To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Ludzie z tamtej strony świata - Sebastian Uznański

Witchma - 31 Października 2007, 14:56

a moje tłumaczenie chyli się ku... końcowi ;) i już za parę dni, za dni parę... wezmę książkę i przeczytam stron parę? :D i wreszcie przeczytam posty Chal-Cheneta :)
Chal-Chenet - 31 Października 2007, 15:00

Witchma napisał/a
i wreszcie przeczytam posty Chal-Cheneta

heh, tylko nie odnoś mylnego wrażenia, że cały czas piszę spojlery, w tym temacie akurat mi się zapomniało nie oznakować, ale normalnie zaznaczam ;)

Witchma - 31 Października 2007, 15:02

Cytat
heh, tylko nie odnoś mylnego wrażenia, że cały czas piszę spojlery, w tym temacie akurat mi się zapomniało nie oznakować, ale normalnie zaznaczam ;)


przezorny zawsze przygotowany :) a spojlerów książkowych nienawidzę normalnie jak... nie wiem czego ;)

Chal-Chenet - 31 Października 2007, 15:07

Witchma napisał/a
a spojlerów książkowych nienawidzę normalnie jak... nie wiem czego

i mi będzie wypominać przez następne pół roku... ;P:

Witchma - 31 Października 2007, 15:28

Chal-Chenet napisał/a

i mi będzie wypominać przez następne pół roku... ;P:


milczę jak zaklęta :twisted:

mistique - 31 Października 2007, 16:08

corpse bride napisał/a
ale w opowiadaniu było coś o dodawaniu cukru I jakichś utwardzaczy

No właśnie o to mi chodzi - nie znam takiego produktu spożywczego, który mógłby zastąpić pianę z białek. Wiem, że można kupić coś takiego (pektyny chyba...) co może służyć do zwykłych ciast zamiast ww. piany, ale na pewno nie ma to wystarczająco ubitej konsystencji, by uzyskać bezy
Kwestia mnie tak zafrapowała, że żałuję, że nie mam stałego dostępu do zasadniczego składnika, bo bym normalnie spróbowała czy się da.
Sebastian napisał/a
Które? Za co?

Znam Panią Igieł i Lodowe Łzy i mi się podobały ale przykro mi, nie wiem za co. Wiem, że Lodowe Łzy najbardziej, jeśli z tego płyną dla Ciebie jakieś wnioski..
Cytat
W sumie fajne podejście. Jak bym napisał, że bohater wpiernicza kurczaka, nie byłoby szumu. a przecież erotyka i jedzenie jak napisała corpse są integralną częścią życia. Ale że napisałem słowo pierś i bynajmniej nie od kurczaka, no to u niektórych mam przechlapane. bywa

Chyba poszło o te bezy jednak, wielu mężczyzn jest szalenie przewrażliwionych na punkcie idei próbowania własnej (czy tym bardziej cudzej) spermy z obawy o posądzenie o homoseksualizm. Niektórzy nie chcą nawet pocałować dziewczyny po seksie oralnym, to znaczy, e... tak słyszałam.
Mało literacki ten post, wiem, ale jakoś nie mogłam się nie odnieść.

Sebastian - 31 Października 2007, 18:00

Twój post mam za frapujący i niezwykle intrygujący zarazem. cieszę się, że moja proza przyczynia się do rozwoju eksperymentów naukowo -kulinarnych na dodatek o ekologicznym charakterze co w nauce nieczęste. Dziękuje Ci za niezbite wykazanie, dlaczego najgłośniej przeciwko erotyce w "Księdze, która wyjada oczy" protestowali mężczyźni. No i mam nadzieje, że namówię Cię do lektury innych moich utworów.
mistique - 31 Października 2007, 18:02

Wyczuwam ironię w Twoim poście, czy słusznie?
Sebastian - 31 Października 2007, 18:07

Raczej dobry humor, bo twój błyskotliwy post wprawił mnie w sympatyczny nastrój.
Martva - 1 Listopada 2007, 21:06

