To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ


Summa Technologiae - przepraszam, kto mi powie...?

ihan - 17 Lipca 2009, 23:26

Aha, dzięki.
Agi - 17 Lipca 2009, 23:29

Nie ma za co. Powodzenia! Policjanci też ludzie. Spokojnie i szczegółowo opowiedz swoją wersję zaraz po pytaniu rutynowym "Co Pani wiadomo w tej sprawie?"
nureczka - 18 Lipca 2009, 08:16

A mnie na procesie (tyle że z powództwa cywilnego) reprezentował aplikant. Czy to znaczy, że to było nielegalnie?

Tak się pytam, z ciekawości. Bynajmniej nie neguję słów Agi, bo ona jest prawnikiem, a ja inżynierem (i to kiepskim).

dzejes - 18 Lipca 2009, 10:14

Aplikanci radcowski i adwokacki mają uprawnienia do substytucji radcy i adwokata, więc strzelam, że on Cię nie reprezentał, tylko zastępował "szefa".
nureczka - 18 Lipca 2009, 10:35

dzejes Masz rację, słowo "substytucja" niewątpliwe padło podczas rozprawy. Teraz rozumiem. Dziękuję!
Szara opończa - 18 Lipca 2009, 22:14

Pytanie herbowe:
jaki stopień pokrewieństwa upoważnia do posługiwania się herbem? czy po matce/ babci itd - czy tylko po ojcu i jego ojcu
jak ma sie do tego noszone nazwisko inne od herbowego?

z gory dzieki

Navajero - 18 Lipca 2009, 22:43

Szara opończa napisał/a
Pytanie herbowe:
jaki stopień pokrewieństwa upoważnia do posługiwania się herbem? czy po matce/ babci itd - czy tylko po ojcu i jego ojcu
jak ma sie do tego noszone nazwisko inne od herbowego?

Nie trzeba żadnego pokrewieństwa :) Polska heraldyka jest unikalna - w skali światowej. Zamiast herbów przysługujacych faktycznie spokrewnionym osobom - rodzinom, mamy w Polsce herby rodów/ klanów. W polskiej heraldyce średniowiecznej istniało zaledwie ok. 200 herbów, podczas gdy w takich Niemczech blisko 200 tys. Ale też u nas takie herby jak Nałęcz czy Jastrzębiec, były używane przez kilkaset zupełnie niespokrewnionych ze sobą rodzin. Herb "dziedziczyło się" generalnie po ojcu, tak jak nazwisko. Aby sprawdzić czy przysługuje nam dany herb, trzeba zerknąć do któregoś z opracowań, gdzie wymienia się, że do herbu X, mają prawo rodziny o nazwiskach: ... Po czym porównać to z rodzinnymi dokumentami. Oczywiście to tylko zabawa, bo aktualnie obowiązujące prawo nie "upoważnia" nikogo do posługiwania się jakimkolwiek herbem. Wszelkie przywileje szlacheckie zniosła już dawno konstytucja marcowa z 1921 r. ( art. 96). Tak więc jeśli podoba Ci się jakiś herb, uważasz, że "odziedziczyłeś" go po przodkach, to obstaluj sobie sygnet herbowy i ... dobrej zabawy :)

Szara opończa - 18 Lipca 2009, 22:52

hmmm
czyli na zywiol...
sprawa wyglada tak..
babcia moja ma nazwisko "upowaznione do herbu" i pochodzi wlasnie z takiej rodziny, o czym zreszta nie wiedziala - z tej rodziny pochidzi po matce a poneiwaz ojciec jej byl jakby to powiedziec "nieznany" wiec nazwiska miala rodowe swojej matki...
czy wiec babci potomkowie wg wczesniejszych zasad mogliby sie tym herbem poslugiwac czy tez nie?

edit: babcia - matka mojego ojca..

Navajero - 18 Lipca 2009, 23:13

Szara opończa napisał/a
babcia moja ma nazwisko upowaznione do herbu i pochodzi wlasnie z takiej rodziny, o czym zreszta nie wiedziala - z tej rodziny pochidzi po matce a poneiwaz ojciec jej byl jakby to powiedziec nieznany wiec nazwiska miala rodowe swojej matki...
czy wiec babci potomkowie wg wczesniejszych zasad mogliby sie tym herbem poslugiwac czy tez nie?

Generalnie uznanie, bądź nieuznanie herbu zależało od panującego na danym terenie suwerena i desygnowanych przez niego urzędników. Jeśli ktoś dziedziczył herb po ojcu, miał wszystkie papiery, jego nazwisko było wymieniane w fachowych opracowaniach jako "herbowe", problemu nie było. W przypadku komplikacji, choćby takich jak "nieznany ojciec", upoważnione organy podejmowały decyzję indywidualnie, uznając, bądź nieuznając prawa do posługiwania się danego osobnika herbem. W średniowieczu np. bywało, że pochodząca z nieprawego łoża osoba mogła używać herbu swojego ojca ( nie wiem jak wyglądało to w linii żeńskiej), jednak na tarczy właściwy herb obwiedziony był specjalną bordiurą, by odróżnić bękarta od legalnego potomstwa. Konkludując - ponieważ nie ma obecnie upoważnionego do podejmowania takich decyzji suwerena, nikt nie jest w stanie rozstrzygnąć Twoich wątpliwości.

