. Helloween Town to jest baardzo sympatyczne miejsce (oprocz tego wstretnego naukowca na wozku). Ale kiedy bohater trafia do Miasteczka Santy, to juz bleeee!!! Przeslodzona ohyda (i tak podejrzewam, ze Burton zamierzone przeslodzil to miejsce, bo sam nie lubi tego oblesnego Sante), ten zalosny tluscioch Santa... W zasadzie bardzo dobra rzecz, ale racja: Corpse Bride jest lepszy.

corpse bride napisał/a
uwelbiam ten motyw muzyczny, ktory victor gra na pianinie...


Tak, dobry. Szkoda ze nie ma ringtonu ;) A jeszcze bardziej mi sie podobalo jak grali razem w cztery rece w miasteczku Umarlych.

Fidel-F2 - 6 Listopada 2006, 10:51

Max :bravo :bravo , mam to samo jeśli chodzi o Last Samurai. I wbrew opiniom wielu ludzi bardzo lubię aktorstwo Toma Cruise'a, w zasadzie, każdy film w którym zagrał mi się podoba. A zaczęło się chyba od Top Gun. :D
Sasori - 6 Listopada 2006, 18:59

Nasuwa mnie się wniosek, mości Fidelu, żeś kryptogej jak się patrzy.

Dla mnie Last Samurai ma tylko dwie zalety - piękne japońskie (czyt. "nowozelandzkie") krajobrazy i śliczne kostiumy. Reszta, nawet pomijając już krasnoluda z kościoła Scjentologicznego, okazała się dla mnie nieco niestrawna - bo oś historii, czyli samuraj zagubiony w procesie modernizacji, jest po dwakroć wyssana z palca: raz, że w tej samurajskiej rewolucji nowoczesne, regularne wojska walczyły po obu stronach (tak, tak, żołnierze romantycznego pana "It was a good conversation" kosili swoich skośnookich braci z gatling gunów, a jak), bo nie szło o tradycję tylko o władzę i dwa, od kiedy to samuraj tak dba o ludność chłopską? Toż dla samuraja od chłopa podlejsze były tylko psy, dziwki, trupy i szpiedzy (zdaje się że nawet w tej kolejności).

Tak czy siak - ładny film, ale reszta hollywoodzkiego ciasteczka w gardle mi staje. Co nie zmienia faktu, że scenę samurajskiej szarży we mgle zapamiętam chyba do końca życia.

Fidel-F2 - 6 Listopada 2006, 19:19

Sasori ja tu nie zamierzam broniś do upadłego tezy, że to wielce epokoey obraz jest. Oczywiście zauważam jego słabe strony (sztampowość niektórych bohaterów, cukierkowatość) podobie jak Ty zauważasz dobre. Po prostu miło się go ogląda no i jest sporo strzelb, mieczy, koni, zbroi i podobnego inwentarza. :D
Nie znam historii Japonii, więc nie będę sie spierał na temat realiów (oczywiście lepiej by było gdyby zostały zachowane). Coś tam słyszałem o Hideyoshim i coś o Japonii XXw. Ale chyba właśnie pomiedzy tymi okresami świat kwitnącej wiśni zamknął się na kulturę i wynalazki świata zachodu? Czyż nie? Słyszałem też, nie pamiętam źródła, że broń palna nie przyjęła się w Japoni właśnie z powodów ideologicznych. Miecz i jego związek z wojownikiem był niemal świętością. Strzelby i działa zakłócały ten porządek i dlatego zostały odrzucone. Potrafię sobie wyobrazić w takim razie sytuację w której część feudałów pozostała wierna tradycji a część postawiła na nowoczesność. Ale to tylko moje przypuszczenia.

Sasori - 6 Listopada 2006, 20:08

"Ostatni..." zaczyna się chyba właśnie w momencie otwarcia się Japonii, gdzieś pod koniec XIX wieku, kiedy to ten przedziwny kraj w kilka dziesięcioleci odklepał historię od feudalizmu po wiek maszyn.

Ekspertem od Japonii nie jestem, ale fakt odrzucenia broni palnej z powodów ideologicznych można spokojnie między bajki włożyć. Wystarczy wspomnieć o klanie Takeda zmasakrowanym przez Oda (temat poruszany także w którymś filmie Kurosawy... "Sobowtór"?). Wbrew panującym mitom samuraj był cholernie pragmatyczny a miecz nie był aż tak święty. W końcu byli to mimo wszystko tylko ludzie.

Kiedy Mongołowie najechali Japonię, łuk był dla samurajów bronią nową, przerażającą i niehonorową. Jakiś czas później łucznictwo było jedną z doprowadzonych do perfekcji sztuk walki samuraja.

Chociaż rzeczywiście można tutaj wyobrazić sobie niechęć samurajów do broni palnej - przecież byle chłopek wyciągnięty za wsiarz ze swego bajorka z ryżem mógł się nauczyć walki tą bronią w mgnieniu oka - rzecz przy łukach czy mieczach niemożliwa. No pain, no gain. No pain, no respect.

