To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Blogowanie na ekranie - moje śmietnisko

Piech - 28 Stycznia 2008, 21:45

dzejes napisał/a
Proponuję wirtualny uścisk dłoni.

No to graba :)

Moi rodzice rozeszli się, gdy byłem małym dzieckiem. To było mniejsze zło. Dużo mniejsze. Dzięki temu miałem jako tako normalne warunki, a moja matka znośne życie.

Martva - 28 Stycznia 2008, 21:54

Piech napisał/a
Rodzice odchowali dzieci do dorosłości i teraz mogą na spokojnie robić co im się podoba. Lepiej tak niż męczyć się na siłę razem.


Ale czy ktoś tu pisze, ze jest inaczej? Pełna zgoda, ale to nie znaczy że te dzieci, chociaż dorosłe i odchowane, nie mogą się czuć zagubione.
Moi rodzice tez mieli parę lat temu taki okres, że byłam pewna ze się to rozwodem skończy, ale może jak emo-dzieciak wyolbrzymiałam. Teraz nadal się zdarza że jedno drugiemu dogryzie, czasem wrzaśnie, ale może się przyzwyczaiłam...

BTW strasznie mnie takie sytuacje dołują. Nie wyobrażam sobie siebie w małżeństwie, czy choćby takim związku na całe życie.

Agi - 28 Stycznia 2008, 22:02

Moi rodzice w ubiegłym roku obchodzli 66 rocznicę ślubu. Przed ślubem znali się dwa miesiące. Ojciec we wrześniu 45-go roku wrócił z niewoli w Niemczech, a 15 listopada brali ślub. Nie twierdzę, że są idealną parą, ale zawsze w domu czułam się bezpiecznie.
Nie znaczy to, że jestem wrogiem rozwodów, uważam rozwód za lepsze wyjście z sytuacji niż codzienne dręczenie się nawzajem. Z drugiej strony, rozwód jest ciężkim przeżyciem dla całej rodziny i współczuję corpse.

May - 28 Stycznia 2008, 22:04

Martva, nasi rodzice moze i zra sie, ale jak Pap naduzyl w czasie urlopu to sie rozczulil (byla mowa o ponikotynowym raku pluc i jego smiertelnych konsekwencjach) i powiedzial, ze gdyby Bibie sie cos takiego przydarzylo, to on by sobie w leb palnal...

Corpse, ja zaliczylam rozstanie z moim eks jak mlody mial 3 czy 4 lata. Rozwiedlismy sie kilka lat pozniej ale do tej pory mam wrazenie, ze dziecko ma zal do mnie...mimo,ze eks wzorem ojca nie byl (po prostu rzadko kiedy byl...)
Zawsze jakas trauma zostaje, niezaleznie od wieku. Trzymaj sie, choc wiem, ze to banalnie brzmi...

corpse bride - 28 Stycznia 2008, 23:27

trzymam się. chociaż jakiś ogólny smutek mnie dopadł też. wszystko mnie zaczęło dołować. emo dzieciak się we mnie obudził. i myślę o tym, jaka jestem bez sensu, jak nie potrafię zrobić porządku ze swoim zyciem, dokończyć pracy magisterskiej, znaleźć prawdziwej pracy itd...

Martva napisał/a
strasznie mnie takie sytuacje dołują. Nie wyobrażam sobie siebie w małżeństwie, czy choćby takim związku na całe życie.


no i to. wyobrażam, nie wyobrażam. ale się boję, tego, że nigdy nie wiadomo...

a inna rzecz, to boję się o rodziców. jeśli nawet się rozmyślą, to co to za życie potem, po powiedzeniu komuś, że to bez sensu i że się nie chce już być razem. a jak się rozwiodą, to będą na starość sami. mój dziadek tak spędził starość, sam w domu. a już myślałam, że będzie ok. i z ojcem samym w sobie mi się ostatnio jakoś nawet układało... ehhh...

dzejes - 28 Stycznia 2008, 23:47

Piech napisał/a

No to graba :)

Moi rodzice rozeszli się, gdy byłem małym dzieckiem. To było mniejsze zło. Dużo mniejsze. Dzięki temu miałem jako tako normalne warunki, a moja matka znośne życie.