Skończyłam.
I cóż, uczucia mam mieszane - w mój gust nie trafiłeś absolutnie (ale ja podobno mam dziwny gust), ale też czytałam mnóstwo gorszych tekstów.
Historia jest taka sobie. Zaczyna się, rozwija, a potem nagle ciach i koniec (i to taki mało fajny koniec). I w narracji też jest najpierw płynne, powolne zarysowywanie akcji, potem straszny chaos i mnóstwo wydarzeń, a potem ciach :)
Ale były smaczki i smaczki mi się podobały :) Bibliotek i czytacze super, wykład o jęczeniu :D , i akcja z bezami :D Bezy mi się zresztą skojarzyły z taką miniaturką z NF, jakiejś autorki z feministycznego nurtu - główna bohaterka ubijała pianę właśnie chyba na bezy i narzekała że nic z tego nie będzie bo brakuje jednego składnika, po czym zjawia sie harcerz zbierający datki na akcje charytatywną i ona z nim robi straszne rzeczy, po czym... piana sie jednak udaje ;) Może dlatego jakoś tak mi się przyjęło, ze poza spermą w tych bezach były _również_ białka, bo poza konsystencją to by wymagało rzeczywiście sporo cukru i takich tam ;)
W ogóle co do, jak to się tutaj mówi? Mokrych scen? Powiem tak, lubię jeść i lubię czytać o jedzeniu, chyba ze jestem na diecie. Z seksem jest dokładnie tak samo :D

corpse bride napisał/a
przecież każdy jest goły jak się rozbierze.

Za to zdanie lubię Cię jeszcze bardziej niż dotychczas :D

Sebastian - 1 Listopada 2007, 22:37

jeżeli nawet nie zaintrygowało cię moje prowadzenie narracji, ciesze się, że ubawiły cię liczne smaczki i mam nadzieje dzięki nim czas spędzony nad lekturą nie uznałaś za w pełni stracony. Dzięki za akceptacje i sensowne podejście do erotyki Martva,
Chal-Chenet, jesteś już na początku V części?
Witchma, już prawie piątek, rzucasz wreszcie tę kosiarkę? ?
mistique, z tą ironią naprawdę nie wiem o co chodzi, Twój post mam za odważny i trafny, przy czym napisany z imponującą lekkością pióra, tylko zapewne źle sformułowałem myśli, ja tak mam, że chlapnę zawsze jęzorem co nie trzeba

Chompa - 2 Listopada 2007, 08:02

Hech, tym razem nie podeszło mi w ogóle, Sebastianie. Pruderyjny (chyba) nie jestem a jako biolog mam na tyle pojęcie o etologii, że jestem w stanie przełknąć to i owo. Tylko tym razem smaczki (które były nawet OK) nie zdołały uratować całego tekstu. Zaczęło się już przy samym doborze bohatera, jego celu i otaczającego go świata. Czasami chciałem zakrzyknąć: "Wtórność, wtórność, wszystko wtórność!" Ja rozumiem, że żyjemy w czasach postmodernizmu, ale żeby aż tak... :?

Gdyby tekst był chociaż trochę krótszy. Ale te ponad 40 stron maczkiem mnie po prostu powaliło. Szkoda, ale tym razem wyszło zbyt schematycznie jak na tekst takiej długości.

Witchma - 2 Listopada 2007, 08:34

Cytat
Witchma, już prawie piątek, rzucasz wreszcie tę kosiarkę? ?


kosiarka przybyła, się przetłumaczyła i właśnie się odesłała... może dzisiaj wreszcie siądę do lektury, ale Chal-Cheneta i tak już nie dogonię ;)

a jutro i pojutrze jest wystawa kotów w Łodzi :) (to tak a propos... czegoś :P )

Rafał - 2 Listopada 2007, 10:18

Sebastian ty koniecznie pisz! Księga która (...) jest niesamowita, nie mam żadnych zastrzeżeń poza jednym - można było końcówkę mocniej zakręcić. Trochę te zapożyczenia w nazewnictwie zamieszania wprowadziły (jeśli autor chciał się pochwalić, ze czytał to i owo to mu wyszło ;P: :lol: ale misz-masz przy tym powstał :evil: ) Fizjologiczne aspekty mnie nie ruszyły, dałem się po prostu ponieść wizji. Księgę plasuję tuż za Miasteczkiem. Ale jednak za.
mistique - 2 Listopada 2007, 11:29