Ziuta - 6 Listopada 2006, 21:56

Poza tym Japońcyków szkolili głównie Niemcy.Czasem jeszcze, z racji względnej bliskości, trafiali się rozjanie. Ale czy zjadacze popkorny zaakceptowali by Thomasa von Kruze? :wink:
Taclem - 6 Listopada 2006, 22:20

A mnie zastanowiło to co Max napisał o Murakamim (nie mówię tu o polskiej ekranizacji TV, bo to żenada). Według mnie mówi więcej o dzisiejszej Japonii, niż Kurosawa. Dziwne to prównanie. To tak, jakby powiedzieć, że woli się Bergmana od Tolkiena - nijak się nie przekładają na siebie ;-)
Dunadan - 6 Listopada 2006, 22:30

A ja właśnie obejrzałem 'Królestwo NIebieskie'. Najbardziej mi się w filmie podobała Eva Green :shock: dawno nie widziałem tak ładnej aktorki! niestety zrobiła się mniej ładna jak ścieła włosy ( i po co?... )
Aha - ile ten film ma wspólnego z rzeczywistością?...

Argael - 6 Listopada 2006, 23:08

Cytat
Ekspertem od Japonii nie jestem, ale fakt odrzucenia broni palnej z powodów ideologicznych można spokojnie między bajki włożyć. Wystarczy wspomnieć o klanie Takeda zmasakrowanym przez Oda (temat poruszany także w którymś filmie Kurosawy... Sobowtór?). Wbrew panującym mitom samuraj był cholernie pragmatyczny a miecz nie był aż tak święty. W końcu byli to mimo wszystko tylko ludzie.

To wcale nie taka bajka, bo niektóre klany, takie jak wspomniany przez Ciebie Takeda odrzuciły broń palną właśnie z powodów ideologicznych. Oda był akurat bardzo nowoczesny i pragmatyczny, ale nie wszyscy możnowładcy japońscy tacy byli.

Cytat
Kiedy Mongołowie najechali Japonię, łuk był dla samurajów bronią nową, przerażającą i niehonorową. Jakiś czas później łucznictwo było jedną z doprowadzonych do perfekcji sztuk walki samuraja.

Wybacz, Sasori, ale palnąłeś straszną bzdurę. Łuk był główną bronią, jakiej używali wojownicy japońscy, jeszcze zanim zaczęli się nazywać samurajami. Przez bardzo długi okres to właśnie łuk, a nie miecz, był symbolem statusu wojownika w Japonii. Faktem jest natomiast, że mongolskie łuki były szokiem dla samurajów, ale tylko dlatego, że będąc 2 razy krótsze miały 2 razy większy zasięg.

Max Bohdanowski - 6 Listopada 2006, 23:32

Taclem napisał/a
A mnie zastanowiło to co Max napisał o Murakamim (nie mówię tu o polskiej ekranizacji TV, bo to żenada). Według mnie mówi więcej o dzisiejszej Japonii, niż Kurosawa. Dziwne to prównanie. To tak, jakby powiedzieć, że woli się Bergmana od Tolkiena - nijak się nie przekładają na siebie ;-)


Alez porownywalem wlasnie w kontekscie historycznym. Poniewaz Misima opisywal epoke, Murakami zas to nawet nie "wspolczesna Japonia" tylko taki Japonski groteskopostmodernizm :) Zabawne sa dziela Murakamiego, fajnie sie czyta, ale z historia lub rzeczywistoscia to malo ma wspolnego... Zreszta, rozumiem o co Ci chodzilo: prawda, moje porownanie jest niezbyt udane. Po prostu chcialem jaknajmocniej podkreslic kontrast w sensie ze o Japonii czytaj cokolwiek oprocz Murakamiego ;)

Co zas dotyczy Last Samurai, to, jak mowi Fidel - po prostu mi sie podoba i tyle. Pod tym wzgledem hyba nie odrozniam sie od przecietnej housewife, ogladajacej brazylijska opere mydlana :) No i coz z tego. Mysle, ze w tym przypadku po prostu nie warto lamac oszczepy :)

Max Bohdanowski - 6 Listopada 2006, 23:44

Co dotyczy autentycznosci, to, na przyklad, uwaza sie za dosyc autentyczne dzielo Jamesa Clawella "Shogun" i jego ekranizacja telewizyjna. Ale znow: kiedy rozmawialismy kiedys z przyjacielem o ekranizacji (ksiazki nie czytal) to oplul sobie brode i powiedzial ze ten anglik jest najochydniejszym z aktorow :mrgreen: I znow musimy zauwazyc ze gusta nie tylko sie roznia, ale i kazdy, kto sie bierze nakrecic film o Japonii i udzialem w kontaktach z nia swego panstwa, zawsze pokazuja, "jacysmy byli wspaniali, honorowi etc. i jakim zbiorowiskiem lotrow byli wszyscy inni".
Czarny - 7 Listopada 2006, 07:14

Ostatniego samuraja obejrzałem raz i jest to film łykalny :mrgreen: (szarża samurajów jest rzeczywiście świetna), ale nie zachwycił mnie na tyle, bym nie mógł sobie odmówić jego obejrzenia tym razem.
Za to ostatnio (w sobotę na Ale Kino) obejrzałem z przyjemnością po raz kolejny Gattaccę - szok przyszłości. Oczywiście ma swoje naiwności, ale lubię ten film.