Graba :)

Wiem, że to blog Corpse, ale temat poważny niezwykle, a i Ty o sobie, więc i ja pozwolę małą uwagę sobie wrzucić - moja matka się z ojcem nie rozeszła. A powinna.

corpse bride - 29 Stycznia 2008, 00:14

przypomniało mi się. miałam taki ładny sen. ja, moja siostra i mama, wszystkie takie ładne i przytulone do siebie i w takim klimacie wsparcia i trzymania się razem.
może powinnam coś zrobić, aby tak było? zbudować rodzinną solidarność?

agrafek - 29 Stycznia 2008, 08:08

He-e-ej! Tylko mi tu nie popadaj w typową - jak wiem z filmów :wink: - dziecięcą skłonność do szukania w sobie winy! Dorośli ludzie podejmują decyzje i przyjmują odpowiedzialność za nie. Ty nie masz tu nic do gadania. Kochają Cię z pewnością oboje, ale nie kochają już siebie. Żebyś nie wiem co robiła - nic nie zmienisz i nic nie mogłaś zmienić. Możesz poukładać swoje życie, nigdy cudze.
No, żeby mi to było ostatni raz!

Adashi - 29 Stycznia 2008, 13:22

corpse, 3maj się maleńka, jesteśmy z Tobą!
Agata - 29 Stycznia 2008, 19:29

Moje rodzice są ze sobą lat 30 i tym, jak ze sobą są, usiłują przekonać mój niewierzący umysł, że takie rzeczy mogą się ludziom zdarzać. Pomimo posiadania tak cudownego przykładu uważam, że to, co powiedziano wyżej ustami piecha i agrafka to najmądrzejsze, czego możesz się trzymać. Tym bardziej, że jesteś już dużą dziewczynką i rozumiesz znacznie więcej.

Trzymaj się.

corpse bride - 29 Stycznia 2008, 23:43

dzięki wszystkim za to, co tu piszecie. jakoś mi się łatwiej po tym gadało z mamą.
corpse bride - 4 Lutego 2008, 15:12

miałam wolne (znaczy, dalej mam) i pojechałam w środę do babci, do stalowej woli. pojechałam stopem. podwoził mnie m.in. pan, właściciel firmy budowlanej i rozmawialiśmy o wykształceniu i pracy. i z tej rozmowy wziął się mój nowy pomysł na życie. znaczy, nowa alternatywa.

pan: no bo ja mam firmę budowlaną i u mnie chłopaki pracują po zawodówce albo dwóch to ma tylko podstawówkę skończoną nawet. bo wykształcenie nie jest ważne, trzeba się tylko przyuczyć.
ja: [przytakuję]
pan: i zarabiają u mnie nieźle, tak, że nawet na zachód im się nie chce jechać. tak z 5000 na rękę miesięcznie im wychodzi, nie narzekają.
ja: [wielkie oczy, szybka decyzja] to ja mogę dla pana pracować.
pan: kobiet raczej nie zatrudniam.
ja: dlaczego? trzeba nosić ciężkie rzeczy?
pan: nawet nie, elewacje robimy, styropian nie jest ciężki...

w tym momencie zdyskryminowana corpse wpadła na pomysł, żeby zostać fliziarką. [czyli osobą układającą płytki/kafelki, na które w krakowie używa się kuriozalnego określenia 'flizy'; spotkałam osoby kłócące się jeszcze, że to z pewnością określenie oficjalne, ogólnopolskie]. a więc układanie płytek. spokojny fach, pole do popisu dla mojego perfekcjonizmu. trochę artystyczny, wszak dobrze ułożyć płytki to sztuka ;) nosić ciężkich rzeczy za bardzo nie trzeba. można się wyżyć rozwalając stare kafelki. tylko wyrównywania ścian bym się musiała nauczyć. znaczy, kładzenia płytek też. bo mimo wszystko, to ja bym chciała zarabiać jakieś godziwe pieniądze, a jako psycholog ani socjolog to mi się chyba nie uda.