Spokojnie Sebastian, widać źle coś zrozumiałam, bo sama mam wyrzuty sumienia, że próbuję z ludźmi gadać o literaturze a zawsze wychodzi o jednym...
Sebastian - 2 Listopada 2007, 11:30

Hej, dla wszystkich, którzy mają troche czasu i lubią sobie poklikać ciekawa stronka

Chompa, czasami nawet ze znanych wszystkim z wymiarów i faktury cegieł można zbudować najróżniejsze cuda architektury - wiele zależy, jak się je poukłada. Z pewnych schematów się naigrawam, niektóre wykorzystuje, liczyłem, że mi się uda zbudować coś co olśni. jeżeli nie, mam nadzieje następnym razem a teraz dzięki za dostrzeżenie smaczków etologicznych. A wiesz że w świecie "żałując za jutro" panuje bioreligia oparta min. na ewolucji i etologii?
Rafał, obiecuje wypełnić zadanie i dzięki Ci za te wszystkie słowa bo mnie po prostu pod sufit odesłały z radości. I skoro "Ksiega..." Ci tak podeszła zapewne dobre będziesz miał zdanie o podobnej przecież książce wydanej przez WD... Ale moje przewrotne pytanie brzmi "Księga..." czy "Żałując za jutro"? wytrzymują porównanie?

Rafał - 2 Listopada 2007, 11:46

Poszukam i poczytam :D
Chompa - 2 Listopada 2007, 12:10

Sebastian napisał/a

Chompa, czasami nawet ze znanych wszystkim z wymiarów i faktury cegieł można zbudować najróżniejsze cuda architektury - wiele zależy, jak się je poukłada. Z pewnych schematów się naigrawam, niektóre wykorzystuje, liczyłem, że mi się uda zbudować coś co olśni. jeżeli nie, mam nadzieje następnym razem a teraz dzięki za dostrzeżenie smaczków etologicznych. A wiesz że w świecie żałując za jutro panuje bioreligia oparta min. na ewolucji i etologii?


Sebastianie, dopiero dzisiaj dowiedzialem sie, ze "Zalujac za jutro" i "Ksiega..." maja wspólne korzenie. :) Byc moze zastosuje przy czytaniu "Zzj" metode "bio" (po kawalku, po kawaleczku). Ale to jeszcze piesn przyszlosci, bo na razie tkwie w latach 40-tych XX wieku (Z. Sztaba "Gielda przestaje notowac").

Co do mieszania stylów, to masz oczywiscie racje. Jesli uda sie stworzyc cos na ksztalt domu, zaprojektowanego przez Friedensreicha Hundertwassera, to moze to byc cos calkiem, calkiem przyjemnego dla oka. Tym razem mix mi nie podszedl, ale to nie znaczy, ze nastepnym razem nie bedzie inaczej 8)

Wracajac jeszcze do "Ksiegi...": Podobaly mi sie pasaze, w których pisales o czytaniu ksiazek. Ze nie powinno sie tego robic bezkrytycznie, ignorujac inne aspekty zycia. Przy tych rozmyslania glównego bohatera sam zaczalem krytycznie rozpatrywac wlasne hobby. Takie efekty uwazam za pozytyw tego tekstu (obok wspomnianych juz smaczków etologicznych) :wink:

Sebastian - 2 Listopada 2007, 12:23

Też się zachwycałem domem w Wiedniu Friedensreicha Hundertwassera. A potem pojechałem do Barcelony i krzyknąłem o twórczości Hundertwassera wtórność, wtórność :D Bo najpierw jednak był Gaudi, który robił równie szalone i pokręcone rzeczy, a mówię tu o parku Gruell i o wspaniałych kamieniczkach w których wszystko jest odjechane. Oczywiście nadal lubię Friedensreicha Hundertwassera ot taka uwaga filozoficzna. :wink:

Chompa napisał/a
Podobaly mi sie pasaze, w których pisales o czytaniu ksiazek. Ze nie powinno sie tego robic bezkrytycznie, ignorujac inne aspekty zycia. Przy tych rozmyslania glównego bohatera sam zaczalem krytycznie rozpatrywac wlasne hobby. Takie efekty uwazam za pozytyw tego tekstu

Bardzo mi zależało, żeby "księga" była choć trochę mądra (i w wielu aspektach autotematyczna), zmuszająca do autorefleksji.
Chompa, Rafał Dziękuje za obietnice zapoznania się z powieścią, mam nadzieje, że Cię nie rozczaruje.,
mistique, Martva, corpse bride wasze fachowe kulinarne dyskusje o bezach sprawiły że autorowi odebrało mowę i przy okazji pokazało jak własnym życiem może egzystować jeden pomysł. Widzicie, ja jedyne co umiem przyrządzić to herbatę* Ech, jednak kobiety znające tajniki kuchni są innymi Czytelnikami, a ich rozważania są zawsze ciekawe :wink:

*jak mam lepszy dzień udaje się z cytryną

Słowik - 2 Listopada 2007, 13:24

Opowiadanie zaczyna się dynamicznie i potem akcja toczy się bardzo sprawnie. Płynna narracja plus dużo akcji. Potem dzieje się niestety coś niedobrego, moim zdaniem oczywiście. Tak gdzieś w okolicach wejścia/wyjścia Arteliona z Księgi. Swoją drogą zastępstwo Kandamona na Miramariańczyka trochę chyba kulało. Tzn. pojawił się nagle Miramariańczyk jako określenie głównego bohatera, ale wcześniej nie było chyba wzmianki o planecie pochodzenia Kandamona (jeśli była, to przepraszam, cofnąłem się nawet do początku, ale nie znalazłem). To jakieś takie rozwolnienie/rozlezienie się akcji przypomniało mi czytanie "Żałując za jutro" - właśnie w tym miejscu mniej więcej, w którym przestałem tę książkę czytać...
Niewątpliwie przeszkadzał mi w opowiadaniu brak mocniejszego zaznaczenia osi czasu akcji. Czyta się szybko, akcja płynie bardzo wartko, wydaje się, że to kilka tygodni, max miesięcy, a nagle wzmianka o latach pobytu Kandamona w Akademii. Nie odczułem zupełnie płynności nabywania doświadczenia przez głównego bohatera.

Jak na tak długi tekst, oczekiwałem chyba finału w jakiejś mega walce z cesarzem wszechświata, a nie marnego pojedynku Kandamona z trzema, też nie wiadomo kiedy wyćwiczonymi na Potężnych Nekromantów, uczniakami ;)
Podobała mi się Twoja uwaga Sebastianie, w tym wątku, że w zasadzie można było rozwinąć wątek miłosny o 'parenaście stron', hehe - to się nazywa podejście :D
Przy okazji tego pojedynku, to niefortunne moim zdaniem było określanie Kandamona pojedynczym słowem 'augur'. W gruncie rzeczy wszyscy uczestnicy walki mogliby być tak nazwani.

Ogólnie rzecz biorąc, krótsza (sic!) niż książkowa Żałując... forma, chyba bardziej Ci służy Autorze. Przynajmniej w moim odbiorze.
Uwagami o nadmiarze erotyzmu bym się nie przejmował, wychodzą Ci te sceny całkiem zgrabnie :P
Ale zwracam Ci delikatnie uwagę Sebastian, że już drugi Twój bohater pod rząd, w określanych przez Ciebie momentach 'chwili oddechu', 'czujący się bezpiecznie' itp. wali za krzakiem własnego kapucyna :mrgreen: Może jakaś odmiana w następnym tekście :D

Sebastian - 2 Listopada 2007, 13:58

Słowik napisał/a
Jak na tak długi tekst, oczekiwałem chyba finału w jakiejś mega walce z cesarzem wszechświata

zostawiłem to na następne teksty o Kandamonie, które być może opublikuje w odległej przyszłości, gdybym zaczął od cesarza to inaczej rozplanował brakło by mi później superhiperextra potężnych przeciwników.
Słowik napisał/a
Uwagami o nadmiarze erotyzmu bym się nie przejmował, wychodzą Ci te sceny całkiem zgrabnie :P