Słowik - 7 Listopada 2006, 09:56

W niedzielę w wyniku jakowejś perturbacji zyskałem w mojej kablówce parę kanałów do tej pory zakodowanych :D
Dzięki temu obejrzałem na Kino Polska wiekopomne dzieło "Klątwa Doliny Węży". Cudowny film :D
Piękne krajobrazy, ruiny świątyni, pułapki, lasery, węże, manuskrypty, zagadki !

Studnia - 7 Listopada 2006, 10:03

Słowik, filmu nigdy nie widziałem. Ale słyszałem ze reakcja widzów na film była porównywalna do tej jak ludzie reagowali na "Wiedźmina". Czyli delikatnie mówiąc film został strasznie skrytykowany. Co nie zmienia faktu że chętnie bym go zobaczył, chociażby celem skonfrontowania poglądów z tym co słyszało się o filmie.
hrabek - 7 Listopada 2006, 10:12

A ja mialem ostatnio watpliwa przyjemnosc obejrzenia Piratow z Karaibow 2. Bida z nedza. Obejrzalem tez Superman Returns. Tu juz bylo troche lepiej bo tylko bida, bez nedzy.
Słowik - 7 Listopada 2006, 10:33

Studnia, moim zdaniem trudno porównywać te filmy (Klątwa i Wiedźmin). Chociaż można powiedzieć, że pod względem efektów specjalnych stoją na tym samym poziomie (a filmy dzieli 14 lat...). Ale Wiedźmin wzbudził duże oczekiwania i tym większe wywołał rozczarowanie. Natomiast Klątwę obejrzałem z pewnym sentymentem. Trzeba by się zapytać o opinię kogoś, kto widział ten film po premierze w '87 :)
Sasori - 7 Listopada 2006, 18:03

Cytat
Cytat
Ekspertem od Japonii nie jestem, ale fakt odrzucenia broni palnej z powodów ideologicznych można spokojnie między bajki włożyć. Wystarczy wspomnieć o klanie Takeda zmasakrowanym przez Oda (temat poruszany także w którymś filmie Kurosawy... Sobowtór?). Wbrew panującym mitom samuraj był cholernie pragmatyczny a miecz nie był aż tak święty. W końcu byli to mimo wszystko tylko ludzie.

To wcale nie taka bajka, bo niektóre klany, takie jak wspomniany przez Ciebie Takeda odrzuciły broń palną właśnie z powodów ideologicznych. Oda był akurat bardzo nowoczesny i pragmatyczny, ale nie wszyscy możnowładcy japońscy tacy byli.

Co potwierdza tezę "samuraj - też człowiek" :] Obecne były, jak widać obie postawy, ale do popkultury wlazł ino romantyzm Takedów.

Cytat
Kiedy Mongołowie najechali Japonię, łuk był dla samurajów bronią nową, przerażającą i niehonorową. Jakiś czas później łucznictwo było jedną z doprowadzonych do perfekcji sztuk walki samuraja.

Wybacz, Sasori, ale palnąłeś straszną bzdurę. Łuk był główną bronią, jakiej używali wojownicy japońscy, jeszcze zanim zaczęli się nazywać samurajami. Przez bardzo długi okres to właśnie łuk, a nie miecz, był symbolem statusu wojownika w Japonii. Faktem jest natomiast, że mongolskie łuki były szokiem dla samurajów, ale tylko dlatego, że będąc 2 razy krótsze miały 2 razy większy zasięg.
Bardzo możliwe z tą bzdurą, jak pisałem, ekspertem nie jestem i opieram się głównie na dzwonieniu w kościołach. Ciekawa informacja, Argaelu, pogrzebię sobie na ten temat w internecie.

Lu - 11 Listopada 2006, 19:18

Słowik wyśpiewał:
Cytat
W niedzielę w wyniku jakowejś perturbacji zyskałem w mojej kablówce parę kanałów do tej pory zakodowanych :D
Dzięki temu obejrzałem na Kino Polska wiekopomne dzieło Klątwa Doliny Węży. Cudowny film :D
Piękne krajobrazy, ruiny świątyni, pułapki, lasery, węże, manuskrypty, zagadki !

Byłam kiedyś na tym filmie w kinie, z klasą*. Też mi się podobał :)

* dot. szkoła podstawowa

feralny por. - 11 Listopada 2006, 21:07

Ostatnio kolega podesłał mi "Ame Agaru - po deszczu", film zrobiony na podstawie ostatniego scenariusz Kurosawy, nakręcony już po śmierci mistrza (płytka była w "Zwieciadle", wie ktoś, w ogóle co to za gazeta jest?). Film jest trochę naiwny, wszyscy szczęśliwi jak smerfy i generalnie totalna sielanka, ale jakoś tak przyjemnie mi się to oglądało, że to przesłodzenie w cale mi nie przeszkadzało i złego słowa nie potrafię o tym filmie powiedzieć.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group