Martva - 4 Lutego 2008, 15:15

Ej, a glazurnik (jest takie słowo?) to się ma jakoś do fliziarza? Bo cały czas się zastanawiam jak się ma fliziarz do języka ogólnopolskiego ;)
gorat - 4 Lutego 2008, 15:22

Tak się ma, że pierwszy raz w życiu spotykam ;)
hrabek - 4 Lutego 2008, 15:26

corpse: to nie jest glupi pomysl, taki fach na pewno sie nie zestarzeje i dobry kafelkarz zawsze bedzie w cenie. Co oczywiscie nie przeszkadza zupelnie w szukaniu pracy odpowiadajacej Twoim zainteresowaniom. Bo nie da sie ukryc, ze o ile ukladanie kafli na pewno nie hanbi, to ciezko tez nazwac je rozwijajacym zajeciem.
Piech - 4 Lutego 2008, 15:34

W mojej okolicy działa kobieta-glazurnik. O fliziarkach nie słyszałem. To też jest ciężka praca, nawet jeżeli nie trzeba nosić worków z cementem. Bolą krzyże, kolana, mięśnie o których nawet nie wiesz, że je masz.
Fidel-F2 - 4 Lutego 2008, 15:39

paczki z płytkami są ciężkie jak cholera, niektóre ciężko by Ci było podznieść corpse bride, ale z czasem pewnie się przywyczaisz
savikol - 4 Lutego 2008, 16:15

Jest taka firma budowlana w Wawie, w której pracują same dziewczyny. Budles się nazywa (końcówka les nie pochodzi od imienia żadnej z nich, sugeruje za to co innego). Panie te zajmują się głównie remontami, po całości.
Czyli babki też dają radę w tym fachu.

Martva - 4 Lutego 2008, 16:28

Ja w ogóle czytałam artykuł jakiś czas temu o kobietach biorących się za murarkę i takie tam, da się :)
Piech - 4 Lutego 2008, 16:33

Zatrudniłbym od ręki. Czuję, że do takiej firmy miałbym większe zaufanie. W każdym razie, nie trzeba pilnować czy nie chleją w robocie.
dareko - 4 Lutego 2008, 16:41

Piech, a skad ta pewnosc?
Piech - 4 Lutego 2008, 16:47

Za słabe głowy do chlania.
dareko - 4 Lutego 2008, 17:35

Piech, slaba glowa daje tylko tyle, ze mozna zaoszczedzic i wypic mniej.
Martva - 4 Lutego 2008, 17:40

Właśnie :D
Piech - 4 Lutego 2008, 18:43

I tak bym je zatrudnił. Mam już dosyć tych chłopów.
Martva - 4 Lutego 2008, 18:52

W sumie tak na zdrowy babski rozum jak się wchodzi w branżę zmaskulinizowaną, to się trzeba starać żeby być lepszym niż facet, więc wątpię żeby żeńskie ekipy się zajmowały chlaniem.
dareko - 4 Lutego 2008, 19:23

Przy wyborze budowlanca kierowalbym sie raczej innymi wzgledami niz posiadanie, badz nie, cyckow. Przez budowlanca oczywiscie.
Martva - 4 Lutego 2008, 19:30

Ale nikt tu o cyckach nie gadał, sam zacząłeś ;P: My tylko o alkoholu :)
Fidel-F2 - 4 Lutego 2008, 19:32

dareko, czytamy ze zrozumieniem
Piech - 4 Lutego 2008, 20:02

Naprawdę wydaje mi się, że skoro kobiety zdecydowały się wejść w branżę budowlaną, to jest to oferta warta zastanowienia. Z kobietami bardzo dobrze mi się pracuje. Z mężczyznami zresztą też nieźle. Ale z kobietami rozmowa jest o tyle łatwiejsza, że nikt nikomu nie musi zaraz udowadniać, że jest mądrzejszy. Po prostu jest coś do zrobienia i pytanie jest, jak to zrobić, żeby wyszło dobrze. A w sprawach estetyki kobiety mają zdecydowaną przewagę, więc...


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group