Super to słyszeć, w ogóle dzięki za wszystkie pozytywne uwagi.... "żałując" ci nie podeszło, a tu proszę, "Ksiega" nawet nawet uszła. Czyli czasami warto autorowi drugi raz wejść do tej samej rzeki, pomieszać w nurcie wyobraźni. Może kolejne odsłony świata "Żzj" i "Księgi, która wyjada oczy" jeżeli powstaną będą przypadać ci coraz bardziej do gustu.
Słowik napisał/a
uż drugi Twój bohater pod rząd, w określanych przez Ciebie momentach 'chwili oddechu', 'czujący się bezpiecznie' itp. wali za krzakiem własnego kapucyna :mrgreen: Może jakaś odmiana w następnym tekście :D

A czyjego ma walić? Jeżeli liczysz tutaj na odmianę, na mnie jednak nie licz :mrgreen:

Słowik - 2 Listopada 2007, 14:49

Hehe, wiedziałem, że się do tego przyczepisz (mówię o ostatnim cytacie) :mrgreen:
No i niech Ci będzie :P

Sebastian - 2 Listopada 2007, 15:40

Prowokator :D
I do następnego przeczytania, oby szybko. Poza tym tylko raz zahaczyliśmy o siebie na spotkaniu w Kraku, trzeba by to zmienić :)

gorat - 2 Listopada 2007, 16:51

Co to "Żzj"? Jakiś tajemniczy projekt, którego istnienie przypadkiem zostało ujawnione profanom?

Zajrzałem pod wskazany link. Kosz na drugim miejscu po regulaminie? Znaczy - zgodnie z regulaminem wszystko trafia do kosza? :twisted:
Żeby przeczytać całość (skromnego...) newsa musiałem się pogimnastykować - błąd, jak mniemam. Logo niekoniecznie do zmiany, można zrobić tak, jak np. na starym Orgu... hm, no tak, teraz jest nowy layout - nie podlinkuję. To opiszę: logo było podzielone na dwie części, połączone dowolnie rozciągającym się fragmentem.


Edit: rany, tylko się kapucynami nie zahaczajcie, zboczki jedne!
:mrgreen:

Witchma - 2 Listopada 2007, 16:52

gorat napisał/a
Co to Żzj?


Żałując za jutro?

gorat - 2 Listopada 2007, 16:58

Może i tak - mi się skojarzyło z "Żyj", stąd pewnie nie dociekłem prawdy...
Sebastian - 2 Listopada 2007, 17:17

gorat, gdzie te czasy kiedy mówiłeś że może przeczytasz "Żałując za jutro" Wówczas może byś wiedział co "Żzj" znaczy :)
Stronki ja nie robię, mój udział w niej będzie zresztą taki jak Wy będziecie chcieli. Dzięki za uwagi, myślę że kolejne techniczne dotyczące funkcjonowania strony, będącej cały czas w etapie rozwoju z tego co wiem, można zgłaszać albo w priwie do moderatorów, albo na tamtejszym forum, bo ja się nie znam

Martva - 2 Listopada 2007, 17:18

Sebastian napisał/a
Widzicie, ja jedyne co umiem przyrządzić to herbatę*


Ćwiczenie czyni mistrza ;)

Witchma - 2 Listopada 2007, 17:40

Sebastian napisał/a
Hej, dla wszystkich, którzy mają troche czasu i lubią sobie poklikać ciekawa stronka


a dlaczego jest tak oszczędna kolorystycznie? nie twierdze, że trzeba ją zupełnie upstrokacić, ale trochę... ja wiem... czerwonego na pewno by jej wyszło na dobre :)

gorat - 2 Listopada 2007, 18:08

Sebastian: to się pisze, kto odpowiada, inaczej zbiera się gromy za nico :twisted:
Skoro nie Twoja robota, to jak się toto wykluło?



Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group