Planeta małp - Co nas przysmuca
charande - 13 Września 2014, 12:09
Dzięki za wsparcie. W Tatrach paskudnie się walnęłam o skałę, jakiś czas wydawało się, że wszystko będzie ok, a tu masz - jednak nie.
Lowenna - 15 Września 2014, 08:44
Po dwóch latach moja sio z rodziną wraca do usa Nie zdążyłam się dzieciakami wystarczająco nacieszyć
m_m - 23 Września 2014, 22:34
Zrobiłem na lapku reinstalacje Windows 8. Wszystko ładnie, tylko podczas konfigurowania wystąpił błąd, komp się włącza i resetuje, nie da się wejść ani do BIOS ani do Recovery. Zapasowy dysk z systemem nie działa, chyba padło coś powaznego. Ech, chyba trzeba będzie oddać do serwisu, znowu kilka stówek w plecy
merula - 29 Września 2014, 09:17
brakuje mi w okolicy partnerki/rek na wieczorne babskie pogaduchy z winem i opowiadaniem wstydliwych głupot. albo daleko, albo zajęte, albo nie ten poziom intymności...
Lowenna - 29 Września 2014, 09:24
merula, mam tak od prawie 6 lat. Dobrze, że wymyślono telefony i internety
merula - 29 Września 2014, 09:49
ale do telefonów się nie przytulisz...
Lowenna - 29 Września 2014, 10:16
Widocznie małoprzytulasta jezdem
merula - 29 Września 2014, 11:15
ja zasadniczo też, ale raz na jakieś 10-15 lat mnie nachodzi.
hrabek - 29 Września 2014, 11:24
Raz na 10-15 lat to chyba można się z umówić na wspólny weekendowy wypad z tymi, co
merula - 29 Września 2014, 11:47
hrabek, pewnie tak. ale zanim się skoordynujemy, to faza przejdzie, jak znam życie.
hrabek - 29 Września 2014, 12:09
Kwestia przekonania drugiej osoby. Ale gdyby do mnie zadzwonił ktoś bliski, kogo nie widziałem długi czas, to specjalnie namawiać by mnie nie trzeba było. Szczególnie, że jak mówisz, to się dzieje raz na kilka lat, a nie co miesiąc. Wtedy byłoby to uciążliwe dla rodziny, a tak, to rodzina powinna być nawet szczęśliwa, bo po pierwsze raz na jakiś czas trzeba od siebie odpocząć, a po drugie, teoretycznie przynajmniej, wrócisz z wyjazdu w lepszej psychicznej kondycji.
I wiem, że zawsze jest mnóstwo rzeczy do zrobienia, ale tak naprawdę jedyne co musisz skoordynować to nocleg np. gdzieś w połowie drogi i ewentualnie coś wysokowego, jeśli preferujecie we dwie. Wiem też, że łatwo się to pisze, ale może ta druga osoba też by się chętnie z tobą zobaczyła, a nie ma jak, bo daleko, a nie ma pretekstu do odwiedzin?
merula - 29 Września 2014, 12:18
generalnie masz sporo racji, ale... zawsze jest jakieś.
mnie jest w dużej mierze smutno właśnie dlatego, że jakoś nie mam kogoś takiego pod ręką. te kilka osób do tego właściwych rozsypane po kraju, albo nie bardzo dostępne.
niby można dać szansę innym i sie przyjemnie zaskoczyć, ale to, jak dla mnie, wymaga odpowiednich "okoliczności przyrody". a te się jakoś ostatnio nie napataczają. no i nie jestem najłatwiejszą osobą do skracania dystansu, zwłaszcza fizycznie. i to też mnie czasami uwiera. niestety nie zawsze wystarczy świadomość ograniczeń.
hrabek - 29 Września 2014, 12:31
To akurat rozumiem doskonale, że osoby, które ewentualnie bierzesz pod uwagę nie są na tyle zaufane, żeby dzielić się z nimi przemyśleniami na takim poziomie intymności. Ale na to właściwie nic nie poradzisz poza ewentualnie pielęgnacją "rokujących" znajomości i sukcesywne "zwiększanie poziomu dostępu", jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Tylko, że to, wbrew pozorom, mimo geograficznej bliskości takich znajomych wymaga większego poświęcenia i mnóstwa czasu. Już lepiej chyba jednak chwycić za telefon i bez słowa sprzeciwu zażądać spotkania z kimś, kto wszystkie niezbędne poziomy dostępu ma, a jedyną jego (jej) wadą jest miejsce zamieszkania. W kilka godzin można dotrzeć praktycznie w dowolne miejsce w kraju, albo i poza (chociaż nie ma co przesadzać, bo mężowie się będą boczyć, że same jedziecie na zagraniczne wojaże), więc nawet na przedłużony weekend możecie śmiało wypaść.
A co do pierwszego Twojego zdania w ostatniej wypowiedzi - pisałem o tym wcześniej. Są pewne sytuacje, w których warto odrzucić wszystkie ale, przestać się nimi zamartwiać i po prostu zadziałać. A skoro ma Ci to pomóc odbudować się psychicznie, to wydaje mi się, że nawet kilka setek (przy czym jestem pewien, że da się zamknąć w kwocie 300-400zł od osoby za wyjazd piątek-niedziela w bardzo godziwych warunkach) wydanych na hotel i podróż raz na taki okres czasu o jakim wspominasz to żaden problem.