Szara opończa - 19 Lipca 2009, 11:56

superaśnie!!!!
dzieki:D

Adon - 22 Lipca 2009, 16:29

Pytanie z innej beczki: przypadkiem w kiosku zauważyłem płyty z serii Niesamowite Opowieści z 2 częścią ekranizacji opowiadań Stefana Grabińskiego. Cena niziutka, ale jednak pytanie, dobre to, czy nie? Bo jeśli nie warto kupować, to szkoda, wyrzucić, albo, żeby się walało po domu.
Martva - 22 Lipca 2009, 16:31

Czy ktoś jest w stanie mi powiedzieć ile może zarabiać korektor w wydawnictwie? Tak na miesiąc i bardzo mniej więcej?
gudrun - 22 Lipca 2009, 20:48

Korektor to jest marna fucha. Lepiej zostań autorem tekstów do czasopisma kobiecego, myślę, że to ci pójdzie bardziej naturalnie. Będziesz sobie siedzieć i robić to co lubisz, a taki korektor to musi wstawiać przecinki w wypocinach innych ludzi.
I zarabia jakies minimalne stawki, w rodzaju 1600 brutto

Martva - 22 Lipca 2009, 21:24

Wiem co robi korektor mniej więcej (i całkiem mnie to bawi), a potrzebuję informacji o zarobkach w tym zawodzie na kurs dla nieudaczników życiowych ;)

Nie wiem czy bym sobie poradziła jako autorka tekstów, a poprawianie 'zborze' na 'zboże' oraz 'stróżki' na 'strużkę' sprawia mi masę satysfakcji ;)

gudrun - 22 Lipca 2009, 21:32

Nie żartuj sobie - Martva nie wie, czy by się sprawdziła jako autorka tekstów. Hmph!
ihan - 22 Lipca 2009, 21:32

Adon napisał/a
Pytanie z innej beczki: przypadkiem w kiosku zauważyłem płyty z serii Niesamowite Opowieści z 2 częścią ekranizacji opowiadań Stefana Grabińskiego. Cena niziutka, ale jednak pytanie, dobre to, czy nie? Bo jeśli nie warto kupować, to szkoda, wyrzucić, albo, żeby się walało po domu.


Chyba zależy kto czyta. W formie pisanej opowiadania uważałabym za intertesujące.

Martva, potrzebujesz informacji o zarobkach korektora na już? Bo matka koleżanki to robi zawodowo, koleżanka czasem dorabia, ale teraz jest na wakacjach, więc nie mam kontaktu. Aha, znam jeszcze dziewczynę po edytorstwie, mogę się dowiedzieć, ale to wszystko nie będzie "na już". I praca nie polega na samym poprawianiu ortografów, czasem trzeba poprawić nie tylko wspomniane przez gudrun przecinki, ale też składnię.

NURS - 22 Lipca 2009, 21:37

Martva napisał/a
Wiem co robi korektor mniej więcej (i całkiem mnie to bawi), a potrzebuję informacji o zarobkach w tym zawodzie na kurs dla nieudaczników życiowych ;)

Nie wiem czy bym sobie poradziła jako autorka tekstów, a poprawianie 'zborze' na 'zboże' oraz 'stróżki' na 'strużkę' sprawia mi masę satysfakcji ;)


płacą ok 20-40 zł za arkusz wydawniczy, czyli 40tyś znaków, zależnie od wydawcy. Ale uwierz mi, to, co jest takie zabawne, kiedy robi się korektę na luzie, przestaje być zabawą, jak siadasz do miliona znaków i masz 5 dni na zrobienie wszystkiego. A inaczej nie przezyjesz za te pieniądze.
Powiem jedno, wiele osób przychodziło do mnie, pokazując, ze potrafi wychwycić błędy redakcji, ale wykładały się po kilku miesiącach na tym samym.

Karl - 22 Lipca 2009, 21:47

Pół biedy, jak to jest tylko tekst. Ja robiłem jeszcze wzory matematyczne, w rachunku różniczkowym, całkowym, macierzowym itp itd. Masakra, wymaga cierpliwości ;)

20-40 zł za 40.000 znaków. Jeśli przyjąć znormalizowany maszynopis (30 wierszy po 60 znaków), to wychodzi jakoś 0,90 - 1,80 zł za stronę...i teraz wszystko zależy od umiejętności szybkiego czytania ;)

U mnie wychodzi 10 stron na godzinę (jeśli czytam dla przyjemności...). Czyli 25 arkuszy za 20 zł/arkusz = 500 zł za 55 godzin czytania. 9 zł za godzinę. I tak wychodzi więcej niż mam na etacie (jeśli przeliczyć na zł/godz)... W wariancie optymistycznym - 18 zł/godz.