Moja żona jedzie z koleżanką na tydzień do sanatorium, gdzie oprócz pracy nad jej kręgosłupem oczywiście będzie czas, żeby się sobie pozwierzać bez udziału mężów. To akurat wyjdzie grubo powyżej wspomnianych paru setek z racji na rodzaj przybytku, do którego się udają, ale raz w roku stać nas na taki wydatek, a wiem, że jej to pomoże fizycznie i psychicznie. Wróci zdrowsza, weselsza i bardziej chętna
merula - 29 Września 2014, 13:10
i zwłaszcza to ostatnie jakoś Cię nie martwi, prawda?
hrabek - 29 Września 2014, 13:14
Noż przecież ja cały czas piszę, że same plusy takiego wyjazdu widzę. O ile przymknę oczy na minus na koncie, ale moim zdaniem warto
Luc du Lac - 29 Września 2014, 14:52
no oczywiście występuje także problem Alaski...
Lowenna - 29 Września 2014, 15:37
co to jest 'problem Alaski'? Byłam przed chwilą straszona Alaską i nie wiem czy mam się bać, smucić czy radować?
Radomir - 29 Września 2014, 18:52
Lowenna napisał/a | straszona Alaską |
A co w niej takiego strasznego?
Godzilla - 29 Września 2014, 19:41
Koleżanka, która z trudem walczy o przetrwanie, dostała pracę, miała zacząć od października. Cudo, praca w wyuczonym zawodzie (psychoterapeutka), marzenie od dawna. I cyk - dziś telefon od dyrektorki, że poprzednia pracownica zmieniła zdanie i nie odejdzie, w związku z czym propozycja jest nieaktualna. Po tylu latach walenia głową w mur ja się boję, że dziewczyna ostatecznie się załamie i zrobi coś złego
joe_cool - 29 Września 2014, 20:30
merula napisał/a | brakuje mi w okolicy partnerki/rek na wieczorne babskie pogaduchy z winem i opowiadaniem wstydliwych głupot. albo daleko, albo zajęte, albo nie ten poziom intymności... |
Mam to samo... A przyjaciółka za oceanem.
I generalnie mam wrażenie, że coś zrobiłam nie tak ze swoim życiem. Taka faza. Mam nadzieję, że starczy determinacji, żeby coś zmienić.
charande - 30 Września 2014, 10:50
Cytat | generalnie mam wrażenie, że coś zrobiłam nie tak ze swoim życiem. Taka faza |
Jakbym słyszała w tym momencie własne myśli, choć powód w moim przypadku inny Współczuję i wspieram mentalnie.
joe_cool - 30 Września 2014, 13:49
charande napisał/a | Współczuję i wspieram mentalnie. |
I nawzajem.
charande - 3 Października 2014, 20:34
Właśnie po raz kolejny sobie uświadomiłam, że mam ujemne poczucie własnej wartości.
I to jest, słuchajcie, straszne. Mózg do wymiany razem z głową.
merula - 4 Października 2014, 10:54
standard. tak jesteśmy często wychowywani, zwłaszcza dziewczynki.
charande - 4 Października 2014, 11:14
Nie, na ironię właśnie zakrawa fakt, że starano się mnie wychowywać tak, abym miała wysokie. Tyle że coś się spieprzyło po drodze
merula - 4 Października 2014, 12:59
cóż, podejrzewam, że jak powiem, że przecież fajna z Ciebie babka, to niewiele pomoże.
ale mówię.
charande - 4 Października 2014, 19:42
Dzięki Ech, trzeba iść i zająć się czymś konstruktywnym zamiast jęczeć.
Agi - 4 Października 2014, 19:50
charande napisał/a | Ech, trzeba iść i zająć się czymś konstruktywnym zamiast jęczeć. |
I to jest prawidłowe podejście.
Trzymaj się charande!
Matrim - 4 Października 2014, 23:05
charande napisał/a | ujemne poczucie własnej wartości |
Z racji przestawiania mózgu na tory ścisłe, powiem, że jak jest ujemne, to jedynym logicznym i MATEMATYCZNYM rozwiązaniem jest:
1. Znaleźć jakiś odsłonięty kawałek ziemi lub piasku (trzy na dwa metry wystarczy).
2. Znaleźć patyk.
3. Narysować długą linię.
4. Stanąć na początku linii i prawą ręką nad istniejącą linią, narysować dwie krótsze kreski, obie równoległe względem siebie i wobec długiej linii.
5. Wyrzucić precz patyczek.
6. Odetchnąć trzy razy głęboko.
7. Wykonać energicznie dwa kroki w prawo.
Tym samym, przy przenoszeniu wartości ujemnej na drugą stronę znaku równości, zostaje zmieniony znak na dodatni.
QED.
charande - 4 Października 2014, 23:25
Matrim, faktycznie ciekawe rozwiązanie Coś dla cranberry z jej matematycznym wykształceniem. Obawiam się, że ja, jako (eks)biolog, mogłabym mieć nieco bardziej makabryczne pomysły, wymagające otwarcia czaszki i grzebania w mózgu
Agi, dzięki. Siadłam, dopisałam kawałek książki, głowa mnie rozbolała, ale morale ciut lepsze.
|
|
|