NURS: na czym się wykładały?

Ziemniak - 22 Lipca 2009, 22:06

Karl, ja czytam 60-100 stron, w zależności od trudności tekstu. Tak na fuchę, to mógłbym dorabiać ;P: Przyjemne z pożytecznym. Tylko ta presja czasu :?
Adon - 23 Lipca 2009, 10:28

ihan napisał/a
Chyba zależy kto czyta. W formie pisanej opowiadania uważałabym za intertesujące.

Teksty znam i lubię. Ciekaw byłem czy filmy na ich podstawie są dobre, ale okazało się, że to podpucha, bo tam są opowiadania Grabińskiego w formie drukowanej a na dvd jakieś filmy, które Carisma wypycha w czyszczeniu magazynów.

Karl - 23 Lipca 2009, 12:34

Ziemniak napisał/a
[..] Tylko ta presja czasu :?


...i właśnie dlatego to jest praca, a nie przyjemność.

Ziuta - 23 Lipca 2009, 20:35

Adon napisał/a
Teksty znam i lubię. Ciekaw byłem czy filmy na ich podstawie są dobre, ale okazało się, że to podpucha, bo tam są opowiadania Grabińskiego w formie drukowanej a na dvd jakieś filmy, które Carisma wypycha w czyszczeniu magazynów.

http://www.dodatkidogazet...esci-tom-1.html
Z opisu wynika, że Grabińskiego jest tylko tekst, film zas z zupełnie innej beczki.
Zaś seria krótkometrażówek z lat 60 jest ponoc dobra. Kiedyś w telewizji oglądałem Głuchą przestrzeń i mi sie podobała.

Martva - 23 Lipca 2009, 21:21

gudrun napisał/a
Martva nie wie, czy by się sprawdziła jako autorka tekstów.


No nie wiem. Z czasopism kobiecych czytam Wysokie obcasy, nie wiem co się pisze w czasopismach kobiecych :)

ihan napisał/a
Martva, potrzebujesz informacji o zarobkach korektora na już? Bo matka koleżanki to robi zawodowo, koleżanka czasem dorabia, ale teraz jest na wakacjach, więc nie mam kontaktu.


Potrzebowałam na dziś, ale tak z czystej ciekawości chętnie się dowiem :)

NURS napisał/a
Ale uwierz mi, to, co jest takie zabawne, kiedy robi się korektę na luzie, przestaje być zabawą, jak siadasz do miliona znaków i masz 5 dni na zrobienie wszystkiego.


Nigdy nie robiłam korekty na luzie, te dwa razy to był właśnie taaaki stos i hasło że ma być za 5,5 dnia. Poszło, tylko nie lubię nie mieć czasu żeby wszystkiego nie przeczytać przynajmniej drugi, a najchętniej trzeci raz.

ihan napisał/a
I praca nie polega na samym poprawianiu ortografów, czasem trzeba poprawić nie tylko wspomniane przez gudrun przecinki, ale też składnię.


No tak, wiem, interpunkcja, odmiana, powtórzone słowa, zły szyk zdania etc.

Karl napisał/a
NURS: na czym się wykładały?


No właśnie tez nie do końca zrozumiałam na czym.

Ziemniak napisał/a
Karl, ja czytam 60-100 stron,


Yyyyy, takich A4? :shock: Szakunec.

Ziemniak - 23 Lipca 2009, 21:32

Martva napisał/a
Yyyyy, takich A4? :shock: Szakunec

Nie, takich standardowych książkowych, fabrycznych więcej. Nie wiem jak się to ma do strony standardowej.

Karl - 23 Lipca 2009, 22:00

Standardowa to 30x60 znaków A4. Tzw. 'znormalizowany maszynopis'.
Karl - 23 Lipca 2009, 22:01

Ziemniak napisał/a
[..]ja czytam 60-100 stron, w zależności od trudności tekstu.[..]


Ale ja czytam dla przyjemności, a nie na wyścigi...

Martva - 23 Lipca 2009, 22:02

A, standardowych książkowych to tez czytam więcej. Oczywiście jak czytam dla przyjemności ;) Jak robię korektę i uważam bardzo, to wychodzi mi 10 A4 na godzinę, jeśli dobrze pamiętam. Może byc że źle pamiętam i 6 ;)
Ziemniak - 23 Lipca 2009, 22:02

Karl, to jest moje normalne tempo, nigdy nie uczyłem się szybkiego czytania, po prostu trening czyni mistrza :mrgreen:
Karl - 23 Lipca 2009, 22:07

Czyli kwestia osobnicza. Chociaż kiedyś dawno, zanim dostałem do ręki pierwszego peceta, to czytałem dużo szybciej...
dzejes - 25 Lipca 2009, 10:24

Czy jest jakiś program/sposób wspomagający przesiadkę z Opery na Firefoxa? Chodzi mi głównie o hasła, których mam w Operze zapamiętanych dość sporo.


Partner forum
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group